Kultura zaufania - wywiad.doc

(47 KB) Pobierz
Kultura zaufania

Kultura zaufania

Z prof. Piotrem Sztompką rozmawia Tomasz Wiścicki

Kultura zaufania jest czymś innym niż suma indywidualnych relacji między jednostkami. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że mówimy o zaufaniu przede wszystkim między dwiema osobami, w relacji intymnej, domowej, rodzinnej, w zakładzie pracy, w sklepie. Jest to relacja jednorazowa, która realizuje tę wartość, pozwalając zasadnie przypuszczać, że drugi nas nie oszuka. W socjologii bardzo istotne jest przeniesienie tego rozumowania na inny poziom – taki, gdzie zaufanie staje się regułą społeczną, obdarzoną pewną wartością o charakterze normatywnym. W społeczeństwie czy innej mniejszej zbiorowości uznaje się, że dobrze jest ufać innym i – co jest tego korelatem – dobrze jest wypełniać zobowiązania i realizować oczekiwania innych ludzi. Gdy ludzie nabierają przekonania, że można ryzykować, ufając innym, bo w większości życiowych sytuacji się to sprawdza, dzielą się tym przekonaniem z innymi. Następuje ucieranie się kulturowych przekonań w rozmowach, ale także w literaturze czy mediach, i wytwarza się klimat zaufania, albo też przeciwnie – klimat cynizmu i nieufności.

W klimacie zaufania staje się ono regułą postępowania, a w każdym razie założeniem wstępnym w relacjach z ludźmi czy nawet różnymi bardziej skomplikowanymi formami życia społecznego – instytucjami czy organizacjami. Warto przyjąć domniemanie, że inny spełni nasze oczekiwania – bardzo różne, od wysokich, wymagających bardzo wiele moralnie, aż do banalnych, że ten drugi będzie po prostu kompetentny i potrafi zrobić to, co do niego należy.

Oczywiście takie założenie może nie być spełnione. Nawet w największej kulturze zaufania spotkamy takich, którzy próbują na skróty zdobyć prywatne korzyści, free riders – pasażerów na gapę, nietroszczących się o dobro ogółu, tylko próbujących szybko coś na skróty zyskać i uciec. Problem pojawia się dopiero wtedy, kiedy takie sytuacje zaczynają być częste, dominujące, kiedy nasze domniemanie zaufania czy wiarygodności partnera się załamuje w wielu jakościowo różnych sytuacjach życiowych – wobec kolegi, urzędnika, ministra, nauczyciela itd. Wtedy zaczyna się proces przeciwny, wzmacniany przez informacje o podobnych przypadkach, które uzyskujemy w rozmowach, z mediów, których perspektywa z natury rzeczy jest skrzywiona w stronę pokazywania czarnych stron życia, bo taka jest komercyjna logika, z książek. Ten proces może nawet doprowadzić do tego, co nazywamy paniką moralną, to znaczy przekonania, że trzeba uważać, patrzeć drugim na ręce, przyjąć założenie, że wszyscy nas próbują oszukać. Takie założenie o niewiarygodności innych pcha nas w stronę kultury cynizmu, zimnego wyrachowania, nieufności. W takiej kulturze ci, którzy zachowują te idealistyczne marzenia, są traktowani jak dewianci, dziwni, nie z tej ziemi, którzy nie znają życia, nie umieją się przystosować. Zaczynają napotykać na presję, która hamuje ich naturalny, spontaniczny, otwarty, pełen zaufania stosunek do innych.

Sensacja: pies nikogo nie ugryzł!

Badania pokazują że poziom zaufania społecznego zależy od kilku czynników. Po pierwsze, od poczucia optymizmu społecznego. Po drugie, od poczucia sprawstwa, a więc przekonania zwykłego szarego obywatela, że coś od niego zależy w sprawach szerszych niż rodzinne, domowe, codzienne sprawy, na przykład że może zmienić władzę. I po trzecie, od stabilności, to znaczy przynajmniej nadziei, że jutro nie będzie nas zaskakiwać. Będąc w Sztokholmie przeczytałem na pierwszej stronie „Dagens Nyheter” sensacyjną wiadomość, że w centrum miasta pies zerwał się ze smyczy i dzięki sprawnej akcji policji nikogo nie ugryzł...

W budowaniu zaufania ogromnie pomaga świat mediów i to, że mamy możliwość popatrzenia na kulisy oczyma wnikliwych dziennikarzy. Nieszczęście polega na tym, że zawód dziennikarza śledczego z definicji wymaga szukania przestępców. Nie ma natomiast dziennikarzy, którzy by mogli społeczeństwu pokazywać rzeczy pozytywne, bo to się gorzej sprzedaje, jest mnie atrakcyjne. Dla tych Szwedów to, że pies nie ugryzł człowieka, jest newsem. Udało się coś pozytywnego zrobić, policja zadziałała znakomicie, zaufanie do niej rośnie.?

Niektórzy autorzy twierdzą, że zaufanie pionowe, czyli do ludzi „z góry” – tych, którzy posiadają władzę, czy to będzie szef, czy prezydent – jest jakościowo inne niż zaufanie do równych albo w miarę równych, do tych, z którymi się stykamy w normalnym życiu, gdzie czynnik władzy nie funkcjonuje. Zdarza się oczywiście, że te dwa rodzaje zaufania są całkowicie rozdzielone, na przykład w sytuacjach rewolucyjnych, choćby w czasach „Solidarności”, kiedy całkowita odmowa zaufania wobec władzy wiązała się bardzo silnym zaufaniem do innych, nawet nieznajomych. Najbardziej społecznie pozytywne nie jest zaufanie tylko do tych, co do których możemy mieć w miarę racjonalne wiadomości, że są go godni, których znamy, z którymi się stykamy, ale zaufanie uogólnione, do nieznajomych, czyli wynikające po prostu z ogólnego klimatu. Taki klimat jest zaraźliwy – zaufanie do polityków wytwarza poczucie bezpieczeństwa, które ułatwia mi zaufanie ludziom, których spotykam. Oczywiście, naturalne jest pewne zróżnicowanie – stąd pojecie zawodów zaufania społecznego, których przedstawicielom mogę zaufać w sposób szczególny.

Oczywiście nieufność i zaufanie są pojęciami relatywnymi, to znaczy, że same w sobie niekoniecznie stanowią dobro albo zło. Zależy to od kontekstu sytuacyjnego, tak samo jak w relacjach międzyludzkich. Trudno powiedzieć, że dobre jest zaufanie naiwne, na przykład wobec złodzieja czy oszusta. Zaufanie wtedy dopiero zaczyna pozytywnie funkcjonować społecznie, jeżeli dotyczy kogoś wiarygodnego. Zaufanie ślepe jest złą postawą społeczną, z którą mieliśmy do czynienia w systemach autokratycznych. Najlepszym tego przykładem w wielkiej skali był kult jednostki, a w małej skali jest to naiwność kogoś, kto pożycza pieniądze przechodniowi, który go o nie prosi na dworcu, albo kupuje złotą obrączkę na ulicy. Rzecz oczywista, że takie zaufanie nie może być budujące społecznie. Nieufność również musi mieć swój korelat, to znaczy musi być jakoś uzasadniona, sensowna – w odróżnieniu od paranoicznej, obsesyjnej, panicznej. Społecznie dobra jest nieufność wobec tych, którzy są niewiarygodni, którzy na nieufność zasługują.

Istnieje bardzo istotny spór, czy demokracja ze swoimi instytucjami wymaga zaufania, czy właśnie nieufności. Jeden z autorów argumentuje, że istotą systemu demokratycznego jest brak zaufania publicznego, to znaczy patrzenie każdemu na ręce, sprawdzanie wszystkiego, i do tego właśnie służą instytucje w rodzaju podziału władzy, sądów konstytucyjnych, rzecznika praw obywatelskich. Te instytucje reprezentują zinstytucjonalizowaną w systemie nieufność. Drugi punkt widzenia, który ja reprezentuję, mówi, że demokracja wyzwala możliwość kultury zaufania dzięki temu, że ma takie zinstytucjonalizowane klapy bezpieczeństwa. Te instytucje są od tego, żeby strzec moich interesów, gdyby miały zostać naruszone. Gdy wiem, że jeżeli zostanę oszukany, mam łatwy dostęp do sądu, proste i tanie możliwości pójścia do arbitrażu, które gwarantują, że szybko odzyskam to, co mi zabrano, mogę bardziej swobodnie działaś, inwestować, zawierać kontrakty. Mogę się nie obawiać, że sprzedawca w sklepie mnie oszuka, bo mam instytucję ochrony konsumenta, która działa sprawnie, bez dodatkowych kosztów.

Ale dzieje się tak, kiedy te instytucje są schowane w cieniu, są jedynie potencjalnym zabezpieczeniem. Wtedy stanowią ukrytą ramę i wewnątrz niej ludzie zaczynają otwarcie, spokojnie, swobodnie funkcjonować wobec siebie nawzajem i wobec władzy. Jeśli te instytucje funkcjonują zbyt spektakularnie, to jest złą lekcją dla obywatela. Jest dla niego dowodem, że prawo nie jest pewne ani stabilne. Jeśli obywatel jest bezustannie karmiony informacjami z ust najwyższych przedstawicieli władzy, w których obraz świata rysuje się w barwach katastroficznych, w moim przekonaniu prowadzi to do tego, że ludzie się zamykają, uciekają od spraw publicznych. Funkcjonowanie oddolnych instytucji społeczeństwa obywatelskiego zaczyna zamierać, dlatego że ludzie wolą zająć się sprawami prywatnymi.

Prawo, edukacja, decentralizacja
Gdy chodzi o tę odgórną odbudowę zaufania, pierwszym niesłychanie ważnym czynnikiem jest poczucie właściwego działania prawa, w miarę przejrzystego, wewnętrznie niesprzecznego, które nie byłoby pełne nonsensów legislacyjnych i niespójności prowadzących do tego, że obywatel choćby na głowie stanął, musi złamać jakiś przepis. Prawo musi być też jednoznacznie egzekwowane. Przykładem negatywnym jest prawo podatkowe, które wymaga fundamentalnej zmiany, ponieważ wymusza cynizm i nieufność z uwagi na swoją strukturę, skomplikowanie, stopień arbitralności polegającej na tym, że w takich samych sprawach zapadają bardzo różne rozstrzygnięcia. Konieczne jest uporządkowanie istniejącego prawa, do którego wkradł się chaos – zarówno ze względu na zmianę systemu, jak i z powodu konieczność uzgadniania legislacji z prawem Unii Europejskiej, co skądinąd jest generalnie korzystne, bo standardy, które stamtąd płyną, są na ogół dobre. Jednak zadanie szybkiego porządkowania przerosło nasze możliwości, konieczne jest więc dążenie do tego. Osobną sprawą jest egzekwowanie prawa – konieczny jest bardzo duży wysiłek w kierunku zwiększenia szybkości i sprawności nie tylko organów ścigania, ale wymiaru sprawiedliwości. Zarówno sądownictwo konstytucyjne, jak i sądy powszechne mogą stanowić bardzo twardą ramę, która da obywatelom poczucie pewności, przewidywalności, stabilności i zaufania.

Drugą sprawą fundamentalną jest szeroka gama działań edukacyjnych. Demokracja zaczyna funkcjonować dopiero po przekroczeniu pewnego progu scholaryzacji i poziomu edukacyjnego obywateli. Na to ma wpływ władza, przede wszystkim poprzez rozdział środków.

Kolosalne znaczenie dla zaufania społecznego ma zwiększenie nacisku, pomocy i inspiracji dla działalności oddolnej, społeczeństwa obywatelskiego, działalności samorządowej. Decentralizacja państwa może ożywić to, co moim zdaniem wśród Polaków jest, ale przytłumione – entuzjazm do działania spontanicznego, obywatelskiego, to, co kiedyś zbudowało wielkość Ameryki. Państwo nie tylko nie powinno w tym przeszkadzać, ale pomagać, dawać środki i pole do działania, czyli – krótko mówiąc – zwracać się ku społeczeństwu obywatelskiemu, nie traktując go jako konkurencji dla siebie.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin