ZAG. 19.docx

(26 KB) Pobierz

19. Kazimierza Wierzyńskiego Wolność tragiczna.
Znaki „teatrum” Lechonia, Wyspiańskiego i romantyków.

 

 

Podobnie jak w poprzednim zagadnieniu, bezpośrednie cytaty z książek prof. Ostasza wyróżniam wytłuszczonym drukiem. I także zapraszam na wykłady J

 

 

W Wolności tragicznej Wierzyńskiego widocznych jest wiele znaków teatru. Relacja poezja – teatr nie jest problemem prostym; zdaje się także mieć związek z biografią pisarza, który człowiekiem teatru zaczął być dopiero od roku 1932, kiedy to zaczął pisywać recenzje do „Gazety Polskiej”. Był to początek przygody Wierzyńskiego ze znakami teatralnymi, a jego ówczesne teksty świadczyły o rozeznaniu w zasadach sztuki scenicznej.

Na temat ogólnych związków poezji z teatrem prof. Ostasz pisze:
To prawda, że teatr i poezja są sobie bliskie, lecz zawsze tożsame. Teatr, sztuka słowa i „żywych” obrazów, opiera się na dialogach oraz grze aktorów wcielających się w projekt ról wedle dramaturga. Rozgrywa się w czasie i przestrzeni.

Zaś o związkach Wolności tragicznej z teatrem profesor pisze tak:

Tom liryków Kazimierza Wierzyńskiego w pełni teatrem nie jest, brak mu dialogów rozumianych jako podstawowa i niezawisła forma wypowiedzi, słowny równoważnik akcji scenicznej. Przecież tutaj, w wierszach, z reguły są one pozorne. Wynikają bądź to z monologów podmiotu, bądź też z charakterystycznej dialogowości języka, polegającej często na posługiwaniu się tzw. cudzą mową.

Od czasu do czasu jednak Wolność tragiczna okazuje się delikatną stylizacją na teatr ogromny Stanisława Wyspiańskiego, dysponujący przestrzenią realną.

Znaki tragedii w Wolności tragicznej:

- ananke (Ananke (mitologia grecka), bogini przeznaczenia rządzącego życiem bogów i ludzi, uosobienie konieczności).

- niezawiniona wina

- osąd moralny

- wyrok

- kara

- ironia biegu spraw

Siłą rzeczy strukturalnie przypomina zarówno mozaikową fabułę, pełną liryzmu, co amorficzny dramat, mający kompozycję tylko z pozoru zwartą, chociaż klamrową. W obrębie dość luźnego wątku zdarzeń łatwo stwierdzić perypetię i katastrofę. Akurat taki, mało wyrazisty, wątek przedstawia starcia bohatera z historycznym fatum, które raz po raz niweczy jego wysiłki, gotując klęskę. Wydaje się, że każdym czynem święty bezlitosny przybliża swój nieuchronny upadek, co odpowiada greckim pojęciom: hamartia, hybris, ironia tragiczna.

Stąd patos. Wzbudza u czytelnika (…) uczucie trwogi, stwarzając szansę doznania katharsis. W rzeczywistości historycznej naprawdę tak bywało. Biografia marszałka oraz dzieje narodu noszą ślady nagłych zwrotów, niewątpliwych odpowiedników perypetii. Przeniknęły do wierszy, inicjując tu i ówdzie odrodzenie moralne, czego dokumentem jest Werbel żałobny, Wyrok pośmiertny, Posłowie. Wszystkie segmenty tomu zachowują porządek czasowy zdarzeń, wskutek tego fabuła upodabnia się do akcji ze wzmiankowaną już perypetią, punktem kulminacyjnym, katastrofą. To wrażenie narzuca się nieodparcie, wszak każda tragedia ma akcje umowną, symboliczną, aby poprzez „proces dramatyczny” mogły się formować znaczenia.

W rezultacie oglądamy u Wierzyńskiego jak gdyby duchowy krajobraz Polski. Jest ona na wskroś przewiany dziejami, ciężki od przeszłości – ucieleśniona esencja polskości.

Funkcję prologu pełni Klechda. Otwiera niemal conradowską fabułę za pomocą relacji rzekomo bezstronnej, w trzeciej osobie, by na koniec wprowadzić tajemnego bohatera, konspiratora, co nie zląkł się ogromu zadań. Centrum zbioru operuje zazwyczaj anonimową osobą mówiącą, tożsamą z historycznym Józefem Piłsudskim. Epilog jest bardziej skomplikowany, dwuczęściowy; trzeba doń zaliczyć Wyrok pośmiertny (duch marszałka) oraz Posłowie z autorskim „ja” lirycznym.

Widzimy zatem, iż Wolność tragiczna została niejako podzielona na części, odpowiadające składnikom dramatu antycznego. Prolog, epilog, a także katharsis oraz fatum są elementami wyraźnie mającymi swój rodowód w tragedii greckiej.

 

Znaki teatru ogromnego są doskonale widoczne w nawiązaniach Wierzyńskiego do sztuk Stanisława Wyspiańskiego.

Znakiem z Wyzwolenia jest przede wszystkim parafraza teatru, związana z osobowością i powierzchownością marszałka. Poza tym z Wyzwoleniem związany jest tytuł zbioru – ujawnia on myślową zasadę paradoksu, sugeruje niewyrazistość genologiczną, przenikanie pierwiastków liryki z pierwiastkami epiki oraz dramatu – identyfikowanego często z teatrem – polifoniczną wielogłosowość. Do Wyzwolenia nawiązują tutaj takie wiersze jak Kraków i Noc narodowa.

W związku z Wyzwoleniem prof. Ostasz pisze:

Dla Wierzyńskiego był Piłsudski podobny bohaterom antycznej sztuki. Zmagał się „z narodem o czystość i dobro, swoje osobiste przymioty, nie do narzucenia tłumnej społeczności”. Zarazem zachowywał się niczym Konrad z Wyzwolenia.

(…)

Kiedy w Wyzwoleniu rozpatrywał Wyspiański grzechy swojej epoki, wtedy dawał do zrozumienia, jak bardzo stają się groźne. Wywołują skutki dalekosiężne, dotykają zbiorowości, atakują niczym zaraza, niweczą wspólne dobro. Toteż niejako ułatwił dyskurs liryczny mówiącej osobie u Wierzyńskiego, dostarczył przesłanej jej wnioskom. Wolność bywa zaprzeczeniem postaw chocholich, te sprzyjają renegatom. Przykłady można znaleźć w wierszach: Rok 1914, Ojczyzna chochołów, Belweder.

W poprzednim zagadnieniu omówiony został związek Piłsudskiego i Konrada z Wyzwolenia. Dlatego też niewątpliwie ważny jest tutaj fakt, że Wierzyński charakter i postawę marszałka uczynił podobnymi do bohatera Wyspiańskiego, co jest kolejnym ze znaków teatrum w Wolności tragicznej.

Innym utworem Wyspiańskiego, którego znaki widać w tomie Wierzyńskiego, jest Wesele. Na ten temat profesor Ostasz pisze:

W nawiązującym do Wesela wierszu Ojczyzna chochołów słyszymy o wolności „jakże jest tragiczna”. Kiedy podmiot toczy ze sobą spór, ujawnia jej kruchość i siłę. Te sprzeczne cechy widać jasno w sytuacjach skrajnych, walki, wyboru.

(…)

„Geniusz narodu, duch zapomnienia” słania się, jest zatem pijany, niestabilny zarówno wewnętrznie jak i od zewnątrz, niczym niektóre osoby z Wesela Stanisława Wyspiańskiego.

Podobnie rzecz ma się z Nocą listopadową:

Filiacji między Wolnością tragiczną i dramatem Wyspiańskiego jest sporo. Klechda, niczym Noc listopadowa, przemawia na zasadzie paradoksu, sprzecznościami, ironią, tragizmem. Kwestionuje pesymizm ludzi styczniowych. Wbrew osaczającym zewsząd ciemnościom umierającego powstania oraz porażającym śladom okrucieństwa Rosjan świat wewnętrzny uruchamia element nadziei (…). Znaczeniowo puenta Klechdy jest pośrednią aluzją literacką o jutrzence swobody, wszak zaistniała dzięki swego rodzaju transmisji z Ody do młodości Mickiewicza przez ostatnią scenę Nocy listopadowej, gdzie pełni funkcję przesłania. U Wierzyńskiego ewokuje gorzką antytezę: młodość porywająca i twórcza, a z drugiej strony świat stary, gnuśny.

Do Nocy listopadowej nawiązują takie wiersze ze zbioru jak Listopad 1918 i Belweder.

Pewnym „rozmytym”, ale jednak przykładem znaków teatrum u Wierzyńskiego jest wiersz Szafot.

Przy doraźnym zetknięciu Szafot sprawia wrażenie bylejakości; to na pewno rezultat umyślnego prozaizowania ze strony pisarza. Utworowi zabrakło wyrazistości genologicznej. Aczkolwiek nie ma w nim dialogów, znalazł się na pograniczu wszystkich trzech rodzajów literackich, siłą rzeczy najbardziej przypomina reportaż. Składa się z ośmiu fabularnych segmentów. Są nimi strofy bodaj najczęstsze w naszej poezji, czterowierszowe, ułożone trzynastozgłoskowcem; zamknięte klamrowo rymami okalającymi. Tekst, nasycony instrumentacją samogłoskową, uzyskaną dzięki służebnej obecności różnego rodzaju spółgłosek półotwartych i brzmieniowo niskich niepokoi, sugeruje zaskoczenie, grozę, zdrętwienie. Przypomina teatr, bliski swą główną funkcją sądowi jak wiele dramatów Stanisława Wyspiańskiego, gdzie realna przestrzeń sceniczna zda się reprezentować „świat poszczególnych postaci, ich barwę moralną”.

 

Jeśli chodzi o wpływy Lechonia, prof. Ostasz pisze:

Filiacje Wierzyńskiego z Karmazynowym poematem mogą zdumiewać. Wolność tragiczna jawi się jako podjęcie w 1936 roku tej samej problematyki, którą rozpoczął penetrować Lechoń. Przypomnijmy, że w Herostratesie, Duchu na Seansie, Jacku Malczewskim Lechonia widać dwie warstwy tradycji: stricte romantyczną – Słowackiego i Mickiewicza – oraz modernistyczną, Wyspiańskiego. Podobnie rzecz  wygląda u Wierzyńskiego w lirykach: Kraków, Rok 1914, Noc narodowa, Belweder, Samotność, Ojczyzna chochołów, Wyrok pośmiertny, Posłowie, wzbogaconym o warstwę trzecią, już skamandrycką. Pełnych fascynacji Grobem Agamemmona, Wyzwoleniem, Karmazynowym poematem. Niepokój bohatera Wolności tragicznej o przyszłość sygnalizuje konfrontacja teraźniejszości z marzeniem ojców i dziadów. Ma ono semantykę uwielbień i jednocześnie sarkazmu wobec tego, co sarmackie.

 

Oczywiście nie sposób opisywać Wolności tragicznej bez tradycji czysto romantycznej, która jest przecież tematem naszych wykładów. Często jest ona unaoczniona w sposób pośredni – tak jest w przypadku Konrada z Dziadów Adama Mickiewicza, który został niejako wypożyczony do Wyzwolenia przez Wyspiańskiego, a stamtąd – prosto do Wolności tragicznej, jako postać utożsamiona z marszałkiem Piłsudskim. Znaleźć możemy także odwołania do twórczości Juliusza Słowackiego.

 

O znakach teatru pisze prof. Ostasz także w swojej książce pt. „W cieniu Herostratesa”.

Tradycja romantyczna nie mogłaby istnieć bez teatru: łazienkowskiego teatru na wyspie, teatru romantyków i autora Nocy listopadowej, teatru polskiego życia i historii. Teatr posiada zdolność wiązania rzeczywistości historycznej z rzeczywistością sztuki. Posiada także nadzwyczajną siłę przetrwania. Okazuje się odporny na zakusy burzycielskie, choćby w stylu Lechoniowego Herostratesa.

W teatrze romantyków i Wyspiańskiego dokonywała się synteza sztuk. Kurhany zaś podejmują związek życia Polaków i wielkiej sztuki. Ona jest w stanie opierać się prawu przemijania czasu i zdarzeń. Współkształtuje rzeczywistość realną. Posiada moc kreatywną, oddziałuje na odbiorców, choćby za pomocą przesłania moralnego.

Kurhany rozwijają refleksję Wierzyńskiego z Wolności tragicznej. Jest to myślenie kategoriami wielkiej sztuki, utożsamianej z Szekspirem, Conradem, Mickiewiczem, Wyspiańskim, Szopenem. Ściśle rzecz biorąc: kategoriami Snu nocy letniej, Lorda Jima, Mickiewiczowskiej poezji miłosnej, Dziadów, Pana Tadeusza, Nocy listopadowej i muzyki Szopena. Wierzyński bardzo zręcznie operuje różnymi motywami. Ta zręczność – zdawałoby się przypomina nawet żonglerkę. Stąd feeria znaczeń, podobnie jak u Słowackiego w Beniowskim, albo w Królu Duchu.

 

Jeszcze kilka ogólnych cytatów prof. Ostasza odnośnie wpływów teatru, Wyspiańskiego, Lechonia i romantyków:

- Dzięki historycznym procesom nawarstwień kultury duchowej polskość wchłonęła aksjologię werbalizowaną (…) przez wielkich pisarzy – Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Wyspiańskiego (…). W erudycyjnej poezji Wolności tragicznej uobecnia się parafrazami bądź to znaków teatru ogromnego (w książce d’Abernona znajduje się znamienna opinia o Józefie Piłsudskim: „Powierzchowność tak uderzająca, że niemal teatralna”. W każdym razie Piłsudskiego, ilekroć o nim pisał, umieszczał Wierzyński wśród znaków teatru, niczym Jan Lechoń w Karmazynowym poemacie. Teatralność odnotowywali także wrogowie marszałka <info z przypisu w książce>).  Z odmienności tworzywa takiej liryki zda się wywodzić pewnego rodzaju amorfizm, sprzyja on po części literackim, po części zaś widowiskowym gestom osoby mówiącej. Sprawą teatru jest prezentować dialog na scenie, filozofia zaś inspiruje dyskurs myślowy z czytelnikiem. Twierdzi się przecież niekiedy, że „tragedia stawia pytania w istocie swojej filozoficzne, ale odpowiada na nie w kategoriach wizualnych, dramatycznych”.

- Przyjęło się więc, że Wolność tragiczna stanowi tom romantyczny. Tymczasem sprawa nie jest prosta, a tym bardziej łatwa do opisu (…). Trzeba wyodrębnić odmienne warstwy i składniki. Przede wszystkim mieć na uwadze to, co romantyczne po „wierzyńsku”. Po drugie to, co okazuje się tradycją Jana Lechonia. Po trzecie to, co zostało ukształtowane wg sztancy młodopolskiej, Żeromskiego i Wyspiańskiego. Po czwarte to, co ma prymarną kliszę u Mickiewicza i Słowackiego.

- Właśnie dlatego Wierzyński, nastawiony na kształtowanie rzeczywistości pozaliterackiej, którą widział przez pryzmat idealnych wymagań – jak Lechoń, a przed nim Wyspiański – nie umie wydostać się z kręgu czarów romantyzmu. A może nie chce.

- Skoro upragniona wojna staje się faktem, trzeba, po pierwsze, spoglądać ku przyszłości z nadzieją, po drugie stronić od zapatrzeń wstecz, żeby bądź to wyzbyć się, bądź też po prostu uniknąć urzeczenia epoką zaborów. Tak zdaje się nakazywać imperatyw polskości, przejęty od Stanisława Wyspiańskiego i Jana Lechonia.

- Odcień tajemniczości myślowemu klimatowi Wolności tragicznej nadaje ze swej istoty zagadkowa istota mroku, ciemności, nocy. Tu i ówdzie została uposażona w ciąg znaczeń kulturowych, kształtowanych za sprawą tragików greckich, Boskiej komedii Dantego, dzieł Williama Szekspira, Dziadów Adama Mickiewicza, Wesela i Wyzwolenia Stanisława Wyspiańskiego.

 

 

Podam jeszcze kilka tekstów, o których wspomniałam w opracowaniu. Niektóre z nich umieściłam już w opracowaniu zagadnienia 18, więc nie ma sensu ich powtarzać, ale kilka ważnych podaję:

 

Rok 1914

Wymodlili ją wreszcie poeci, prorocy
I z niewoli jak z torby wyjęli pielgrzymiej,
Patrzą w ogień pisany zygzakiem po nocy:
Czy to pali się serce, czy to świt się dymi.

Nie wierzą oczom własnym - a któż im uwierzy
I kto przejrzy w uśpieniu dokoła zasnułem,
2e nad basztą zamkową królów i papieży
Naprawdę świt już zapiał czerwonym kogutem.

Pomsta idzie i głuche roztrąca kurhany:
Czy kto jeszcze tam czuwa i żyw kto usłyszy,
Jak ten marsz najzuchwalszy i krok wybijany
W zabobonnej i sennej obtłuką się ciszy!

Ach, jeśli nikt nie wstanie, samemu iść nawet
Z rozmachem sobiepańskim, z fantazją rozpaczy,
Bez bębnów honorowych, dywizyj i lawet,
Kompanią jedną krzyczeć, że jest już inaczej.

Nie wywlekać już więcej, jak szkaplerz złowrogi,
Z modrzewiowych zaścianków w rodzinnym powiecie
Ojczyzny w katakumbach, trupa spod podłogi,
Nie włóczyć gołej hańby za włosy po świecie.
 

 


Szkielet palcem nie puka do okien pałacu
Gdy dworskie fraki jadą na bal po kongresie,
Kość pośmiertna nie zgrzyta - próchnieje na placu
l wiatr ją po stolicach, jak woń zgniłą, niesie.

Na różańcach pokutnych dziś kto się doliczy,
Ile czaszek po szkarpach świeci cytadeli,
Kto połknie wstyd i wzgardę, kto niesyt goryczy -
Teraz już tylko bić się o to, co nam wzięli.

Zbudzić patrol o świcie, przewraca się w słomie
Z boku na bok, jak los półsenne koleje,
I majaczy na jawie i śni nieświadomie.
Przetrzeć oczy. Brać siodło spod głowy. Już dnieje!

Nasamprzód kawaleria, pięć szabel, piechota...
------------------------------------------------------------------------
Miękkim kurzem, co w rosie napuszył się polnej,
Idzie armia, od chłodu rannego dygota -
Kto zbudził się tej nocy, ten zbudził się wolny.

Teraz prosto przed siebie, prosto wzdłuż tej miedzy.
Pachną żniwa i wolna krew pluszcze z otchłani.
-------------------------------------------------------------------------
Wymodlili ją wreszcie - pomyślcie, koledzy! -
- Ach, wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani.

 

 

 

Kraków

            ...łzy sobacze
                  Wyspiański

Jak tu bardzo po polsku i jak starożytnie,
Gdy noc patynę sączy zieloną po miedzi,
Gdy sto księżyców pląsa, na kopułach siedzi
I każdy w każdym oknie witrażem gdy kwitnie.

Nad miasto wydźwignięty, jak paw bezrozumny
I papuga narodów, mózg dziejów szalony
Z hukiem dzwonów królewskie przewraca korony
I świeci czaszką, w której zalęgły się trumny.

Rynek w lamp czarodziejskie pocięty inkrusta
I zdeptany w nędzy sczerniałej i głuchej,
Gdy napełnią go nocne snujące się duchy,
Jak Demostenes pełne kamieni ma usta.

 



Nad brzegiem dni powszednich, znużony po święcie,
Do mórz o pomoc woła, ze światem się kłóci:
Niech przyjdą tutaj ludzie - i wolni, rozkuci
Na zamku świętokradczo niech zerwą pieczęcie.

Bo tu chmura gradową trzeba niebo nawieźć,
Tłuc po miedzi piorunem i łamać kopuły,
I mądrość kuć nieludzką, trwać w wiedzy nieczułej,
Miłość znaczy w Polsce tyle co nienawiść.

Dopiero gdy się Wawel okrutny zapali
I w przepaść bałwochwalstwem gdy runie najstarszem,
Podniosą się waleczni, zadudnią swym marszem,
O wolność walczyć będą i po niej iść dalej.

I wtedy miłość ludzka niech sobie zapłacze,
Jakimi chce, żalami. Wiatr wtedy tętentem
Obdzwoni pożar w mieście żakietem i świętem,
Wszystko inne - mi na nic. Wszystko - łzy sobacze.

 

 

 

Ojczyzna chochołów

Park dziwów starożytnych, wiatr, który szeleści
Wokół śpiących pałaców, grobowców bez treści,
Te lampy i posągi, księżyc gdzie się słania
Geniusz twego narodu, duch zapominania,
Te rany wielkiej dumy, inne wielkie rzeczy,
W których jest tyle prawdy, ile się złorzeczy,
Wszystkie cnoty parszywe - to nas nie przejedna.
To pustką zarażona Polska jaszcze jedna.

Z czego budujesz ten kraj?
   ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin