Świt 11.pdf

(65 KB) Pobierz
111569893 UNPDF
Autor: Katka
Pomoc: Silvia_sb
Beta: Ann!
Rozdział 10:
Bella:
Minął tydzień od naszej przeprowadzki do Wielkiej Brytanii. Nessie napisała już maturę i
niedługo miała dostać wyniki. Miałyśmy jeszcze miesiąc do rozpoczęcia studiów na
Oxfordzie. Oczywiście dostałyśmy się na wybrane kierunki. Nim się obejrzałyśmy, byłyśmy
już na finiszu pierwszego roku. O dziwo, w tym czasie zyskałyśmy wielu przyjaciół, a czas
mijał nam nie tylko na nauce... mówiąc szczerze, całkiem dobrze się bawiłyśmy…
Był jak zawsze pochmurny dzień, a ja szłam na wykład. Rozmyślałam nad tym co dziś zrobić
na kolację, gdy podeszła do mnie Sophie, która również była na pierwszym roku prawa.
- Hej. – Uśmiechała się szeroko, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Hej. Coś się stało? – zaczęłam przeglądać zawartość mojej torby, w celu znalezienia notatek,
które obiecałam jej pożyczyć.
- Do naszej grupy dołączył taki przystojny chłopak. Żałuj, że go nie widziałaś. Właśnie,
czemu cię nie było na wykładach rano? – zapytała w końcu biorąc ode mnie kartki.
- Zaspałam. Jak wyglądał? Mądry? – zapytałam z grzeczności.
- Idealny. Jest bardzo piękny i mądry i siedział koło mnie na wykładzie rano, bo ciebie nie
było. Ma kasztanowe rozczochrane włosy, świetną sylwetkę, złote oczy i chyba nie ma
rzeczy, której by nie wiedział, a jego imię jest po prostu piękne. – zachwycała się nowym
chłopakiem.
- Edward Cullen. – syknęłam.
- Tak, tak się nazywa. Skąd wiesz? – zapytała zdziwiona. Nagle pomiędzy nas wszedł obiekt
naszej dyskusji.
- Cześć Bells. – powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Spadaj Cullen. – warknęłam.
- Tak mnie witasz? Nie widzieliśmy się przecież kawał czasu. – Czy on wziął sobie za cel
zdenerwowanie mnie?
- Po co tu za mną przyleciałeś? To na pewno nie przypadek. Powiedz przynajmniej, że Alice
jest z tobą, bo moja garderoba potrzebuje odświeżenia.
- Została w Port Renfrew. Nie cieszysz się że przyjechałem? – zapytał tym razem całując
mnie w kącik ust i wywołując w mojej głowie zamęt. On chyba robił to specjalnie. Na uczelni
nie mogłam urządzać scen i oto mu właśnie chodziło.
- To wy się znacie? – wtrąciła się Sophie zszokowana tą sytuacją.
- Tak. – odpowiedziałam spokojnie, a na mojej twarzy wystąpił grymas.
- Nigdy mi o tym nie mówiłaś, że znasz takich przystojniaków.
- Bo i nie ma o czym mówić, a teraz was przepraszam, ale muszę coś załatwić. –
pocałowałam przyjaciółkę w policzek i odeszłam zostawiając ich razem.
Szybkim krokiem poszłam w stronę sali, w której Nessie miała mieć właśnie wykład.
Siedziała na ławce niedaleko drzwi i rozmawiała ze swoim nowym chłopakiem, który z kolei
był na drugim roku historii. Podeszłam do nich nie przejmując się tym, że właśnie się
całowali.
- Renesmee! – warknęłam na nią i momentalnie odczepiła się od Olivera. – Edward właśnie
rozpoczął tu studia. Mogłyśmy się tego spodziewać. Wiedz jednak, że nie jest on mile
widziany w naszym domu. Jeśli postanowisz go do nas zaprosić, to możesz się liczyć z
konsekwencjami. – powiedziałam ostro. Moja córka tylko pisnęła uradowana.
- Przyjechał? – zapytała wielce szczęśliwa.
- Tak. – Wysyczałam – Nie chcę go widzieć w domu, jasne? – zapytałam.
- Tak. – odpowiedziała smutno.
- Przyjdziesz do nas na obiad? – zapytałam ukochanego córki.
- Pewnie. – Odpowiedział ochoczo, a Renesmee rzuciła mi się na szyję uradowana.
Reszta dnia upłynęła mi na udawaniu, że nie widzę ciemnowłosego chłopaka, chodzącego za
mną jak cień. Po ostatnim wykładzie Edward rzucił do mnie. - Jutro będzie słonecznie. –
jednak ja go zignorowałam i czym prędzej udałam się do samochodu. Pojechałam na zakupy.
One mnie uspokajały, a musiałam uzupełnić zapasy w lodówce. Połączyłam przyjemne z
pożytecznym. Nakładałam właśnie jedzenie na talerze gdy te dwa gołąbki weszły do domu.
Po chwili wchodzili już do kuchni.
- Cześć. – powiedzieli jednocześnie i się zaśmiali.
- Hej. Jedzcie.
- A ty nie jesz? – zapytał Olivier.
- Nie jadam makaronu, a poza tym mam coś do załatwienia na mieście. – wyjaśniłam i
poszłam do drzwi. – Wracam jutro wieczorem. – zawołałam wychodząc.
Wsiadłam do mojego ferrari i skierowałam się w stronę domu Edwarda. Co prawda nie mówił
mi gdzie mieszka, ale zrobiły to plotkujące studentki. Podjechałam pod zasłyszany adres, a
moim oczom ukazał się biały dwupiętrowy dom. Zaparkowałam na podjeździe obok czarnego
volvo, zastanawiając się, czy ta marka nigdy mu się nie znudzi. Weszłam do domu nawet nie
pukając. Oczywiście drzwi nie były zamknięte na klucz. Od razu pobiegłam za jego zapachem
do salonu i usiadłam na wygodnej kanapie.
- Gadaj, po co przyjechałeś? – rozkazałam, grającemu na pianinie mężowi. Przestał grać i
zajął miejsce obok mnie na kanapie. Zaczął bawić się moją ręką gdy odpowiedział.
- Nie poddam się tak łatwo. Gdy byłaś w Berlinie nie mogłem być blisko ciebie, bo by mnie
zabiły wampiry z tego klanu, ale teraz… Ja nadal cię kocham Bello. Kocham cię najbardziej
na świecie i wiem że nie zasłużyłem na to, żebyś odwzajemniła to uczucie, ale mam nadzieję,
że cię przekonam, że tamto nic nie znaczyło. Z tamtą dziewczyną to było nic. Nie jestem
nauczony brutalnie odtrącać kobiet. Zanim zjawiłaś się w moim życiu, a raczej egzystencji,
robiłem to delikatnie. Nie umiałem jej brutalnie powiedzieć że nie jestem nią zainteresowany,
więc to ciągnąłem bez sensu. Najważniejsza dla mnie osoba na świecie cierpiała przez moją
głupotę i delikatność. To był duży błąd.
- To był błąd. – potwierdziłam. – Który mam nadzieje cię dużo kosztował.
- Kosztował mnie więcej niż myślisz. Przestałem chodzić do szkoły równo z tobą. Nie byłem
w stanie normalnie funkcjonować. Nawet polowałem rzadziej niż zwykle. Nie miałem siły na
nic. Gdy odeszłaś to tak jak byś zabrała mi coś czego potrzebowałem do życia. Bardzo szybko
doszło do tego, że żyłem tylko gdy rozmawiałem z naszą córką. Liczyłem na to, że będę miał
okazje usłyszeć gdzieś w tle twój głos. Nawet jak na mnie warczałaś, cieszyłem się, że cię
słyszę. Żyłem tylko podczas tych rozmów telefonicznych. Przepraszam że zadałem ci tyle
bólu. Wybaczysz mi? Zaczniemy wszystko od nowa?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin