U kresu nocy-Eksperymenty medyczne III Rzeszy.pdf

(69 KB) Pobierz
U kresu nocy
U kresu nocy
Polacy i Niemcy o zbrodniach medycyny Trzeciej Rzeszy
Medycyna w Trzeciej Rzeszy podjęła się "eliminacji osób zbędnych", stając się w
ten sposób częścią machiny zbrodni. Jak mogło do tego dojść, że niemieccy
lekarze, zamiast pomagać wszystkim chorym i potrzebującym, zamiast ich leczyć,
lub przynajmniej - zgodnie z zaleceniem Hipokratesa - nie szkodzić, zaczęli
różnicować pacjentów według kryterium przydatności społecznej?
Warunkiem porozumienia jest wspólny system wartości. I on stanowi o sukcesie
naszego kolokwium - mówił na konferencji IPN-u prof. Witold Kulesza, dyrektor Głównej
Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Spośród licznych
przedsięwzięć naukowych podejmowanych pod auspicjami IPN, konferencja "Zbrodnie
medycyny XX wieku. Zaprzeczanie - wyjaśnianie - nauczanie", która odbyła się ostatnio
w Warszawie, zasługuje na szczególną uwagę. Nie tylko dlatego, że jak powiedział na
powitanie dr Friedrich Leidinger, przewodniczący Polsko-Niemieckiego Towarzystwa
Zdrowia Psychicznego, "niemieccy uczestnicy spotkania wystąpili niejako w podwójnej
roli: współorganizatorów konferencji, ale i współodpowiedzialnych za zbrodnie wojenne,
dla których badania, ścigania oraz upamiętnienia IPN został przecież powołany".
Zbyt płytka denazyfikacja
Już w czasach PRL kto chciał, wiedział - choć tej wiedzy nie upowszechniano oficjalnie
- że sowiecka strefa okupacyjna, a później NRD stanowiła bezpieczne schronienie dla
zasłużonych funkcjonariuszy Trzeciej Rzeszy. Na tym tle pozytywnie miała się
odróżniać republika federalna, zdenazyfikowana i demokratyczna... A jak było w
rzeczywistości?
Za probierz może tu posłużyć stosunek do różnych kategorii ofiar nazizmu w samych
Niemczech. O ile prześladowani z powodów rasowych, religijnych czy politycznych
otrzymali w RFN odszkodowania od państwa, to przewlekle chore, często psychicznie
upośledzone lub niepełnosprawne umysłowo ofiary eugeniki (czyli regulacji
podyktowanych chęcią utrzymania czystości rasy!) dożywały swych dni w odosobnieniu
zatłoczonych i odhumanizowanych psychiatrycznych zakładów zamkniętych.
Z powodu zbyt płytkiej denazyfikacji, jeszcze w latach 60. instytucjami opieki
psychiatrycznej kierowały nadal osoby obciążone własną przeszłością sprzed roku
1945. Członkami komisji ds. odszkodowań dla ofiar nazizmu bywały te same osoby,
które kiedyś prowadziły zbrodnicze eksperymenty. A społeczeństwo niemieckie, po
przeżytym szoku z lat powojennych, chętnie wyparło ze swej świadomości zbrodnie
niemieckiej medycyny. Dopiero memoriał "Wojna przeciwko chorym psychicznie -
1
 
holokaust w psychiatrii", autorstwa Klausa Doernera, Christiane Haerlin i Arndta
Schwendego, z 1 września 1979, przywrócił tę problematykę na forum publiczne.
Inicjatywa z Guetersloh
Ogólnoniemiecka Grupa Robocza ds. Badania Historii tzw. Eutanazji i Przymusowej
Sterylizacji, która skupia psychiatrów, historyków, w tym historyków medycyny,
pedagogów, specjalistów w zakresie nauk społecznych, teologów i duchownych -
zawiązała się jesienią 1983, po międzyśrodowiskowym spotkaniu w klinice
psychiatrycznej Guetersloh. Pracom tego nieformalnego i pozbawionego struktury
hierarchicznej ciała, które regularnie od ponad 20 lat spotyka się dwa razy do roku,
przewodniczy prof. Doerner, jeden z inicjatorów spotkania w Guetersloh.
Zaczęto od wspierania psychiatrów niemieckich, już raczej z pokolenia wnuków niż
synów, w próbach dotarcia do mrocznej przeszłości ich macierzystych placówek.
Współpraca z wybitnymi uczonymi, Związkiem Osób Pokrzywdzonych przez tzw.
Eutanazję i Przymusową Sterylizację oraz Centralnym Urzędem ds. Badania Zbrodni
Nazistowskich w Ludwigsburgu umożliwiła członkom grupy istotny wpływ na publiczną
debatę o psychiatrii, eugenice, przymusowej sterylizacji oraz tzw. eutanazji z czasów
nazizmu. Nie byłoby przecież ustawy Bundestagu z 1987 roku o czysto symbolicznej
zresztą rehabilitacji nielicznych ocalałych, lecz przemilczanych ofiar zbrodni
medycznych, gdyby nie działania Grupy Roboczej.
Gorszym wystarczy jałmużna?
- Status ofiar tych zbrodni pozostaje niski, nadal traktuje się ich gorzej niż inne ofiary
reżymu narodowosocjalistycznego. A walka o uznanie ich praw bywa utożsamiana z
szykanowaniem eksnazistów. Być może sprzyja temu fakt, że np. ustawę o
zapobieganiu chorobom dziedzicznym, a w istocie o przymusowej sterylizacji osób
chorych i upośledzonych - triumf zwolenników tzw. higieny rasowej - Amerykanie
jedynie zawiesili - mówiła w Warszawie Uta George.
Jej zdaniem, większość z 400 tys. osób poddanych sterylizacji wyłączono z kategorii
ofiar prześladowań na tle rasowym, a tym samym pozbawiono jakichkolwiek świadczeń
odszkodowawczych. Wyjątek uczyniono tylko dla osób wysterylizowanych bez
wymaganej przez ustawę procedury. A przecież przymusowe ubezpłodnienie nie tylko
pozbawia szans na potomstwo, lecz pozostawia głębokie urazy psychiczne. Prof.
Doerner dał przykład jednej ze swych pacjentek, również poddanej wówczas sterylizacji,
która na propozycję wystąpienia o odszkodowanie odrzekła: "Mnie się to nie należy, bo
jestem gorsza".
Czy symboliczną jałmużnę (bo kwotę 60 euro na osobę przyznaną w końcu
zapomnianym ofiarom nazistowskiej medycyny trudno nazwać odszkodowaniem)
można uznać za finalne załatwienie sprawy? Członkowie Grupy Roboczej myślą
2
 
inaczej, dlatego zainicjowali akcję pocztówkową, jako swoistą formę nacisku na
polityków.
Eutanazja to eufemizm!
Medycyna w Trzeciej Rzeszy podjęła się "eliminacji osób zbędnych", stając się w ten
sposób częścią machiny zbrodni. Jak mogło do tego dojść, że niemieccy lekarze,
zamiast pomagać wszystkim chorym i potrzebującym, zamiast ich leczyć, lub
przynajmniej - zgodnie z zaleceniem Hipokratesa - nie szkodzić, zaczęli różnicować
pacjentów według kryterium przydatności społecznej? I nie idzie tu wyłącznie o
pseudomedyczne eksperymenty, jakim oddawał się np. osławiony dr Mengele, lecz o
znacznie szerszy nurt działań, w których brało udział ok. 350 lekarzy, podejmując
zadania stawiane przez ówczesne władze państwowe.
Pomysły "odciążenia" społeczeństwa nękanego światowym kryzysem gospodarczym
pojawiły się już za czasów Republiki Weimarskiej. Psychiatra Alfred Hoche i prawnik
Karl Binding, w pracy wydanej w 1922 r., wprowadzili kategorię "istot niegodnych życia"
(dzieci z wadami wrodzonymi, starcy itp.) i rozpoczęli dyskusję nt. dopuszczalności ich
"unicestwiania", sugerując, iż śmierć może być wyzwoleniem dla tych osób oraz ulgą
dla społeczeństwa. Przedefiniowali też "eutanazję". Dotąd było to "ułatwianie śmierci
osobie dotkniętej cierpieniem na jej życzenie". Natomiast Binding i Hoche określili tym
mianem "niszczenie istot niegodnych życia", czyli eliminację ludzi chorych lub
nieproduktywnych. Nieznaczna z pozoru zmiana terminologiczna umożliwiła wyłom w
normie "nie zabijaj". Droga do ludobójstwa stanęła otworem.
Casus dziecka Knauer
Wkrótce po dojściu Hitlera do władzy przyjęto regulacje dla zachowania tzw. czystości
rasy aryjskiej. Przymusowa sterylizacja potomstwa osób chorych miała (od lipca 1933)
zapobiegać schorzeniom dziedzicznym. Natomiast w czerwcu 1935 usankcjonowano
prawnie usuwanie ciąży "ze względów eugenicznych". Nie podjęto jednak praktyk
ludobójczych, gdyż państwowa komisja ds. prawa karnego uznała, że "nakazana
prawnie nie wchodzi w grę"! W lutym 1939 roku w Pomssen koło Lipska w rodzinie
Kretzschmarów urodził się mocno upośledzony chłopiec. Gerhard Herbert, dwojga
imion, był niewidomy, pozbawiony przedramienia, miał zdeformowaną stopę. Gdy prof.
Werner Catel, pediatra z Dziecięcej Kliniki Uniwersyteckiej w Lipsku, orzekł, iż nie ma
szans na poprawę stanu dziecka, ojciec niemowlęcia zwrócił się do kanclerza Hitlera z
prośbą o "łaskę śmierci".
Z wiadomością o "wyrażeniu zgody" przybył do Pomssen dr Karl Brandt, osobisty lekarz
Führera. W kilka dni później prof. Catel "uśpił" dziecko. Według rejestrów kościelnych
gminy Pomssen, zmarły 25 lipca 1939 na "niedowład serca" chłopiec został w trzy dni
później pochowany na miejscowym cmentarzu. Idąc tropem reporterskiej książki Philipa
Aziza (1975), prof. Udo Benzenhoefer ustalił, że właśnie ten przypadek - znany
3
 
wcześniej z zeznań Karla Brandta i Hansa Hefelmana jako "casus dziecka Knauer" - dał
impuls do planowania tzw. eutanazji dzieci.
Kamuflaż semantyczny
Istotną rolę w przygotowaniach do metodycznego mordowania dziedzicznie
obciążonych i chorych psychicznie dzieci - a wkrótce potem i dorosłych - odegrała
prywatna Kancelaria Führera, którą kierował Phillip Bouhler. To jego i Brandta
upoważnił Hitler, aby "w sprawach przypominających casus dziecka Knauer postępowali
analogicznie". Brandt zlecił Hefelmanowi, przez którego przechodziły kierowane do
Hitlera listy z prośbami o łaskę, powołanie "gremium doradczego ds. eutanazji dzieci".
Dla lepszego kamuflażu utworzono bardzo niemiecką z nazwy Komisję Rzeszy ds.
Naukowego Zbadania Ciężkiego Cierpienia Uwarunkowanego Dziedzicznie lub
Predyspozycyjnie.
Latem 1939 roku (różni badacze podają różne daty) w Kancelarii Rzeszy odbyła się
poufna konferencja poświęcona przygotowaniom do realizacji programu tzw. eutanazji.
W istocie szło przecież o planową zagładę osób nieuleczalnie i psychicznie chorych z
terenów Trzeciej Rzeszy. Przynajmniej na razie. Względy "praktyczne", czyli
ograniczenie wydatków państwa na ludzi nieproduktywnych i zwiększenie zaplecza
szpitalnego na potrzeby wojny wydają się tu nie mniej decydujące niż deklarowana chęć
"utrzymania czystości rasy".
Zjazd po równi pochyłej
Potem sprawy potoczyły się już szybko. Dekret MSW z 18 sierpnia 1939 nakazywał
zgłaszanie niepełnosprawnych dzieci do Komisji Rzeszy ds. (...) Cierpienia (...).
Natomiast tzw. Akcję T4, czyli rozpoczęcie zagłady dorosłych chorych umożliwił tajny
dekret Hitlera z drugiej połowy września lub października 1939, antydatowany wszakże
na dzień napaści na Polskę. Pierwsze masowe mordy pacjentów szpitali
psychiatrycznych miały miejsce w okupowanej Polsce i na terenach świeżo włączonych
do Rzeszy już we wrześniu. Między 10 a 17 września liczący 30 osób oddział
Selbstschutzu (lokalnej formacji paramilitarnej) rozstrzelał ok. 1000 chorych z zakładu
psychiatrycznego w Świeciu (Schwetz), w okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie.
Bezpośrednio po zakończeniu kampanii wrześniowej oddział szturmowy dowodzony
przez Kurta Einmanna dokonał w pobliżu Piaśnicy eksterminacji ok. 1200 Niemców,
pacjentów różnych pomorskich szpitali psychiatrycznych. Prok. Agata Gut, z
Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu,
mówiła podczas konferencji o skrywanym i do dziś nie ukaranym ludobójstwie
pacjentów szpitali psychiatrycznych w latach 1939-1945.
Medycyna a sumienie
- Kodeks Norymberski z 1947 r. jest imponujący, fundamentalny, ale niewygodny dla
4
 
współczesnej debaty o biomedycynie, dlatego właśnie jest taki ważny. Natomiast
przyjęta w Oviedo i późniejsza o pół wieku Konwencja o Bioetyce przyznaje medycynie
ogromne uprawnienia, otwierając furtkę dla eugeniki, która teraz nosi miano inżynierii
genetycznej - mówił dr Michael Wunder.
W Holandii staruszkowie boją się iść do szpitala! Trudno im się dziwić. Co piąty zgon
jest tam skutkiem procedur eutanazyjnych. Do wyboru: eutanazja bierna, czynna lub
samobójstwo w asyście lekarza! Ale coraz popularniejsza - przynajmniej wśród
eutanastów - staje się tzw. sedacja terminalna (15 tys. przypadków rocznie). Może
dlatego, że "nie trzeba nic nikomu mówić, bo to część codziennej praktyki medycznej".
Wystarczy przez 2-3 dni podawać pacjentowi zwiększone dawki środków nasennych i
przestać go odżywiać... Przecież właśnie tak wyglądała trzecia faza Akcji T4. Niemieccy
uczestnicy konferencji nazywali ją nawet "codziennym zabijaniem".
Waldemar Żyszkiewicz
5
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin