Policja - streszcznie.doc

(58 KB) Pobierz
SŁAWOMIR MROŻEK

SŁAWOMIR MROŻEK

 

POLICJA

 

(1958)

 

DRAMAT ZE SFER ŻANDARMERYJNYCH

 

(streszczenie)

 

Uwagi o ewentualnej inscenizacji

              Sztuka ta nie zawiera niczego poza tym, co zawiera, to znaczy nie jest żadną aluzją do niczego, nie jest też żadną metaforą i nie trzeba jej odczytywać. Grać powinien przede wszystkim nagi tekst, podany możliwie jak najdokładniej, z podkreślonym dobitnie sensem logicznym zdania i scen[1]. Policja jest dramatem trudnym w odbiorze dla widza, ponieważ wymaga od niego uwagi przez cały czas trwania spektaklu. Sztuka jest więc męcząca, jeśli nie poda się jej bardzo wyraźnie i czysto.

              Inscenizatorzy powinni unikać wszelkich „udziwnień”, przedstawienie powinno być jak najprostsze, wręcz surowe i statyczne.

              Dramatu nie należy odczytywać jako komedii i zbytnio wyjaskrawiać elementów komizmu znajdujących się w sztuce.

              Nie jest to sztuka nowoczesna, ani eksperymentalna.

              Autor uważa, że teatralność i myślenie jej kategoriami obecnie zbanalizowały się. Teatralność jest teraz uznawana za wartość samą w sobie, stała się szablonem myślowym.

              Autor wie czym jego sztuka nie jest, ale zwalnia się z obowiązku wiedzy, czym jest - To już powinien wiedzieć teatr. Uważa, że postulaty negatywne nie ograniczają w niczym inscenizatorów, a jeśli tak by się stało, to inscenizatorzy nie mają szacunku do teatru i są ludźmi o wąskich horyzontach.

 

OSOBY

NACZELNIK POLICJI

WIEZIEŃ, były spiskowiec, następnie adiutant

SIERŻANT POLICJI, prowokator

ŻONA SIERŻANTA – PROWOKATORA

GENERAŁ

POLICJANT

 

Akt I i III dzieje się w gabinecie Naczelnika Policji.

Akt II dzieje się w ognisku domowym Prowokatora.

 

AKT I

              Akcja rozgrywa się w gabinecie Naczelnika Policji. Znajdują się tutaj dwa krzesła i biurko. Dobrze widoczne jest również wejście. Na ścianach wiszą dwa portrety: Infanta (niemowlę w staromodnym wózku albo dziecko w stylu portretów mieszczańskich dzieci z XIX w.) i Regenta (starego i groźnego pryka z wąsami). Wszyscy, którzy mają coś wspólnego z Policją, mają duże wąsy. Więzień – konspirator – szpicbródkę à la postępowcy z XIX w. Policjanci noszą wysokie buty z cholewami i mają szable, mundury są ciemnogranatowe z błyszczącymi guzikami. Prowokator ma na sobie cywilną, trochę za ciasną marynarkę.

              Więzień podpisuje dokument, w którym stwierdza, że żałuje popełnionych czynów i zamierza odtąd wiernie służyć rządowi. Naczelnik Policji nie ukrywa zdziwienia – Więzień przez dziesięć lat nie dał się złamać i okazywał władzy lekceważenie, a teraz nagle uznaje swoją winę i chce poddać się w zamian na wolność. Więzień oznajmia, że dokonał się w nim przełom wewnętrzny. Kiedy przebywał w swojej celi obserwował przez zakratowane okienko świat na zewnątrz. Widział, jak koszący łąkę ludzie są z roku na rok coraz bardziej uśmiechnięci, a z kominów leci coraz więcej dymu (Naczelnik Policji uświadamia go, ze nie są to kominy fabryk, ale krematoriów – więzień też bierze to za dobry znak: możliwość spalenia własnego ciała po śmierci jest świadectwem wolności religijnej panującej w kraju). Wszyscy przekonali się już, w jak wspaniałym państwie żyją, więc pewnie mają rację (on jest ostatnim opozycjonistą w kraju). Naczelnik Policji twierdzi, że cieszy się z tej przemiany, ale nie jest pewny, czy nowe poglądy więźnia są trwałe. Postanawia to sprawdzić (przy okazji ujawniając własne wątpliwości i ukrywane dotychczas poglądy). Pyta, co więzień sądzi o kolejnictwie w państwie. Ten odpowiada, że z pewnością ono istnieje (ma rację, ale unika w ten sposób odpowiedzi na pytanie o jego stan). Następnie poddaje próbie poglądy Więźnia na osoby sprawujące władzę: czy nie uważa Regenta za kretyna i starego zboczeńca, a Infanta za gówniarza. Więzień stanowczo zaprzecza, np. Regenta nazywa czystym starcem. Widc niedowierzanie Naczelnika Policji Więzień stara się dokładniej udowodnić swoje „nawrócenie”. Wcześniej powiedział już o jego przyczynach „zewnętrznych”, a teraz przechodzi do przyczyn „wewnętrznych”. Twierdzi, że dotychczas wpajano mu, że wartością jest wolność. Teraz stwierdził, że również podporządkowywanie się dobrym rządom może być przyjemne i wartościowe. W swoim monologu wspomina też, że tylko dla niego utrzymuje się jeszcze w kraju sądy i policję. Kres ma temu położyć jego przyznanie się do winy. Naczelnik Policji zaczyna zniechęcać go do wyjścia na wolność. Wie, że Więzień lubi filatelistykę i proponuje mu dostarczać znaczki pocztowe z różnych stron świata (byłyby odklejane od listów zawierających raporty agentów wywiadu; na wolności będzie mu trudniej znaleźć ciekawe znaczki).

              Wchodzi Sierżant (kuleje, jedno oko ma podbite). Okazuje się, że kiedy jako prowokator próbował wykrzykiwać antyrządowe hasła został pobity przez lojalny wobec władzy lud (występowanie w charakterze prowokatora było realizowaniem rozkazu wydanego przez Naczelnika Policji). Sierżant zaczął pod kioskiem z piwem narzekać na stan kraju i rząd. Ludzie byli oburzeni, jego narzekania na wojsko i policję wywołały nieoczekiwaną reakcję – młody mężczyzna z radością wspomniał o tym, że jesienią idzie do wojska, a starsza pani powiedziała, że sama poprosiła o przeprowadzenie u niej rewizji. W końcu za obrażanie władców Sierżant został pobity. Kiedy był bity martwił się, że nie wykonał rozkazu i nie udało mu się nikogo sprowokować oraz cieszył się z tego, że w społeczeństwie panują tak wspaniałe nastroje.

              Więzień, który przysłuchiwał się opowieści sierżanta, twierdzi, że ostatecznie przekonała go ona o słuszności podjętej decyzji. Z radością podpisuje akt wiernopoddańczy. Policjant mówi mu, że jest rozczarowany jego postępowaniem, ponieważ dotąd więzień Tak pięknie (…) się nie załamywał. Więźniowi przynoszą rzeczy, które miał przy sobie w chwili zatrzymania: pelerynę, maskę i bombę. Zabiera ze sobą tylko pelerynę, a pozostałe rzeczy zostawia na pamiątkę Naczelnikowi Policji. Policjant stwierdza, że w tym momencie zmarł ostatni spiskowiec, a narodził się nowy poddany, w związku z czym jego ludzie nie będą już mieli co robić. Akt kończą następujące słowa:

WIĘZIEŃ (niewidoczny, za oknem) – Niech żyje nasz Infant i Jego Wuj Regent!!!

NACZELNIK POLICJI (ukrywa twarz w dłoniach, załamując się) – Boże, Boże…

SIERŻANT (marzycielsko) – Może by go sprowokować…

AKT II

              Akcja rozgrywa się w domu Prowokatora. Na ścianie znajome portrety Infanta i Jego Wuja Regenta oraz portret ślubny Sierżanta – Prowokatora i jego żony. (…) Manekin, a na nim kompletny, bardzo staranny mundur sierżanta policji z licznymi orderami. (…) Naczelnik jak w akcie I – ale zamaskowany, płaszcz z kapturem narzucony na mundur. Przy szabli.

              Do mieszkania Prowokatora wchodzi Naczelnik Policji. Prowokatorowa twierdzi, że mąż jeszcze nie wrócił ze służby. Dopiero, kiedy Naczelnik zdejmuje kaptur, kobieta rozpoznaje w nim szefa jej męża. Okazuje się, że Sierżant wyszedł do miasta, aby dla przyjemności robić prowokacje. Jego żona prosi Naczelnika Policji, żeby pozwolił Sierżantowi nosić mundur w czasie wykonywania tych obowiązków. Kobieta twierdzi, że bez munduru mąż bardzo się męczy (sama robi mu lampasy do kalesonów, żeby chociaż ten szczegół poprawiał mu samopoczucie). Przyznaje, że mąż bardzo chciałby kogoś zaaresztować. Niestety wszyscy wokół są bardzo lojalni i nie dostarczają ku temu powodów. Zapytana przez Naczelnika Policji Prowokatorowa opowiada, jak poznała męża: E, to już dawno, panie naczelniku. On doniósł na mnie, ja doniosłam na niego i takeśmy się poznali.

              Wchodzi Sierżant. Dotarł do domu nietypową drogą – przechodził dachami, starając się w ten sposób znaleźć kogoś nielojalnego (na ulicy wszyscy są wzorowymi poddanymi). Na dodatek zanim wejdzie do domu, zawsze podsłuchuje na schodach. Sierżant opowiada, że mimo wolnego dnia poszedł prowokować, ale jego działania okazały się nieskuteczne, bo wszyscy tylko wiwatują. Przebiera się też w mundur, bo w cywilnym ubraniu czuje się bardzo nieswojo (według niego taki strój demoralizuje). Naczelnik Policji stwierdza, że to właśnie dzięki tak dobrym funkcjonariuszom w kraju panuje aż taki porządek.

              Mężczyźni zostają sami. Naczelnik Policji mówi sierżantowi, ze wypełnia więcej niż wzorowo swoje obowiązki. Uważa, ze jest on natchniony ideą. Prowokator opowiada mu sen, w którym aresztuje samego siebie. Naczelnik Policji uświadamia mu, że już nigdy nikogo nie zaaresztują. W obliczu tak strasznego „zagrożenia” proponuje podwładnemu, żeby został sierżantem – odkupicielem i pozwolił zaaresztować sam siebie. Ma stanąć przy otwartym oknie i wykrzykiwać antyrządowe hasła, a Naczelnik Policji go aresztuje. Przebiera się więc w cywilne ubranie,. Ostatni raz odkurza wiszący na manekinie mundur i wykrzykuje z okna, ze Regent jest starą świnią. Naczelnik Policji natychmiast go aresztuje, a żona sierżanta, która właśnie weszła, w pierwszej chwili myśli, że to kolejna prowokacja.

 

AKT III

              Akcja znowu rozgrywa się w biurze Naczelnika Policji. Policjant dekoruje biuro, ponieważ przygotowują się na przybycie Generała. Naczelnik siedzi za biurkiem, a Prowokator na miejscu, w którym kiedyś siedział Więzień.

              Z Sierżantem dzieje się coś dziwnego próbował przepiłować kratę w oknie i kopnął strażnika. Naczelnik pyta, czy nic mu nie brakuje i martwi się o niego: A jednak wyglądacie, jakby wam czegoś brakowało. Jesteście bladzi, milczący. Sierżant twierdzi, ze wpływa tak na niego pobyt w więzieniu. Naczelnik opowiada mu, że dzięki aresztowaniu podwładnego, dostali pieniądze na rozbudowę więzienia, na szkolenia dla personelu i na wzmocnienie patroli. Osobiste zainteresowanie generała sprawą przejawia się w tym, że dzisiaj będzie on obecny na przesłuchaniu. Osowiały Sierżant opowiada Naczelnikowi Policji swój sen. Idzie ubrany w cywilny strój w słoneczny dzień łąką. Widzi Naczelnika siedzącego na drzewie i jedzącego ser. Kiedy Naczelnik chce go zaaresztować, ser spada na ziemię, ale Sierżant go nie podnosi.

              Naczelnik Policji częstuje Sierżanta piwem. Ten zwierza mu się ze swoich problemów. Sam nie wie już, kim tak naprawdę jest – czy policjantem, czy więźniem. Zauważa, że miało to początek już w czasach, kiedy został prowokatorem i był zmuszony założyć cywilne ubranie. Kłopoty z tożsamością pojawiły się najbardziej już po aresztowaniu. Wtedy zaczął zapominać po co właściwie znalazł się w więzieniu. Uważa, że nie może pić z nim piwa, bo mu to nie przystoi (powinien zachowywać się przecież zgodnie z zasadami grupy, do której należy), Zaczyna też narzekać na państwo (dotychczas takie myśli nie przychodziły mu do głowy). Zauważa, że obserwowani przez okienko celi ludzie mają niezadowolone miny. Nie docenia też dymiących kominów krematorium. Według niego to żadna inwestycja. Opowiada o napisach wydrapanych na ścianach celi. Za warte zastanowienia uważa na przykład napisy typu Precz z tyranią. Naczelnika Policji doprowadza do wściekłości stwierdzeniem, że Regent jest kretynem, a Infant to gówniarz,

              Policjant oznajmia, że przyjechał Generał. Według Generała Sierżant jest niebezpieczną dla państwa osobą. Adiutantem Generała jest niedawny Więzień. Jest on teraz ekspertem do spraw walki z działalnością wywrotową. Generał uważa, że każdy kiedyś musi rzucić jakąś bombę na jakiegoś generała. Jego Adiutant ma ten etap już za sobą. Pyta Naczelnika Policji, czy też już to przeszedł. Spotyka się z odpowiedzią przeczącą. Generał również jeszcze nie sprzeciwił się władzy. Uważa, ze Naczelnik Policji musi zadbać o to, żeby nie rzucić kiedyś bomby sam na siebie.

              Generał jest przekonany, że jego Adiutant spełnia swoje obowiązki wzorowo, a dawne doświadczenia tylko mu to ułatwiają. Adiutant uważa, że Sierżant przeszedł odwrotny proces niż on. Twierdzi, że ma on złe skłonności, za które chce go sądzić. Sprawdza, czy Sierżant chciałby rzucić bombę w stronę Generała. Mimo sugestii Sierżant zaprzecza. Jest za to zganiony, ponieważ według Generała taką odpowiedzią utrudnia śledztwo. Generał zamierza porozmawiać o jego przypadku z Regentem, ale Naczelnik Policji uważa, że to nic nie da.

              Sierżant jest na chwilę wyprowadzony. Adiutant jest pewny, że Sierżant jest winny zamachu na Generała. Na pewno miał taki plan,. Ale jako prymitywna jednostka nie wykonał go i nie umie się do niego przyznać. Proponuje, żeby dać Sierżantowi do ręki zepsutą bombę, którą kiedyś zostawił na pamiątkę Naczelnikowi Policji. Wtedy w oskarżonym obudzą się prawdziwe instynkty i rzuci bombę w Generała. Naczelnikowi Policji pomysł się podoba. Mniej entuzjastycznie patrzy na sprawę Generał (w końcu to w niego mają rzucać, stuprocentowej pewności, że bomba nie wybuchnie nikt nie daje). W końcu Generał zgadza się na eksperyment.

              Policjant wprowadza Sierżanta. Naczelnik Policji mówi oskarżonemu, co ma robić (pokazuje nawet, jak ma machać ręką przy rzucaniu). Sierżant rzuca bombę w Generała. Bomba wybucha.

              Naczelnik Policji aresztuje Adiutanta, jako współwinnego wybuchu bomby. Adiutant uświadamia mu, że w ten sposób Naczelnik sam sobie szkodzi. To on powinien aresztować Naczelnika, za to że nie uchronił Generała przed zamachem. W końcu aresztują siebie nawzajem.

              Wchodzi Generał, który jednak przeżył. Zamierza zaaresztować obu panów. Naczelnik Policji też aresztuje Generała, za lekkomyślne narażenie swojego życia. Dzięki temu policja znowu ma pracę. Sztukę kończą słowa Sierżanta, w którym do końca obudził się buntownik: Niech żyje wolność!!


[1] Wszystkie cytaty z tekstu na podstawie wydania: S. Mrożek, Wybór dramatów, t.1, Warszawa 2000.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin