Rozdział 3.pdf

(78 KB) Pobierz
71789260 UNPDF
Autor: Katka
Rozdział 3
Edward jednym susem doskoczył do mnie i upadł na kolana przy mojej głowie.
Miałam zamiar go ignorować, więc nie odrywałam się od lektury.
- Bella. Kochanie. Przepraszam. – powiedział łamiącym się głosem. – Błagam,
wybacz mi. – dodał tym samym głosem i wyciągną rękę żeby mnie pogłaskać.
Cały czas trzymając książkę i nie przerywając lektury, jedną wolną ręką
uderzyłam wyciągniętą w moją stronę rękę Edwarda, gdy chciał mnie pogłaskać.
Gdy uderzyłam z całej siły rozległ się głośny huk, a on skrzywił się z bólu. Cały
czas byłam jeszcze silniejsza od niego. Moje ręka błyskawicznie wróciła do
książki i przewróciła stronę. Po chwili milczenia doszedł do siebie i znowu się
odezwał jeszcze smutniejszym głosem.
- Nie wierzysz mi? Jak mam cie przekonać, że nie chciałem cie zdradzić? Ta
dziewczyna nie jest nawet w jednej setnej tak atrakcyjna jak ty. – mówił bardzo
szybko. Nie odpowiedziałam.
Nagle zdesperowany chwycił mnie w tali i przyciągną mocno do siebie.
Nachylił się nade mną żeby mnie pocałować w usta. Natychmiast zamknęłam
książkę i cisnęłam nią z całej siły trafiając w twarz Edwarda. Siła była tak duża,
że trochę go odrzuciło, a książka spadła mu na kolana. Skrzyżowałam ręce na
piersi i patrzyłam się przed siebie w ścianę podirytowana. Edward popatrzył na
mnie zszokowany. Nie wytrzymałam i odwróciłam się do niego. Świdrowałam
go teraz wzrokiem.
- Odłóż tą książkę na półkę skoro musiałeś mi przeszkodzić w czytaniu. –
warknęłam na niego.
Był zdziwiony, ale wykonał moje polecenie i odłożył książkę na miejsce. Gdy
znów usiadł na podłodze koło kanapy byłam już w poprzedniej pozycji.
Patrzyłam tępo w ścianę przede mną. Postanowił spróbować inaczej.
- Odpowiesz mi na jedno pytanie? – zapytał.
Kiwnęłam głową na tak. Z jednej odpowiedzi nie mógł się dużo dowiedzieć.
- Ufasz mi? –zapytał
Odpowiedź była banalna. Prawdę mówiąc spodziewałam się bardziej
dogłębnego pytania niż to, ale odpowiedziałam.
- Ślubowałeś mi wierność, aż po kres wieczności, a później to. Odpowiedź
brzmi: nie. – powiedziałam stanowczo. – Prawdę mówiąc spodziewałam się
trudniejszego pytania. – dodałam.
- Nie ufasz mi. – powtórzył zszokowany. – Ty mi nie ufasz. – cały czas był
zdziwiony i oniemiały.
- Nie wiem, czego się spodziewałeś. – powiedziałam wzruszając ramionami.
- Boże. Ja cie naprawdę głęboko zraniłem. Głębiej niż wtedy, gdy wyjechałem
zostawiając cię. – wyszeptał wpatrując się we mnie. Wzruszyłam ramionami.
- Bello, błagam, powiedz mi czy zraniłem cie bardziej niż wtedy, gdy
wyjechałem?
- To już drugie pytanie. – warknęłam.
Wstałam jednym zwinnym ruchem i poszłam do garderoby. Zaczęłam szukać,
aż znalazłam to, co chciałam. Wyjęłam z pokrowca sukienkę na ramiączkach w
kolorze róż. Miała dwie falbany przy dekolcie i trzema zaczynającymi się na
linii bioder. Sukienka była do kolan i idealnie nadawała się do tańca. Znalazłam
do niej jeszcze szpilki w tym samym kolorze, po czym wróciłam do pokoju i
położyłam sukienkę na sofie żeby lepiej jej się przyjrzeć.
- W sam raz. – powiedziałam sama do siebie.
- Wybierasz się gdzieś w tym? – spytał zdziwiony Edward.
- Owszem. Pewien wampir zaprosił mnie dwa tygodnie temu na bal, u
Volturich. Lecę na przyszły weekend do Włoch. – oznajmiłam pogodnie.
Schowałam sukienkę do pokrowca, po czym wróciłam do pokoju i wybrałam
numer i nacisnęłam połącz. Po trzech sygnałach z słuchawki odezwał się
melodyjny baron.
- Nigel Ashcrowt, słucham.
- Hej Nigel. Czy twoje zaproszenie jest nadal aktualne?
- Bella. Skarbie. Nie spodziewałem się telefonu od ciebie. Jasne, że moje
zaproszenie jest wciąż aktualne.
- To z niego skorzystam. Gdzie mam przylecieć?
- Do Włoch. Pokłóciłaś się z mężem? – zapytał nieśmiało.
Edward skamieniał. Widziałam jego odbicie w szybie okna.
- Tobie to na rękę. Do zobaczenia w przyszłą sobotę. – ucięłam szybko
- Do zobaczenia skarbie. – powiedział Nigel i rozłączył się.
Poszłam w jego ślady, po czym odwróciłam się i położyłam komórkę na szafce
nocnej.
Był piątkowy poranek. Miałam dziś wylecieć do Włoch. Esme miała mnie
odebrać ze szkoły po pięciu lekcjach.
Wszystko było dobrze do czasu. Nie wiem jak Edward to zrobił, ale przekonał
Alice i Rose żeby mnie wystawiły i pojechały do szkoły z Jasperem i
Emmettem. Gdy zauważyłam, że dziewczyny są w samochodzie Emmetta byli
już jakieś siedemdziesiąt metrów od domu, a ja nie byłam gotowa żeby wyjść do
szkoły. Wściekła, że mnie wystawiły i zaczęłam się szybko pakować. Musiałam
jeszcze zobaczyć, co zostało w garażu, ponieważ mój samochód był u
lakiernika. Esme pojechała ostatnio moim ferrari do Victorii i jakiś kierowca
prawie w nią uderzył. Zdążyła przyspieszyć i uniknąć kolizji, ale zarysowała mi
samochód i odstawiła go do lakiernika. Miałam cały tydzień jeździć z Alice, a
teraz ona mnie wystawiła. Byłam wściekła i gdy tylko zebrałam swoje rzeczy
wystrzeliłam z pokoju do garażu jak strzała. W garażu stał kabriolet Rose, volvo
Edwarda i porsche Alice. Byłam wściekła, że mercedes Carlislea nie został w
domu. Poszłam do pokoju Esme. Jak zawsze siedziała nad korespondencją.
- Esme myślisz, że nic się nie stanie jak pobiegnę do szkoły?
- Myślę, że nic. Czemu nie pojedziesz samochodem? – cały czas była zajęta
korespondencją.
- Mój samochód jest u lakiernika.
- Nie jedziecie autem Alice?
- Alice, Rosalie, Jasper i Emmett pojechali razem do szkoły jeepem.
- To pojedź z Edwardem.
- Żaden problem. – usłyszałam zza pleców mojego męża. Automatycznie
napięłam wszystkie mięśnie.
- Pobiegnę. Nic mi się nie stanie od odrobiny ruchu. – warknęłam przez ramię.
- Bella, nie przesadzaj. Spóźnisz się jak pobiegniesz. – powiedział łagodnie.
- No widzisz. – powiedziała Esme. – Kłopot z głowy.
- Niech ci będzie. – powiedziałam do Edwarda i skierowałam się do drzwi. Gdy
wyszłam z pokoju zawołałam jeszcze do Esme.
- Pamiętaj, że obiecałaś zawieść mnie na lotnisko. – zawołałam przez ramie.
- Już się umówiłam z Rosalie, że wezmę jej M3. – uspokoiła mnie.
Zeszłam do garażu i w milczeniu wsiadłam do samochodu Edwarda. Nie miałam
zamiaru z nim rozmawiać. Gdy ruszyliśmy nie włączył radia. To było do niego
niepodobne. Postanowiłam, że nie spytam się go, co jest grane tylko go wyręczę.
Wyjęłam ze schowka album z płytami, po czym wybrałam jego ulubioną płytę i
włożyłam ją do radia. Zaraz wnętrze samochodu wypełniła dobrze mi znana
spokojna muzyka. Widziałam kontem oka, że Edward mnie obserwuje.
Schowałam płyty do schowka i zpowrotem wbiłam wzrok w przestrzeń za
szybą. Całą drogę nie zamieniliśmy ani słowa. Gdy zajechaliśmy na parking i
silnik zgasł, otworzyłam drzwi i wysiadłam. Edward zamkną je za mną, bo nie
zdążył ich otworzyć. Odwróciłam się do niego.
- Dziękuje, że mnie podwiozłeś do szkoły. – powiedziałam chłodno.
- Bella, nie przesadzaj. – powiedział spokojnie.
Nagle pomiędzy nas wskoczyła Amber i zarzuciła Edwardowi ręce na szyje.
- Cześć kochanie. – powiedziała radośnie i już stała na palcach i prawie dotykała
jego ust, gdy położył jej ręce na ramionach i zmusił do stanięcia całymi stopami
na ziemi i spojrzał na mnie badawczo.
- Edward, o co chodzi? Czy to ten sam powód, z którego nie chciałeś mnie
oficjalnie przedstawić swojej rodzinie? Co ona wie, czego ja nie wiem? –
spytała z wyrzutem wskazując na mnie.
- Ja mam dziewczynę. – warkną Edward. – Bella ją zna tak jak reszta mojej
rodziny. – wyjaśnił.
- Oh. Ona na pewno leci na twoje pieniądze i drogie prezenty a nie na ciebie. Ja
kocham ciebie i nie musze dostawać drogich prezentów. – powiedziała czule
Amber.
Zesztywniałam. Ja lecę na pieniądze Edwarda? Byłam wściekła. Włosy mi się
zjeżyły na karku i przyjęłam pozę obronną. Nie mogę jej zaatakować. Wyprostuj
się do cholery. Nakazywałam sobie. Wyprostowałam się z wielkim trudem.
Rozejrzałam się dookoła. Nikt nie patrzył na mnie zdziwiony. Nikt nie zauważył
na szczęście mojego dziwnego zachowania. Podeszłam do Edwarda.
- Musze lecieć na lekcje. Do zobaczenia. Pogadamy jak wrócę z Europy. –
powiedziałam mu z lekkim uśmiechem i odeszłam. Poszłam do sali od historii.
Nie odzywałam się do nikogo z rodziny przez wszystkie lekcje. Alice i Rose
patrzyły na mnie przepraszająco, gdy tylko się gdzieś mijałyśmy. Mindy cały
czas zajmowała miejsce u boku Edwarda. Na matematyce, jedynym
przedmiocie, na który chodziłyśmy razem podeszła do mnie i po raz pierwszy
skierowała się bezpośrednio do mnie.
- Cześć Bella. – powiedziała.
- Hej. – odpowiedziałam bez wyrazu.
- Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Słucham.
- Nie zamieniłabyś się ze mną miejscami i usiadła z, Gabrielą, bo ja bym chciała
usiąść z moim chłopakiem.
Zdziwiłam się, że jej prośba mnie nie zdenerwowała. Odpowiedziałam od razu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin