00:00:04:Z Gran Teatre del Liceu 00:00:13:ZYGFRYD|Ryszarda Wagnera 00:00:20:Kierownictwo muzyczne 00:00:25:Reżyseria 00:00:30:Zygfryd 00:00:35:Mime 00:00:41:Wędrowiec 00:00:46:Alberyk 00:00:51:Fafner 00:00:56:Erda 00:01:01:Brunhilda 00:01:07:Ptak leśny 00:01:24:Orkiestra Symfoniczna|Gran Teatre del Liceu 00:01:42:Reżyseria telewizyjna 00:06:24:Okropny przymus!|Daremny trud! 00:06:28:Najlepszy miecz,|który sam ukułem, 00:06:31:wiele by wytrzymał|w rękach olbrzymów. 00:06:34:Lecz tenże sam miecz|niedorosły chłopczyna 00:06:37:od razu złamał na pół,|jakbym wykuł dziecięcą zabawkę! 00:07:04:Jest taki miecz,|którego by nie złamał. 00:07:11:Notunga szczątków|nie zdołałby zniszczyć, 00:07:16:gdybym tylko mógł|połączyć rozbite kawałki, 00:07:20:lecz na to ma sztuka|nie dość doskonała. 00:07:24:Gdybym mógł chłopcu miecz ten wykuć,|nie na próżno poszedłby mój trud! 00:07:47:Fafner, okrutny smok, 00:07:57:skrył się w ciemnym lesie 00:08:04:i strasznym kształtem swego ciała 00:08:10:chroni skarb Nibelungów. 00:08:24:Gdyby dziecięca siła Zygfryda|pokonała moc Fafnera, 00:08:31:mnie by przypadł|pierścień Nibelunga! 00:08:36:Jeden miecz tego dokonać zdoła,|tylko Notung do tego się nada, 00:08:41:gdy zamachnie się nim Zygfryd! 00:08:50:Lecz tego właśnie miecza|wykuć nie mogę. 00:09:10:Okropny przymus!|Daremny trud! 00:09:14:Najlepszy miecz,|który sam ukułem, 00:09:17:do tego jednego czynu|nigdy się nie nada! 00:09:20:Ciągle nad nim pracuję,|bo chłopak tego chce. 00:09:24:Lecz zaraz złamie go na pół,|lecz biada, gdybym go nie wykuł! 00:09:34:Hej ho! Hej ho! 00:09:38:l huzia! Już! 00:09:40:Bierz go! Gryź!|Głupiego kowala gryź! 00:09:45:Precz z tą bestią!|Na co tu niedźwiedź? 00:09:48:We dwóch łatwiej do pracy cię|przymusić! Misiu, zapytaj o miecz! 00:09:53:Hej, puść go! Tam leży miecz.|Dziś go skończyłem! 00:09:57:Więc dziś ocalisz głowę! 00:10:01:Zmykaj, misiu!|Już cię nie potrzebuję! 00:10:07:Wolałbym, byś zabił niedźwiedzia.|Po coś przyprowadził go do domu? 00:10:12:Szukałem lepszego towarzysza|niż ten, co siedzi tu w domu. 00:10:18:W głębokim lesie mój róg|ozwał się dźwięcznym tonem. 00:10:24:Czy znajdzie się towarzysz,|mój wierny druh? 00:10:29:O to pytałem dźwiękiem! 00:10:36:Z gęstwiny niedźwiedź wyszedł|i mrucząc, słuchał mnie. 00:10:41:Bardziej niż ty mi się spodobał,|lecz lepszego niedługo znajdę! 00:10:46:Wziąłem go na krótki sznur,|by ciebie, niecnoto, o miecz spytał. 00:10:52:Ukułem dobry miecz,|jego ostrze cię uraduje! 00:10:56:A na co mi jasne ostrze,|skoro stal miękka i nietrwała! 00:11:03:Hej! A cóż to znowu za miecz? 00:11:08:Ten marny patyk chcesz|mieczem zwać? 00:11:12:Trzymaj te kawałki,|niegodny partaczu! 00:11:15:Było ci o czerep rozbić|ten mieczyk! 00:11:19:Ten samochwała ma się|dalej chełpić? 00:11:22:Gadać o olbrzymach|i srogich bojach? 00:11:25:O mężnych czynach|i dzielnej obronie? 00:11:28:Chce mi wykuć broń,|stworzyć godny miecz, 00:11:31:sławi swój kunszt,|jakby naprawdę coś umiał. 00:11:34:Gdy wezmę w dłoń|wytwór jego rąk, 00:11:37:jednym ciosem|zmiażdżę go w pył! 00:11:42:Gdyby on sam zbyt marnym|się nie wydawał, 00:11:46:sam bym go zmiażdżył tym,|co tu wykuł, głupi, stary Alb! 00:11:51:A wtedy byłby wreszcie spokój! 00:12:02:Znów się miotasz jak wściekły,|i znów okazujesz mi niewdzięczność. 00:12:08:Gdy złemu chłopakowi od razu|wszystkiego nie zrobię na błysk, 00:12:14:od razu zapomina,|ilem dobrego dlań uczynił! 00:12:24:Nie pamiętasz może,|czegom cię uczył o wdzięczności? 00:12:32:Masz chętnie słuchać tego,|kto dla ciebie coś dobrego uczynił. 00:12:42:Znów nie chcesz mnie słuchać! 00:12:52:Lecz na jedzenie miałbyś chętkę?|Z rożna przyniosę ci pieczeń. 00:13:00:Masz ochotę na sos? 00:13:04:Dla ciebie to wszystko|przygotowałem. 00:13:08:Sam sobie upiekłem pieczeń,|a sos sam wypij! 00:13:12:l to jest zapłata za moją miłość! 00:13:18:Za moje troski tak mi odpłacasz? 00:13:27:Dziecięciem byłeś,|gdym cię przygarnął. 00:13:32:Ciepłom otulał małego robaczka. 00:13:36:Dawałem ci jeść i pić.|Strzegłem cię jak własnej skóry. 00:13:40:Gdy już podrosłeś,|nadal się troszczyłem. 00:13:48:Słałem ci łoże,|byś wygodnie spał. 00:13:52:Wykułem ci zabawki|i dźwięczny róg. 00:13:56:Zawszem się starał,|by cię zabawić. 00:14:00:Mądrze radziłem ci|roztropną radą. 00:14:05:Uczyłem cię wszystkiego,|byś wiedzę posiadł. 00:14:08:Gdy ja w domu siedzę,|w trudzie i znoju, 00:14:13:ty lekko gnasz,|jak swobodny ptak. 00:14:16:Dla ciebie tak się staram|i cierpię tylko dla ciebie. 00:14:21:Tak ciężko haruję,|ja, biedny karzeł! 00:14:25:Za te trudy|taka czeka mnie zapłata! 00:14:29:Zły chłopak dręczy mnie i lży! 00:14:48:Długo uczyłeś mnie, Mime,|i sporo się od ciebie nauczyłem. 00:14:54:Czego najbardziej chciałeś nauczyć,|nigdym się jednak nie nauczył. 00:15:02:Nigdy cię nie polubiłem! 00:15:09:Gdy niosłeś mi jadło i napitek,|ogarniał mnie wstręt. 00:15:16:Gdy słałeś mi wygodne łoże do snu,|nie mogłem na nim zasnąć. 00:15:23:Gdy chciałeś mnie uczyć, jak być|mądrym, wolałem być ślepy i głuchy. 00:15:30:Gdy wreszcie spojrzałem na ciebie|szeroko otwartymi oczami, 00:15:34:nie podoba mi się nic, co robisz! 00:15:40:Widzę, jak stoisz,|jak chwiejesz się i chodzisz, 00:15:47:kłaniasz się i słaniasz,|oczy wciąż zasłaniasz, 00:15:51:aż mnie chętka bierze,|by za kark cię złapać 00:15:55:i na dwór cię wyrzucić,|żebyś mi w oczy nie wchodził! 00:15:59:Tak nauczyłem się ciebie lubić. 00:16:03:Skoroś taki mądry, to pomóż|zrozumieć to, nad czym się trudzę. 00:16:09:Do lasu biegam,|by tylko cię opuścić. 00:16:14:Dlaczego więc wciąż wracam? 00:16:19:Wszystkie zwierzęta są mi|droższe od ciebie. 00:16:21:Drzewa i ptaki, ryby w strumieniu.|Bardziej je lubię niż ciebie. 00:16:29:Dlaczego więc wciąż wracam? 00:16:36:Powiedz mi, skoroś taki mądry. 00:16:47:Drogie dziecko, teraz widzisz,|jak bardzo ci na mnie zależy. 00:16:52:Przecież cię nie znoszę,|nie zapominaj o tym! 00:16:57:To wszystko przez twoją dzikość,|nad którą winieneś zapanować. 00:17:14:Żałośnie tęsknią młode|za gniazdem rodziców. 00:17:21:Miłość jest tą tęsknotą... 00:17:30:Dlatego do mnie cię ciągnie. 00:17:34:Tak kochałeś starego Mimego,|i tak musisz go kochać! 00:17:40:Czym dla pisklęcia jest ptak,|co karmi go w gnieździe, 00:17:47:zanim pisklak nauczy się fruwać,|tak i ludzkiemu dziecięciu 00:17:54:tym samym musi być Mime,|co się o ciebie troszczy! 00:17:59:Ej, Mime, skoroś taki mądry,|to powiedz mi jeszcze jedno! 00:18:10:Ptaki tak pięknie|śpiewały na wiosnę, 00:18:14:jedno wabiło drugie,|sam tak powiedziałeś. 00:18:23:Na pytanie odrzekłeś,|że to samczyk i samiczka. 00:18:32:Kochały się czule|i były ze sobą. 00:18:38:Zbudowały gniazdo|i odbyły gody. 00:18:43:Wkrótce młodych pojawił się lęg.|l oboje o niego dbali. 00:18:55:Podobnie w zaroślach parzyły się|łosie, dzikie lisy i wilki. 00:19:02:Pokarm do gniazda|przynosił samczyk, 00:19:07:a samica karmiła młode. 00:19:14:Wtedy się nauczyłem,|czym jest miłość. 00:19:22:Nigdy młodych|nie zabierałem matce. 00:19:37:Więc powiedz, Mime,|gdzie twa ukochana niewiasta, 00:19:44:którą matką mógłbym zwać? 00:19:47:A co ci to znów? Jaki z ciebie głupiec!|Wszak nie jesteś ptakiem ani lisem? 00:19:54:Małe dziecko tyś wszak wychował,|ciepłoś otulał małego robaczka. 00:20:01:Skąd jednak wziąłeś|ludzkie dziecko? 00:20:06:Tak bez matki|wydałeś mnie na świat? 00:20:10:Uwierz w to, co ci teraz powiem.|Jestem twoim ojcem i matką zarazem. 00:20:15:Kłamiesz, niegodziwcze! 00:20:18:Młode zawsze przypominają rodziców,|widziałem to sam nieraz. 00:20:26:Gdy zaszedłem nad czystą wodę,|widziałem w niej drzew odbicia, 00:20:33:a także odbicia zwierząt. 00:20:38:Słońce i chmury są takie,|jak ich obrazy na wodzie. 00:20:54:Wtedy ujrzałem|własne swe odbicie. 00:21:02:Pomyślałem,|że różnię się od ciebie. 00:21:05:Jak żółw różni się|od srebrzystej rybki. 00:21:08:Ale ryba przecież nigdy|nie narodzi się z żółwia! 00:21:12:Piramidalne bzdury wygadujesz! 00:21:16:Przyszła mi ta myśl, choć tylem|wcześniej już się zastanawiał. 00:21:22:Do lasu biegnę, żeby cię zostawić,|dlaczego wciąż tu powracam? 00:21:29:Bo od ciebie muszę się dowiedzieć,|kim są mój ojciec i matka! 00:21:35:Jaki ojciec! Jaka matka!|Bzdurna pytanie! 00:21:39:Więc muszę cię chwycić,|by czegoś się dowiedzieć. 00:21:44:Z dobrej woli nic nie powiesz!|Muszę wszystko z ciebie wyciągać, 00:21:48:z rozmowy samej nic bym nie odgadł:|dlatego siłą muszę to wydrzeć! 00:21:54:Gadaj, podstępny draniu!|Kim są mój ojciec i matka? 00:21:59:Zaraz życia mnie pozbawisz! 00:22:02:Chcesz wiedzieć,|posłuchaj, co wiem! 00:22:08:Niewdzięczne, podłe dziecko! 00:22:13:Posłuchaj, za co to mnie|nienawidzisz! 00:22:17:Nie jestem ci ojcem,|ani nawet kuzynem, 00:22:21:a jednak dzięki mnie żyjesz! 00:22:24:Jesteś mi całkiem obcy,|swemu jedynemu druhowi, 00:22:28:który z litości cię tu chował,|i oto zapłata za mój trud! 00:22:33:Czegom ja, głupi, oczekiwał?. 00:22:53:Raz usłyszałem jęczącą kobietę,|co leżała w dzikim lesie. 00:23:13:Pomogłem jej dojść do jaskini, 00:23:21:by przy ogniu się ogrzała. 00:23:36:Dziecko nosiła w łonie, 00:23:42:tu w grocie je urodziła. 00:23:48:Rzucała się tu i tam,|pomogłem jej, jak mogłem. 00:23:56:Źle było z nią! 00:24:20:Umarła... 00:24:28:lecz Zygfryd ujrzał światło dnia. 00:24:37:Matka przeze mnie umarła? 00:25:03:Powierzyła cię mojej pieczy. 00:25:13:Zaopiekowałem się|jej dzieckiem. 00:25:19:Jak bardzo się Mime natrudził!|lleż miał z tobą kłopotów! 00:25:24:Dziecięciem byłeś,|gdym cię przygarnął... 00:25:28:Już o tym mówiłeś! Teraz mów,|dlaczego imię me Zygfryd? 00:25:34:Matka kazała, bym tak cię nazwał.|Miałeś być silny i piękny. 00:25:43:Ciepłom otulał małego robaczka... 00:25:47:Mów, jak się nazywała|moja matka? 00:25:51:Teraz, doprawdy, nie wiem już sam.|Dawałem...
Aizococ