Roman Dmowski - Myśli nowoczesnego Polaka.rtf

(482 KB) Pobierz
SPIS TREŚCI

 

 

ROMAN DMOWSKI

 

MYŚLI NOWOCZESNEGO POLAKA

WPROWADZENIE NORBERT TOMCZYK

 

WYDAWNICTWO „NORTOM" WROCŁAW

 

 

© Copyright by Wydawnictwo NORTOM 2002

Wszelkie prawa zastrzeżone

All rights reserved

 

Książki Wydawnictwa NORTOM można zamawiać:

 

ul. Sanocka 15/17, 53-304 Wrocław

tel./fax (071) 3677688, tel. 7846817, tel./fax 3491718

www.nortom.pl

email:nortom@nortom.pl

 

Wydanie dwunaste poprawione i uzupełnione

na podstawie wydania czwartego z 1933 r.

 

ISBN 83-85829-14-8

 

Druk i oprawa: Wrocławska Drukarnia Naukowa

ul. Lelewela 4, 53-505 Wrocław

 

 

 

 

_________________________

 

Opracowanie elektroniczne: Wojciech Górka


 

 

 

 

 

 

 

 

Spis treści

 

 

 

MYŚLI NOWOCZESNEGO POLAKA              1

WPROWADZENIE              3

PRZEDMOWA DO WYDANIA PIERWSZEGO              6

PRZEDMOWA DO WYDANIA DRUGIEGO              7

PRZEDMOWA DO WYDANIA TRZECIEGO              9

PRZEDMOWA DO WYDANIA CZWARTEGO              10

WSTĘP              15

I. NA BEZDROŻACH NASZEJ MYŚLI              19

II. CHARAKTER NARODOWY              25

III. NASZA BIERNOŚĆ              31

V. OSZCZĘDNOŚĆ SIŁ I EKSPANSJA              49

VI. ODRODZENIE POLITYCZNE              54

VII. ZAGADNIENIA NARODOWEGO BYTU              67

DOPEŁNIENIA              72

WSTĘP              72

I. PODSTAWY ETYCZNE              75

II. NARÓD A PAŃSTWO              78

III. CEL I PRZEDMIOT POLITYKI              83

IV. POCZĄTKI POLITYKI NARODOWEJ              86

PRZEWROTY (1933)              89

I. PRZEWRÓT POPOWSTANIOWY              89

II. ODBUDOWANIE PAŃSTWA              92

III. KRYZYS CYWILIZACJI EUROPEJSKIEJ              93

 


WPROWADZENIE

 

Roman Dmowski jest bez wątpienia najwybitniejszym politykiem polskim XX wieku, dlatego jego myśli powinny być znane w każdej polskiej rodzinie. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nie było w Polsce możliwości propagowania myśli Romana Dmowskiego. Niniejsza publikacja chociaż, w skromnym stopniu zamierza nadrobić zaległości w tym zakresie.

 

Roman Dmowski urodził się 9 sierpnia 1864 r., w podwarszawskiej wówczas miejscowości Kamionek (obecnie dzielnica Warszawy – Praga), w rodzinie rzemieślniczej z drobnoszlacheckim rodowodem. W 1881 r. zakłada w III Gimnazjum w Warszawie tajną organizację uczniowską „Strażnica". Jeszcze w czasie studiów wstąpił do Związku Młodzieży Polskiej (Zet), który był jedną z tajnych organizacji założonych przez Ligę Polską kierowaną przez T. T. Jeża (Miłkowskiego). Liga Polska i Zet powstały w 1887 r. W Warszawie ZMP został zorganizowany przez Zygmunta Balickiego. Dmowski wstąpił do Zetu w 1888 r. i bardzo szybko objął w nim przywództwo. Od grudnia 1889 r. był także członkiem Ligi Polskiej. Swój rodowód polityczny wywodzi od Jana Ludwika Popławskiego, swego nauczyciela „duchowego", ojca nowoczesnej polityki polskiej. Już w czasie studiów podjął polityczną działalność niepodległościową organizując w 1891 r. w setną rocznicę Konstytucji 3 maja pochód studentów warszawskich, będący pierwszą wielką manifestacją polityczną od 1863 r. Od sierpnia 1892 r. do stycznia 1893 r. odsiadywał wyrok w X pawilonie Cytadeli warszawskiej za zorganizowanie manifestacji w dniu 3 maja.

 

Z jego inicjatywy w lutym 1893 r. rozwiązano Ligę Polską, a na jej miejsce powołano Ligę Narodową. Po zreorganizowaniu Ligi, Dmowski wydał w 1893 r. na polecenie Komitetu Centralnego broszurę pt. Nasz patriotyzm, w której sformułował po raz pierwszy program ruchu narodowego. Zajął w niej stanowisko wszechpolskie (to jest obejmujące wszystkie trzy zabory) i narodowe, w przeciwieństwie do dzielnicowego i klasowego, któremu hołdowała orientacja socjalistyczna.

 

W 1893 r. za zorganizowanie demonstracji w setną rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja zostaje zesłany na przymusowe osiedlenie w Mitawie w głębi Rosji.

 

W 1895 r. opuszcza nielegalnie Mitawę i udaje się do Lwowa, gdzie od lipca tegoż roku przejmuje redakcję „Przeglądu Wszechpolskiego" (przemianowanego w styczniu z „Przeglądu Emigracyjnego"). Od stycznia 1896 r. przystąpił również do redagowania pisma J. L. Popławski. W latach 1895-1905 „Przegląd Wszechpolski" był głównym ideowym pismem ruchu narodowego. Ruch narodowo-demokratyczny pod wodzą Dmowskiego, stał się jednym z głównych składników polskiego życia politycznego w początkach XX wieku. Nakaz myślenia na ile było to możliwe, działania politycznego, zgodnego z jednym, wspólnym dla wszystkich Polaków interesem narodowym, był głównym zadaniem sformułowanym w programie ruchu opublikowanym w 1897 r. Od tego roku Liga Narodowa podjęła się tworzenia we wszystkich zaborach stronnictwa politycznego, które mogłoby podjąć legalną działalność. Rok ten powszechnie przyjmuje się jako datę powstania Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego.

 

W 1902 r. (najpierw w „Przeglądzie Wszechpolskim") ukazała się jedna z najważniejszych książek Dmowskiego Myśli nowoczesnego Polaka. Zawiera podstawową wykładnię zasad, jakimi miał się od tego czasu niezmiennie kierować cały ruch narodowy. A główny sens tej wykładni patriotycznego obowiązku Polaków wobec własnej ojczyzny zawarty jest w Jego własnym stwierdzeniu zamieszczonym we Wstępie: „Jestem Polakiem – więc mam obowiązki polskie: są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam, im wyższy przedstawiam typ człowieka". Książka ta jest na pewno arcydziełem polskiej myśli politycznej. Mimo, że od jej pierwszego wydania minęło ponad 90 lat, w swoim głównym zarysie pozostaje nadal aktualna. Zwłaszcza teraz gdy Polska odzyskuje niepodległość, a naród swoją tożsamość.

 

Sprostowania i wyjaśnienia wymaga stosunek Dmowskiego do Żydów i innych narodowości i posądzanie go o rzekomy antysemityzm. Przeciwstawiał się jedynie działaniom sił, które miały swe własne cele, częstokroć sprzeczne z polskim interesem narodowym. Podobnie jest z posądzaniem go o rzekomy nacjonalizm. Dmowski wcale nie uważał, co jest istotą skrajnego nacjonalizmu, że naród polski jest narodem szczególnym, ale że po prostu naród polski, tak jak inne narody, ma prawo do obrony kluczowych praw i interesów w swoim kraju, a taką postawę określa się mianem patriotyzmu.

 

Po wojnie rosyjsko-japońskiej i po rewolucji 1905 r. jak każdy wytrawny polityk – Dmowski zalecał współpracę, a nawet sojusz z partnerem słabszym w danym układzie. Takim partnerem była wówczas Rosja. Cały swój program polityczny, w takim zakresie jaki był wówczas możliwy do ujawnienia zawarł w słynnej publikacji Niemcy, Rosja i kwestia polska wydanej w 1908 r. Dokonał w niej chłodnej, opartej na szerokiej wiedzy, analizy sytuacji politycznej Polski położonej między Rosją a Niemcami. Wnioski jakie z tej analizy wyciągnął, zaszokowały wówczas wielu Polaków i do dzisiaj są aktualne. W czasie I wojny światowej, w sierpniu 1917 r. Dmowski utworzył w Paryżu Komitet Narodowy Polski, złożony z działaczy ze wszystkich trzech zaborów. W 1918 r. obejmuje zwierzchnictwo nad tworzącą się pod dowództwem Józefa Hallera armią polską we Francji. Następnie zyskuje uznanie Komitetu Narodowego za przedstawicielstwo Polski przez państwa sprzymierzone. W 1919 roku jest delegatem Polski na konferencję pokojową w Paryżu. 28 czerwca Dmowski obok Paderewskiego, jako jeden z dwóch polskich sygnatariuszy podpisał w imieniu Polski Traktat Wersalski, który jako pierwszy dokument uznawał Polskę jako państwo w formie prawnomiędzynarodowej oraz walnie przyczynił się do zapewnienia Polsce miejsca wśród państw zwycięskich. Podpisując Traktat Wersalski – Roman Dmowski osobiście, grono skupionych przy nim polityków oraz cały ruch narodowo-demokratyczny jako całość mieli walną zasługę w odzyskaniu przez Polskę niepodległości oraz niemal całości ziem zaboru pruskiego, w odzyskaniu przez odrodzone państwo polskie nawet części tych ziem, które na zachodzie nie wchodziły nawet w 1772 r. w skład Rzeczpospolitej – części Górnego Śląska i Śląska Cieszyńskiego. Było to nie tylko rezultatem wielu wysiłków dyplomatycznych z lat wojny ale i okresu powojennego, gdy ustalane były warunki traktatu pokojowego z Niemcami. Było to owocem trzydziestoletniej, przemyślanej i wytrwałej pracy politycznej całego ruchu narodowego, usilnie zabiegającego o odzyskanie, a następnie obronę zachodnich kresów Polski.

 

W 1923 r. Dmowski pełni funkcję ministra spraw zagranicznych. W 1925 r. ukazała się praca Polityka polska i odbudowanie państwa, ukazująca oraz sumująca wysiłek Dmowskiego oraz dorobek całego ruchu narodowego w walce politycznej i dyplomatycznej o odzyskanie przez Polskę niepodległości. Warte przypomnienia i podkreślenia jest to, że już sto lat temu właśnie J. L. Popławski i Roman Dmowski stworzyli doktrynę polityczną uzasadniającą powrót Śląska, Pomorza i całych Prus Wschodnich do Polski. Jeśli chodzi o tę ostatnią sprawę – jest obecnie nadal aktualna, ponieważ enklawa królewiecka pozostająca poza granicami państwa, stanowi stałe zagrożenie polskiej racji stanu.

 

W 1927 r. opublikował się rozprawę Dmowskiego Kościół, Naród i Państwo, która w swoim głównym zarysie pozostaje do dziś aktualna. Zwłaszcza obecnie gdy lewica laicka i katolicka usiłuje zdyskredytować i osłabić tysiącletnie związki Kościoła z Narodem polskim. Stale pozostaje Jego myśl zawarta w rozprawie o związku katolicyzmu z narodem: „Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze, stanowi jej istotę. Usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwanie narodu od religii i Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu". Jakże korespondują te słowa Dmowskiego z homilią papieża Polaka Jana Pawła II wygłoszoną podczas mszy świętej w Warszawie 2 czerwca 1979 r.: „Jeśli jest rzeczą słuszną aby dzieje narodu rozumieć poprzez każdego człowieka w tym narodzie – to równocześnie nie sposób zrozumieć człowieka inaczej jak w tej wspólnocie, którą jest jego naród. Wiadomo, że nie jest to wspólnota jedyna. Jest to jednakże wspólnota szczególna, najbliżej chyba związana z rodziną, najważniejsza dla dziejów duchowych człowieka. Otóż nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego – tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas – bez Chrystusa. Jeśli byśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie".

 

W następnym roku Związek Ludowo-Narodowy został przekształcony w Stronnictwo Narodowe.

 

Roman Dmowski zmarł 2 stycznia 1939 r. w Drozdowie koło Łomży, a pochowany został w grobowcu rodzinnym na cmentarzu bródnowskim w Warszawie.

 

Kościół katolicki docenił Jego ogromne zasługi dla katolicyzmu polskiego. Najlepsi kapłani w kościołach całej Polski oddali Mu należny hołd jako Polakowi i katolikowi. W Watykanie oficjalny organ „Osservatore Romano" docenił zasługi w dłuższym wspomnieniu: „Ś.p. Roman Dmowski, wielki wychowawca młodych pokoleń, wielokrotnie w ostatnich czasach podkreślał, że pojęcie polskości i katolicyzmu są nierozerwalnie ze sobą związane. Dlatego też radosny objaw spontanicznego nawrotu młodzieży polskiej do wiary katolickiej jest w znacznej mierze Jego zasługą".

 

W świecie nauki doceniono zasługi Romana Dmowskiego, o czym świadczą przyznane mu doktoraty honoris causa Uniwersytetu Cambridge i Uniwersytetu Poznańskiego.

 

W 60 rocznicę śmierci Romana Dmowskiego Sejm RP docenił Jego zasługi; a oto treść uchwały z 8 stycznia 1999 r.:

 

„W związku z 60 rocznicą śmierci Romana Dmowskiego Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wyraża uznanie dla walki i pracy wielkiego męża stanu na rzecz odbudowania niepodległości państwa polskiego i stwierdza, że dobrze przysłużył się Ojczyźnie. W swojej działalności Roman Dmowski kładł nacisk na związek pomiędzy rozwojem Narodu i posiadaniem własnego państwa formułując pojęcie narodowego interesu. Oznaczało to zjednoczenie wszystkich ziem dawnej Rzeczypospolitej zamieszkałych przez polską większość, a także podniesienie świadomości narodowej wszystkich warstw i grup społecznych. Stworzył szkołę politycznego realizmu i odpowiedzialności. Jako reprezentant zmartwychwstałej Rzeczypospolitej na Konferencji w Wersalu przyczynił się w stopniu decydującym do ukształtowania naszych granic, a zwłaszcza granicy zachodniej. Szczególna jest rola Romana Dmowskiego w podkreślaniu ścisłego związku katolicyzmu z polskością dla przetrwania Narodu i odbudowania państwa. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wyraża uznanie dla wybitnego Polaka Romana Dmowskiego".

 

Oddając do rąk Czytelników już dwunaste wydanie Myśli nowoczesnego Polaka, a drugie pełne wydanie w III Rzeczpospolitej, świadczące o renesansie myśli tego wybitnego polityka, należy mieć nadzieję, że będzie stanowiło zachętę do zapoznania się z całym dorobkiem jego myśli politycznej.

 

Norbert Tomczyk

 

 

 

PRZEDMOWA DO WYDANIA PIERWSZEGO

 

Książka ta w przeważnej części drukowana była w „Przeglądzie Wszechpolskim", gdzie ukazała się w szeregu artykułów (podpisanych pseudonimem: R. Skrzycki) w roku 1902. Jakkolwiek treść jej, stanowiąca określoną całość, z góry była przeznaczona na książkę, to jednak artykuły nie ukazywały się w porządku odpowiadającym planowi logicznej całości, ale porządek ten zależny był od przypadku, od tego, czego sformułowanie prędzej mi się nasunęło, lub od planu redakcyjnego w czasopiśmie. Przygotowując obecne wydanie do druku, ułożyłem ogłoszony już tekst według planu, zmieniłem porządek rozdziałów, w części potworzyłem z tamtych nowe rozdziały, usunąłem to, co mi się wydało zbytecznym, uzupełniłem braki, wreszcie napisałem wstęp, ostatni rozdział oraz większe ustępy w paru innych rozdziałach.

 

Powyższe zmiany i uzupełnienia znacznie zmieniły charakter pracy. Ogłaszając rzecz w czasopiśmie politycznym, w organie stronnictwa, uważałem za stosowne zachować dla siebie to, co stanowi artykuły mojej wiary osobistej i za co nie chciałem stronnictwa czynić nawet pośrednio odpowiedzialnym. Inna rzecz z książką; tę wypuszczam w świat na swoją osobistą odpowiedzialność, wypowiadam więc w niej co myślę, nie krępując się żadnymi względami. Czytelnik otrzymuje tu do rąk nie manifest stronnictwa, ale garść myśli jednego człowieka, którego od dawna zajmowały zagadnienia narodowego bytu.

 

Nad tym, com tu napisał, myślałem wiele. Uważam wobec tego, iż, dając książkę skromną rozmiarami, mam prawo zwrócić się do czytelnika z prośbą, ażeby ją czytał powoli. W miejscach, w których wyda mu się, że spotkał paradoks, że wyraźnie została pogwałcona prawda, niech się zatrzyma i pomyśli, czy ta prawda rzekoma nie jest uświęconym, uprzywilejowanym fałszem i czy przy bliższym w rzecz wejrzeniu nie okaże się, że autor ma słuszność. Jest to prośba duża; bo dziś, w czasach wielkiego przemysłu literackiego, proces czytania stał się przeciętnie podobnym do filtrowania lekkiego płynu z rzadko zawieszonymi cząstkami stałymi: płyn szybko przelatuje przez filtr, zostawiając ledwie dostrzegalny osad – równie szybko przechodzi treść książki przez głowę czytelnika, osadzając w niej tylko z rzadka luźne myśli. Nie uważając, żeby wartość książki wzrastała z jej objętością a z drugiej strony przywiązując wiele wagi do umiejętności krótkiego wyrażania swych myśli, starałem się dać w małej objętości, o ile mnie było stać na to, jak najwięcej. Stąd owa prośba moja do czytelnika.

 

Książka obecna porusza na niejednej stronie zagadnienia stanowiące przedmiot dzisiejszej nauki społecznej; czyni to ona wszakże w sposób daleki od „naukowego" traktowania rzeczy. Jest to uwydatnione jak najbardziej w sposobie pisania: nie zestawiam swych poglądów z podobnymi lub odmiennymi poglądami uczonych, nie powołuję się na nikogo, unikam nawet konsekwentnie, gdzie to tylko możliwe, terminów naukowych. Zależało mi bardzo na tym, ażeby „naukowość" nie paraliżowała w czytelniku władzy samoistnego myślenia, ażeby mu nie przeszkadzała zestawiać poglądów moich z tym, co widzi w życiu.

 

Od lat trzydziestu, od czasu jak „nauka nowoczesna" wdarła się szeroką falą do naszego piśmiennictwa, a nawet do publicystyki, nadużywanie jej przez piszących nieustannie wzrasta. Przemawiają w jej imieniu ci, którzy nigdy z nią nie mieli nic wspólnego, którzy nie rozumieją nawet, co to jest nauka, nie wiedzą, że naukowe traktowanie rzeczy polega przede wszystkim na metodzie. Skutkiem tego u zwolenników poważniejszej lektury wytwarza się pewne zboczenie umysłowe, polegające na tym, że się operuje poglądami naukowymi bez wszelkiej metody, bez zdolności ocenienia ich właściwej roli w nauce, a następnie, że opinia, na której podający ją autor wycisnął pieczęć „naukowości", którą poparł odpowiednią cytatą, pozyskuje u czytelnika większą wartość od najoczywistszych faktów. Mamy już wśród naszej czytającej publiczności liczną sferę, nad którą wyrazy „nauka", „naukowy" posiadają władzę wprost hipnotyczną, a wśród piszących wielu takich, którzy stracili widnokrąg życia, bo w każdym niemal kierunku zasłania im go kawałek papieru z naukową firmą. Jest to zupełnie zrozumiały objaw w społeczeństwie, które się nie zżyło z nauką, dla którego jest ona tym, czym religia dla świeżo nawróconych pogan.

 

Otóż niezmiernie mi zależy na tym, ażeby czytelnik dobrze sobie uświadomił, że książka moja nie ma nic wspólnego z tą nibynaukową literaturą i publicystyką, która u nas tak się rozrosła ostatnimi czasy. Jest to książka zwyczajnego myślącego człowieka, czerpiącego więcej z tego co widział, niż z tego co czytał, który nie ma pretensji do metodycznego wykrywania praw rządzących społeczeństwem ludzkim, ale który jedynie usiłuje sformułować sobie kierownicze zasady postępowania. Nie podaje on nic czytelnikowi w imieniu autorytetów, ale żąda od niego, żeby sam myślał.

 

Słowa powyższe zwracam przede wszystkim do tych, w których rękach najbardziej pragnę widzieć swą książkę – do młodzieży polskiej. Kształci się ona przeważnie w szkole, która usiłuje zabić w niej wszelką zdolność samodzielnego spostrzegania i myślenia, a ci, co ją chcą wyrwać spod wpływu szkoły, częstokroć jeszcze więcej wyrządzają jej pod tym względem krzywdy. Skutkiem tego umysłowość polska na całej linii cierpi na brak wyraźnych indywidualności, na brak głów samodzielnych.

 

Nie tyle mi idzie o to, żeby czytelnik przyjął moje poglądy, ile żeby myślał nad poruszonymi przeze mnie sprawami.

 

R. Dmowski

Florencja, 16 maja 1903 r.

 

 

 

PRZEDMOWA DO WYDANIA DRUGIEGO

 

Pisząc w niewiele więcej jak pół roku po ukazaniu się książki przedmowę do jej drugiego wydania, nie mam powodu do uskarżania się na czytającą publiczność. Rozejście się w tak krótkim czasie tysiąca egzemplarzy książki, poświęconej poważniejszym zagadnieniom narodowego życia i nie obliczonej na najszersze koła czytelników, jest u nas zjawiskiem nadzwyczaj pomyślnym i budzić raczej musi w autorze uczucie wdzięczności dla ogółu za przyjęcie jego myśli z tak żywym zainteresowaniem.

Nie mogę wszakże powiedzieć, żebym to samo uczucie wdzięczności żywił dla krytyków. Obok paru sprawozdań, pochodzących od ludzi bliskich mi duchowo i podzielających przeważnie wypowiedziane tu poglądy, obok jednej, zdaje się jedynej, miejscami dość ostrej, ale też i wcale bezstronnej krytyki dalekiego mi pisarza, książkę moją spotkały same tylko napaści. Nienawiść do kierunku politycznego, któremu służę, tak wzięła i u piszących górę, że nie chcieli jedni, inni zaś nie mogli dojrzeć tego, co stanowi istotę książki. Z rzeczą, poświęconą zagadnieniom ogólnym, przeważnie etycznym, obeszli się ci panowie, jak z pamfletem; wyznanie wiary osobistej człowieka, który bądź co bądź sporo przemyślał i szczerze to, co myśli, wypowiedział, potraktowano jak akt ordynarnej politycznej intrygi.

 

Co prawda, nie należało się niczego innego spodziewać, wobec tego, że głos tu zabrała właściwie prasa tylko jednej dzielnicy. W prasie zaboru rosyjskiego o najogólniejszych nawet, najbardziej oderwanych zagadnieniach narodowego bytu dyskutować nie wolno: tam cenzura puściła tylko obelgi pod moim adresem w tych pismach, które mnie nimi uznały za stosowne potraktować. W zaborze pruskim pisma polskie już tylko bieżącymi praktycznymi sprawami się zajmują. W Galicji zaś, gdzie książka moja zwróciła uwagę prasy i wywołała dość żywe rozprawy wszystko się sprowadza do politycznego mianownika.

 

Niektórzy z piszących o książce nie zorientowali się nawet co do tego, z jakim rodzajem literackim mają do czynienia. W rzeczy par excellence osobistej, będącej rodzajem spowiedzi, chcieli oni widzieć jakiś traktat, obejmujący całość zagadnień danego zakresu i zarzucali jej, że tego lub owego w niej nie ma, że to lub owo zostało nie dowiedzione. Ależ moim zamiarem było tylko rzucić garść myśli, uwydatnić ich zarysy, częstokroć w sposób bardzo ostry, ażeby zmusić czytelnika do zatrzymania się nad nimi, i mówiłem tylko o tym o czym mi się podobało, co uważałem za stosowne poruszyć. Przede wszystkim zaś nie stawiałem sobie za cel niczego ostatecznie dowodzić. Powiedziałem czytelnikowi co myślę, ażeby zapytał siebie, co on o tych rzeczach myśli, i zdał sobie sprawę, dlaczego myśli tak a nie inaczej. Oto wszystko.

 

Nie zatrzymując się nad niesumiennymi zarzutami, którymi mnie ze złą wiarą zasypano, ani nad tymi, które zrodziły zbyt pierwotny sposób myślenia, zwrócę tu uwagę tylko na dwa oskarżenia, podniesione przeciw mnie przez ludzi szczerych i prawdziwie miłujących ojczyznę.

 

Według jednego, pragnąłbym zatrzeć, wytępić w narodzie naszym wszystko co stanowi jego odrębność, a życie jego i postępowanie wzorować w zupełności na innych narodach. Otóż zdaje mi się, iż oskarżenie to ma źródło w niewłaściwym pojęciu narodowej odrębności, w nieumiejętności zakreślania jej dziedziny i właściwych granic. Ścisłe stosunki międzynarodowe wytworzyły cały system praw, spod których żadnemu ludowi bezkarnie wyłamywać się nie wolno. Cóż byśmy powiedzieli o narodzie, który by dla odróżnienia się od innych nie chciał zaprowadzić u siebie kolei żelaznych, telegrafów lub służby bezpieczeństwa?... Nie można na wszystko, czym się różnimy od innych ludów, patrzeć jako na cenną odrębność narodową. Jesteśmy niewątpliwie brudniejsi i leniwsi od narodów zachodnich – czyż mamy przeto nasz brud i nasze lenistwo w dalszym ciągu pielęgnować?... Otóż ja sobie pozwalam np. nasz fałszywy humanitaryzm względem innych ludów traktować jako wynik niedostatecznego przywiązania do wspólnego narodowego dobra, i tyle cenić, co nasz brud i nasze lenistwo. Wierzę zaś tak niezłomnie w zdolności swej rasy, w bogatą indywidualność polskiej duszy, iż nie obawiam się zaniku naszej odrębności duchowej przez to, że się poddamy ogólnym prawom, rządzącym życiem narodów, że np. tam, gdzie inni pokazują zęby i pazury, my nie będziemy wystawiali obnażonych piersi i grzbietów, że gdzie inni czerpią natchnienie z cyfr i faktów, przestaniemy szukać wskazówek... w poezji.

 

Drugie, pokrewne z powyższym, oskarżenie mówi, iż imponuje mi wszelki gwałt, wszelka nikczemność w dziejach, byle przynosiły bezpośrednie korzyści, i że chciałbym, ażeby nasz naród podobne rodzaje postępowania naśladował. Tu już idzie o zwykłą logikę. Wskazując fałsze, jakimi lubimy się pocieszać w naszym smutnym położeniu, wspomniałem, że wiarołomna i posiłkująca się gwałtami polityka Prus wcale Niemcom na złe nie wyszła, że zatem złudną jest nadzieja, iż zbrodnie dziejowe Prus na Niemcach się pomszczą. Stąd wyciągnięto wniosek, że jestem wielbicielem gwałtów i wiarołomstwa. Robi to wrażenie, jakbyśmy się znajdowali jeszcze w tym wczesnym stadium rozwoju moralnego, kiedy pot...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin