Nichols Mary - Siostry Vernley - Niezwykły mąż (Romans Historyczny 268).pdf

(1126 KB) Pobierz
A Desirable Husband
Mary Nichols
Niezwykły mąż
140128922.004.png 140128922.005.png 140128922.006.png
Rozdział pierwszy
Marzec 1850
- Dojeżdżamy? - Esme oderwała wzrok od okna, za którym krajobraz
zmieniał się w zawrotnym tempie.
Podróżowała już koleją z rodzinnego Luffenham do Leicester, by spotkać
się ze swą zamężną siostrą Lucindą, jednak tamten podmiejski pociąg wlókł się
w żółwim tempie. Teraz po raz pierwszy wybrała się w dłuższą podróż bez
rodziców. Miała jechać z nią Lucy, lecz jej pięcioletni syn Harry zachorował na
grypę i matka nie chciała zostawiać go samego. W tej sytuacji Esme
towarzyszyli jej szwagier, który miał do załatwienia jakieś sprawy w Londynie,
oraz panna Bannister, była guwernantka, pełniąca tym razem rolę przyzwoitki.
- Już niedługo - powiedział Myles. - Jesteś zmęczona?
- Nie, ale chciałabym już być na miejscu. - Papa, hrabia Luffenham,
oznajmił niedawno, iż nie jest w stanie opłacić jej sezonu w stolicy, na jaki
zasługuje hrabiowska córka, i że w tej sytuacji będzie musiała wybrać sobie
męża spośród synów okolicznych ziemian. Znając wszystkich młodych ary-
stokratów z sąsiedztwa, panienka była pewna, że z żadnym z nich nie chciałaby
spędzić reszty życia.
Członkowie jej rodziny często rozmawiali na ten temat, rozważając plusy
i minusy potencjalnych kandydatów. Siostry, Lucinda i Rosemary, miały już za
sobą debiuty towarzyskie, Esme czuła się więc pokrzywdzona. Jak w tej sytuacji
znajdzie sobie odpowiedniego męża? W końcu Rose mieszkająca wraz z
mężem, wicehrabią Trentem, w okazałej rezydencji w Kensington namówiła go,
by opłacił sezon jej siostrze. Dziewczyna nie mogła się już doczekać debiutu.
Zastanawiała się, jakie atrakcje przygotował dla niej szwagier.
W wieku dziewiętnastu lat lady Esme Vernley, najmłodsza z trzech córek
hrabiego Luffenham, prezentowała dziewczęcą świeżość. Z alabastrową cerą,
- 1 -
140128922.007.png
uroczo zaróżowionymi policzkami i dużymi niebieskimi oczami wydawała się
młodsza, niż była w rzeczywistości, co szczerze ją niepokoiło. Jako młoda dama
w wieku odpowiednim do zamążpójścia pragnęła, by wreszcie przestano ją
traktować jak uczennicę. Mama, papa i Lucy nie szczędzili jej wskazówek
dotyczących zachowywania się w stolicy. „Postępuj tak a tak. Nie rób tego i
tego. Pamiętaj, że jesteś damą. Bądź miła i uprzejma, ale pod żadnym pozorem
nie wolno ci dopuścić, by któryś z przedstawionych ci młodzieńców pozwolił
sobie na jakiekolwiek zuchwalstwo". Esme nie miała pojęcia, co mogło się kryć
pod tym pojęciem; domyślała się, że chodzi o pocałunki. Zastanawiała się, jak
się czuje kobieta całowana przez mężczyznę, jednak nie ośmieliła się o to
zapytać.
Wyruszyli wcześnie rano podmiejskim pociągiem z Luffenham Halt, a w
Peterborough przesiedli się na pociąg do Londynu. Wszystko przebiegało
bardzo płynnie, jako że Myles piastował ważne stanowisko w zarządzie kolei.
Pracownicy kolejowi i tragarze stawali na głowie, by podróż upłynęła
pasażerom jak najprzyjemniej. Mimo wszystko po pięciu godzinach spędzonych
w wagonie panna Vernley miała jej już serdecznie dosyć.
- Jeszcze tylko kilka minut - uspokajał ją Myles. - Pociąg już zwalnia.
Spojrzała w okno, za którym widać było szeregi okopconych dymem
budynków. Niedługo potem wjechali na stację Maiden Lane. Dziewczyna
zobaczyła peron zapełniony ludźmi. Pomiędzy podróżnymi krążyli tragarze z
walizami, torbami i najrozmaitszymi pakunkami, skrzynkami kapusty i klatkami
z piszczącymi kurczętami. Kilkanaście baniek na mleko czekało na transport
koleją, by następnego ranka wrócić do Londynu z zawartością.
Pociąg zatrzymał się z sykiem pary; tragarz otworzył drzwi. Myles
wysiadł i obrócił się, by pomóc Esme. W porę przypomniała sobie, że powinna
zachowywać się jak dama, i oparła się pokusie zeskoczenia na peron, ujmując
rękę szwagra. Panna Bannister wysiadła za nią. Poinstruowano tragarza, gdzie
ma dostarczyć bagaż.
- 2 -
140128922.001.png
Panienka pomyślała, że oto nareszcie znalazła się w Londynie, z trudem
opanowując radosne podniecenie. Matka napominała ją wszakże, by otwarcie
nie okazywała radości. Po wyjściu z dworca Myles zawołał dorożkę i udali się
do Kensington. Esme znała dotąd jedynie dwa miasta znajdujące się w pobliżu
jej rodzinnej miejscowości, Leicester i Peterborough. Londyn zdawał się nie
mieć końca: mijali rozmaite magazyny, sklepy, małe domki i ogromne
rezydencje. Potem wjechali w szeroką aleję biegnącą wzdłuż parku.
- To Green Park - poinformował ją szwagier. - Po drugiej stronie znajduje
się pałac Buckingham. Niedługo dojedziemy do Hyde Parku. To właśnie tam w
przyszłym roku odbędzie się wielka wystawa. - Wskazał ręką mijany dom. - A
to rezydencja księcia Wellingtona.
- Będę miała okazję go poznać?
- Nie wiem, ale nie wykluczałbym tego.
- Przecież jest twoim przyjacielem.
- Jedynie znajomym. Nie ośmieliłbym się nazwać go przyjacielem.
- A czy zobaczę księcia Alberta?
- Boże, dzieciaku. Naprawdę nie wiem.
- Nie jestem już dzieckiem, Myles. Zwracasz się do mnie jak Banny.
Uśmiechnąwszy się przepraszająco do panny Bannister, zwrócił się do
młodej damy:
- W takim razie proszę o wybaczenie. Odtąd będę cię tytułował milady.
- Teraz drwisz sobie ze mnie.
Wkrótce na twarz Esme powrócił uśmiech. Nie potrafiła długo się dąsać.
Po chwili pojazd skręcił w szeroką ulicę i zatrzymał się przed jedną z okazałych
rezydencji.
- Trent House - oznajmił dorożkarz.
Myles pomógł paniom wysiąść. Zawsze zachowywał się niezwykle
uprzejmie względem panny Bannister, zyskując tym jej dozgonną wdzięczność.
- 3 -
140128922.002.png
Panna Vernley rozglądała się niepewnie dookoła, gdy drzwi domu
otworzyły się i stanęła w nich jej siostra Rosemary, ubrana w suknię w gołębim
kolorze i biały strojny czepek. Dziewczyna miała ochotę podbiec do niej i rzucić
się jej w ramiona, lecz w porę przypomniała sobie, że damy nie powinny biegać,
i spokojnym krokiem ruszyła do drzwi.
- Nareszcie. - Rose wystawiła policzek do pocałunku. - Jak minęła
podróż?
- Dziękuję, bardzo przyjemnie, ale cieszę się, że już jesteśmy na miejscu.
- Ja też się cieszę, widząc was tutaj. - Pani domu podała dłoń szwagrowi. -
Proszę, wejdźcie. Zaprowadzę was do pokoi, a kiedy się rozgościcie, coś zjemy i
opowiecie mi, co słychać w domu.
Nie zwracając uwagi na pannę Bannister, gospodyni przeszła przez
ogromny hol ku schodom.
- Salon - powiedziała, wskazując zamknięte drzwi. - A tu jest jadalnia.
Następne drzwi prowadzą do saloniku, w którym lubimy przebywać, gdy
jesteśmy sami. Tam właśnie będę na was czekać. - Gdy znaleźli się na piętrze,
oznajmiła: - Tu są sypialnie. Ta będzie twoja, Esme. Mając na względzie twoją
wygodę, przeznaczyłam dla panny Bannister pokój tuż obok. Myles, dla ciebie
kazałam przygotować sypialnię przy końcu korytarza. - Wskazała schody
prowadzące na wyższe piętro. - Tam są pokoje dziecięce i dla służby. Służący
wchodzą innymi schodami. Na parterze mamy bibliotekę, gabinet Rowana i sa-
lon, w którym organizujemy bale, wieczorki muzyczne i przyjęcia. Później
oprowadzę was po całym domu.
Goście udali się do swych pokoi. Rosemary weszła za siostrą do jej
sypialni i usiadłszy na łóżku, patrzyła, jak dziewczyna zdejmuje rękawiczki,
kapelusz i płaszcz, spod którego wyjrzała znoszona suknia z miękkiej
niebieskiej wełny.
- Musiałaś włożyć akurat tę suknię? Esme wygładziła spódnicę.
- Nie podoba ci się? Mama powiedziała, że będzie idealna na podróż.
- 4 -
140128922.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin