Rozdział 8.pdf

(61 KB) Pobierz
78280928 UNPDF
Autor: Katka
Beta: Ann!
Rozdział 8:
Renesmee:
Popatrzyłam w swoje odbicie w lustrze. Byłam tak podobna do rodziców,
których nie widziałam od roku. Najpierw wyjechali i zostawili mnie z dziadkiem
i Jacobem, potem się rozstali i od wyjazdu mnie nie odwiedzili. Pół roku po ich
odejściu do Forks przybyła grupa wampirów. Blondynka powiedziała mi, że moi
rodzice o mnie zapomnieli i że nie chcą mnie znać. Nie wiedziałam wtedy, co
myśleć. Zaoferowała mi, że mogę zamieszkać z nimi, a ona będzie dla mnie jak
siostra i matka. Zgodziłam się pod wpływem chwili, czego później żałowałam.
Tara faktycznie była dla mnie jak matka i siostra, ale głównie zależało jej na
moim darze i na tym, że jestem półwampirem. Pokazała mi jak się obronić w
starciu z wampirem i jak uniknąć śmierci. Wykorzystywała mnie, jako szpiega,
bo nie zwracałam uwagi innych wampirów. Gdy zaczynałam się zastanawiać
czy dam radę odejść, zawsze wtedy traktowała mnie jak najdroższą sobie osobę
i mówiła, że nie może beze mnie żyć, bo jestem jej drugą połówką. W ten
sposób minął rok, a moi rodzice się nie pojawili, co oznaczało, że mnie nie
szukają.
Był mroźny wieczór, gdy w naszym domu pojawiły się obce wampiry. Była to
wampirzyca w wieku około dwunastu lat i była bardzo podobna do mojej matki,
po jej prawej stronie stała drobna wampirzyca z rudymi włosami, a po lewej
potężny wampir z krótkimi czarnymi włosami. Cała trójka miała na sobie
płaszcze. Weszli do środka nie przejmując się faktem, że mamy nad nimi
przewagę liczebną. Zajęłam swoje miejsce obok Tary. Najmłodsza wampirzyca
zaczęła się we mnie wpatrywać, ale odzywała się do Tary.
- Witaj moja droga. Ładnego domku się dorobiłaś. – powiedziała uprzejmie.
- Witaj Hano. – powiedziała z przekąsem moja towarzyszka. – Czyżby Matt
zmienił zdanie i jednak chciał mi się oświadczyć? – zapytała zaczepnie.
- Na pewno ma ci coś do oświadczenia, ale nie to, co myślisz. – powiedziała
spokojnie brązowowłosa wampirzyca. – Pójdziesz grzecznie?
- Pójdę. – poddała się moja przyszywana siostra i matka zarazem. To do niej nie
pasowało. Co to były za wampiry, że poddawała się bez walki. Ruszyła w ich
stronę.
- Półwampirzyca też idzie. – syknęła rudowłosa.
Nie wiedziałam, czego te wampiry mogą ode mnie chcieć, ale wiedziałam, że
nie warto się sprzeczać. Najbardziej mnie dziwiło, że mają złote oczy. Cała
moja przyszywana rodzina miała szkarłatne. Rzadko spotykałam wegetarian,
albo raczej jedyni, jakich znałam, to moja prawdziwa rodzina. Szybko pozbyłam
się tej myśli. ”Oni zapomnieli o mnie” mówiłam sobie w myślach. Poszłam za
tymi obcymi wampirami. Cieszyłam się, że chociaż Tara jest ze mną. Jak się
okazało, mieliśmy lecieć o Europy. Lot z Toronto do Berlina zajął nam około
sześciu godzin. Gdy wylądowaliśmy, zrobiło się nieciekawie, bo na lotnisku
czekało na nas jeszcze pięć wampirów. Bałam się. Co to może oznaczać, jak nie
śmierć… Nie mogłam jednak uciec, bo nie byłam tak szybka jak wampir.
Sportowymi samochodami dojechaliśmy do pięknego pałacu na skraju miasta.
Gdy weszliśmy do środka, doznałam wielkiego szoku. Wszędzie były wampiry i
wszystkie patrzyły na mnie.
- Śliczna jak mamusia. – słyszałam komentarze, tylko, że oni chyba brali Tarę za
moją matkę.
- Taka piękna, a zginie. – powiedział inny wampir, a mnie opętał strach. Czyli
jednak chcieli nas zabić.
Doszliśmy do wielkich drzwi. Do komnaty weszła z nami tylko dwunastolatka.
W komnacie na środku stał wampir, który wyglądał na złego, wściekłego, a
jednocześnie znudzonego. Przy drzwiach stały jeszcze dwa inne, potężne
wampiry. Zamknęły się za nami drzwi, a dziewczyna odeszła od nas i
skierowała się do tylnego wyjścia.
- Nie mogłaś szybciej? – Warknął na nią wampir.
- Nie. – Odpowiedziała i zniknęła.
- Witaj, Matt. – Powiedziała słodko moja towarzyszka zbliżając się do niego z
chęcią pocałowania go, ale się odsunął.
- Witaj. – Wysyczał.
- Co to za okazja, że aż twoja siostra musiała po mnie przyjeżdżać? – Zapytała
lekko urażona.
- Jesteś oskarżona. – Powiedział całkiem spokojnie.
- O co? – Zapytała zdziwiona, a ten cały Matt wskazał tylko na mnie. Moja
towarzyszka odwróciła się do mnie i patrzyła na mnie oszołomiona. – Jak to? –
Nie rozumiała tak samo jak ja.
- Ta półwampirzyca miała mieszkać w Forks. – warknął. – Widocznie była jakaś
tego przyczyna. Teraz mam przez ciebie kłopoty, a za wywabienie jej z tego
miasteczka grozi ci śmierć, ale to nie ja zadecyduje. – Powiedział.
- Skąd wiedziałeś, że ta mała jest u mnie? – Zapytała ze złością.
- Pewien wilkołak wył do księżyca w obecności mojej kuzynki i jej towarzyszki.
Jacob. Byłam wściekła, że tak mnie wystawił. Przecież mówiłam mu, że jadę do
mamy. Skąd wiedział, że u niej nie jestem?
- Czy to panna Vandom zadecyduje o moim losie?
- Ona, albo osoba przez nią wskazana. Właśnie wraca z Forks, pewnie jest cała
wściekła, a że nie zawsze nad sobą panuje to możliwe, że zginiesz szybciej niż z
ręki Volturich. – Wysyczał.
Bardzo się bałam. Dopiero po chwili sobie uświadomiłam, że chyba wszystkie
opcje przewidują moje dalsze życie.
- A co będzie ze mną? – Zapytałam nieśmiało. Odezwałam się pierwszy raz
odkąd się tu pojawiłam.
- Będziesz się tłumaczyła matce. – Powiedział spokojnie.
- Skąd wiesz, gdzie jest moja mama skoro nawet mój tata tego nie wie? –
Zapytałam zdziwiona.
Nagle usłyszałam, że ktoś wybucha śmiechem i dopiero teraz zauważyłam, że
do komnaty wróciła wampirzyca, która tu nas przyprowadziła. Śmiała się jak
bym właśnie opowiedziała jakiś dobry dowcip. Nie wiedziałam, o co jej chodzi.
Co jest śmiesznego w moim pytaniu.
Nagle drzwi za mną otworzyły się z wielkim hukiem. Wampirzyca zaraz
doskoczyła do zakapturzonej postaci, która właśnie weszła i ją uściskała mówiąc
do mnie.
- Tylko moja droga Bella robi takie zamieszanie. – Powiedziała śmiejąc się, a
moja mama ściągnęła kaptur z głowy. Widziałam jej wściekły wzrok
skierowany na mnie, ale było w nim coś jeszcze, chyba ulga. Nie mogłam się
powstrzymać i rzuciłam się jej w ramiona. Tak się cieszyłam, że ją widzę.
Przytuliłam się do niej mocno i nie puszczałam.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin