Igranie z zemstą 11.rtf

(31 KB) Pobierz

Część 11

 

 

 

Po wizycie w szpitalu dotarli do domu szybko i bezpiecznie i, jak gdyby w bezgłośnym porozumieniu, udali się prosto do sypialni Harry'ego. Snape rzucił na drzwi dwa zaklęcia blokujące. Jednym machnięciem różdżki zdjął z chłopaka kamuflaż, po czym zaczął się rozbierać.

 

Harry poszedł za jego przykładem i także zdjął ubrania, a następnie wślizgnął się nago pod kołdrę. Zawsze spali razem nago i nie widział powodu, aby teraz miało się to zmienić. Snape najwyraźniej podzielał jego zdanie, ponieważ położył się obok niego.

 

- Prześpij się, Potter - powiedział, układając się wygodnie. Ale Harry nie czuł zmęczenia, gdyż pewna sprawa wciąż nie dawała mu spokoju i nie pozwalała zasnąć.

 

- Co miałeś na myśli, kiedy powiedziałeś, że nie mogę wspomnieć Dumbledore'owi o tych eliksirach i klątwach?

 

Mężczyzna przewrócił się na bok, by na niego spojrzeć.

 

- Myślałem, że to oczywiste. Dyrektor nie wie o tym, że cię ich uczyłem i chciałbym, żeby tak pozostało.

 

- Co? - Harry wpatrywał się w Snape'a z szeroko otwartymi oczami. - Myślałem, że to właśnie Dumbledore kazał ci mnie ich nauczyć.

 

- Tak, dyrektor zgodził się na to, abym nauczył cię podstawowych zaklęć obronnych. I wie, że szkoliłem cię z zakresu warzenia eliksirów, abyś był przygotowany do klasy owutemowej. Jednak nie jest świadomy innych tematów znajdujących się w moim prywatnym programie nauczania.

 

- Ale... - Harry nie był pewien, co chce powiedzieć, ponieważ Snape tą nowiną właśnie wytrącił go z równowagi. - Ale dlaczego?

 

Mężczyzna przez chwilę milczał.

 

- Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, Potter.

 

- Wypróbuj mnie.

 

- Nie zgadzam się z decyzją dyrektora, aby trzymać cię w nieświadomości. Uważam, iż ostatni rok dowiódł, że to wybitnie nierozważne postępowanie. Uważam także, że nauczenie cię tych umiejętności jest niezwykle korzystne. Bez nich jesteś po prostu kolejnym uczniem. Z nimi masz moc i wiedzę, aby spróbować pokonać Czarnego Pana.

 

- Ale dlaczego Dumbledore nie chce, żebym nauczył się tych rzeczy?

 

- Ponieważ, Potter, im potężniejszy się staniesz, tym trudniej będzie cię kontrolować. A dyrektor lubi mieć nad ludźmi pewien zakres kontroli.

 

Harry wciąż nie był pewien, o czym mówi Snape. Nie potrafił uwierzyć, że mężczyzna tak łatwo sprzeciwia się woli Dumbledore'a.

 

- Dyrektor ci ufa.

 

- Mam tego doskonałą świadomość. Dumbledore wie, kim jestem. Wie także, komu jestem lojalny. To jego decyzja, aby zaufać mi w kwestii twojej prywatnej edukacji.

 

- A ty go po prostu okłamujesz.

 

- Czy w takim razie wolałbyś nie posiadać tych umiejętności? Czy wolałbyś siedzieć tylko i czekać na swoją następną konfrontację z Czarnym Panem i mieć nadzieje, że znowu ci się poszczęści? A dojdzie do następnej konfrontacji, Potter, wierz mi. Wolałbyś nie być do niej przygotowanym?

 

- Nie - westchnął Harry. - Chcę być przygotowany. Po prostu myślałem, że Dumbledore zawsze pragnie tego, co dla mnie najlepsze.

 

- Robi to, ale na swój własny sposób. Dyrektor wciąż jednak myśli o tobie w kategorii dziecka. Uważa cię za chłopca, który potrzebuje opieki i okazjonalnego przymykania oka, kiedy przychodzi do łamania zasad. Na dodatek waha się, czy dawać ci aż taką władzę.

 

- A co jest złego we władzy?

 

- Potrafi być kusząca - powiedział Snape, zniżając głos - Może sprowadzić cię na manowce.

 

- Nigdzie się nie wybieram - odparł Harry.

 

Snape uśmiechnął się krzywo.

 

- Nie pozwoliłbym ci, nawet jeżeli byś chciał.

 

- To dobrze. - Harry wciąż czuł się odrobinę zszokowany rewelacjami Snape'a, ale rozumiał już motywy mężczyzny. I akceptował je.

 

- A więc to nasz sekret?

 

- Tak, Potter. To nasz sekret i ma nim pozostać.

 

Harry przysunął się bliżej do mężczyzny i położył rękę na jego klatce piersiowej.

 

- Nasz sekret - wyszeptał i przycisnął wargi do ust Snape'a.

 

- A teraz nadszedł czas, aby się trochę przespać. - Snape zgasił światła i oplótł Harry'ego ramieniem w pasie. Chłopak zamknął oczy i wypchnął ze swojego umysłu myśli o Dumbledorze, postanawiając skupić się jedynie na fakcie, że on i Snape mają dla siebie kolejne dwa tygodnie. Uśmiechał się, kiedy zmorzył go sen.

 

 

***

 

- Sugeruje, abyś powtórzył dzisiaj ćwiczenia w rzucaniu Lustrzanego Zaklęcia Tarczy, Potter - powiedział Snape, siedząc przy stole w bibliotece.

 

- Czy mogę wybrać najpierw kilka książek dla Remusa? - zapytał Harry, podchodząc do biblioteczki. - Obiecałem, że mu je wyślę.

 

- Dobrze. Masz piętnaście minut. - Snape powrócił do książki, którą czytał, a Harry przekrzywił głowę, spoglądając na stojące na półkach tomy.

 

Nie miał pojęcia, co spodobałoby się Lupinowi. Może coś o Czarnej Magii? W końcu była to dziedzina, w której był ekspertem. Harry znalazł kilka tytułów, które sugerowały taką właśnie tematykę. Jeden z nich wyjątkowo przyciągnął jego uwagę. Otworzył "Czarną Magię do codziennego użytku" i prześledził spis treści. Następnie przekartkował tom, zaciekawiony tym, jaki też rodzaj Czarnej Magii może być stosowany do codziennego użytku. I wtedy to zobaczył, w połowie strony sześćdziesiątej trzeciej. Klątwa Oślepiająca.

 

Harry bardzo powoli opuścił książkę i spojrzał na Snape'a.

 

- Uczyłeś mnie Czarnej Magii?

 

- Hmm? - mruknął mężczyzna, nie podnosząc głowy znad swojej książki.

 

- Odpowiedz! - krzyknął Harry, podchodząc do stołu. Rzucił "Czarną Magię do codziennego użytku" na blat przed Snape'em. - Zrobiłeś to?

 

Mistrz Eliksirów podniósł głowę i zmrużył oczy.

 

- Potter, a myślałeś, że czym jest klątwa, która służy do oślepiania innych? Zwykłym domowym zaklęciem?

 

Harry'emu zamarł oddech w gardle. Miał ochotę uderzyć Snape’a.

 

- Uczyłeś mnie Czarnej Magii! Nic dziwnego, że nie chciałeś, żeby Dumbledore się o tym dowiedział.

 

- Cieszę się, że nareszcie załapałeś, Potter - odparł Snape, a jego swobodny ton doprowadził Harry'ego do jeszcze większej furii.

 

- Nie mogę w to uwierzyć. Uczyłeś mnie pieprzonej Czarnej Magii! - Harry z frustracji kopnął w nogę od stołu.

 

- A w czym dokładnie tkwi problem? - zapytał mężczyzna, przekrzywiając głowę.

 

- To jest Czarna Magia. Nie możesz mnie tego uczyć - powiedział Harry, zastanawiając się, czy Snape tylko udaje durnia, czy naprawdę nie ma pojęcia, o co mu chodzi. Ale to był Snape. On nigdy nie zachowywał się jak dureń.

 

- Ściga cię oddział Śmierciożerców pragnących zakończyć twój nędzny żywot - odparł Mistrz Eliksirów, a w jego głosie pojawiło się coś nieprzyjemnie ostrego. - I myślisz, że proste Zaklęcie Żądlące albo Zaklęcie Lekkich Jak Piórko Stóp pozwoli ci przeżyć? To oczywiste, że uczyłem cię Czarnej Magii, ty mały głupcze. Oni dokładnie tego użyją przeciwko tobie.

 

- Ale to jest Czarna Magia! - wrzasnął Harry, tak jakby to wszystko wyjaśniało. - Ciągle tylko gadałeś, jak to może sprawić, iż moja własna magia stanie się niezrównoważona, że to pędząca w dół spirala i co tam jeszcze!

 

Snape oparł się mocniej na swoim krześle.

 

- Nie mówiłem nic takiego o Czarnej Magii. Mylisz ją z Mroczną Magią. A to nie jest to samo, Potter.

 

Harry otworzył usta.

 

- A co za cholerna różnica? Wiem tylko, że w szkole uczymy się Obrony Przed Czarną Magią. Musi być w niej coś przerażająco złego, skoro musimy nauczyć się przed nią bronić.

 

- Cała Mroczna Magia to także Czarna Magia, ale nie każde czarnomagiczne zaklęcie jest też zaklęciem mrocznym, Potter.

 

- To nie ma żadnego sensu! - wrzasnął Harry. Snape przypatrywał mu się beznamiętnym wzrokiem.

 

- Czarna Magia to zaklęcia i klątwy stworzone, aby zranić przeciwnika, chociaż ich efekty często nie są trwałe. Mroczna Magia to klątwy stworzone po to, aby zadać przeciwnikowi poważne obrażenia, pochłaniają one jednak tak wiele magii, że to prowadzi do rozchwiania umysłu rzucającego. Oto różnica, Potter. - Harry nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Otworzył usta, aby odpowiedzieć, ale nie potrafił nic wymyślić. - Zaklęcia Niewybaczalne są jednocześnie Czarną Magią i Mroczną Magią. Klątwy, których cię uczyłem, to jedynie Czarna Magia - powiedział Snape z nutą zniecierpliwienia w głosie.

 

- A więc dlaczego uczysz mnie tych klątw? Czy to twój sposób, aby przeciągnąć mnie na ciemną stronę? Chcesz zrobić ze mnie łatwą zdobycz dla Voldemorta? Chcesz rozregulować moją magie? Oczekujesz, że upadnę przed nim na kolana i pozwolę, aby wsadził mi do tyłka swojego fiuta, tak jak ty to zrobiłeś?

 

Snape podniósł się powoli ze swojego miejsca, wyglądając tak, jakby wynurzył się z otchłani piekieł.

 

- Nie słyszałeś ani jednego mojego słowa?

 

- Słyszałem, ale nadal mi się to nie podoba!

 

Snape zacisnął usta i rzucił Harry'emu jadowite spojrzenie.

 

- Doskonale. Skoro jesteś tak bardzo przekonany, że zanieczyszczam cię Czarną Magią, dam ci posmak tego, czym naprawdę jest Mroczna Magia. Może wtedy będziesz w stanie zauważyć różnicę.

 

- Nie zrobię niczego, co mi każesz! Mam tego dosyć!

 

- Zrobisz to, co mówię, Potter! - Snape wyjął różdżkę i transmutował swoją książkę w kurczaka. Następnie pchnął "Śmiercią przez różdżkę" w stronę Harry'ego i otworzył ją na przypadkowej stronie. - Tutaj. Zaklęcie Gotujące Krew. To będzie odpowiednie. Rzuć je!

 

- Nie zmusisz mnie!

 

Usta mężczyzny wykrzywiły się w paskudnym uśmiechu.

 

- Wierz mi, Potter, że potrafię cię zmusić. Albo natychmiast rzucisz to zaklęcie, albo będę cię trzymał pod Cruciatusem tak długo, jak długo zajmie ci zrozumienie moich pobudek. - Głos Snape'a opadł do ostrego szeptu, co brzmiało znacznie groźniej, niż gdyby krzyczał. Harry poczuł ciarki na plecach. Był całkowicie pewien, że Snape nie jest typem, który rzuca czcze groźby.

 

- Postradałeś rozum - powiedział, próbując wytrzymać pociemniałe spojrzenie mężczyzny, ale jego wzrok był tak przerażający i obcy, że Harry musiał odwrócić głowę.

 

- Po prostu daję ci lekcję. Rzuć je!

 

- Nie!

 

- Rzuć je albo przysięgam, że nauczę cię znaczenia słowa ból. - Mężczyzna wycelował różdżkę prosto pomiędzy oczy Harry'ego i po raz pierwszy tego lata chłopak zaczął się go naprawdę bać.

 

- Nie - powiedział łagodniej. Jego dłonie drżały.

 

- Rzuć je!

 

- Jesteś szalony - wyszeptał Harry. W oczy zaczęły go kłuć łzy, a w piersi poczuł ostre, palące żądło zawodu - Kompletnie szalony - dodał, ale sięgnął po swoją różdżkę.

 

- Rzuć je! - Snape brzmiał teraz, o ile to możliwe, jeszcze bardziej przerażająco.

 

- Cruororis Concoquo!

 

Kurczak wydał z siebie straszliwy dźwięk - skrzek konającego - kiedy upadł na stół, rzucając się gwałtownie, ale Harry ledwie to usłyszał. Przez jego ciało przepłynęła fala niewiarygodnej ekscytacji, tak jakby zanurkował sto metrów w dół na swojej miotle. Albo jakby miał pięćdziesiąt orgazmów na raz. I to trwało i trwało, sprawiając, że jego powieki trzepotały, a kolana drżały i Harry wiedział bez wątpienia, że nigdy wcześniej, w całym swoim życiu, nie czuł czegoś tak przyjemnego i tak potężnego zarazem.

 

- Merlinie - wyjęczał i gdyby nie to, że Snape złapał go ramieniem w pasie, upadłby na podłogę.

 

- Tak właśnie wygląda Mroczna Magia - wyszeptał mężczyzna do jego ucha. Harry zacisnął palce na szacie Snape'a i trzymał się jej rozpaczliwie opadając, opadając i opadając. Zanim w końcu udało mu się odzyskać kontrolę nad swoim umysłem, był już w takim stanie, że ledwie mógł oddychać.

 

- Merlinie - wyszeptał. - To było... to było... - Ale nie potrafił znaleźć słów, aby opisać tę niesamowitą falę ekscytacji, którą poczuł.

 

- Tak, wiem - odparł Snape i powiedział to w taki sposób, jakby dokładnie rozumiał, co Harry miał na myśli. - Czy teraz dostrzegasz już różnicę? - Harry pokiwał głową, przytulając ją do torsu mężczyzny. - Czarna Magia nie zmieni tego, kim jesteś, Potter. Mroczna Magia tak. - Snape przesunął dłoń wzdłuż pleców Harry'ego. - To pierwszy i ostatni raz, kiedy jej użyłeś. Spróbuj tego ponownie, a przysięgam, że wykorzystam cię jako cel do ćwiczeń. A kiedy z tobą skończę, powieszę cię jako trofeum na ścianie swojego gabinetu.

 

- Tak - wyszeptał Harry. - Teraz już rozumiem, jak potrafi być to uzależniające.

 

Snape poprowadził go do jednego ze skórzanych foteli. Usiadł na nim i przyciągnął Harry'ego na swoje kolana.

 

- Im częściej będziesz jej używał, tym trudniej będzie przestać.

 

Harry owinął się wokół torsu mężczyzny, podciągając nogi i spojrzał na Snape'a.

 

- Czy ty byłeś od niej uzależniony?

 

- W moim życiu był taki okres, kiedy lubiłem jej używać. Jednak, kiedy przeniosłem się do Hogwartu, zostałem zmuszony zaprzestać praktykowania jej.

 

- To musiało być trudne - powiedział Harry. Użył Mrocznej Magii tylko raz, ale sama myśl o tym, że już nigdy tego nie poczuje była, delikatnie mówiąc, niezbyt przyjemna.

 

- I było. - Snape spojrzał na niego, uśmiechając się zaczepnie. - Teraz już wiesz, dlaczego nie jestem najradośniejszą osobą w Hogwarcie.

 

Harry parsknął śmiechem, który stłumił jednak szybko, chowając twarz w szyi mężczyzny.

 

- Przepraszam, że w ciebie wątpiłem.

 

- Cicho. Myślę, że bardziej martwiłoby mnie, gdybyś nie kwestionował tego, że uczę cię Czarnej Magii. - Snape zacisnął mocniej ramię wokół niego i Harry poczuł się podniesiony na duchu.

 

- Czy to dlatego Dumbledore nigdy nie pozwolił ci nauczać Obrony Przed Czarną Magią? Ponieważ miałeś z nią problemy w przeszłości?

 

- Nie jesteśmy dzisiaj zbyt bystrzy, co? - powiedział Snape z lekko kpiącym uśmiechem.

 

- Nie, nie bardzo - odparł szczerze Harry. - Gdybym był bystrzejszy, zrozumiałbym to, co próbowałeś mi wyjaśnić. Ja naprawdę...

 

Ale nie dokończył, gdyż Snape uciszył go pocałunkiem.

 

 

***

 

Harry ziewnął potężnie. Snape nalegał, aby następnego dnia wstali o siódmej rano, dzięki czemu będą mieć cały dzień, żeby poprawić eliksiry uzdrawiające dla Remusa. Pomimo że Harry bardzo lubił pracować nad eliksirami ze Snape'em, to nie bardzo podobało mu się wstawanie tak wcześnie w czasie wakacji.

 

- Przestań zachowywać się jak dziecko, Potter. To nie moja wina, że twoi krewni rozpieszczali cię przez całe życie. Z pewnością pozwalali ci całymi dniami wylegiwać się w łóżku, ale tutaj mamy robotę do wykonania.

 

Po wysłuchiwaniu obraźliwych uwag Snape'a przez niemal trzy tygodnie, Harry już trochę się do nich przyzwyczaił. Kontynuował więc miażdżenie rogu buhorożca i obmyślał ripostę.

 

- O tak, doskonale wiem, o jaką robotę ci chodzi. Demoralizowanie mojej niewinnej osoby za pomocą Czarnej i Mrocznej Magii. Ciekawi mnie, co by się stało, gdybym powiedział Dumbledore'owi o tych wszystkich rzeczach, których mnie uczyłeś.

 

Snape uśmiechnął się z rozbawieniem.

 

- A teraz powtórz to w mowie węży.

 

Odkąd Harry zobaczył Mroczny Znak Snape'a, mężczyzna często kazał mu wypowiadać różne rzeczy w mowie węży. Na początku, aby to zrobić, musiał patrzeć na obrazek węża, ale teraz wystarczyło, aby o nim pomyślał.

 

Wciąż jednak potrzebował pomocy Snape'a, który potwierdzał, czy mu się to udaje, ponieważ mowa węży brzmiała dla Harry'ego dokładnie tak samo jak angielski.

 

Harry wyobraził sobie węża (zazwyczaj był to obraz bazyliszka) i powtórzył to, co powiedział wcześniej, a następnie spojrzał na Snape'a.

 

- Bardzo dobrze - rzekł mężczyzna i powrócił do mieszania eliksiru, który właśnie przyrządzał.

 

Nagle w pracowni rozległ się wysoki, brzęczący odgłos, więc Harry poderwał głowę. Nie miał pojęcia, co też to mogło być, ale Snape, słysząc ten dźwięk, cały zesztywniał.

 

- Jeżeli mógłbyś mi wybaczyć, Potter - powiedział i wyślizgnął się za drzwi.

 

Harry obserwował, jak wychodzi i zastanawiał się, gdzie też mógł pójść. Brzęczący dźwięk ustał. Może był to jakiś czarodziejski odpowiednik telefonu? Może to Dumbledore chciał porozmawiać ze Snape'em?

 

Jak zawsze ciekawość Harry'ego została podrażniona i kusiło go, aby wymknąć się za mężczyzną, ale pamiętał jego słowa - że będzie bezpieczniejszy, jeżeli nie dowie się o pewnych sprawach. A Harry ufał Snape'owi. Cóż, w większości. Snape powie mu, jeżeli to będzie coś ważnego, tego był pewien.

 

Kontynuował więc przygotowywanie składników i starał się nie spoglądać na drzwi co kilka sekund. Po czasie, który wydawał mu się całymi wiekami, ale prawdopodobnie trwał jakieś piętnaście minut, Snape wrócił. Zgasił różdżką ogień pod kociołkiem i spojrzał na Harry'ego.

 

- Muszę wyjechać - powiedział.

 

- Nie możesz - odparł Harry. To były pierwsze słowa, które przyszły mu do głowy.

 

Snape uniósł brew.

 

- Wyjeżdżam, ale wrócę w przeciągu trzech dni.

 

- Ale co ze... - Harry zamknął usta. Chciał powiedzieć " ze mną", jednak brzmiałoby to trochę zbyt desperacko. - A co z moimi lekcjami?

 

- Dumbledore zorganizował zastępstwo na najbliższe dni.

 

Harry'emu nie podobało się to, co usłyszał. Przypomniał sobie leżącego w szpitalnym łóżku Remusa. Jeżeli Snape wyjedzie, również może zostać zraniony.

 

- To z powodu jakichś spraw Zakonu, prawda?

 

- Wiesz, że nie jestem upoważniony do tego, aby ci powiedzieć. Muszę spakować kilka rzeczy.

 

- Mogę ci pomóc - zaproponował Harry z nadzieją w głosie.

 

- Nie, ty posprzątasz tutaj. Odłóż składniki. Będziemy kontynuować po moim powrocie. Zaczekasz w kuchni na zastępstwo.

 

- Ale...

 

- Potter, przymknij się i rób to, co ci każę. - Głos Snape'a wydawał się nieco rozkojarzony. Mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym wyszedł w pośpiechu.

 

Harry próbował nie zwracać uwagi na uścisk, który czuł w piersi, kiedy chował róg buhorożca z powrotem do swojego pudełka na eliksiry.

 

 

***

 

 

Teraz, kiedy Harry wiedział, że przez kilka dni nie będzie jadał posiłków ze Snape'em, kuchnia wydawała mu się dziwnie odmieniona. Był wściekły, że mężczyzna wyjeżdża, ale wiedział, że nie może nic na to poradzić. Oczywiście zawsze mógł dostać napadu złości, jednak wątpił, by zrobiło to na Snapie wrażenie. A już z pewnością nie sprawiłoby, że zostanie.

 

Usiadł przy stole, czując się pokonany i zastanawiając się, od kiedy potrafi w taki sposób panować nad swoimi emocjami.

 

Mistrz Eliksirów mówił coś o zastępstwie i Harry zastanawiał się nad możliwymi wyborami. Może na parę dni przyjadą do niego Weasleyowie? Nie miałby nic przeciwko temu. A może będzie to ktoś z Zakonu. McGonagall? Nie byłoby tak źle. Mogłaby mu pomóc podciągnąć się z Transmutacji. Moody? Może nie był najlepszym wyborem, ale to auror, a więc prawdopodobnie znał wiele przydatnych zaklęć. Tonks? Cóż, to brzmiało jak dużo zabawy.

 

Nagle w korytarzu rozległ się odgłos otwieranych i zamykanych drzwi i Harry wyprostował się w swoim krześle. Dobiegły do niego ciężkie kroki. Zdecydowanie nie należały one ani do McGonagall, ani Tonks. Kobiety stąpały dużo lżej. I nie był to też Moody, ponieważ stary auror utykał.

 

Drzwi kuchenne otworzyły się i stanął w nich Kingsley Shacklebolt, posyłając Harry'emu przyjazny uśmiech.

 

- Hej, Harry.

 

- Cześć - odparł chłopak. Nie było tak źle, pomyślał szybko. Kingsley także był aurorem, a to oznaczało mnóstwo możliwości na ciekawe lekcje.

 

- Zostanę z tobą.

 

- W porządku. - Harry uśmiechnął się do niego. Mężczyzna nie miał na sobie szat, które nosił w ministerstwie. Zamiast tego ubrany był w dżinsy i biały podkoszulek, a w ręku trzymał dużą torbę. Zauważył, że Harry dziwnie na niego patrzy i roześmiał się.

 

- Mam wakacje. To jedyny okres w roku, kiedy wolę zakładać mugolskie ubrania.

 

- Masz ochotę na herbatę? - zapytał Harry. Ale zanim Kingsley zdążył odpowiedzieć, do kuchni wszedł Snape.

 

- Och, Shacklebolt, jesteś. - Skinął mu głową. - Muszę już wychodzić. Potter, mam do ciebie słówko.

 

Harry podążył za Snape'em na korytarz. Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na niego z powagą.

 

- Potter, oczekuję, że będziesz się zachowywał. Nie wspominaj Shackleboltowi o rzeczach, na temat których rozmawialiśmy. I trzymaj tego wielkoluda z dala od mojej pracowni. Pamiętam go ze szkoły. W eliksirach jest gorszy nawet od Longbottoma.

 

- Tak, sir - odparł Harry. Nie wiedział, co jeszcze mógłby powiedzieć.

 

- Doskonale. W takim razie wychodzę. - Snape chciał się odwrócić, ale Harry złapał go za rękaw. Przycisnął usta do warg mężczyzny w czymś, co najbardziej przypominało desperacki pocałunek.

 

- Uważaj na siebie - wyszeptał.

 

- Zachowaj swoje sentymenty dla kogoś, kto ich potrzebuje, Potter. Czy naprawdę sądzisz, że uda ci się pozbyć mnie tak łatwo? To tylko trzy dni, a później wrócę, aby sprawić, że twoje życie stanie się jeszcze bardziej żałosne. - Snape uśmiechnął się złośliwie, a Harry wyszczerzył się w odpowiedzi. Mężczyzna odwrócił się i chwilę później drzwi wyjściowe zamknęły się za nim z głuchym trzaskiem.

 

Harry wrócił do kuchni zaciskając ręce na ramionach. Nie byłoby dobrze, gdyby Kingsley zauważył, że czuje się przybity wyjazdem Snape'a.

 

Mężczyzna zaparzył herbatę.

 

- Cukru i mleka, Harry?

 

- Tak, poproszę. - Harry usiadł i uśmiechnął się, kiedy Kingsley postawił przed nim filiżankę.

 

- Minerwa powiedziała mi, że chciałbyś zostać aurorem - rzekł mężczyzna, zajmując miejsce naprzeciw niego.

 

- Tak - odparł chłopak. Czuł się trochę zażenowany, kiedy przyznawał się prawdziwemu aurorowi do tego, że chciałby pracować w tym samym zawodzie.

 

- Interesujący wybór. - Kingsley napił się herbaty. - To dobra robota. Trudna, ale dobra.

 

- Przede mną jeszcze dwa lata szkoły - rzucił Harry, próbując jakoś zbagatelizować swoje zainteresowania. - Ale masz rację, byłoby całkiem ciekawie zostać aurorem.

 

- Cóż, spędzę z tobą trzy dni. Jeżeli będziesz miał jakieś pytania, to nie krępuj się.

 

- Dzięki - odparł Harry, upijając łyk herbaty. Kingsley przyglądał mu się przez chwilę, po czym wyciągnął z tylnej kieszeni różdżkę.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin