polaj10.doc

(46 KB) Pobierz
Monika Niewiarowska

1

 

 

Czy Leśmian był poetą  filozoficznym? Jeśli tak, to dlaczego? W jaki sposób?

 

 

 

 

                                                                                    W życiu nie ma nic oprócz życia(...)

                                                                                                                                    Bolesław Leśmian             

 

 

 

              Poezja Leśmiana to poezja pełna życia, energii (elan vital), zieleni, stawania się, ale także poezja braków, nicości, śmierci, przemijania. Co sprawia, że mieści ona w sobie tyle sprzeczności? Dlaczego znajdują się w niej postacie kalekie i jaką pełnią funkcję? Czym jest ów często pojawiający się w twórczości poety zaświat? W odpowiedziach na te i jeszcze inne pytania ukryta jest filozofia poety, ale aby móc ją zrozumieć, należy najpierw poznać jej twórcę.

 

Kim był Leśmian?

 

Leśmian był niewątpliwie poetą, niebieskim wycieruchem. Niepiękny, drobny, garbaty, mały, o ptasiej urodzie człowiek – tak właśnie można by go opisać. Był nieco zagubionym w świecie geniuszem, przerażonym śmiercią i tym, co poza nią się znajduje.

 

              Bo sam właśnie taki był: nic nie rozumiał. Toczył po tym świecie Bożym wątłe swe ciałko, zdumiony, że chodzi, zdumiony, że ludzie dokoła, przerażony bełkotem, chaosem i turkotem nieistotnych zdarzeń, Ptak Fantastyczny, dziwnym, a złośliwym zrządzeniem losu skazany na dwunożny, nieskrzydlaty byt na ziemi [...]

Ogłuszony, nietutejszy, nie zżyty z codziennością, dręczony nostalgią za nieziemską ojczyzną, spełniał przymusowy swój urlop u nas na spisywaniu pamiętników z tych bezczasów i bezprzestrzeni, z którymi tak był za pan brat, jak my z bliską rodziną i najlepszymi przyjaciółmi. Gdziekolwiek otworzyć jakąkolwiek z jego książek i wczytać się w wiersz, w pierwszą stronę – dreszcz nas przejmuje: jak to? To poddane jest tym samym prawom fizycznym, moralnym i społecznym co my wszyscy? Absurd!

              Przecież To nie może tutaj tak jak my wszyscy inni.

              To... Bo Leśmian był To, nie Ten.

              Stwór o strukturze absolutnego poety. Czy sądzicie, że chodził? Błąkał się i zataczał. Mówił? Męczył się układaniem naszych codziennych zdań, będących środkiem porozumiewania się ludzi[...] Żył? Istniał? Nie. Był istniony[...] [1]                            

 

Taki właśnie był Leśmian, podobny nieco do swych kalekich postaci. Był niezrozumiany i niedoceniony przez epokę, w której żył. Zastanawiał się nad sensem istnienia, bytował w gdzieś tylko sobie znanej rzeczywistości, otoczony swymi czasami, bezczasami, bytami, niebytami, światem i zaświatem. Czy Leśmian był poetą filozoficznym? W moim odczuciu każdy twórca (człowiek) podejmujący wyzwanie rozwikłania zagadki ludzkiego istnienia jest filozofem. Poetyckie wizje Leśmiana są filozoficznymi przemyśleniami.

 

„Zaświat”, świat, brama i śmierć.

 

              W poezji Leśmiana pojawia się tajemnicze miejsce, a właściwie przestrzeń, gdzie zmarli uchodzą po śmierci. To zaświat. Poeta bez wątpienia wierzy w życie pozagrobowe. Jednakże filozoficzna konstrukcja świata i zaświata jest bardzo nietypowa. Istnieją dwie odrębne przestrzenie, nie zlewające się ze sobą.

 

Świat jest światem, a okolica pośmiertna - okolicą pośmiertną. Nie zachodzą one na siebie, nie można ich mieszać. Tworzą w istocie dwa różne systemy przestrzenne, w dużym stopniu od siebie niezależne. Przestrzeń zaświatowa uzyskała autonomię. Trudno powiedzieć, czy jest wyżej, czy niżej niż świat, jest przede wszystkim - gdzie indziej. [2]

 

Interesujący jest także motyw bramy która oddziela świat od zaświata. Przez nią zmarli dostają się do miejsca swego pośmiertnego pobytu.

 

Nic nowego za grobem! Nic – poza tą bramą,

Gdzie się duchy zlatują ku istnienia plewom!

                                                        ( Noc)

 

Co ważne i zastanawiające zaświat Leśmiana nie jest miejscem szczęśliwym. Zaświat to otchłań, w której błąkają się cienie tęskniące za życiem! W zaświecie czas płynie wolniej, nie ma w nim konkretnych rzeczy, są tylko ich odbicia.

Przypomnijmy sobie jaką sensację wśród umarłych wzbudziły pojawiające na moment w pośmiertnej przestrzeni pszczoły.

 

A zmarli w zachwyceniu, źrenicą rozwiewną

Przesłaniając od blasku skruszonych rąk wiórem,

Tłoczą się cień do cienia i wołają chórem:

„To – pszczoły! Pamiętacie? To – pszczoły na pewno!”

                                                                                    (Pszczoły)

 

Urszula Kochanowska, w wierszu o takim że tytule, pragnie mieć swój Czarnolas (miejsce, w którym mieszkała za życia) w zaświecie. Bóg stwarza jej identyczny dom, jaki znajduje się na ziemi, ale dom ten jest pusty, brakuje w nim bliskich Urszulki, brakuje ludzkiej miłości – tego, co najważniejsze. Jest tylko Bóg, który kocha chłodnym, kosmicznym, boskim uczuciem.

Zmarli w zaświecie mogą tylko udawać życie, nie są w stanie go odtworzyć, gdyż jest ono dla nich mglistym wspomnieniem. Mogą jedynie włóczyć się po zaświecie, być własnym cieniem i nieustannie umierać. Umierać z tęsknoty za prawdziwym życiem i światem. To właśnie powoduje, że są bardzo nieszczęśliwi.

Zaświat jest cieniem, ale czymże jest świat? U Leśmiana jest on szalonym tańcem. Towarzyszy mu nieustanny proces „stawania się”, bo świat ten „się dzieje”. Nie ma w nim cieni, rzeczy są konkretne. Nie jest taki, jak u Platona, u którego ludzie obserwują tylko cienie własnych idei. Bohaterowie Leśmiana są zachłyśnięci światem, bo świat pulsuje zielenią, pełen jest energii życia (elan vital).

 

Niedostępna ludzkim oczom, że nikt po niej się nie błąka,

W swym bezpieczu szmaragdowym rozkwitała w bezmiar łąka,

Strumień skrzył się na zieleni nieustannie zmienną łatą,

A gwoździki spoza trawy wykrapiały się wiśniato.

Świerszcz, od rosy napęczniały, ciemniłpysk nadmiarem śliny,

I dmuchawiec kroplą mlecza błyskał w zadrach swej łęciny,

A dech łąki wrzał od wrzawy, wrzał i żywcem w słońce dyszał,

I nie było tu nikogo, kto by widział, kto by słyszał.

                                                                                    (Ballada bezludna)

 

Leśmian uwielbia naturę, jest zatem wrogiem cywilizacji. Wyznaje poglądy Henriego Bergsona, który opowiada się za koncepcją człowieka pierwotnego, który to kieruje się intuicją i żyje za pan brat z naturą. Nie interesuje go racjonalny ogląd świata. Bergson twierdzi, że taki właśnie był pierwowzór pierwszych ludzi. Podaje także, że jego językiem była poezja i że odbierał rzeczy takimi, jakimi są, gdyż ich poznanie nie było zakłócane przez rozum. Z tymi poglądami Leśmian się zgadzał i między innymi od nich wywodzi się jego miłość do natury.

Znamy już świat i zaświat poety, ale nie mówiliśmy jeszcze o przejściu z jednej przestrzeni do drugiej, o tym, co otwiera bramę między nimi, a mianowicie o śmierci. Pojawia się ona bardzo często, wręcz obsesyjnie, w poezji autora Łąki.

    Jak świat jest u Leśmiana trwaniem, tak i śmierć rozciąga się w czasie, jest procesem. Umiera się wielokrotnie, bo nigdy dość się nie umiera. Niektóre postacie Leśmianowskie próbują „oswoić” śmierć przez zabawę z nią. Świdryga i Midryga tańczą (pojawia się motyw dance macabre), kaleki żołnierz doskakuje do samego nieba, a dziad z drewnianą nogą umiera niemalże śmiejąc się. Śmierć u Leśmiana to także rozkład ciała, co poeta wyraźnie ukazał w utworach Marcin Swoboda i Do siostry.

 

[...] Zgniją oczy – i wyraz tych oczu – i usta. [...]

                                                                      (Do siostry)

 

Inną śmierć widzimy w Srebroniu. Poeta jakby upomina sam siebie . Wie przecież, że śmierć jest tragiczna, że nie można się z niej śmiać i z niej błaznować, że nie można jej „oswoić”.

 

Śmierci! – powiada – Mrok nas słyszy!

Nie śmiej się w niebo i nie błaznuj...

                                                        (Srebroń)

 

Podobną śmierć znajdujemy w utworze o tytule Goryl, w którym goryl właśnie, kpiący wcześniej ze wszystkich i wszystkiego dookoła, skamle u nóg śmierci.

Tak oto mniej więcej przedstawia się filozofia śmierci, świata i zaświata Leśmiana. Musimy jednak pamiętać, że jest to filozofia człowieka patrzącego z perspektywy ziemskiej, dla którego świat pozagrobowy, tak jak dla wszystkich żyjących ludzi, jest obcy i nieodgadniony.

 

„Kulał Bóg, kulał człowiek(...)” czyli świat istot kalekich.

 

Świat Leśmiana zasiedlony jest przez postacie ułomne. Kulawy szewczyk, koślawy żołnierz, głuchoniema dziewczyna, beznogi nędzarz – to niektóre z nich. Dlaczego akurat oni tak często pojawiają się w poezji autora Łąki? Spróbujmy znaleźć odpowiedź na to pytanie. Artur Sandauer pisze: 

 

Kalectwo samo w sobie zbyt jest bezsensowne, aby nie wskazywać na potrzebę wyższego usprawiedliwienia. chrześcijaństwo mówi: „Błogosławieni cisi!”. Ale czyż dodaje: „Błogosławione i potwory!” A tego właśnie domaga się Leśmian.[3]

 

Kalekie postacie poety żyją najprawdziwiej, jak można. Rozpiera je energia życia (elan vital), nie zastanawiają się nad sensem swego istnienia, one po prostu istnieją. W życiu nie ma nic oprócz życia mówi szewczyk i ma rację, nie stawia pytań tak, jak Srebroń, który nie wie po co srebrnieć. Jak nędzarz z wiersza Trupięgi cieszy się ze swoich butów, które rodzina mu sprawiła na ostatnią pośmiertną podróż, tak i szewczyka raduje praca. Ludzie ci nie potrzebują wielu powodów do radości, aby być szczęśliwym. Żyją samym życiem.

Postacie ułomne przede wszystkim są proste. Proste jest ich życie, prosta jest ich miłość. Nie buntują się przeciwko śmierci, akceptują ją jako część życia, nie buntują się także przeciwko Bogu, a wręcz przeciwnie, są mu wdzięczni za swoje życie. Szewczyk szyje przecież buty na miarę stopy Boga.

Leśmian zakłada, że wielkość ukryta jest w ludziach małych, ułomnych. Im postać pokraczniejsza tym bliższa ziemi, natury, a tym samym Boga i nieba. Rozum natomiast oddala ludzi od ziemi, a poszukiwanie wzniosłych idei może być tylko błądzeniem, odchodzeniem od tego, co najbardziej istotne. Dlatego nędzarz z Zalotów nawołuje Znijdź z wyżyn do karła!

Bardzo zastanawiające jest w tym „kalekim” świecie miejsce Boga. Kimże on jest? A kim miałby być? Bóg to ojciec tych wszystkich ułomnych, niechcianych istot, jest trochę biedny i opuszczony i co najważniejsze wcale nie wszechmocny, bywa nawet bezradny. Czasami trzeba mu dopomóc tak, jak to zrobili dwaj Macieje darując mu ziele nieśmiertelności. Tak, Bóg kuleje z ludźmi, szczególnie z tymi najbardziej ułomnymi.

 

Kulał Bóg, kulał człowiek, a  żaden – za mało,

Nikt się nigdy nie dowie, co w nich tak kulało?

 

Skakali jako trzeba i jako nie trzeba,

Aż wreszcie doskoczyli do samego nieba!

                                                                      (Żołnierz)

               

              I tak oto Bóg pod ramię z kaleką doskoczył do samego nieba. Z kaleką, który kochał Go prosto i który nie bał się śmierci, nieba czy zaświata, z brzydkim człowieczkiem, żyjącym tylko dla samego życia, srebrniejącym w swym kalectwie i nie zadającym zbędnych pytań.

              Taką właśnie filozofię pozostawił po sobie Leśmian. Filozofię niezwykłą, obok której nie można przejść obojętnie. Człowiek musi Tylko drobnieć i maleć od nadmiaru kochania     (Dzień skrzydlaty), nie bać się śmierci czy zaświatów i nie pytać o nic, nie zastanawiać się, bo w życiu nie ma nic oprócz życia...

 

 

Bibliografia:

 

M. Głowiński Zaświat przedstawiony. Szkice o poezji Leśmiana, Warszawa 1981.

J. Trznadel Wstęp, w B. Leśmian Poezje, Warszawa 1994.

J. Trznadel Płomień obdarzony rozumem, Warszawa 1978.

Z. Jastrzębski Wspomnienia o Bolesławie Leśmianie, Lublin 1966.

A. Sandauer Liryka i logika, Warszawa1971.

 

 

 


[1]  Z. Jastrzębski Wspomnienia o Bolesławie Leśmianie, Lublin 1966

[2]  M. Głowiński  Zaświat przedstawiony. Szkice o poezji Leśmiana, Warszawa 1981

[3]  A. Sandauer Liryka i logika, Warszawa 1971

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin