Benedykt XVI XXIII ŚDM Sydney.doc

(113 KB) Pobierz
Czuwanie Ojca Świetego Benedykta XVI z młodzieżą, Sydney, 19 lipca 2008

Homilia Benedykta XVI wygłoszona podczas Ceremonii Powitania ŚDM
Czwartek, 17 lipca 2008 
Drodzy Młodzi,

  Z ogromną radością witam Was na nabrzeżu Barangaroo, w okazałym porcie Sydney znanym ze słynnego mostu i budynku Opery. Wielu z Was pochodzi stąd, z terenów pustynnych lub z dynamicznych wielokulturowych środowisk australijskich miast. Część z Was przybyła tutaj z licznych wysp Oceanii, a część również z Azji, Środkowego Wschodu, Afryki oraz obu Ameryk. Są tu również tacy, którzy, jak ja, przybyli z odległej Europy! Nieważne skąd jesteśmy, najważniejsze, że jesteśmy w końcu tutaj w Sydney. Jesteśmy tu na tym świecie razem, jako wielka Boża rodzina, jako uczniowie Chrystusa umocnieni Jego Duchem, aby świadczyć wszystkim o Jego miłości i prawdzie!

  Na początku pragnę podziękować Starszyźnie Aborygenów, którzy powitali mnie przed wejściem na pokład łodzi w zatoce Rose Bay. Jestem głęboko poruszony faktem, iż mogę stać na Waszej ziemi, biorąc pod uwagę całe cierpienie i niesprawiedliwość, jakiej ten ląd doświadczył, lecz mając również świadomość uzdrowienia i nadziei, która się obecnie rodzi przynosząc chlubę wszystkim obywatelom Australii. Natomiast młodym rdzennym mieszkańcom – Aborygenom, mieszkańcom wyspy Torres Strait oraz Tokelau pragnę wyrazić moje podziękowania za wzruszające powitanie. Przekażcie ode mnie płynące z głębi serca pozdrowienia swoim rodakom.

  Pragnę również podziękować Kardynałowi Pellowi, Kardynałowi Ryłko, Arcybiskupowi Wilsonowi za ciepłe słowa powitania. Zdaję sobie sprawę, że Wasze odczucia mają odbicie w sercach tych młodych ludzi zebranych tutaj dziś wieczorem, a więc dziękuję Wam wszystkim. Patrząc na Was stojących przede mną widzę dynamiczny obraz uniwersalnego Kościoła. Różnorodność nacji i kultur, z których się wywodzicie dowodzi, że rzeczywiście Dobra Nowina Chrystusa skierowana jest do każdego i dociera na krańce świata. Niemniej jednak wiem, że część z Was nadal poszukuje swojej ojczyzny duchowej. Są tu rówież tacy, którzy nie są katolikami czy też chrześcijanami, i Was witam szczególnie. Niektórzy z Was prawdopodobnie krążą na granicy parafii i życia Kościoła. Do Was chciałbym skierować słowa zachęty: pozwólcie się objąć miłości Chrystusa i uznajcie Kościół za swój dom. Nikt nie powinien pozostać na zewnątrz, jako że od dnia Zesłania Ducha Świętego Kościół stał się jeden i powszechny.  

  Tego wieczora pragnę do naszej wspólnoty włączyć tych, którzy nie są tu obecni. Mam tu na myśli przede wszystkim chorych, upośledzonych umysłowo, młodych ludzi osadzonych w więzieniach, tych, którzy walczą z losem na marginesie społeczeństwa, jak również wszystkich tych, którzy z jakichkolwiek powodów czują się wyobcowani w Kościele. Do Was mówię: Jezus jest z Wami! Poczujcie Jego uleczającą moc, jego poświęcenie i troskę!

  Prawie dwa tysiące lat temu Apostołowie zgromadzeni w sali na górze razem z Maryją i innymi niewiastami zostali napełnieni Duchem Świętym (Dz. 1,14). W tym niezwykłym momencie, będącym dniem narodzin Kościoła, niepewność i strach, które nękały uczniów Chrystusa, zostały zastąpione żywym przekonaniem i poczuciem celu. Poczuli, iż muszą mówić o swoim spotkaniu ze zmartwychwstałym Jezusem, którego przybyli nazwać swoim Panem. W wielu aspektach Apostołowie byli bardzo zwyczajni. Żaden nie odważyłby się stwierdzić, że jest idealnym uczniem. Nie rozpoznali Chrystusa (Łk 24,13-32), wstydzili się własnych ambicji (Łk 22,24-27), a nawet zaparli się Go (Łk 22,54-62). Jednakże, gdy zostali napełnieni Duchem Świętym, poraziła ich prawda Ewangelii Chrystusa, co zainspirowało ich do głoszenia jej bez strachu. Ośmieleni nawoływali: nawróćcie się, ochrzcijcie się a otrzymacie w darze Ducha Świętego (Dz 2,37-38)! Trwając w nauce Apsotołów, we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwie (Dz 2,42) młoda wspólnota chrześcijańska szła naprzód, aby ratować się z przewrotnego pokolenia (Dz 2,40), aby zaopiekować się sobą nawzajem (Dz 2,44-47), aby bronić wiary w Chrystusa w obliczu wrogości (Dz 4,33) oraz aby uzdrawiać chorych (Dz 5, 12-16). I w swoim posłuszeństwie nakazowi Chrystusa wyruszają dając świadectwo najwspanialszej historii dziejów – że Bóg stał się jednym z nas, i że to, co Boże stało się częścią i zmieniło historię ludzi, oraz głosząc, że jesteśmy wezwani do zanurzenia się w ocalającej miłości Chrystusa, która triumfuje nad złem i śmiercią. Święty Paweł w swojej słynnej mowie na Areopagu przekazał wiadomość w taki oto sposób: „Bóg sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko ... aby wszyscy szukali Boga, czy nie znajdą Go niejako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 25-28).

  I od tego momentu mężczyźni i kobiety wyruszyli, aby głosić tę samą historię, będąc świadkami prawdy i miłości Chrystusa oraz przyczyniając się tym samym do misji Kościoła. Dzisiaj pamiętamy o tych wytyczających nowe drogi Księżach, Siostrach i Braciach, którzy przybyli na te wybrzeża i w inne części Pacyfiku z Irlandii, Francji, Wielkiej Brytanii i innych zakątków Europy. Większość z nich była bardzo młoda, niektórzy byli jeszcze nastolatkami, a gdy żegnali się z rodzicami, siostrami, braćmi i przyjaciółmi, wiedzieli już, że raczej nie będzie im dane powrócić do domów. Całe ich życie było bezinteresownym świadectwem chrześcijańskim. Stali się pokornymi lecz wiernymi budowniczymi tak dużej części społecznego i duchowego dziedzictwa, które nadal przynosi dobro, miłosierdzie i służy za cel tym narodom. I w ten sposób zainspirowane zostało kolejne pokolenie. Natychmiast przychodzi nam na myśl błogosławiona Mary MacKillop, której wiara wzmacniała jeszcze jej determinację w krzewieniu edukacji szczególnie wśród ubogich oraz błogosławiony Peter To Rot, który stale przekonywał, że przywództwo w danej społeczności musi być ściśle związane z nauką Ewangelii. Pomyślcie również o waszych własnych dziadkach i rodzicach – waszych pierwszych nauczycielach wiary. Oni również musieli poświęcić wiele czasu i energii, tylko z miłości do was. Wspierani przez waszych kapłanów i nauczycieli, mieli do wykonania zadanie, nie zawsze łatwe, ale dające wielką satysfakcję; zadanie doprowadzenia was do tego, co dobre i prawdziwe, przez świadectwo nauczania i życia w naszej wierze chrześcijanskiej.  

  Dzisiaj nadeszła moja kolej. Niektórym z nas może wydawać się, że przybyliśmy na kraniec świata! Dla ludzi w waszym wieku każdy lot jest ekscytującą perspektywą, lecz dla mnie podróż tutaj była trochę trudna. Jednak widoki na naszą planetę z góry były prawdziwie zdumiewające. Lśnienie Morza Śródziemnego, ogrom pustyni w północnej Afryce, bujność lasów w Azji, bezmiar Oceanu Spokojnego, horyzont, nad którym wschodzi i zachodzi słońce oraz majestetyczna okazałość naturalnego piękna Australii, których miałem możliwość doświadczyć w ciągu ostatnich kilku dni, to wszystko wywołuje głębokie poczucie szacunku. To jakbyśmy oglądali sceny z Księgi Rodzaju – światło i ciemność, słońce i księżyc, wody, ziemia, żywe stworzenia, a wszystko to jest „dobre” w oczach Boga (Rdz 1,1 – 2,4). Zanurzony w takie piękno, któż nie powtórzyłby słów psalmisty chwaląc Stwórcę: „jak przedziwne Twe imię po wszystkiej ziemi” (Ps 8:1).  

  I jest coś jeszcze – coś, co ciężko dostrzec z przestworzy – mężczyźni i kobiety stworzeni na obraz i podobieństwo Boga (Rdz 1,26). W samym sercu cudu stworzenia jesteś ty i ja, cała ludzka rodzina „uwieńczona chwałą i czcią” (Ps 8,5). Jakże zdumiewające! Razem z psalmistą wypowiadamy szeptem: „czym jest człowiek, że o nim pamiętasz?” (Ps 8,4). I zatopieni w ciszy, w duchu dziękczynienia, w mocy świętości, rozważamy. 

I co odkrywamy? Prawdopodobnie niechętnie odkrywamy blizny, które zaznaczają powierzchnię tej ziemi – erozja, wycinka lasów, marnotrawienie światowych minerałów i zasobów oceanów, tylko po to, aby napędzać niezaspokojoną konsumpcję. Niektórzy z was pochodzą z krajów położonych na wyspach, których istnienie jest zagrożone rosnącym poziomem mórz, inni z krajów cierpiących z powodu niszczycielskich susz. Zdumiewający świat stworzony przez Boga bywa czasami wrogi a nawet niebezpieczny wobec swojego „opiekuna”. Jakżesz coś, co jest „dobre” może okazać się tak niebezpieczne?  

Jest coś jeszcze – człowiek, który jest szczytem wszystkiego, co Bóg stworzył. Każdego dnia doświadczamy geniuszu ludzkich osiągnięć. Poprzez postęp w naukach medycznych i mądre zastosowanie technologii aż po kreatywność odzwierciedloną w sztuce, jakość i radość życia stopniowo wzrasta. Wśród was jest gotowość podjęcia wielu możliwości, jakie są wam proponowane. Niektórzy z was wyróżniają się na studiach, w sporcie, muzyce, tańcu, czy też teatrze, inni z was mają głębokie poczucie społecznej sprawiedliwości i etyki, a wielu podejmuje służbę i pracę wolontariacką. Wszyscy z nas, młodzi i starsi, mamy takie momenty, w których wrodzone dobro człowieka – może wyrażone gestem małego dziecka lub gotowością dorosłego do wybaczenia – wypełnia nas głęboką radością i wdzięcznością.

Jednakże takie momenty nie trwają długo. Tak więc znowu zaczynamy rozważać. Odkrywamy wtedy, że nie tylko środowisko naturalne, ale również społeczne – środowisko życia, które sami sobie tworzymy – ma swoje blizny, rany, które wskazują na to, że coś jest nie tak. Tutaj również, w naszym życiu prywatnym, w naszych wspólnotach spotykamy się z wrogością, niebezpieczeństwem, trucizną, która może wyżreć to, co dobre, zmienić nas i zakłócić cel, dla którego zostaliśmy stworzeni. Przykłady można mnożyć, jak sami zapewne wiecie. Te najbardziej dominujące to alkohol, używanie narkotyków, egzaltacja przemocy, deprawacja seksualna, często przedstawiane w telewizji i w internecie w formie rozrywki. Pytam siebie, czy ktokolwiek stojący twarzą w twarz z ludźmi, którzy w istocie cierpią z powodu przemocy i wykorzystania seksualnego mógłby „wyjaśnić”, że te tragedie, przedstawione w formie wizualnej, są uważane jedynie za „rozrywkę”?  

  Jest również coś złowieszczego w tym, że wolność i tolerancja jest często oddzielana od prawdy. Jest to jeszcze napędzane stwierdzeniem często dziś powtarzanym, że nie istnieją prawdy absolutne, które miałyby rządzić naszym życiem. Relatywizm, nieprzypadkowo nadając wartość praktycznie wszystkiemu, uczynił „doświadczenie” tym, co najważniejsze. Jednakże, doświadczenia oddzielone od jakiejkolwiek analizy tego, co dobre i prawdziwe mogą doprowadzić nie do prawdziwej wolności lecz do moralnego i intelektualnego zagubienia, do obniżenia standardów, do utraty szacunku dla samego siebie, a nawet do desperacji. 

  Drodzy przyjaciele, życie nie rządzi się przypadkiem. Wasze istnienie jest wolą Boga, to On je pobłogosławił i nadał mu cel (Rdz 1,28)! Życie nie jest tylko serią wydarzeń i doświadczeń, chociaż wiele z nich może być pomocnych. Jest ono poszukiwaniem prawdy, dobra i piękna. Do końca dokonujemy wyborów i do tego też wykorzystujemy naszą wolność. W prawdzie, w dobru i w pięknie odnajdujemy szczęście i radość. Nie daj się oszukać tym, którzy postrzegają cię jako kolejnego konsumenta na targowisku nie różniących się między sobą możliwości, gdzie sam wybór staje się dobrem, nowinka uzurpuje sobie miano piękna a subiektywne doświadczenie wypiera prawdę.  

  Chrystus daje więcej! Tylko On, który jest Prawdą moze być też Drogą i Życiem. Stąd też „droga”, którą Apostołowie zanieśli na krańce świata jest życiem w Chrystusie. To jest życie Kościoła. A wstępem do tego życia, na drogę chrześcijańską jest Chrzest.  

  Dlatego też dziś wieczorem pragnę przypomnieć krótko coś, co dotyczy naszego zrozumienia Chrztu Świętego, zanim jutro przejdziemy do rozważania o Duchu Świętym. W dniu Chrztu Świętego staliście się uczestnikami Boskiej natury (2 P 1,4). Zostaliście przyjęci jako synowie i córki naszego Ojca. Zostaliście włączeni w Chrystusa. Ciało wasze stało się światynią Ducha Świętego (1 Kor 6,19). Chrzest nie jest osiągnięciem ani nagrodą, jest łaską i dziełem Boga. W istocie pod koniec waszego Chrztu kapłan wobec waszych rodziców i zebranych wiernych, zwracając się do was po imieniu powiedział: „staliście się nowym stworzeniem” (Obrzęd Chrztu, 99).  

  Drodzy przyjaciele, w waszych domach, szkołach i uczelniach, miejscach pracy i odpoczynku, pamiętajcie, że jesteście nowym stworzeniem! Nie tylko stoicie przed Stwórcą pełni szacunku radując się Jego dziełami, lecz także świadomi tego, iż solidne podstawy solidarności ludzkiej leżą we wspólnym pochodzeniu każdego człowieka, który jest najważniejszym elementem Boskiego planu stworzenia świata. Jako chrześcijanie jesteście tu na tym świecie wiedząc że Bóg ma ludzką twarz – twarz Jezusa Chrystusa – ”drogi” odpowiadającej na wszystkie ludzkie tęsknoty i pragnienia oraz ”życia”, do którego jesteśmy powołani jako świadkowie, zawsze krocząc w jego świetle. Dawanie świadectwa nie jest łatwe. Dzisiaj wiele osób uważa, iż Boga należy usunąć na drugi plan, a religia i wiara, chociaż dopuszczalne w ujęciu jednostkowym, powinny być całkowicie wyłączone z życia publicznego lub obecne tylko przy dążeniu do niektórych celów pragmatycznych. Ten świecki punkt widzenia stara się wyjaśniać ludzkie życie i kształtować społeczeństwo przy żadnym lub prawie żadnym odniesieniu się do Stwórcy. Koncepcja ta jest przedstawiana jako neutralna, bezstronna, ale dotycząca wszystkich ludzi. Jednak w rzeczywistości, jak każda ideologia, sekularyzm narzuca pewien światopogląd. Jeśli Bóg nie będzie pojawiał się w życiu publicznym, to wtedy społeczeństwo będzie się kształtowało na „bezbożny” obraz, a podstawą debaty publicznej i polityki dotyczącej dobra ogólnego staną się bardziej konsekwencje niż zasady oparte na prawdzie. 

  Jednakże doświadczenie pokazuje, iż odwrócenie się od planów Stwórcy wywołuje zaburzenia, które prowadzą do nieuchronnych skutków mających wpływ na porządek stworzenia (por. Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1990, 5). Gdy Boga odsuwa się w cień, nasza zdolność dostrzegania naturalnego porządku, celu i dobra zaczyna zanikać. To, co pozornie propagowano jako ludzką pomysłowość, szybko okazuje się głupotą, chciwością oraz samolubnym wykorzystaniem. I tak staliśmy się bardziej świadomi potrzeby pokory w świetle subtelnej złożoności boskiego świata. 

  Lecz czym jest środowisko społeczne? Czy jesteśmy równie uważni, aby nie odwrócić się od zasad moralnych, którymi Bóg obdarzył ludzkość (por. Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 2007, 8)? Czy widzimy, że wrodzona godność każdej osoby zależy od głębokiej tożsamości – jako obrazu Boga – i że prawa człowieka są uniwersalne, oparte na naturalnych prawach, a nie są czymś zależącym od negocjacji lub poparcia, nie mówiąc już o kompromisie. W związku z tym dochodzimy do refleksji nad tym, jakie miejsce w naszym społeczeństwie zajmują ubodzy, starsi, imigranci i ci bez prawa głosu. Jak to możliwe, że przemoc domowa dotyka tylu matek i dzieci? Jak to możliwe, że najbardziej cudowna i święta przestrzeń człowieka – łono – stało się miejscem niewypowiedzianej przemocy?

  Moi drodzy przyjaciele, stworzenie Boże jest jedno i jest dobre. Troska o życie bez przemocy, zrównoważony rozwój, sprawiedliwość i pokój, oraz troska o nasze środowisko są bardzo istotne dla ludzkości. Jednakże nie da się ich pojąć bez głębokiego zastanowienia się nad wrodzoną godnością każdej istoty ludzkiej: godnością nadaną przez samego Boga i przez to nienaruszalną. Nasz świat jest już zmęczony chciwością, wyzyskiem i podziałami, monotonią fałszywych idoli i wymijających odpowiedzi, oraz bólem fałszywych obietnic. Nasze serca i umysły tęsknią za wizją życia, w którym zwycięża miłość, gdzie dary są dzielone, gdzie budowana jest jedność, gdzie wolność znajduje znaczenie w prawdzie i gdzie tożsamość odnajduje się we wzajemnej wspólnocie. To jest dzieło Ducha Świętego! To jest nadzieja oferowana przez Ewangelię Jezusa Chrystusa. Ma to świadczyć o tej rzeczywistości, w której zostaliście stworzeni na nowo podczas Chrztu i umocnieni poprzez dary Ducha Świętego przy Bierzmowaniu. Niech to będzie przesłanie które poniesiecie z Sydney całemu światu!

  Zwracam się teraz serdecznie do młodzieży języka włoskiego. Drodzy przyjaciele, także i tym razem odpowiedzieliście licznie na moje zaproszenie, pomimo trudności związanych z dystansem. Dziękuję wam, i pragnę pozdrowić także waszych rówieśników, którzy są z nami duchowo zjednoczeni we Włoszech. Zachęcam was do przeżycia tych dni z dużym wewnętrznym zaangażowaniem: otwórzcie serce na dar Ducha Świętego, abyście zostali umocnieni w wierze i w umiejętności dawania świadectwa Zmartwychwstałemu Panu. Do zobaczenia!  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Czuwanie Ojca Świętego Benedykta XVI z młodzieżą, Sydney, 19 lipca 2008

 Drodzy młodzi!

Raz jeszcze tego wieczoru usłyszeliśmy wielką obietnicę Jezusa – „Duch Święty zstąpi na was, i otrzymacie Jego moc” – oraz Jego polecenie – „i będziecie Mi świadkami ... aż po krańce ziemi” (Dz 1,8). To były ostatnie słowa jakie wypowiedział Jezus przed swoim wniebowstąpieniem. Co czuli Apostołowie, kiedy to słyszeli, możemy sobie tylko wyobrazić. Lecz wiemy, że ich głęboka miłość do Jezusa oraz ich ufność w Jego słowo sprawiła, że zebrali się, aby trwać w oczekiwaniu; nie w oczekiwaniu bez celu, lecz razem, zjednoczeni w modlitwie, z niewiastami i z Maryją w sali na górze (por. Dz 1,14). Tego wieczoru i my czynimy to samo. Zgromadzeni wokół naszego Krzyża, który tak wiele pielgrzymował i wokół ikony Maryi, pod cudowną konstelacją Krzyża Południa trwamy na modlitwie. Tego wieczoru i ja modlę się za was i za młodych z każdej części świata. Dajcie się zainspirować przykładem waszych Patronów! Przyjmijcie do waszego serca i umysłu siedem darów Ducha Świętego! Rozpoznajcie i uwierzcie w moc Ducha Świętego w waszym życiu!

Wczoraj mówiliśmy o jedności i harmonii stworzenia Bożego i naszym miejscu pośród niego. Przypomnieliśmy jak za pośrednictwem wielkiego daru Chrztu, my, którzy zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, zostaliśmy odrodzeni, staliśmy się przybranymi dziećmi Boga, nowymi stworzeniami. I właśnie jako dzieci światła Chrystusa – symbolizowanego przez zapalone świece, które teraz trzymamy w dłoniach – dajemy w naszym świecie świadectwo światłości, której nie zwycięży żadna ciemność (por J 1,5).

Tego wieczoru skupiamy naszą uwagę na tym „jak” stać się świadkami. Musimy poznać osobę Ducha Świętego i Jego ożywiającą obecność w naszym życiu. Nie jest to jednak sprawa łatwa! Istotnie bowiem różnorodność obrazów jakie znajdujemy w Piśmie Świętym w odniesieniu do Ducha Świętego – wiatr, ogień, powiew – jest pewnym znakiem naszych trudności w wyrażeniu naszego rozumienia o Nim. A mimo to wiemy, że to właśnie Duch Święty, który chociaż milczący i niewidzialny, ukierunkowuje i określa nasze świadectwo o Jezusie Chrystusie.

Wy już to wiecie, że nasze chrześcijańskie świadectwo jest adresowane do świata, który w wielu aspektach jest kruchy. Jedność Bożego stworzenia jest osłabiona głębokimi zranieniami, kiedy to relacje społeczne są naderwane czy kiedy duch ludzki jest prawie całkowicie zniszczony przez wykorzystywanie i nadużycia wobec ludzi. Faktycznie bowiem, współczesne społeczeństwo doświadcza procesu podziałów z powodu sposobu myślenia, który ze swej natury jest krótkowzroczny, gdyż pomija pełne odniesienie do prawdy – prawdy odnoszącej się do Boga i do nas. Ze swej natury relatywizm nie jest w stanie dostrzec pełnego obrazu. Ignoruje więc te zasady, które czynią nas zdolnymi, aby żyć i wzrastać w jedności, w porządku i harmonii.

Jaka jest nasza odpowiedź, jako chrześcijańskich świadków, na ten podzielony i rozpadający się świat? Jak możemy ofiarować nadzieję pokoju, uzdrowienia i harmonii na te „stacje” konfliktów, cierpienia i napięcia, dla których podjęliście ten wybór przejścia z Krzyżem Światowych Dni Młodzieży? Jedność i pojednanie nie mogą być osiągnięte jedynie za pomocą naszych wysiłków. Bóg stworzył nas jednych dla drugich (por. Rdz. 2,24) i tylko w Bogu i w Jego Kościele możemy znaleźć tę jedność, której szukamy. Jednakże, wobec niedoskonałości i rozczarowań tak indywidualnych jak i instytucjonalnych, jesteśmy kuszeni, aby czasami sztucznie budować wspólnotę „doskonałą”. I nie jest to pokusa nowa. Histora Kościoła zawiera wiele przykładów takiego usiłowania ominięcia czy przejścia ponad ludzkimi słabościami czy upadkami, by stworzyć jakąś doskonałą jedność i duchową utopię.

Takie próby stworzenia jedności w rzeczywistości ją podważają. Oddzielić Ducha Świętego od Chrystusa obecnego w strukturze instytucjonalnej Kościoła podważyłoby jedność wspónoty chrześcijańskiej, która jest właśnie darem Ducha. Zdradziłoby to naturę Kościoła jako żywej świątyni Ducha Świętego (por. 1 Kor 3,16). To Duch Święty jest w istocie Tym, który kieruje Kościołem na drodze pełnej prawdy oraz jednoczy go w komunii i dziełach posługi (por. Lumen gentium, 4). Niestety pokusa, aby „podążać naprzód samemu” trwa. Niektórzy mówią o ich wspólnocie lokalnej jak o czymś co jest oddzielone od tak zwanego Kościoła instytucjonalnego, opisując tę pierwszą jako elastyczną i otwartą na Ducha, a tę drugą jako surową i pozbawioną Ducha.

Jedność przynależy do istoty Kościoła (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 813); jest darem, który powinniśmy poznać i docenić. Tego wieczoru módlmy się, aby naszym postanowiem było pielęgnowanie jedności: angażowanie się w nią i pokonywanie wszelkich pokus odejścia od niej. To właśnie taką szeroką i rozległą wizję naszej wiary – mocną i zarazem otwartą, trwałą i zarazem dynamiczną, prawdziwą i jednocześnie otwartą na jeszcze głębsze poznanie – powinniśmy ofiarować naszemu światu.

Drodzy młodzi, czyż to nie z powodu waszej wiary przyjaciele znajdujący się w trudnościach i poszukiwaniu sensu ich życia zwracają sie do was? Bądźcie czujni! Umiejcie słuchać! Czy wśród dysonansów i podziałów świata potraficie usłyszeć wspólne wołanie ludzkości? Od dziecka opuszczonego w obozie w Darfurze, do pełnego niepokoju nastolatka czy rodzica pełnego obawy w jakimkolwiek miejscu, czy nawet właśnie teraz z głębi waszego serca, wypływa to samo ludzkie wołanie, które domaga się uznania i przynależenia do tej jedności. Kto zaspokoi to podstawowe ludzkie pragnienie, aby być jedno, aby być zanurzonym we wspólnotę, aby być budowanym i prowadzonym do prawdy? To Duch Święty! To jest Jego rola: prowadzić do końca dzieło Chrystusa. Ubogaceni darami Ducha Świętego, posiądziecie moc, aby wyjść poza częściowe wizje, pustą utopię i to, co tylko ulotne, aby ofiarować spójność i pewność chrześcijańskiego świadectwa!

  Przyjaciele! Wyznając wiarę mówimy: “Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela”. “Duch Stworzyciel” jest mocą Boga dającą życie całemu stworzeniu oraz źródłem nowego, pełnego życia w Chrystusie. Duch podtrzymuje Kościół w jedności z Panem i w wierności tradycji apostolskiej. On jest natchnieniem Pism Świętych i prowadzi Lud Boży do pełni prawdy (J 16,13). Na te wszystkie sposoby Duch Święty jest “dawcą życia” i prowadzi nas do samego serca Boga. Stąd też, im bardziej damy się prowadzić Duchowi, tym lepsze będzie nasze oddanie Chrystusowi i tym głębiej zanurzymy się w życie Boga w Trójcy jedynego. 

  To uczestnictwo w Boskiej naturze (2 P 1,4) objawia się w każdym momencie życia codziennego, gdzie Bóg obcuje z ludźmi (Bar 3,38). Niemniej jednak, bywają takie momenty, kiedy kusi nas poszukiwanie spełnienia poza Bogiem. Jezus sam zapytał Dwunastu: „Czyż i wy chcecie odejść?” Takie odejście może dać iluzję wolności. Lecz dokąd to doprowadzi? Do kogo pójdziemy? W głębi naszych serc wiemy, że to nasz Pan ma „słowa życia wiecznego” (J 6,67-68). Odwrócenie się od Niego jest jedynie daremną próbą ucieczki od samych siebie (por. Święty Augustyn, Wyznania VIII, 7). Bóg jest z nami w rzeczywistości życia, a nie w wyobraźni! Zmierzyć się z rzeczywistością, a nie uciekać od niej: to jest to, czego szukamy! Dlatego Duch Święty delikatnie ale stanowczo kieruje nas z powrotem do rzeczywistości, do tego, co trwałe i prawdziwe. To właśnie Duch Święty doprowadza nas z powrotem do komunii z Trójcą Świętą! 

  Duch Święty był w pewnym sensie tą najbardziej niedostrzeganą Osobą Trójcy Świętej. Pełne zrozumienie Ducha Świętego wydaje się być poza naszym zasięgiem. Kiedy byłem małym chłopcem, moi rodzice, podobnie jak i wasi, uczyli mnie Znaku Krzyża. Więc szybko zdałem sobie sprawę z tego, że istnieje Bóg w Trzech Osobach i że Trójca Święta jest centrum naszej wiary i życia chrześcijańskiego. W momencie, gdy dorosłem do zrozumienia Osoby Boga Ojca oraz Syna – imion już dość dobrze znanych – moje pojmowanie trzeciej Osoby Trójcy Świętej pozostało niepełne. Więc będąc już młodym księdzem wykładającym teologię, zdecydowałem się przestudiować wyjątkowe świadectwa działania Ducha Świetego występujące w historii Kościoła. To właśnie wtedy zwróciłem się, między innymi, ku dziełom Świętego Augustyna.  

  Zrozumienie Ducha Świętego przez Augustyna rozwijało się stopniowo, była to pewnego rodzaju walka. Jako młody mężczyzna był zwolennikiem manicheizmu – jednego z tych ruchów, które wspomniałem wcześniej, i w którym próbuje się szukać duchowej utopii radykalnie oddzielając sprawy duchowe od spraw cielesnych. Stąd też, był on początkowo podejrzliwy w stosunku do nauczania chrześcijańskiego mówiącego o wcieleniu Boga. Jednak jego doświadczenie miłości Boga obecnego w Kościele doprowadziło go do zbadania jej źródeł w życiu Boga w Trójcy Jedynego. To, z kolei, doprowadziło go do trzech sposobów rozumienia Ducha Świętego będącego węzłem wewnętrznej jedności w Trójcy Świętej: jedności jako wspólnoty, jedności jako trwałej miłości, oraz jedności jako dawania i daru. Te trzy koncepcje nie są wyłącznie teoretyczne. Pomagają wyjaśnić działanie Ducha Świętego. W świecie, gdzie zarówno jednostki, jak i wspólnoty często cierpią z powodu braku jedności i spójności, te koncepcje pomagają nam pozostać w zgodzie z Duchem Świętym oraz poszerzyć i rozjaśnić zakres naszego świadectwa. 

  Stąd też, z pomocą Augustyna pozwólcie, że zobrazuję pewne działania Ducha Świętego. Zauważył on, że obydwa określenia „Duch” i „Święty”odnoszą się to tego, co Boskie, innymi słowy do tego, co wspólne dla Ojca i Syna – ich komunii. Więc jeśli cechą wyróżniającą Ducha Świętego jest to, co wspólne dla Ojca i Syna, Augustyn doszedł do wniosku, że cechą szczególną Ducha Świętego jest jedność. Jest to jedność żywej komunii: jedność osób we wzajemnej relacji ciągłego dawania, jedność Ojca i Syna w ciągłym wzajemnym obdarowywaniu się. Zaczynamy dostrzegać, jak sądzę, jak pouczające jest zrozumienie Ducha Świętego jako jedności, jako wspólnoty. Prawdziwa jedność nigdy nie mogłaby być zbudowana na relacji, która odrzuca jednakową godność wszystkich osób. Jednością nie jest również całkowita suma grup, poprzez które czasami próbujemy się definiować. Faktycznie, jedynie poprzez życie w komunii jedność może być trwała, a ludzka tożsamość spełniona. Rozpoznajemy wtedy powszechną potrzebę Boga, odpowiadamy na jednoczącą obecność Ducha Świętego i dajemy siebie innym w służbie. 

  Drugi sposób rozumienia Augustyna – Duch Święty jako trwała miłość – pochodzi z jego analizy Pierwszego Listu Świętego Jana. Jan mówi nam, że „Bóg jest miłością” (1 J 4,16). Augustyn sugeruje nam, że podczas gdy te słowa odnoszą się do Trójcy Świętej, jako całości, to wyrażają szczególną cechę Ducha Świętego. Zastanawiając się nad trwałą naturą miłości – „kto trwa w miłości, trwa w Bogu, 
a Bóg trwa w nim” (1 J 4,16) – Augustyn zastanawiał się: czy to miłość, czy Duch Święty zapewnia trwałość? Dochodzi do następującego wniosku: „Duch Święty sprawia, że pozostajemy w Bogu a Bóg w nas, jednak to miłość jest tego przyczyną. Stąd też, Duch Święty jest Bogiem miłością!” (O Trójcy Świętej, 15, 17, 31). Jest to piękne wyjaśnienie: Bóg dzieli się sobą jako miłością w Duchu Świętym. Jakie więc dalsze zrozumienie mozemy czerpać z tej koncepcji? Miłość jest znakiem obecności Ducha Świętego! Idee lub głosy, którym brak miłości – nawet, jeśli wydają się być wyszukane i pełne mądrości – nie mogą pochodzić „od Ducha”. Dlatego też, miłość ma tę szczególną cechę: będąc daleką od pobłażliwości i niestałości, ma szczególny cel – trwałość. Miłość jest w swej naturze wieczna. I tu ponownie, drodzy przyjaciele, dostrzegamy, jak dużo Duch Święty ma do zaoferowania naszemu światu – miłość, która rozwiewa niepewność; miłość, która pokonuje strach i zdradę; miłość, która jest wieczna; prawdziwa miłość, która prowadzi nas do trwałej jedności! 

  Trzeci sposób rozumienia – Duch Święty jako dar - Augustyn czerpie z rozmyślania nad fragmentem Ewangelii, który wszyscy znamy i kochamy: rozmowa Chrystusa z Samarytanką przy studni. Tutaj Jezus objawia się jako dawca wody żywej (J 4,10), która później jest wspominana jako Duch Święty (J 7,39; 1 Kor 12,13). Duch jest „darem Boga” (J 4,10), wewnętrznym źródłem (J 4,14), które zaspokaja nasze najgłębsze pragnienie i prowadzi nas do Ojca. Z tej obserwacji Augustyn wywnioskował, że Bóg dzielący się z nami sobą jako darem jest Duchem Świętym (por. O Trójcy Świetej 15, 18, 32). Przyjaciele! Tu ponownie dostrzegamy działanie Trójcy Świętej: Duch Święty to Bóg, który daje siebie na wieczność, jak niekończące się źródło, które wylewa na nas z siebie. Wobec tego nieskończonego daru, dochodzimy do momentu, gdy dostrzegamy ograniczenia tego wszystkiego, co przepada, dostrzegamy szaleństwo myślenia konsumpcyjnego. Zaczynamy rozumieć, dlaczego pogoń za nowościami pozostawia nas nieusatysfakcjonowanymi i dalej pragnącymi. Czy nie szukamy daru wiecznego? Źródła, które nigdy nie wyschnie? Wykrzyczmy to razem z Samarytanką: „Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła”(por. J 4,15). 

  Droga młodzieży, dostrzegamy, że to właśnie Duch Święty łączy cudowną wspólnotę wierzących w Jezusie Chrystusie. Wierny swojej naturze dawcy jak i daru, działa on przez was nawet w tej chwili. Inspirując się Świętym Augustynem pamiętajmy: niech miłość jednocząca będzie waszą miarą, trwała miłość waszym wyzwaniem, a miłość bezinteresowna waszą misją!

  Jutro ten sam dar Ducha Świętego zostanie uroczyście ofiarowany kandydatom do Sakramentu Bierzmowania. Będę sie modlił słowami: ”daj im przez Ducha dar mądrości i rozumu, dar rady i męstwa, dar umiejętności i pobożności.....i napełnij ich darem bojaźni Bożej”. Te dary Ducha Świętego – z których każdy, jak przypomina nam Święty Franciszek Salezy, jest drogą uczestnictwa w miłości Bożej – nie są ani nagrodą ani zapłatą. Są po prostu dawane (1 Kor 12,11) i wymagają od otrzymującego tylko jednej odpowiedzi: Przyjmuję je! Wyczuwamy tutaj głębię tajemnicy bycia Chrześcijaninem. To, co stanowi naszą wiarę to przede wszystkim nie czyny ale to, co otrzymujemy. W końcu wielu szczodrych ludzi, którzy nie są Chrześcijanami może osiągnąć dużo więcej niż my. Przyjaciele, czy zgadzacie się na życie w Trójcy Świętej? Czy zgadzacie się na wstąpienie do wspólnoty miłości Bożej?

  Dary Ducha Świętego, które działają w nas, nadają kierunek i treść naszemu świadectwu. Skierowane na jedność, dary Ducha Świętego umacniają nas w Ciele Chrystusa ( Lumen Gentium, 11), aby lepiej przysposobić nas do wzmacniania Kościoła w służbie światu (Efe 4,13). Nawołują nas do aktywnego i radosnego uczestnictwa w życiu Kościoła: w parafiach i ruchach kościelnych, na lekcjach religii, w duszpasterstwach akademickich i innych organizacjach katolickich. Tak, Kościół musi wzrastać w jedności, musi umacniać się w świętości, musi zostać odmłodzony, musi być ciągle odnawiany (cf. Lumen Gentium, 4). Ale wedłuch czyich kryteriów? Kryteriów Ducha Świętego! Droga młodzieży, zwracajcie się ku niemu, a odnajdziecie prawdziwy znaczenie odnowy.  

  Tego wieczoru gromadząc się pod tym pięknym nocnym niebem, nasze serca i umysły wypełnia wdzięczność Bogu za wielki dar naszej wiary w Trójcę Świętą. Pamiętamy o naszych rodzicach i dziadkach, którzy, jak byliśmy dziećmi, byli u naszego boku i wspierali nasze pierwsze kroki na drodze wiary. Teraz, po tak wielu latach, zebraliście się jako dorosła młodzież, wokół Następcy św. Piotra. Jestem przepełniony głęboką radością, że mogę być tutaj z wami. Wzywamy Ducha Świętego: to On jest sprawcą dzieł Bożych (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 741). Pozwólcie, aby Jego dary was formowały. Na wzór Kościoła realizującego swoją ziemską wędrówkę wraz z całą ludzkością, także i wy jesteście wezwani, aby wykorzystywać dary Ducha Świętego, zarówno w blaskach jak i cieniach codziennego życia. Zróbcie wszystko, aby wasza wiara poprzez studia, pracę, sport, muzykę i sztukę, ciągle dojrzewała. Znajdźcie taki sposób wspierania waszej wiary przez modlitwę i przez korzystanie z sakramentów, aby stawała się ona źródłem inspiracji i pomocy dla tych, którzy są wokół was. Na koniec, życie ludzkie nie polega tylko na prostym gromadzeniu, a tym bardziej na odniesieniu sukcesu. Prawdziwe życie polega na byciu odmienionym od wewnątrz, na byciu otwartym na moc Bożej miłości. Przyjmując moc Ducha Świętego, także wy możecie przemieniać wasze rodziny, wspólnoty i narody. Wyzwólcie te dary! Uczyńcie tak, aby mądrość, męstwo, bojaźń i pobożność stawały się znakami waszej wielkości!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Homilia Benedykta XVI na Mszy św. kończącej XXIII ŚDM
Sydney, 20 lipca 2008


Drodzy przyjaciele,

„Duch Święty zstąpi na was i otrzymacie Jego moc” (Dz 1,8). Zobaczyliśmy realizację tej obietnicy! W dniu Pięćdziesiątnicy, jak słyszeliśmy w pierwszym czytaniu, Chrystus zmartwychwstały, siedząc po prawicy Ojca, zesłał Ducha Świętego na uczniów zebranych w Wieczerniku. Dzięki mocy tego Ducha, Piotr i Apostołowie poszli głosić Ewangelię aż po krańce ziemi. W każdym wieku i w każdym języku Kościół kontynuuje głoszenie na całym świecie wielkich dzieł Bożych i zaprasza wszystkie kraje i narody do wiary, nadziei i do nowego życia w Chrystusie.

W tych dniach także i ja przybyłem jako Następca św. Piotra na tę wspaniałą ziemię Australii. Przybyłem, aby umocnić was, moich młodych braci i siostry, w waszej wierze i otworzyć wasze serca na moc Ducha Chrystusa oraz na bogactwo Jego darów. Modlę się, aby to wielkie zgromadzenie, które jednoczy młodych „z każdego narodu pod słońcem” (Dz 2,5) stało się nowym Wieczernikiem. Niechaj ogień miłości Bożej zstąpi i wypełni wasze serca, aby zjednoczyć was coraz bardziej z Jezusem i Jego Kościołem i posłać was, jako nowe pokolenie apostołów, do niesienia światu Chrystusa!

„Duch Święty zstąpi na was i otrzymacie Jego moc”. Te słowa zmartwychwstałego Pana mają szczególne znaczenie dla tych młodych, którzy będą bierzmowani i naznaczeni darem Ducha Świętego w czasie tej Mszy św.. Lecz te słowa są także zaadresowane do każdego z nas; do wszystkich, którzy otrzymali dar Ducha pojednania i nowego życia w sakramencie Chrztu i którzy przyjęli Go do swoich serc jako pomoc i przewodnika w czasie Bierzmowania; którzy codziennie wzrastają dzięki darom Jego łaski w Świętej Eucharystii. W każdej Mszy św. bowiem, Duch Święty zstępuje na nowo, wzywany w uroczystej modlitwie Kościoła, nie tylko, aby przemienić nasze dary chleba i wina w Ciało i Krew Pańską, ale także, aby przemienić nasze życia, aby uczynić z nas, Jego mocą, „jedno ciało i jednego ducha w Chrystusie”.

Lecz czym jest ta „moc” Ducha Świętego? Jest to moc życia Bożego! Jest to moc tego samego Ducha, który unosił się nad wodami o świcie stworzenia, i który w pełni czasów wyzwolił Jezusa z więzów śmierci. Jest to moc, która prowadzi nas i nasz świat do nadejścia Królestwa Bożego. W dzisiejszej Ewangelii Jezus ogłasza, że zaczęła sie nowa era, w której Duch Święty będzie wylany na ludzkość (por. Łk 4,21). On sam przyszedł pomiędzy nas, aby przynieść nam tego Ducha. Jako źródło naszego nowego życia w Bogu, Duch Święty jest także, w sposób bardzo prawdziwy, duszą Kościoła, miłością, która jednoczy nas z Panem i pomiędzy nami oraz ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin