DOKU.- 'SOLIDARNOŚĆ' TO NIE WAŁĘSA_Jacek Kwieciński - Walesa TW 'Bolek' Borusewicz zdrada bezpiek.txt

(18 KB) Pobierz
SOLIDARNOĆ TO NIE WAŁĘSA
Jacek Kwieciński "Gazeta Polska", 18-06-2008 10:24

POWRÓT  WikipediaSpotkanie z Wałęsš w tamtym czasie nie stanowiło wydarzenia godnego szczególnego zapamiętania. Był postaciš zupełnie bezbarwnš i nieciekawš. Nie miał poglšdów sprecyzowanych na tyle, by mogły stanowić podstawę do rednio chociażby interesujšcej rozmowy. Był częciš naszej niewielkiej grupy kolporterów i drukarzy WZZ  wspomina Leszek Zborowski.

Leszek Zborowski, członek Wolnych Zwišzków Zawodowych Wybrzeża, opisał we wspomnieniach, jak pierwszy raz zetknšł się z Lechem Wałęsš w czasie jednego z licznych spotkań Wolnych Zwišzków w mieszkaniu Anny Walentynowicz: spotkanie z Wałęsš w tamtym czasie nie stanowiło wydarzenia godnego szczególnego zapamiętania. Był postaciš zupełnie bezbarwnš i nieciekawš. Nie miał poglšdów sprecyzowanych na tyle, by mogły stanowić podstawę do rednio chociażby interesujšcej rozmowy. Był częciš naszej niewielkiej grupy kolporterów i drukarzy WZZ. 

Wałęsa cieszył się większym poparciem liderów zwišzku niż jego drugiego szeregu. WZZ adresowały swš działalnoć do rodowiska robotniczego Wybrzeża, ale brak było w ich grupie autentycznych robotników. Postanowiono tę sytuację zmienić, dopisujšc do składu Komitetu Założycielskiego m.in. nazwisko Wałęsy (a także np. Jana Karandzieja). Ani jeden, ani drugi z samym założeniem WZZ nie miał nic wspólnego. 
Wałęsa był dla liderów WZZ kandydatem wymarzonym. Robotnik, ojciec wielodzietnej rodziny, i co najważniejsze  pracownik wyrzucony ze Stoczni Gdańskiej. Mógł służyć wręcz za zwišzkowy plakat reklamowy, nawet jeli nie należał do najaktywniejszych  w akcjach ulotkowych czy też obrony zwišzkowych kolegów. 

Na jednym ze spotkań w mieszkaniu Joanny i Andrzeja Gwiazdów Wałęsa poruszył temat Grudnia 70 i wyznał niespodziewanie, że podczas ówczesnego zatrzymania przez SB identyfikował na pokazanych mu zdjęciach i filmach stoczniowych kolegów. Wypowied ta została zarejestrowana na tamie magnetofonowej. Była jego pierwszš, ale nie ostatniš dotyczšcš współpracy z SB  z tym, że potem zmieniał wielokrotnie szczegóły swej relacji. Wówczas o podpisywaniu żadnych papierów nie mówił. 

Liderzy grupy przekonywali, że skoro sam to powiedział, zapewniajšc, że jego działanie było krótkotrwałe, należy o tym zapomnieć i oceniać go przez pryzmat jego póniejszych zadań. Wród szeregowych członków WZZ wyznanie to wywołało jednak szokujšce wrażenie  chodziło przecież o denuncjowanie, z czego wynikły potem dla nich poważne konsekwencje. Ówczesne owiadczenie Wałęsy jest faktem. Chyba że założymy, że wszyscy wiadkowie zmówili się, powodowani jakš wczesnš, niesłychanš nienawiciš wobec Wałęsy. Póniejsze jego wciekłe ataki na wszystkich wiadków nie zmieniajš sytuacji. Kłamstwa o jego rzekomej współpracy pochodzš od niego samego. Sprawę tę rychło przysłoniły przygotowania do Wielkiego Strajku, ale między szeregowymi członkami WZZ a Wałęsš powstał pewien dystans. Póniejsze wydarzenia spowodowały tylko jego wzrost, a w czasie samego strajku, wobec zachowania Wałęsy, sięgnęły rozmiarów kryzysu. 

Tymczasem przygotowania szły pełnš parš. Zrobiono ulotki. Żšdano na nich po pierwsze podwyżek, po drugie przywrócenia do pracy Anny Walentynowicz, a także upamiętnienia specjalnym pomnikiem ofiar Grudnia 70. Wbrew póniej pojawiajšcym się twierdzeniom, w punkcie drugim nie było mowy o przywróceniu do pracy także Wałęsy. Wręcz prosiło się o to, ale Wałęsa się nie zgodził. Nie uczynił tego z powodu jakich obaw, ale dlatego, że wówczas, na pięć przed dwunastš, zaczšł raptem przekonywać wszystkich, by strajku nie organizować. Doszło do kłótni. Wałęsa nie chciał, aby jego nazwisko znalazło się na ulotce, bo nie chciał samego strajku. Wiedzš o tym tylko ci, którzy byli wówczas w centrum wydarzeń. Wałęsę trzeba było wtedy, gdy wszystko zostało już ustalone, przygotowane, a kilkadziesišt osób nie miało żadnych wštpliwoci, goršco przekonywać, aby strajk zorganizować. Jego  wyznaczonego na strajku przywódcę, póniej opowiadajšcego, jak sam przy skromnej pomocy papieża i niejakiego Ronalda Reagana obalił komunizm  pisze autor wystšpień. 

Wałęsa usunšł się wówczas w cień i wypłynšł ponownie w czasie samego strajku. Jednak szeregowi członkowie akcji przestali już na niego liczyć. Przyszłe wydarzenia potwierdziły te obawy. Spónienie się Wałęsy na strajk motywuje on słynnš koniecznociš przeskakiwania przez płot. Brzmi to dziwacznie  bo przed nim znalazło się w stoczni wiele osób niebędšcych pracownikami zakładu. Nie mieli żadnych trudnoci z normalnym wejciem do stoczni. W każdym razie Wałęsa znalazł się w końcu w stoczni i przyłšczył do strajkujšcych, z których trzech należało do WZZ. Wzniósł parę okrzyków i już stał się przywódcš.

Mało kto jednak wie, co wydarzyło się potem. Wszyscy byli zgodni, że zasadniczym elementem akcji jest obieg informacji, zwłaszcza że zaczęły już strajkować inne zakłady. Należało jak najszybciej uruchomić stoczniowš drukarnię. Wałęsa jednak kazał drukarnię zamknšć i postawił przed niš straż. Do dzi nie wytłumaczył tej zdumiewajšcej decyzji. O jakiej pomyłce nie mogło być mowy. Rozpoczęto więc przewóz ulotek ze Stoczni Gdyńskiej, próbowano tego nawet drogš wodnš, bo częć kolporterów została zatrzymana i pobita. Drukarnia w Gdyni została natychmiast otwarta. Ta w Gdańsku była przez tydzień zamknięta. Autor wspomnień wraz z kolegami musiał uczyć stoczniowców prymitywnej metody wydruku z użyciem wałków. 

To wówczas zwišzkowiec Andrzej Butkiewicz, mówišc o Wałęsie, powiedział kolegom niemal proroczo: on położy ten strajk. Wałęsa uczynił to już trzeciego dnia, działajšc w całkowitej sprzecznoci z wczeniejszymi ustaleniami. Póniejsze tłumaczenia, że zachował się tak, bo dyrektor dołšczył do negocjujšcych osoby z dyrekcji, nie brzmiš przekonujšco. Wałęsa (i stoczniowcy) byli już w pełni panami sytuacji. Na zgodę dotyczšcš wyłšcznie podwyżek mógł się po prostu nie zgodzić. Zwłaszcza że chodziło wówczas także o solidarnoć z innymi, mniejszymi zakładami. Po rozmowach w dyrekcji Wałęsa z wielkim zapałem otworzył okno, owiadczajšc, że strajk jest wygrany, bo uzyskano podwyżki, i wszyscy mogš ić do domu (uzyskano też zapewnienie dotyczšce tablicy  zamiast pomnika  ku czci ofiar Grudnia 70 i to było wszystko). 
Sprawa przywrócenia do pracy Anny Walentynowicz też nie została załatwiona przez Wodza. To grupa stoczniowców zmusiła dyrektora do wysłania po niš samochodu. Pogromcę komunizmu całkowicie zadowoliły podwyżki. Spełniły się najgorsze oczekiwania młodych zwišzkowców. Wałęsa rozbił strajk i zniknšł. Sytuacja stała się dramatyczna. Tylko dzięki młodym dziewczynom z WZZ i Ruchu Młodej Polski, a zwłaszcza Aliny Pieńkowskiej, która z ogromnš determinacjš przekonywała ostatniš grupę stoczniowców do pozostania, udało się sprawić, że strajk nie upadł definitywnie. Wałęsy już to nie interesowało. 

Gdy rankiem do stoczni zaczęli przybywać pracownicy (a także delegaci innych zakładów), sytuacja była krańcowo niejasna, a nawet dramatyczna. Panował chaos. Anna Walentynowicz stanęła na wózku i robiła co mogła, by skłonić stoczniowców do kontynuowania akcji. Wtedy do Bogdana Borusewicza przyszła grupa młodych stoczniowców. Byli skłonni strajk kontynuować, ale jak powiedział jeden z nich, ludzie za babš nie pójdš. Zaczęto wybierać nowego przywódcę strajku, ale kłopot był w tym, że większoć członków WZZ stała na czele akcji protestacyjnych w innych zakładach. Z gdańskiego Przymorza przywieziono Jana Karandzieja. Znaleziono kilku innych. Zaczęto dyskutować, kto będzie najlepszym kandydatem. I wówczas, nagle, pojawił się znowu Wałęsa. Kolegów z WZZ nie był już w stanie niczym zaskoczyć. 

Skłaniano go jednak do tego, aby chociaż przemówił do ludzi, do czasu wyboru przywódcy. Odmówił zdecydowanie, i to dwukrotnie. Kto z tłumu krzyknšł, że jest agentem. Było wielu wiadków tej sceny. Jak opisuje autor wspomnień, niezwykle zdenerwowany Bogdan Borusewicz [niewykluczone, że dzisiaj zdarzenia te by bagatelizował  J.K.] przypomniał Wałęsie, co w przeszłoci zrobiły dla niego WZZ i że jest im winien przynajmniej tyle, by ratować strajk, który rozbił. Wałęsa raz jeszcze odmówił. Ale w tym momencie na placu było już wielu stoczniowców. Nie rozumieli, co się dzieje. Po dłuższym zamieszaniu kto wepchnšł Wałęsę na wózek, a z tyłu zaczęto skandować jego imię. Nie miał już wyjcia. Wkrótce ponownie był wodzem. Członkom WZZ pozostało już tylko pilnować, by nie rozbił strajku ponownie; i rzeczywicie także póniej doszło do wielu incydentów. 

Reszta jest znana. Powstał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. A fama Wałęsy, także poza Wybrzeżem, a nawet Polskš, stale narastała. Tylko zorientowani wiedzieli, jak było, i ich, delikatnie mówišc, nieufnoć do Wałęsy pozostała już na stałe. Jednak dla wielu milionów stał się już symbolem, wielkim rewolucjonistš. Sytuacja była nie do naprawienia. 

Po zakończeniu strajku odbyło się zebranie członków WZZ. Wałęsa oczywicie nie przybył. Zgoła jednogłonie zażšdano od liderów, by natychmiast wycofali Wałęsę z przywódczej roli tworzšcej się Solidarnoci. Jednak wobec percepcji w kraju nie było to już realne. Grupa kilkudziesięciu osób dokładnie znajšcych sprawę nie liczyła się. Liczyła się Polska, miliony, które ani wydarzeń, ani zachowania Wałęsy nie znały. Usunięcie rewolucjonisty wszech czasów, przywódcy ponad przywódcami oraz antykomunisty nr 1 (sic!) mogło tylko zaszkodzić sprawie, wcišż na terenie całej Polski niepewnej.

A Wałęsa, już niezwykle mocny, rozpoczšł nie tyle dalszš walkę z komunizmem, ile usuwanie z gdańskiej centrali wszystkich potencjalnych rywali  członków WZZ, prawdziwych organizatorów Wielkiego Strajku, najbardziej zasłużonych, bo poczštkowych, faktycznych twórców Sierpnia. Niektórych mógł tylko usunšć na bocz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin