IPN-Agentura w Kościele.pdf

(2316 KB) Pobierz
492900383 UNPDF
Kościół w Polsce Pod rządami Komunistów. przez morze czerwone
1
??????
Przez Morze Czerwone
Kościół w polsce pod rządami komunistów
Agentura
w Kościele
492900383.020.png 492900383.021.png 492900383.022.png 492900383.023.png
2
przez morze czerwone . Kościół w Polsce Pod rządami Komunistów
Kościół w Polsce Pod rządami Komunistów. przez morze czerwone
Metody PraCy oPeraCyjnej
3
wstęP
Niedzielnego” pośw ięcony był kapłanom niezłom-
ny m. Niepełny byłby jednak obraz Kościoła bez poka-
zania również jego wstydliwej strony – współpracy
niektórych duchownych z komunistycznymi organami
bezpieczeństwa. Smutnym, ale i niezaprzeczalnym
faktem jest to, że na usługach bezpieki w szczytowym
momencie było kilka tysięcy duchownych i świeckich
zaangażowanych w życie Kościoła. Z różnych powodów
i z różną intensywnością służyli interesom państwa
komunistycznego. W niniejszym numerze ukazujemy
sylwetki niektórych z nich, wskazując jednocześnie
mechanizmy ich zniewolenia, skalę współpracy i pró-
by wywikłania się z „niebezpiecznych związków”. W
ocenie tego zjawiska godny odnotowania jest fakt, że
agentura, również ta tkwiąca w samym Kościele, była
jedynie jednym z narzędzi, jakimi posługiwał się komu-
nistyczny aparat bezpieczeństwa w celu kontrolowania
społeczeństwa. Kościół zaś należał do tych środowisk,
uznawanych za wrogie ideologicznie i politycznie,
o których władze chciały wiedzieć wszystko. Stąd potęż-
na gama środków i ludzi zaangażowanych w inwigilację
i osłabianie Kościoła.
Od szantażu
do „ przyjaźni
Adam Dziurok
O tym, czy dany osobnik
jest zwerbowany
(pozyskany) świadczą
informacje uzyskiwane
od niego, a nie fakt
pisemnego czy ustnego
zdeklarowania się
do współpracy
– pouczał swych
podwładnych
w 1955 r. szef pionu
antykościelnego
bezpieki w Krakowie
Stanisław Florek.
Moralny aspekt
agentury
Czy rozmowa
duchownego
z funkcjonariuszem
organów bezpieczeństwa
Polski Ludowej
była naganna
sama w sobie?
stronę zmierza rozmowa,
powinien przeciąć rady-
kalnie jej kontynuowa-
nie i nie odpowiadać
już na żadne pytania.
Świadomy, dobro-
wolny i utajniony
udział oraz podtrzy-
my wanie takich
spotkań, nawet jeśli
z ust funkcjonariu-
sza organów bezpie-
czeństwa nie padła
wprost propozycja
sformalizowania
częstotliwości
i formy następnych
spotkań (czytaj –
współpracy), były
nieroztropne,
naganne, ryzy-
kow ne i narażał y
zwykle rozmów-
cę na niebezpie-
czeństwo udzia-
łu w grze, w której zwycięzcą
z reguły był funkcjonariusz organów bez-
pieczeństwa, a moralnym przegranym jego
rozmówca.
W ty m jednak momencie dotykamy istot-
nego problemu, ja kim jest wachlarz powodów
podejmowania i podtrzymywania tych nie-
bezpiecznych kontaktów, który, jak w ynika
z lektury dokumentów, jest bardzo szeroki
i w zależności od sytuacji może stanowić oko-
liczność wyjaśniającą i tłumaczącą; łagodzącą
lub obciążającą. W największym skrócie mo-
tywy te można sprowadzić do kilka grup:
Podjęcie i kontynu-
acja współpracy
z uwagi na osiągnię-
cie jakichś korzyści
(pieniężne, zdobycie
paszportu, ułatwie-
nie kariery kościel-
nej, ułatwienia przy
budowie kościołów,
itp.).
Współpraca w w y ni-
ku szantażu obyczajo-
wego względnie w wy-
niku groźby ujawnienia
wykroczeń przeciwko
praw u.
Współpraca w w y niku
zastraszenia i nękania
psychicznego.
Podejmowanie kontak-
tów (nierzadko za wiedzą
wyższych przełożonych
kościelnych) z nadzieją,
że te rozmowy mogą po-
prawić relacje Kościół–
państwo, a więc: rzadkie
przypadki megalomaństwa,
działanie z pobudek „patriotycznych” z nadzie-
ją wpływania na kształt polityki państwa.
Duchowny jest człowiekiem Kościoła,
a więc osobą publiczną. Wydaje się więc,
że ujawnienie współpracy powinno mieć
również charakter publiczny, pokutny, ade-
kwatny jednak do stopnia wyrządzonych
Kościołow i szkód oraz charakteru moty wów,
w wyniku których doszło do nawiązania
współpracy.
bunku księży był szantaż. Jednak ube-
cy szybko zorientowali się, że przemoc
rodzi opór, a osoby zmuszone do współpra-
cy w większości wypadków starają się z niej
wywikłać. Podkreślali: błędnie kiedyś
wskazywaliśmy, że trzeba wykorzystywać
okoliczności zastraszenia i werbować. Co prak-
tyka wykazała? 99 proc. takich werbunków
jest bezcelowych. Przeważająca część tych
ludzi po oprzytomnieniu odmówiła współpra-
cy, wielu z nich wręcz ujawniło przełożonym,
że zostali zwerbowani – to największe szkody
przyniosło .
Łagodniej i bez cyrografu
W bezpiece zaczęło więc dominować
przekonanie o potrzebie zmiany metod
werbunku. Po raz pierwszy nowe podej-
ście sformułowano w 1949 r. w projekcie
instrukcji dotyczącej werbunku agentury
ze środowisk kościelnych. Postanowiono
wówczas przede wszystkim odstąpić od za-
sady pozyskiwania pisemnego zobowiązania
do współpracy. Wskazywano także na możli-
wości skutecznego pozyskania nie w drodze
szantażu, ale przy w ykorzystaniu ludzkich
słabości. Dlatego w jednym z referatów, przy-
gotowanych na potrzeby wewnętrznego
szkolenia, pouczano funkcjonariuszy pio-
nu antykościelnego: nawet nie posiadając
O czywiście, że nie. Taka rozmowa,
Funkcjonariusze SB w czasie pracy w terenie. zdjęcie z lat 60.
najczęściej poprzedzona oicjalnym
wezwaniem, była wstępem do aresz-
towania duchownego, i w istocie rzeczy była
przesłuchaniem.
Czy rozmowa niepoprzedzona formalnym
wezwaniem na piśmie (zaaranżowana, za-
powiedziana, ustalona) z funkcjonariuszem
organów bezpieczeństwa była naganna sama
w sobie? Tak, należy ją uznać za nieroztropną
i niosącą olbrzymie ryzyko przegranej dla
rozmówcy.
W którym momencie duchowny, jeśli do-
szło do niej jednak przypadkowo (na przy-
kład w czasie odbioru paszportu), powinien
powiedzieć, że to spotkanie (rozmowa) traci
sens, a on już nie będzie odpow iadał na żadne
pytanie, nawet na to, jak się nazywa. To za-
leżało z jednej strony od inteligencji funk-
cjonariusza organów bezpieczeństwa, który
robił wszystko, co mógł, by między pytania
o pogodę wpleść o wiele ważniejsze dla niego
pytania natury osobistej, politycznej, społecz-
nej itp., a z drugiej strony od inteligencji roz-
mówcy, który po zorientowaniu się, w którą
żadnych dowodów przestępstwa, [można]
decydować się na werbunek w wypadku
ustalenia słabego charakteru, przy w iązania
do wygód życiowych, silnego przywiązania
do rodziny lub kobiety. Również w wypadku
stwierdzenia zatargów z władzą przełożoną
lub intryg prowadzonych przez figuranta,
po ustaleniu rodzaju zatargu i charakte-
ru intryg wykorzystać należy te wypadki
przy werbunku . Od przełomu lat 40. i 50.
twardy szantaż stosowano w wyjątkowych
sytuacjach, zastępując go mniej lub bardziej
„dobrowolną” zgodą.
pieniędzy, zgody na wydanie paszportu,
uzyskania niedostępnej żywności, lekarstw,
przydziału materiałów reglamentowanych
(np. budowlanych) itp. Z kolei werbunek stop-
niowy realizowany był w czasie kilku lub
kilkunastu spotkań f unkcjonariusza z kan-
dydatem na TW. Jak tłumaczono, miał to być:
ciągły proces przewartościow y wania prze-
konań kandydata przy użyciu odpowied-
nich i przekonujących argumentów. Należy
starać się czynnie kształtować świadomość
kandydata zgodnie z rzeczywistością, do-
stosowywać ją odpowiednio do jego potrzeb
i zadań, które ma wykonywać . Ty m samy m
esbek przekonywał werbowanego duchow-
nego, że współpraca to nie donosicielstwo,
ale rozmowy, i nie szkodzą one Kościołowi,
ale pozwalają go uchronić przed represjami,
a funkcjonariusz SB jest nie przeciwnikiem,
ale jego przyjacielem i powiernikiem, sojusz-
nikiem pomagając y m w d ziele „normalizacji ”
stosunków państwo–Kościół.
współpraca
– nie donosicielstwo
W latach 70. i 80. podstawowymi metoda-
mi pozyskań stały się tzw. zainteresowanie
materialne oraz werbunek stopniowy. Zain-
teresowanie materialne, określane inaczej
jako korzyści osobiste, oznaczało werbu-
nek w zamian za wynagrodzenie w formie:
Jerzy myszor
Filip musiał
P ierwszy numer dodatku IPN do „Gościa
T uż po wojnie podstawową metodą wer-
492900383.001.png 492900383.002.png 492900383.003.png 492900383.004.png 492900383.005.png 492900383.006.png
4
przez morze czerwone . Kościół w Polsce Pod rządami Komunistów
Kościół w Polsce Pod rządami Komunistów. przez morze czerwone
stale Pod nadzoreM
5
Próba oCeny
Skala współpracy
Inwigilacja
Prymasa Polski
50, mi-
nione-
go wieku liczbę
duchownych kato-
lickich, którzy uw i-
kłali się we współ-
pracę z Urzędem
Bezpieczeństwa,
ocenić można
na od kilkuset do ty-
siąca. Stanowiliby
więc oni najwyżej 10
proc. liczby wszyst-
kich polskich du-
chownych. Rok 1956
przyniósł kryzys,
zbudowanej wcześniej
dużym nakładem sił
i środków, siatki agen-
turalnej w Kościele
katolickim. Jednak
szybko zaczęła być ona
odbudowywana przez
Służbę Bezpieczeństwa.
Przez kolejne 20 lat stop-
niowo się rozrastała, by
w 1977 r. obejmować 2760
tajnych współpracowni-
ków z ogółu ponad 18 500
polskich duchownych.
Liczba księży koniden-
tów sięgałaby więc wów-
czas nawet 15 proc. ogółu
duchowieństwa.
specjalnymi jest też zróżnicowana tery-
torialnie – w niektórych diecezjach, gdzie
agentura była szczególnie rozbudowana,
z SB miał współpracować nawet co czwarty
duchowny.
Przez trzy lata internowania (1953–1956) kardynał
Stefan Wyszyński był systematycznie inwigilowany
przez osoby ze swego najbliższego otoczenia.
Podsłuchy
różne
uwarunkowania
UB dysponował jeszcze jednym źródłem
informacji – podsłuchami, które były zainsta-
lowane w każdym z miejsc odosobnienia pry-
masa (w Stoczku był y to „Truteń” I i „Truteń” II).
Funkcjonariusze UB porównywali informacje
uzyskane z podsłuchów z treścią meldunków
tajnych współpracowników. Codziennie wy-
syłali raporty do centrali w Warszawie, które
traiały wprost na biurko dyrektora Departa-
mentu XI MBP płk. Karola Więckowskiego,
a po reorganizacji resortu – mjr. Stanisława
Morawskiego, wicedyrektora Departamentu
VI Komitetu do Spraw Bezpieczeństwa Publicz-
nego. Ostatni rok izolacji prymasa, w Komań-
czy, był najłagodniejszy, gdy chodzi o dozór
więzienny. Względna swoboda nie oznaczała,
że UB nie wiedział, co prymas robi i z kim się
spotyka.
Źródła z Komańczy
W pokojach prymasa był założony pod-
słuch, w klasztorze UB miał tajnych współ-
pracowników – zakonnicę o pseudonimie „B”
oraz trzy źródła nazywane wspólnie „N”. Były
to osoby świeckie, które czasowo mieszkały
w klasztorze. O nastrojach mieszkańców wsi
informowało UB kilku agentów, w tym miej-
scowy ksiądz o pseudonimie „P”.
Prymas domyślał się, jaką rolę u jego
boku pełni ks. Skorodecki i s. Graczyk.
Pewność musiał zyskać już w Komańczy,
gdy przedstawiciele Kościoła, którzy
go tam odwiedzali, poinformowali go,
że zbiegły na Zachód w grudniu 1954
roku ppłk Józef Światło, wicedyrek-
tor Departamentu X MBP, ujawnił
na falach RWE, iż ksiądz i siostra
są na usługach UB.
Przy ocenie skali tej agentury trzeba jed-
nak brać pod uwagę nie tylko liczbę współ-
pracowników SB, ale także zróżnicowaną
ich aktywność i skłonność do współpracy
z bezpieką, jak również rozmaite ich usy-
tuowanie wewnątrz struktur kościelnych.
Sama rejestracja danej osoby jako tajnego
współpracownika czy kontaktu operacyj-
nego nie pozwala bowiem określić stopnia
szkodliwości działań takiej osoby dla Ko-
ścioła, a także przydatności uzyskiwanych
informacji dla SB. Ocena tego zagadnienia
wymaga dalszych, systematycznych badań.
Stosunkowo niewiele wiemy dotychczas
m.in. o agenturze mającej iniltrować tak
ważne miejsca jak uczelnie katolickie – KUL
i ATK, a także o wpływach SB na wyższych
szczeblach hierarchii duchownej. Uczelnie
katolickie i kurie biskupie, a także seminaria
duchowne, znajdowały się pod szczególną
presją PRL-owskich służb specjalnych. Wiemy
na przykład, że w 1977 r. 43 wykładowców ATK
i KUL współpracowało z SB. Komuniści dyspo-
nowali też znaczącą agenturą wśród personelu
kurii biskupich, a nawet pojedynczy biskupi
współpracowali ze służbami specjalnymi.
W obecnym stanie wiedzy nie można jednak
wiarygodnie zweryikować informacji doty-
czących liczby członków Episkopatu Polski
uwikłanych w tego rodzaju działalność.
ocalona
niezależność
Warmińskim i Prudniku (od paździer-
nika 1953 do października 1955 roku),
gdzie Urząd Bezpieczeństwa zamknął wraz
z prymasem dwoje więźniów politycznych
pozyskanych do współpracy – ks. Stanisława
Skorodeckiego, pseudonim „Krystyna”,
i s. Marię Leonię Graczyk, pseudonim
„Ptaszyńska” vel „Ptaszyna”.
„Krystyna” i „Ptaszyńska”
Ksiądz Skorodecki, który pełnił w tym
czasie rolę kapelana i spowiednika pryma-
sa, został zwerbowany najprawdopodob-
niej w więzieniu w Rawiczu, gdzie siedział
od dwóch lat. Siostra Graczyk, która pryma-
sowi usługiwała, od 1951 roku siedziała w wię-
zieniu w Grudziądzu i tam też zgodziła się
na współpracę. Ks. Skorodecki przed śmiercią
w 2002 roku kategorycznie zaprzeczał, że był
tajny m współpracow nikiem UB. Być może on,
jak i s. Graczyk byli przeświadczeni, że pod-
jęli z UB inezyjną grę, która miała osłonić
ich i prymasa. Jednak lektura odręcznie pi-
sanych meldunków nie pozostawia wątpli-
wości, kim byli „Krystyna” i „Ptaszyńska” i
jaka była ich rzeczywista rola wyznaczona
im przez UB.
W archiwum IPN zachowało się 10 tomów
donosów ks. Skorodeckiego i 3 tomy meldun-
ków s. Graczyk. Nie zostały one dotychczas
opublikowane.
Pamiętnik na zamówienie
To, co w 1993 roku wydał Mariusz P. Ro-
maniuk jako donosy siostry, jest w istocie
jej pamiętnikiem, który siostra pisała
również na polecenie funkcjonariuszy
UB. Nie wiadomo, jaki cel przyświecał
ubekom zlecającym s. Leonii pisanie
i donosów, i dziennika. Być może
planowali wykorzystać pamiętnik –
formę bardzo osobistą – do skompro-
mitowania prymasa. Jeśli UB miał taki
plan, to z jakichś powodów zarzucił go.
Mistyikacja udała się w tym sensie,
że dziennik s. Leonii funkcjonuje
do dzisiaj jako jej donosy, a prawdziwe
meldunki leżą w archiwum IPN.
Pisał codziennie
UB liczył na to, że meldunki dwojga TW,
którzy przez dwa lata byli jedynymi towa-
rzyszami izolacji prymasa, dostarczą cennej
wiedzy o Wyszyńskim, przeciwko któremu
przygotowywano publiczny proces politycz-
ny. Z tego punktu w idzenia na pew no cenniej-
szym źródłem informacji był ks. Skorodecki.
Po pierwsze dlatego, że miał on codzienny,
stały kontakt z prymasem, a po drugie był
bystrym obserwatorem i – jak wskazują do-
nosy – sumienny m agentem. Pisał codziennie,
po kilka, czasem kilkanaście stron, a nadzorcy
co jakiś czas doma-
gali się jeszcze
bardziej szcze-
gółowych re-
lacji z rozmów
z prymasem.
Czas wielkiego
werbunku
Szczytowy okres roz-
rostu kościelnej agentury
przypada na początek lat
80. ub. wieku, gdy Kościół
ze względu na specyficz-
ną posługę okresu stanu
wojennego (mediacyjną,
charytatywną etc.) zezwolił
księżom na regularne kontak-
ty z przedstawicielami komunistycznych
władz, co ułatwiało SB werbunek nowych
współpracowników. Ogółem współpraco-
wało z antykościelnym IV departamentem
MSW ponad 8 tys. osób, zarówno świeckich,
jak i duchow nych. Sieć agenturalna przeżyła
ponowny kryzys w związku z zamordowa-
niem ks. Jerzego Popiełuszki w 1984 r., choć
prawdopodobnie pod koniec lat 80. ponownie
została przez SB odbudowana.
Skala uw ikłania duchow nych we współ-
pracę z komunistycznymi służbami
Nawet jednak najbardziej pesymistyczne
dane nie pozostawiają wątpliwości, że przygnia-
tająca większość biskupów nigdy nie współ-
pracowała z organami wrogiego Kościołowi
państwa i że Kościół polski jako całość pozostał
instytucją niezależną od komunistycznej policji
politycznej. Ogółem potwierdzoną źródłowo
skalę współpracy agentury komunistycznej
wśród polskiego duchowieństwa (tj. od 10 do 15
proc. duchownych) należy uznać za stosunko-
wo niewielką, jeśli weźmie się pod uwagę skalę
zaangażowanych przez władze komunistyczne
środków ludzkich i materialnych, a także wy-
trwałość z jaką komuniści starali się szkodzić
Kościołowi w Polsce i nim manipulować.
paweł Skibiński
uniwersytet warszawski
Skala współpracy
ludzi Kościoła
z komunistycznymi
organami
bezpieczeństwa
zmieniała się
w różnych
okresach PRL.
ewa K.czaczkowska
„rzeczpospolita”, autorka
biografii „Kardynał stefan
wyszyński”
nawet w czasie internowania
w klasztorze w Komańczy
Ksiądz prymas był stale
podsłuchiwany i inwigilowany
przez grupę agentów
W l atach
S zczególnie miało to miejsce w Stoczku
492900383.007.png 492900383.008.png 492900383.009.png 492900383.010.png
6
przez morze czerwone . Kościół w Polsce Pod rządami Komunistów
Kościół w Polsce Pod rządami Komunistów. przez morze czerwone
7
wywiad Prl PrzeCiwKo stoliCy aPostolsKiej
wywiad Prl PrzeCiwKo stoliCy aPostolsKiej
„Po zagadnieniu Watykan u …”
zainteresowania Departamen-
tu I MSW znalazły się m. in.
Święte Oicjum, Kongregacja
ds. Kościoła Wschodniego, Pa-
pieska Komisja dla Rosji, Rota
Rzymska, kurie generalne
zakonów benedyktynów, je-
zuitów, franciszkanów i domi-
nikanów. Rozbudowa aparatu
wywiadowczego w Watykanie
przyniosła pierwsze rezulta-
ty już podczas obrad Soboru
Watykańskiego II. Centrala
komunistycznego w y wiadu
zdobyła w tym czasie „setki
informacji i dokumentów”,
z których najważniejsze do-
tyczyły „przygotowań prze-
biegu i końcowych postano-
wień Soboru”, „działalności
Wyszyńskiego i biskupów
polskich”, „wymiany listów
z episkopatem Niemiec”, „prze-
biegu rozmów Wyszyńskiego
w Watykanie, planów mile-
njnych episkopatu polskiego
w kraju i za granicą”.
epoka Gierka
Wraz z dojściem do wła-
dzy Gierka rozpracowanie
Watykanu nie ustało. Wręcz
przeciwnie. Zadaniem rezy-
dentury rzymskiej Departa-
mentu I MSW było wówczas
rozpoznanie intencji papieża
Pawła VI w stosunku do bloku
sowieckiego. Wywiadowców
interesowała szczególnie sprawa ewentual-
nego zbliżenia na linii Watykan–PRL. W tym
czasie działania wywiadu PRL zaowocowały
werbunkiem cennych agentów usytuowa-
nych w najważniejszych instytucjach waty-
kańskich. Dzięki nim komuniści zdobyli m.
in. stenogramy i notatki z rozmów papieża
z władzami francuskimi, amerykańskimi, do-
kumentację z przebiegu kapituł generalnych
ważniejszych zakonów działających w Polsce
(jezuitów, franciszkanów, werbistów, palloty-
nów i innych).
Papież Polak
Zupełny przełom w działaniach wywia-
du stanowił wybór kard. Wojtyły na Stolicę
Piotrową w 1978 r. Konsternacja na szczy tach
władzy PRL nie spowodowała jednakże wy-
gaśnięcia działalności wywiadu przeciwko
Watykanowi. Wydział III Departamentu
I MSW, w którego gestii, znajdowała się Stolica
Apostolska, postanow ił w ykorzystać w swoich
działaniach fakt, że Jan Paweł II
otacza się rodakami i awansuje
w Rzymie wielu Polaków. Dla
wywiadu była to niepowta-
rzalna okazja dla tzw. plaso-
wania agentury, przerzucanej
z kraju do Watykanu. Podjęte
wspólnie z Departamentem
IV MSW działania szybko za-
owocowały dopływem wielu
cennych informacji z najbliż-
szego otoczenia Papieża. Ko-
munistów interesowało prak-
tycznie wszystko – stosunek
Jana Pawła II do „Solidarności”,
reakcje na wprowadzenie
stanu wojennego i zabójstwo
ks. Popiełuszki, możliwość
w ykorzystania osoby Papieża,
jako pośrednika w rozmowach
z administracją Reagana, by
ten wycofał się z sankcji na-
łożonych na PRL, a nawet
kwestie dotyczące zadłużenia
PRL i stosunku do Okrągłego
Stołu. Była to przede wszyst-
kim zasługa rzymskich rezy-
dentów Departamentu I MSW
o kryptonimach operacyjnych
„Canto” (1975–1980), „Bralski”
(1980–1984), „Dis” (1984–1988)
oraz „Irt” (1988–1990), którzy
w znaczący sposób rozbudo-
wali sieć świadomych i nie-
świadomych informatorów
wywiadu w Watykanie.
Wystarczy dodać, że tylko
w 1989 r. Wydział III Depar-
tamentu I MSW zwerbował 38 osobowych źró-
deł informacji, które wykorzystywano w dzia-
łaniach przeciwko Stolicy Apostolskiej.
Upadek…
Budowany przez lata komunistyczny apa-
rat w y w iadowczy walczący z Kościołem runął
niczym domek z kart w 1989 r. Funkcjonariu-
sze Departamentu I MSW z przerażeniem za-
uważyli wówczas, że nastąpiło „znaczne kur-
czenie się podstaw werbunkowych mogących
mieć zastosowanie wobec kleru” oraz „daje się
zauważyć ze strony kleru nonszalanckie po-
dejście do SB i swego rodzaju arogancję”. Tak
kończyło się prawie półwiecze przestępczych
działań wywiadu PRL przeciwko Stolicy Apo-
stolskiej, które wciąż czekają na sprawiedliwy
osąd historii.
Sławomir cenckiewicz
autor jest historykiem, byłym pracowni-
kiem iPn.ostatnio opublikował książkę
„śladami bezpieki i partii” (łomianki 2009).
Ujarzmienie Polski
przez Związek Sowiecki
w latach 1944–1945
umożliwiło komunistom
skuteczniejszą walkę
z Kościołem katolickim.
Gen. czesław Kiszczak (z lewej) nadzorował wywiad cywilny, gen. Florian Siwicki
(z prawej) kontrolował wywiad wojskowy, a min. Jerzy Kuberski (stoi obok gen.
Siwickiego) kierował w rzymie placówką dyplomatyczną, która była bazą dla pracy
operacyjnej służb specjalnych prL. obok gen. Kiszczaka stoi gen. Bogusław Stachura,
jeden z szefów SB
rozpracowania kilka instytucji watykańskich:
Sekretariat Stanu, Kancelarię Apostolską,
trybunały papieskie, kolegia watykańskie
posiadające ściślejsze powiązania z Kościołem
w Polsce. Począwszy od 1958 r. centrala w y w ia-
du przerzucała na Zachód od pięciu do ośmiu
agentów rocznie z zadaniem rozpracowania
Stolicy Apostolskiej.
w cieniu millennium
W latach 60. szczególnie wroga Kościołowi
ekipa Gomułki zintensyikowała działania
na odcinku watykańskim. W znaczący spo-
sób poszerzyła zakres „obiektów”, do któ-
rych rozpracowania dążyła. Poza wymie-
nionymi wcześniej instytucjami w kręgu
też Watykan, od początku istnienia Polski
Ludowej, znalazł się na celowniku komuni-
stycznych służb specjalnych.
trudne początki
Początki działań operacy jnych w y mierzo-
nych w Stolicę Piotrową sięgają okresu stali-
nowskiego. Samodzielna rezydentura wywia-
dowcza (Departamentu VII MBP) w Rzymie
powstała w 1951 r. Początkowo zajmowała się
ona głównie rozpracow y waniem polskiego
duchowieństwa na terenie Watykanu. Dzia-
łania te oceniano jednak jako mało skuteczne.
Dlatego też w połow ie lat 50. centrala w y w iadu
PRL uznała, że kluczem do penetracji agen-
turalnej Stolicy Apostolskiej powinna być
tzw. krajowa baza werbunkowa. Już wów-
czas pierwsza grupa zwerbowanych w kraju
duchownych została przerzucona do Włoch
z podstawow y m celem – „dotarcia do Watyka-
nu lub jego agend”. Na przełomie 1957 i 1958 r.
komuniści wytypowali do systematycznego
C e lem komunistów, zarówno moskiew-
skiej centrali, jak i podległ ych jej struk-
t u r w Wa rszaw ie, było w ykorz y stać w ie -
low iekowe zw iązki Polski i Polaków ze Stolicą
Apostolską w strategii walki z Kościołem. Stąd
Gen. władysław
pożoga w latach 80.
kierował wywiadem
cywilnym prL, jego
poprzednikiem
w latach 70. był gen.
mirosław milewski
(powyżej)
492900383.011.png 492900383.012.png 492900383.013.png 492900383.014.png 492900383.015.png
8
przez morze czerwone . Kościół w Polsce Pod rządami Komunistów
Kościół w Polsce Pod rządami Komunistów. przez morze czerwone
9
aGent literat
PajęCzyna woKóŁ KardynaŁa
Prowokacja
przeciwko
biskupowi
Kaczmarkowi
Dostarczą zdjęcia,
sporządzą plany
pomieszczeń, przyjdą
na audiencję, jeśli będzie
trzeba, zapytają o to,
o tamto, wyślą anonim…
– usłużni konidenci
bezpieki.
munistyczna bezpieka zgromadziła
na ks. Karola Wojtyłę. Niepodobna
ustalić też wszystkich tych, którzy je złożyli.
Jedno jest pewne – najskuteczniejsi koniden-
ci pochodzili z Małopolski, z macierzystej
archidiecezji ks. Wojtyły. Za sprawą koniden-
tów bezpieka uzyskiwała informacje, jakich
funkcjonariusze osobiście nie mogliby zdo-
być. Zainstalowanie podsłuchu pokojowego
wymagało czasu, przygotowań, rozpoznania
miejsca. Podsłuch telefoniczny był dobrym
źródłem informacji, jednak ograniczonym
z uwagi na jego ówczesne zastosowanie w sta-
cjonarnych aparatach telefonicznych.
„biały”, „Perła”, „ares”
Jedną z pierwszych osób, które były wy-
korzystywane przez funkcjonariuszy kra-
kowskiego UB, był informator/agent o ps.
„Biały”, czyli Lesław Petecki. Kolega Wojtyły
ze studiów polonistycznych. Jego możliwości
były jednak ograniczone, a współpraca zosta-
ła przerwana w 1954 r. po skazaniu Peteckiego
za przestępstwa gospodarcze.
Liczne talenty, zainteresowania i pasje
ks. Wojtyły, w połączeniu z towarzyską na-
turą, powodowały, że równolegle działał
w wielu środowiskach. Bezpieka starała się
zdobywać informacje ze wszystkich z nich.
Kontaktom ks. K. Wojtyły z Mieczysławem Ko-
tlarczykiem, dyrektorem Teatru Rapsodycz-
nego w Krakow ie, przy patry wała się uważnie
w pierwszej połowie lat 50. informator ps.
„Perła” – czyli Helena Gawlik – sekretarka
teatru. W środow isku „Tygodnika Powszech-
nego” działał TW „Ares” – Tadeusz Nowak,
dyrektor administracyjny tego pisma.
wokół biskupa
Jednak kluczowe informacje pochodziły
od duchownych – nabrały one dla bezpieki
szczególnego znaczenia po uzyskaniu przez
ks. Wojtyłę sakry biskupiej. Opinie krążące
wśród duchowieństwa o biskupie przekazywał
TW „Doktor”/„Doktór” – ks. Władysław Wo-
czyński; o kierunkach wyznaczanej księżom
prac y duszpasterskiej oraz o zarządzaniu archi-
diecezją informowali m.in.: TW „Żagielowski” –
ks. Władysław Kulczycki, TW „Rosa” – ks. Józef
Szczotkowski, TW „Brodecki” – ks. Bolesław
Ksiądz dr Leonard
Świderski (informator
„IWA”) należał do grona
najsłynniejszych księży
współpracowników
bezpieki z czasów PRL.
Pełnił drugorzędną rolę w Zarządzie Woje-
wódzkim „Caritas”, upaństwowionej w 1950 r.
organizacji charytatywnej Kościoła. W po-
kazowym procesie bp. Kaczmarka nie został
wykorzystany nawet w roli świadka, ale jego
„Zielony Zeszyt” był jednym ze środków w ła-
maniu oskarżonego. W maju 1954 r. komuniści
„wytypowali” kandydaturę ks. Świderskiego
na rektora Wyższego Seminarium Duchow-
nego w Kielcach. W awansie przeszkodził
miejscowy sufragan.
W stalinizmie próba kompromitacji bisku-
pa Kaczmarka jako polityka nie powiodła się.
Po paru latach Gomułka postanowił niepo-
kornego ordynariusza z Kielc w yeliminować
za pomocą kompromitacji moralnej. W 1959 r.
uaktywniono współpracę z TW „Iwa”. Na po-
lecenie samego Biura Politycznego KC PZPR
rozsyłano m.in. księżom i klerykom diecezji
wspomniany już „Zielony Zeszyt”. W obrzy-
dliwym paszkwilu ks. Świderski oskarżał bp.
Kaczmarka o niemoralny tryb życia, zwłaszcza
o liczne romanse. Prowokacja nie pow iodła się,
gdyż wiele osób wymienionych w tekście jako
rzekomi świadkowie oskarżyło ks. Świderskie-
go o oszczerstwo. W styczniu 1961 r. autor pasz-
kwilu został zasuspendowany i obłożony karą
ekskomuniki. Brutalna rozgrywka z wykorzy-
staniem także innych tekstów Świderskiego
z serii „Oglądały oczy moje” przyspieszyła
moment śmierci bp. Kaczmarka.
Kardynalskie ambicje
Ks. Świderski był systematycznie rozpra-
cowywany przez UB od 1946 r. Kontaktem po-
ufnym bezpieki został „dobrowolnie”na pod-
stawie „materiałów kompromitujących (natury
moralnej)”. Złożył deklarację, że jest „zwolen-
nikiem demokracji ludowej” i opisze w pamięt-
niku krzywdy wyrządzone mu przez bisku-
pów. Formalnego zobowiązania o współpracy
nie podpisał, gdyż z takowej zrezygnowano.
Odbywał spotkania z ubekami, składał donosy.
munistyczne dysponowały jego
usługami przez wiele lat. Ciosy
w ymierzone były głównie w hierarchów.
Ks. Świderski był osobistym wrogiem ordy-
nariusza kieleckiego bp. Czesława Kaczmarka.
Obaj duchowni pochodzili z diecezji płockiej.
Kiedy we wrześniu 1938 r. ks. Kaczmarek
obejmował biskupstwo w Kielcach, nie śmiał
odmówić prośbie abp. Juliana Nowowiejskiego
i zabrał ze sobą skompromitowanego moralnie
ks. Świderskiego. Powierzył mu stanowisko
kanclerza kurii. Po kilku latach bp Kaczmarek
mianował ambitnego księdza z dwoma dok-
toratami proboszczem w wiejskiej paraii
na krańcu diecezji.
Po wojnie komuniści liczyli bardzo
na współpracę księży „skrzywdzonych” przez
biskupów. Obserwacja zachowań ks. Świder-
skiego nie dawała zrazu nadziei, gdyż odnoto-
wano szereg kroków wrogich ludowemu pań-
stw u. A to kry tykował św iadczenia rzeczowe
ludności, gdyż „idą w nieodpowiednie miejsce”,
a to „wystąpił przeciw Armii Czerwonej, która
niszczy Polskę”.
„zielony zeszyt”
Metamorfoza nadeszła wraz z pogłębia-
niem się stalinizmu. Ks. Świderski – od maja
1949 r. informator „Iwa” – uczestniczył w za-
kulisowych akcjach komunistów. Oicjalnie
jego osoba nie była specjalnie eksploatowana.
Bp czesław Kaczmarek, więzień
polityczny prL. wydawane z inspiracji
SB książki ks. Świderskiego miały
zniszczyć autorytet biskupa kieleckiego
Wojtyła
na celowniku
Tadeusz nowak w czasie audiencji
u Jana pawła II
Szczegóły gry uzgadniał podczas bezpośred-
nich rozmów, m.in. w Warszawie ze słynną
płk Julią Brystygierową. W jednym z listów
pisał: „pragnąłby m [...] przedstaw ić Pani pew ne
konkretne propozycje”. Dla oicerów bezpieki
niezw ykle ważne był y jego niesł ychane ambi-
cje i pycha: „chciałby w przyszłości osiągnąć
kapelusz kardynalski i dla tego celu mógłby
poświęcić wszystko”.
Najistotniejsze przysługi oddał komuni-
stom po 1959 r. Kontaktował się nie tylko z lo-
kalnymi esbekami, ale także z centralą MSW
i Urzędem do Spraw Wyznań. Do dyrektora
Wydziału do Spraw Wyznań w Kielcach Stefa-
na Jarosza pisał w styczniu 1961 r. per „Szanow-
ny i Kochany Panie Naczelniku”. Ulokowany
w Przysiece w Jeleniogórskiem – po suspensie
– dziękował za „śliczny” dom i opiekę. Korzy-
stał z niej niemal do końca swego życia, pozo-
stając poza stanem duchow ny m. Zmarł w 1991 r.,
nie pojednawszy się z Kościołem, któremu tak
bardzo w PRL zaszkodził.
Saduś, TW „Szum” – ks. Stanisław Główka, TW
„Włodek ” – o. Dominik Michałowski z opactwa
w Tyńcu (zob. artykuł „18 tomów donosów”).
Szczególną wartość dla krakowskiej bezpie-
ki mieli jednak TW „Marecki” – ks. Mieczysław
Satora oraz TW „Zbyszek”/„Karol” – czyli Ju-
lian Polan-Haraschin. Pierwszy z nich, który
dzięki przeprowadzonej kombinacji operacyj-
nej został najbliższym sąsiadem bp. Wojtyły,
przekazał bezpiece plany mieszkania biskupa
oraz pomieszczeń kurialnych z dokładnym
rozmieszczeniem sprzętu (co było niezbędne
przy planowaniu założenia podsłuchu poko-
jowego). Raportował, kiedy biskup planuje
urlop, gdzie będzie w y jeżdżał, kiedy w racał, kto
go odwiedza… Z kolei drugi, będąc szwagrem
ks. Franciszka Macharskiego, w ykorzysty wał
do pozyskiwania poufnych informacji rodzin-
ne zaufanie.
Informacje z donosów dotyczących
ks. Wojtyły mają dziś wymiar nie tylko fak-
tograiczny. Dowodzą one niestrudzonego
wysiłku kapłana w pogłębianiu niezależności
Kościoła krakowskiego od władz reżimu.
Świadczą o jego niezłomności i wierności
Kościołowi – na drugim biegunie sytuując
tych, którzy Kościół zdradzili.
ryszard Gryz
roksana Szczęch
N ie da się zliczyć doniesień, które ko-
W z walczaniu Kościoła władze ko-
492900383.016.png 492900383.017.png 492900383.018.png 492900383.019.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin