Nelson_De_Mille Szkola wdzieku T1.txt

(743 KB) Pobierz
Nelson De Mille
"SZKO�A WDZI�ku"
Tom I
Prze�o�y�
ANDRZEJ SZULC

Tytu� orygina�u
THE CHARM SCHOOL

Opracowanie graficzne
ADAM OLCHOWIK
Redaktor
JOANNA WR�BLEWSKA
Redaktor techniczny
JANUSZ FESTUR
Copyright (c) 1988 by Nelson DeMille
Cover illustration used by John Knights.
By arrangement with Harper Collins
For the Polish edition
Copyright (c) 1993 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Published in cooperation with
Wydawnictwo Mizar Sp. z o.o.

ISBN 83-7082-089-1
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 1993. Wydanie I
Sk�ad: Zak�ad Fototype w Milan�wku
Druk: Drukarnia Wojskowa w �odzi
Pami�ci Joanny Sindel

 CZʌ� I
Kiedy jeste� nieszcz�liwy, jed� do Rosji. Ktokol-
wiek pozna ten kraj, b�dzie zachwycony, �yj�c
gdzie indziej*.
Markiz de*Custme - Listy z Rosji
* Prze�o�y�a Beata Geppert.

1
W Smole�sku przebywa� pan ju� by� przez
dwa dni, panie Fisher? - zapyta�a.
Gregory'ego Fishera nie wprawia�a ju� w zak�opotanie ani nie
�mieszy�a szczeg�lna sk�adnia i dziwne u�ycie angielskich czas�w w tej
cz�ci �wiata.
- Tak - odpowiedzia� - jestem w Smole�sku od dw�ch dni.
- Dlaczego nie zg�osi� si� pan do mnie zaraz po przyje�dzie?
- By�a pani nieobecna. Rozmawia�em z policjantem... to znaczy
milicjantem.
- Czy�by? - Przez chwil� z zatroskanym wyrazem twarzy
przerzuca�a papiery na biurku, po czym rozchmurzy�a si�. - A tak.
Doskonale. Mieszka pan w Hotelu Centralnym.
Fisher przyjrza� si� urz�dniczce Intouristu. Mog�a mie� jakie�
dwadzie�cia pi�� lat, kilka lat wi�cej od niego. Nie wygl�da�a najgorzej.
Cho� mo�e zbyt d�ugo ju� by� w drodze.
- Tak, wczorajsz� noc sp�dzi�em w "Centralnym".
Spojrza�a na jego wiz�.
- Turystyka?
- Zgadza si�. Turizm.
- Zaw�d?
Fisher zaczyna� mie� ju� dosy� tych nie ko�cz�cych si� wewn�trz-
nych kontroli. Czu� si� tak, jakby przekracza� granic� pa�stwow�
w ka�dym mie�cie, w kt�rym musia� si� zatrzyma�.	*
- By�y student college'u - odpar� - obecnie bezrobotny.
Skin�a g�ow�.
- Tak? W Ameryce jest olbrzymie bezrobocie. Ludzie nocuj� na
ulicach.
9

Rosjanie, jak zauwa�y�, mieli istn� obsesj� na punkcie ameryka�-
skiego bezrobocia, bezdomno�ci, przest�pczo�ci, narkomanii i konflik-
t�w rasowych.
- Nie pracuj� z w�asnej woli - odpar�.
- Sowiecka konstytucja gwarantuje ka�demu obywatelowi prawo
do pracy, do mieszkania i czterdziestogodzinnego tygodnia pracy.
Wasza konstytucja tego nie gwarantuje.
Mia� na ko�cu j�zyka kilka dowcipnych odpowiedzi, ale zamiast
tego powiedzia� tylko:
- Zwr�c� si� w tej sprawie do mojego kongresmana.
- Tak?
- Tak.
�ciany biura pomalowane by�y na jasno��ty kolor.
Kobieta skrzy�owa�a r�ce na piersiach i pochyli�a si� do przodu.
- Jak si� panu podoba� Smole�sk?
- Pi�kne miasto. �a�uj�, �e nie mog� zosta� d�u�ej.
Roz�o�y�a na biurku dokument, na kt�rym wypisana by�a jego
marszruta, a potem energicznym ruchem przybi�a na nim du��
czerwon� piecz��.
- Odwiedzi� pan nasz park kultury?
- Wypstryka�em tam ca�� rolk�.
- Tak? A miejscowe muzeum historyczne przy ulicy Lenina?
Fisher nie chcia� wystawia� na szwank swojej wiarygodno�ci.
- Nie. Zapomnia�em. Zwiedz� w drodze powrotnej.
- Doskonale. - Przez kilka sekund przygl�da�a mu si� z zacie-
kawieniem. Fisher pomy�la�, �e jego towarzystwo sprawia jej chyba
przyjemno��. Trudno si� by�o dziwi�. Ca�e biuro smole�skiego In-
touristu wydawa�o si� puste i zapomniane niczym Izba Handlowa
w ma�ym miasteczku na �rodkowym Zachodzie.
- Nie widujemy tutaj wielu Amerykan�w.
- Trudno w to uwierzy�.
- I niewielu ludzi z Zachodu. G��wnie wycieczki z bratnich
kraj�w socjalistycznych.
- Po powrocie opowiem wszystkim, jakie tu u was atrakcje.
- Tak? - Zab�bni�a palcami o biurko, a potem doda�a zamy�-
lona. - Mo�ecie je�dzi�, gdzie chcecie.
- S�ucham?
- M�wi� mi jeden Amerykanin. Ka�dy mo�e dosta� paszport.
Kosztuje trzydzie�ci dolc�w. Trwa to dwa, trzy, cztery tygodnie.
- Czasami d�u�ej. A poza tym nie mo�emy je�dzi� do Wietnamu,
Korei P�nocnej, na Kub� i jeszcze do paru innych miejsc.
10

Pokiwa�a z roztargnieniem g�ow�.
- Interesuje pana socjalizm? - zapyta�a po chwili.
- Interesuje mnie Rosja - odpar� Fisher.
- A mnie interesuje pa�ski kraj.
- Niech pani nas odwiedzi.
- Tak. Mo�e kiedy�. - Spu�ci�a wzrok na zadrukowany kwes-
tionariusz. - Ma pan w samochodzie obowi�zkowy zestaw narz�dzi
i apteczk�? - zapyta�a.
- Jasne. Te same, kt�re mia�em w Mi�sku.
- To dobrze. Musi pan si� �ci�le trzyma� wyznaczonej trasy.
Mi�dzy Smole�skiem a Moskw� nie ma �adnego hotelu, w kt�rym
m�g�by pan przenocowa�. Cudzoziemcom nie wolno w nocy je�dzi�
po kraju. Musi pan znale�� si� w granicach Moskwy przed zapad-
ni�ciem zmroku.
- Wiem.
- Po przyje�dzie musi pan si� natychmiast zg�osi� w przed-
stawicielstwie Intouristu w hotelu "Rossija", gdzie ma pan zarezer-
wowany pok�j. Zanim pan to zrobi, wolno panu zatrzymywa� si�
wy��cznie po to, �eby kupi� benzyn� albo spyta� milicjanta o drog�.
- Albo skorzysta� z toalety.
- Oczywi�cie. - Zerkn�a do jego marszruty. - Wolno panu
zboczy� z drogi ko�o Borodina.
- Tak, wiem.
- Ale nie radzi�abym panu tego robi�.
- A to dlaczego?
"      - Jest ju� p�no, panie Fisher. B�dzie si� pan spieszy�, �eby
zd��y� do Moskwy przed zmrokiem. Radzi�abym panu zatrzyma� si�
dzisiaj na noc w Smole�sku.
- Ju� wymeldowa�em si� by�em z hotelu. Tak?
Nie zorientowa�a si�, �e parodiuje jej angielski.
- Mog�abym panu za�atwi� inny pok�j. To nale�y do moich
obowi�zk�w. - Po raz pierwszy u�miechn�a si� do niego.
- Dzi�kuj�. Jestem pewien, �e uda mi si� dojecha� do Moskwy
przed zmrokiem.
Wzruszy�a ramionami i przesun�a papiery w jego stron�.
- Spasibo - powiedzia� Fisher, wpychaj�c je do torby. - Do
swidanija - doda�, unosz�c na po�egnanie r�k�.
- Prosz� nie jecha� zbyt szybko - odpar�a. - Niech pan b�dzie
ostro�ny, panie Fisher - doda�a po chwili.
Fisher wyszed� na dw�r. Zastanawiaj�c si� nad jej ostatni�
tajemnicz� uwag�, wci�gn�� do p�uc ch�odne smole�skie powietrze
11

i podszed� do otaczaj�cych jego samoch�d Rosjan. Przecisn�� si�
bokiem przez t�um.
- Przepu��cie mnie, ludzie.
Otwieraj�c drzwi swego pontiaca trans am u�miechn�� si�, po czym
pokaza� im roz�o�one w ge�cie zwyci�stwa dwa palce i w�lizgn�� si� do
�rodka. Zamkn�� drzwi, uruchomi� silnik i ruszy� powoli przez
rozst�puj�cy si� t�um.
- Do swidanija, smole�czycy.
Przejecha� powoli przez centrum Smole�ska, cz�sto rzucaj�c okiem
na le��c� obok niego na siedzeniu map�. Po dziesi�ciu minutach
znalaz� si� na g��wnej, ��cz�cej Mi�sk z Moskw�, szosie, kieruj�c si�
na wsch�d, w stron� sowieckiej stolicy. Mija� pojazdy rolnicze,
ci�ar�wki i autobusy, ale ani jednego samochodu osobowego. Dzie�
by� wietrzny, a po niebie sun�y szare chmury, zas�aniaj�c mizerne
s�o�ce.
Fisher zauwa�y�, �e im dalej posuwa si� na wsch�d, tym p�niejsza
wydaje si� jesie�. W przeciwie�stwie do ruchliwej krz�taniny, kt�r�
obserwowa� na le��cych przecie� na tej samej szeroko�ci geograficznej
polach wschodnich Niemiec i Polski, tutaj zbo�a po obu stronach
szosy by�y ju� uprz�tni�te, a .pojawiaj�ce si� co jaki� czas sady
pozbawione owoc�w i li�ci.
Przed oczyma Gregory'ego Fishera przesuwa� si� krajobraz, a on
pogr��y� si� w rozmy�laniach. Doszed� do wniosku, �e tutejsze
restrykcje i zakazy s� nie tylko denerwuj�ce, ale r�wnie� troch�
przera�aj�ce. Jednak napotkani dot�d sowieccy obywatele odnosili si�
do niego dobrze. "Paradoksem jest - napisa� w poczt�wce do
rodzic�w - �e to jedno z ostatnich miejsc, gdzie jeszcze lubi�
Amerykan�w". On te� raczej polubi� Rosjan; imponowa�o mu zainte-
resowanie, jakie wzbudza� jego samoch�d, zatrzymuj�c uliczny ruch
i przyci�gaj�c oczy, gdziekolwiek si� pojawi�.
Metalicznie b��kitny trans am mia� rejestracj� stanu Connecticut,
aluminiowe felgi, spoiler na baga�niku i wymalowane po bokach
w�skie paski - stanowi� prawdziw� kwintesencj� ameryka�skiego
sportowego wozu. Fisher podejrzewa�, �e takiego samochodu nie
ogl�dano jeszcze na ulicach Moskwy.
Z tylnego siedzenia dolatywa� go zapach owoc�w i warzyw,
kt�rymi obdarowywali go mieszka�cy miasteczek i wsi, gdziekolwiek
si� zatrzyma�. On dawa� im w zamian flamastry, ameryka�skie
kalendarze, maszynki do golenia i inne drobne przedmioty, kt�re
poradzono mu zabra� ze sob�. Greg Fisher czu� si� jak ambasador
dobrej woli i �wietnie si� bawi�.
12

Kamienny s�upek poinformowa� go, �e ma jeszcze dwie�cie dziewi��-
dziesi�t kilometr�w do Moskwy. Popatrzy� na cyfrowy zegar umiesz-
czony na tablicy rozdzielczej. By�a 2.16 po po�udniu.
W tylnym lusterku zobaczy� doganiaj�cy go konw�j Armii Czer-
wonej. Jad�cy jako pierwszy, pomalowany na matowozielony kolor
gazik znalaz� si� par� metr�w za jego zderzakiem.
- Hej - mrukn�� Fisher - to si� nazywa siedzie� komu� na
ogonie.
Samoch�d b�ysn�� �wiat�ami, ale Fisher nie dostrzega� miejsca,
gdzie m�g�by zjecha� - dwupasmowa droga ograniczona by�a z obu
stron rowami. Doda� gazu. Pi�ciolitrowy, o�miocylindrowy silnik
w uk�adzie V zaopatrzony by� w boczny wtrysk paliwa, ale miejscowa
benzyna najwyra�niej nie by�a w stanie si� przeze� przecisn��. Silnik
zakaszla� i strzeli�.
- Niech to diabli!
Samoch�d sztabowy wci�� siedzia� mu na zderzaku. Fisher spojrza�
na szybko�ciomierz, kt�ry pokazywa� sto dziesi�� kilometr�w na
godzin�, o dwadzie�cia wi�cej, ni� dopuszcza�y przepisy.
Nagle gazik zjecha� na s�siednie pasmo i zr�wna� si� z nim.
Kierowca nacisn�� klakson. Opu�ci�a si� tylna szyba i Amerykanin
zobaczy� wlepiaj�cego we� oczy oficera w z�otych galonach. Zdejmuj�c
nog� z gazu wykrzywi� do niego twarz w u�miechu. Min�� go d�ugi
konw�j ci�ar�wek i pojazd�w opancerzonych, wype�niony �o�nierza-
mi, kt�rzy machali r�kami, posy�aj�c mu tradycyjne, krasnoarmijne
Uuura!
"      Konw�j szybko znikn�� mu z oczu i Greg Fisher wzi�� g��boki
oddech.
- Co ja tutaj, do diab�a, robi�?
To w�a�nie chcieli wiedzie� jego rodzice. Samoch�d i pieni�dze na
wakacje dali mu w nagrod� za uko�czenie studi�w administracyjnych
w Yale. ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin