Esej.doc

(79 KB) Pobierz
Ubóstwo, według najbardziej ogólnego, potocznego określenia, stanowi zjawisko społeczne, które polega na braku oraz niedostatku środków materialnych, dzięki którym można by zaspokoić życiowe potrzeby jednostki, a także rodziny

 

1. Nędza na świecie.

      Czym w dzisiejszych czasach jest nędza? Według ogólnej definicji to brak środków do życia, skrajne ubóstwo wynikające z minimum egzystencji, zjawisko społeczne, które polega na braku oraz niedostatku środków materialnych, dzięki którym można by zaspokoić życiowe potrzeby jednostki, a także rodziny. Brak tych środków, którego doświadczają większe społeczności ludzkie - narody i państwa, zawsze uderza w jednostkę, w osobę o określonej tożsamości, a nie w jakąś abstrakcyjną postać człowieka, odległą, nierzeczywistą. Ubóstwo jest cierpieniem konkretnych ludzi, których godność została poniżona, często nawet podeptana. Jest dramatem rodzin, będących przecież podstawową grupą społeczną i podmiotem kultury. Ubóstwo, którego można by - przy "odrobinie" dobrej politycznej, bezinteresownej woli – uniknąć. Można więc powiedzieć iż nędza jest dramatem kulturowym, wręcz antropologiczną katastrofą.

       Człowiek kultury Zachodu, a więc Europejczyk, Amerykanin i Japończyk (żyjący wprawdzie na Wschodzie) przywykł już chyba do serwowanych codziennie przez środki społecznego przekazu informacji o wojnach i głodzie, o rozlicznych kataklizmach i katastrofach. Nędza setek milionów osób ludzkich, ubóstwo miliardów (to nie przejęzyczenie ani przesada) nie porusza sumień tych, którzy nie wiedzą, co mają "począć" z nadmiarem pieniędzy, na co je wytracić. Czy tak trudno przebudzić swoje sumienie, by dostrzec cierpienie bliźnich?

Kard. Stefan Wyszyński, prymas Polski powiedział kiedyś:

„Możemy i powinniśmy przejmować się nędzą całego świata, milionami ludzi, którzy co roku umierają z głodu. Ale nie jesteśmy w stanie indywidualnie zaradzić potwornej niesprawiedliwości na świecie, w którym – otoczone narodami sytymi – żyją ludy niedożywione, głodujące, bezradne wobec własnej nędzy. Na to trzeba potężnej organizacji międzynarodowej, wysiłków wielu narodów i państw. Za krótkie są na ogół nasze ręce, aby dosięgnąć biedaka leżącego na ulicach Bombaju – możemy mu pomóc modlitwą i ofiarą składaną za niego Dobremu Bogu – ale nie są za krótkie nasze ręce, aby wesprzeć najbardziej nieszczęśliwych i opuszczonych, żyjących w naszych miastach i wsiach, na tej samej ulicy, a nieraz – tuż obok, na tej samej klatce schodowej.”

       Od dziesiątek lat nauki społeczne wskazywały na topografię nędzy i niedostatku. Mówiło się, i nawet do dziś mówi, o "bogatej Północy" i "biednym Południu". Podział świata na dwie sfery: bogactwa i dostatku oraz biedy i braku, wyznaczono na podstawie analizy poziomu dochodów ludzi, poziomu i struktury wydatków, minimum biologicznego, czyli minimum socjalnego. Dziś można jednak wskazać wyraźnie enklawy bogactw na Południu i kręgi nędzy na Północy. Ubóstwo stanowi zatem obecnie problem społeczny w skali globalnej, którym powinny zająć się nie tylko organizacje charytatywne oraz społeczne, ale przede wszystkim państwo oraz jego wyspecjalizowane instytucje. Wpierw jednak samo państwo nie powinno wpędzać swoich obywateli na skraj ekonomicznej "przepaści", ale również moralnej "zapaści". Ubóstwa nie sposób zlikwidować podejmując doraźne działania, czy okazjonalną pomoc, której celem bywa czasami chęć pozbycia się "nadwyżki" towarów i zyskania ulg podatkowych, a nie bezinteresowna humanitarna pomoc.

W tak zwanej walce z ubóstwem znaczącą rolę powinny odgrywać organizacje międzynarodowe, kościelne, międzykościelne i międzyreligijne. Redukcja długów państw najbiedniejszych oraz pomoc w restrukturyzacji gospodarki to nakaz sprawiedliwości, który należy wypełnić wobec państw, wcześniej ekonomicznie wykorzystywanych, chociażby przez rządy państw kolonialnych, czy też przez komunistyczne partie "rodem" z byłego ZSRR. Bardzo ważna jest dobrze pojęta samopomoc oraz solidarność, do której nieustannie i niestrudzenie nawołuje wszystkie państwa i narody, bez względu na ich religijno-kulturową tożsamość oraz polityczną orientację papież Jan Paweł II. Drogowskazem dla katolików - i nie tylko dla nich, ale także dla wszystkich ludzi dobrej woli - powinna być doktryna społecznej nauki Kościoła, zwanej też katolicką nauką społeczną. Wciąż chyba zbyt mało wierni Kościoła znają mądre zasady dotyczące sprawiedliwości społecznej, pracy, oraz regulujące wszelkimi "sprawami" życia międzyludzkiego. Warto więc wziąć do ręki, do umysłów, i do serc naukę przedstawioną przez Jana Pawła II w encyklikach społecznych: Laborem exercens (1981), Solicitudo rei socialis (1987), Centesimus annus (1991).

       Skrajnie (absolutnie) ubogim jest ten, kto może wydać na swoje utrzymanie mniej niż równowartość jednego dolara dziennie. Takich osób jest na świecie około 2 mld, czyli ponad 1/3 ludzkości. Większość stanowią mieszkańcy Afryki i Azji Południowej.

Mieszkańcy Czarnego Lądu cierpią głód, doświadcza rozlicznych krwawych wojen plemiennych, do tego Afryka jest przestrzenią kataklizmów natury (chociażby takich jak susza czy wybuchy wulkanów) i miejscem niekończących się ruchów migracyjnych. Uchodźcy polityczni przemierzają setki kilometrów, by nie zginąć w walkach, mających koniec końców swoje korzenie w epoce kolonialnej, w polityce tzw. kolonizatorów. W Afryce ponad 180 mln ludzi to analfabeci, 40% populacji powyżej 15 roku życia nie umie pisać ani czytać. Aż 50% dzieci nie ma dostępu do szkoły. Plagą Afryki jest choroba nazwana "dżumą XX wieku" - AIDS, dziesiątkująca społeczności plemienne, zbierająca "śmiertelne żniwo" w przeludnionych miastach. Wystarczy tylko porównać tzw. produkt krajowy brutto na jednego mieszkańca w państwach najbogatszych na świecie z państwami Afryki, by uświadomić, jak wielka przepaść ekonomiczna dzieli ludzi w nich mieszkających.

       Bardzo poważnym problemem współczesnego świata jest głód oraz niedożywienie ludności. Dlaczego świat nie potrafi uporać się z klęskami głodu? Doświadczyło ich, jak również zgubnych skutków chronicznego niedożywienia, wiele krajów i miliony ludzi. Czy przyczyną jest jedynie brak odpowiedniej technologii? Niemało ludzi kojarzy głód z dużym spadkiem podaży żywności, głównie na skutek nieurodzaju. Można by sądzić, że dla wielu biednych krajów rozwiązaniem jest rozwój technik produkcji żywności: nowe odmiany nasion roślin uprawnych, systemy nawadniające, nawozy, rewolucja biotechnologiczna i ulepszone metody ochrony roślin. Technologia może też przyczynić się do rozwoju transportu, komunikacji, meteorologii. Zastosowanie nowoczesnych środków prowadzi do osiągnięcia samowystarczalności żywnościowej. Ale czy jest to warunek wystarczający, by ludzie nie głodowali?

       Obok nędzy mającej charakter materialny istnieje również inna forma ubóstwa, zahaczająca o sferę duchową, nędza moralna. Przybiera ona różne postacie, a co najgorsze - występuje wszędzie. Rozwody, przestępstwa narkotykowe i morderstwa szerzą się na całym świecie, od krajów najbogatszych po najbiedniejsze. Oddzielną przestrzeń nędzy moralnej wyznacza w licznych państwach rozwijający się - za przyzwoleniem rządów -"przemysł pornograficzny", akceptacja aborcji, tolerancja dla prostytucji, w tym prostytucji, w którą wciągnięte są nawet dzieci. Świadczy to tylko o tym, iż nawet współczesny, cywilizowany człowiek może osiągnąć dno moralne. Podążając za słowami japońskiego poety i pisarza Akutagawy Ryūnosuke: Moralność przynosi straty - całkowity paraliż sumienia.

       Można by z pewnością mnożyć faktografię ubóstwa i nędzy. Jednak mimo tego realistycznego obrazu świata człowiek nie może pogrążać się w niewoli lęku, beznadziejności i bezradności. Warto więc zadać sobie pytanie: Dokąd zmierza nasz świat? a odpowiadając na nie pamiętać o tym, że to od nas zależy jaki ten świat będzie.

 

 

 

 

2. Eutanazja.

       Zacznijmy od przytoczenia definicji eutanazji. Eutanazja jest zabójstwem z litości, pozbawieniem życia na życzenie własne człowieka, szczególnie dotyczy osób cierpiących na nieuleczalne choroby. Eutanazja to powodowane współczuciem zabójstwo człowieka, który cierpi z powodu nieuleczalnej choroby.

       Z powyższych definicji wynika, że eutanazja to coś w rodzaju zabójstwa w afekcie, czyli spowodowanego silnym przeżyciem emocjonalnym, które uniemożliwia nam racjonalne podejście do problemu i powoduje, że działamy pod wpływem uczuć, nie kierując się własnym rozumem w jego rozwiązaniu. Nasze czyny są opanowane raczej przez silne, ale krótkotrwałe emocje; racje intelektualne, będące efektem racjonalnych rozważań, ustępują naporowi emocji.

      We współczesnej medycynie rozróżniamy cztery typy eutanazji:

  1. CZYNNA - śmierć następuje pod wpływem świadomie podjętych działań.
  2. BIERNA - śmierć następuje z powodu przerwania działań, które podtrzymywały życie.
  3. DOBROWOLNA - śmierć następuje w wyniku świadomej prośby osoby cierpiącej, w takim rozumieniu eutanazją dobrowolną będzie także samobójstwo.
  4. NIEDOBROWOLNA - śmierć następuje na prośbę osób trzecich, kiedy osoba cierpiąca nie jest w stanie sama takiej prośby wyrazić - np. gdy jest w śpiączce.

      Obok eutanazji, rozróżniamy jeszcze termin kryptanazja, w wyniku której o śmierci osoby decyduje nie ona sama, ale ktoś inny, bez jej wiedzy i zgody oraz bez wiedzy i zgody rodziny.

       Ale w tym miejscu należałoby zadać sobie pytanie, czy my, ludzie zdrowi i silni nie zachowujemy się właśnie jak taka doskonała rasa w stosunku do chorych i cierpiących? Czy nie tworzymy właśnie granicy między nami a nimi, uważając się za tych, którzy mają większe prawo do życia niż osoby, których życie różni się od naszego?

       Eutanazja, chociaż poparta wieloma szlachetnymi przesłankami może okazać się pułapką, bo czy mamy prawo decydować o tym, kto jest lepszy, a kto gorszy, kto ma prawo do życia, a komu ono nie przysługuje? Według jakich kryteriów należałoby o tym rozstrzygać, kto miał by je stworzyć?

       Gdybyśmy mieli kierować się dobrem gatunku ludzkiego i dopuścić eutanazję osób nie tylko śmiertelnie chorych, ale też niedorozwiniętych, upośledzonych i niepełnosprawnych, okazałoby się, że nasza cywilizacja i kultura poniosłyby ogromne straty. Przecież często bywa tak, że osoby chore psychicznie posiadają umiejętności lub zdolności przewyższające znacznie możliwości zdrowego człowieka. Często geniuszami bywają dzieci autystyczne a osoby niepełnosprawne wykazują się nieprzeciętnymi talentami w dziedzinie sztuki.

       Czy ich życie nie jest równie ważne, co życie każdej innej jednostki? A nawet jeśli są całkiem przeciętni, jak większość z nas, czy możemy decydować za nich o wartości ich życia?

       Bardzo niepokojącym zjawiskiem, które budzi wątpliwości, co do zasadności eutanazji, jest pozorna dobrowolność. Doniesienia płynące z państw o zalegalizowanej eutanazji są szokujące. Okazuje się, że największą władzę nad pacjentem ma nie kto inny, tylko lekarze i większości przypadków to oni podejmują ostateczną decyzję o uśmierceniu pacjenta, który rokuje małe szanse na powrót do normalnego życia. Często dzieje się to bez zgody pacjenta.

       Eutanazja jest też popularyzowana jako śmierć szybka i bezbolesna, przez co wydaje się być humanitarnym rozwiązaniem dla osób bardzo cierpiących. Jednak badania wskazują, że i ten fakt okazuje się być mitem. W Holandii, gdzie eutanazja jest zalegalizowana, stwierdzono, że u wielu pacjentów, który poddali się śmiertelnemu działaniu leków, proces umierania przekraczał znacznie czas, o którym można by powiedzieć: "szybka śmierć". Co więcej, prawdopodobnie nie był on też bezbolesny.

       U wielu chorych, podanie leków ma także nieprzewidziane skutki, takie jak trudności z oddychaniem (np. śmierć w wyniku uduszenia), wybudzanie się ze śpiączki agonalnej, bądź brak reakcji na podane leki i przymus podawania ich kilka razy.

       W bardzo wielu przypadkach medykamenty wywołujące śmierć powodują bardzo nieprzyjemne objawy takie jak konwulsje, drgania i skurcze mięśni, intensywne pocenie się.

Obraz ten dalece różni się od wyobrażeń szybkiej i godnej śmierci.

       Kolejnym argumentem przeciwko dopuszczalności eutanazji niech będzie możliwość pomyłki lekarskiej. Często zdarza się tak, że diagnoza okazuje się błędna. Przecież lekarz też jest tylko człowiekiem i może się pomylić. Tym bardziej czasem skrajnie różne choroby charakteryzują się podobnymi lub takimi samymi objawami. Badania na temat pomyłek i błędów w diagnozach lekarskich dały zdumiewający wyniki. 68% badanych potwierdziło, że spotkało się w swoim życiu z przypadkami lekarskich błędów. Bywa tak, że osoba "skazana" przez lekarzy na kilka tygodni życia, żyje wbrew ich przewidywaniom jeszcze wiele lat w radości z każdego dodatkowego dnia ponad diagnozę. Ludzkie życie jest zbyt skomplikowane, aby można je było zamknąć w określone cezury. Samo pragnienie życia potrafi czasem zdziałać cuda, uleczyć dolegliwości, wobec których nawet lekarze są bezsilni.

       Medycyna wszak rozwija się, idzie wciąż do przodu w wynajdywaniu nowych lekarstw i technologii. To, co kiedyś jednoznacznie prowadziło do śmierci, dziś jest leczone i pozwala pacjentom żyć.

       Eutanazja może być niestety polem do nadużyć. Skazując osobę chorą na śmierć jej bliscy wcale nie muszą się kierować litością, współczuciem, ale własnymi, często egoistycznymi interesami. W takim wypadku uśmiercenie osoby "uciążliwej" dla rodziny może być jedynie wygodnym rozwiązaniem.

       Przeciwnicy eutanazji przytaczają też argument, że propaganda wokół tego zjawiska jest wynikiem polityki państwa, które mogłoby zaoszczędzić duże kwoty pieniężne na opiece nad osobami w wieku podeszłym, szczególnie w starzejących się społeczeństwach.

Te właśnie motywacje do eutanazji uruchamiają szerokie pole do nadużyć, kiedy dobrowolna śmierć zamienia się w wyrafinowane zabójstwo ukryte pod powłoką rzekomego współczucia i chęci uwolnienia bliskiej osoby od cierpienia.

       Czy człowiek, dla którego proces stwarzania wciąż jest nieodgadnioną tajemnicą, może decydować o destrukcji innego życia?

Musimy się zastanowić czy eutanazja to rzeczywiście przejaw wolnej woli i pragnienie ukojenia bólu, czy raczej wynik wyrachowanych kalkulacji rodzący się z zupełnie innych pobudek?

       Być może po części jest tak, że ze wszystkiego, co na świecie budzi lęk, najbardziej boimy się cierpienia i staramy się za wszelką cenę mu umknąć. Nasza cywilizacja do perfekcji opanowała kult szczęścia i radości, kult ludzi młodych, zdrowych i pięknych. Wszystko, co nam przypomina o pędzącym czasie i efemeryczności naszego istnienia, zostaje odsunięte od naszych oczu.

       Nie chcemy patrzeć na cudze cierpienie, bo to nam uświadamia, że sami nie jesteśmy bezpieczni i wolni od niego. Tak samo może spotkać nas, jak każdego innego człowieka na świecie. Nadal nie rozumiemy i nie chcemy rozumieć, jaki sens ma niedola.

       Tak więc realizujemy swoją ludzką politykę odsuwania tego, co niewygodne i nie pasujące do naszej zdrowej i zwycięskiej kultury, od codziennego nurtu życia, które ma być pogodne i piękne. Choroba nam nie przystoi. Dlatego może łatwiej jest przyzwyczaić się do myśli o nieuniknionej śmierci, gdy mamy świadomość, że będzie ona łatwa, lekka i szybka. Obok naszego wymuskanego, idealnego świata bez cierpienia, budujemy cywilizację śmierci, która pochłonie wszystkich, którzy przypominają nam o tym, że między życiem a śmiercią jest jeszcze cierpienie.

       Umyka nam fakt, że w cierpieniu człowiek uczy się nadziei i pokory wobec tego, co go przerasta i nad czym nie ma kontroli. Nie potrafimy wyciągnąć z cierpienia żadnej nauki o tym, jaki jest sens naszej egzystencji i czym jest dobre życie.

A przecież historia ludzka jest historią męki i bólu jednostek i narodów. Pokazuje, że cierpienie i śmierć mogą być inspiracją dla wielkich czynów. Trzeba tylko umieć otwarcie przyjmować wyzwania, które stawia nam życie, a nie udawać, że nie ma wyzwań i że życie trwa wiecznie. Trzeba się pogodzić z własną naturą. Wtedy już nie będzie problemu, czy eutanazja powinna być zalegalizowana czy nie.

        Każdy ma własne poglądy na ten temat. Ale nie należy tego zostawić bez dyskusji. Wszystko zależy od przyjętego punktu widzenia. Każdy człowiek powinien się zastanowić nad tym, jak on chciałby być potraktowany, gdyby znalazł się w takiej sytuacji.

To oczywiście nie rozwiązuje sprawy, bo inaczej jest, kiedy człowiek ocenia ten problem z dystansu, a inaczej, kiedy sprawa dotyka nas bezpośrednio.

        Eutanazja zapewne znajdzie jakieś rozwiązania w prawie każdego z państw. Niektóre już dopuściły ją w swoich ośrodkach medycznych.

        Jednak jedno jest pewne, nigdy nie należy dopuścić do tego, aby w imię eutanazji dopuścić do możliwości uśmiercania ludzi, którzy są z egoistycznych powodów niewygodni. Naród, który nie szanuje swoich najstarszych i najsłabszych członków, pozbywając się ich mądrości życiowej i doświadczenia, w imię materialnych wygód, nie ma przyszłości, nie jest godnym nosić miana "ludzkiego".

 

3. Przerywanie ciąży.

        Przerywanie ciąży to problem niezwykle rozpowszechniony w obecnym świecie. W niektórych państwach europejskich, a także i na świecie, toczą się na jego temat zaciekłe dysputy. Jednak czy rzeczywiście jest to kwestia podlegająca jakiejkolwiek dyskusji? Czy twierdzenia typu, iż aborcja nie jest zabójstwem nowego życia, ale prawem do wolności, przysługującym wszystkim kobietom? Czy aborcja jest jednoznaczna z uśmierceniem człowieka?

Kwestia przerywania ciąży ma związek z ludzkością praktycznie od początków jej istnienia. Poczynając od najstarszych plemion, ludzie dopuszczali się takich czynów w przekonaniu, iż dziecka nie można nazwać człowiekiem, zanim nie nada się mu imienia. Od V wieku p.n.e. zaczęła obowiązywać przysięga Hipokratesa, w myśl której lekarze nie mogą nigdy być "sługami śmierci", natomiast zobowiązani są do poszanowania życia ludzkiego od samego poczęcia. Przysięga Hipokratesa, którą musi składać każdy lekarz, zabrania im wywoływania poronień, lecz i tak wielu się do tego przyczyniało. Takie sytuacje zdarzały się w Grecji oraz wielu innych starożytnych państwach.

Dotarcie z naukami wynikającymi z Ewangelii do ludności greckiej, a także do innych nacji w czasach apostolstwa, w niezwykle szybkim tempie zmusiło władze Kościoła do zajęcia jednoznacznego stanowiska wobec faktu usuwania ciąży, zazwyczaj w tych narodach krytykowanego, lecz jednak istniejącego oraz praktykowanego. Dwa z najwcześniejszych pism starochrześcijańskich, pt. "Nauka Dwunastu" i "List Barnaby", mówią o dzieciobójstwie, jako o podążaniu ścieżką śmierci. Od momentu, kiedy Kościół spotkał się w praktyce z kwestią przerywania ciąży, teolodzy zaczęli głosić stanowczo, iż każde działanie, mające na celu krzywdzenie poczętego ludzkiego życia, jest niegodziwością. To stanowisko, Kościół podtrzymuje aż po czasy współczesne.

       W połowie XX stulecia,, problem aborcji został ponownie podjęty i to dosyć poważnie. Wtedy to, aby nie pozostawić żadnych wątpliwości, Ojciec Święty Jan Paweł VI, ogłosił encyklikę, zatytułowaną "Humanie Vitae", dotyczącą zasad moralnych w sferze przekazywania życia człowieczego, która to encyklika podtrzymała kategoryczną niezgodę Kościoła na wszelkie sztuczne zabiegi uniemożliwiające rozwój nowego życia. Zostało tam zawarte zdanie: "Życie ludzkie winni wszyscy uważać za rzecz świętą, ponieważ od samego początku zakłada ono działanie Boga - Stwórcy"(HV).

       Także Ojciec Święty Jan Paweł II, wyraźnie nawołuje w swoich naukach do obrony życia nienarodzonych. Jego encyklika - "Evangelium vitae" (tzn. "Ewangelia Życia"), bardzo potępia wszystkie prawa pozwalające na dokonanie aborcji: "Ustawy, które dopuszczają bezpośrednie zabójstwo niewinnych istot ludzkich poprzez przerywanie ciąży i eutanazję, pozostają w całkowitej i nieusuwalnej sprzeczności z nienaruszalnym prawem do życia wszystkim ludziom".

Można więc stwierdzić, iż aborcja jest zdaniem Kościoła aktem mordu bezbronnej istoty ludzkiej i jednocześnie stanowi przejaw pogardy wobec ludzkiego życia. Takie stanowisko, mimo, iż napotyka na mnóstwo protestów, jest nienaruszalne już przez dwadzieścia wieków.

Obecnie także postęp w dziedzinie medycyny świadczy o tym, iż Kościół nie popełnia błędu nauczając tak, a nie inaczej, a każdy, kto zna choćby najmniejsze podstawy biologii, jest świadomy tego, że zapłodniona komórka jajowa stanowi odrębny, żywy organizm, posiadający swój indywidualny kod genetyczny oraz swoje własne tempo rozwojowe. Nie powinny istnieć żadne wątpliwości co do tego, że zarodek, który przyszła matka nosi pod sercem, stanowi istotę ludzką, odmienną od swoich biologicznych rodziców. Stwierdzenie to nie jest jakąś wymyśloną historyjką chrześcijan, lecz niepodważalnym faktem dowiedzionym empirycznie.

Właśnie z tego powodu, że płód znajdujący się w kobiecym łonie jest najprawdziwszą istotą ludzką, nikt nie może być władca jego życia. Owszem, zarodek ten, może obumrzeć zanim pojawi się na świecie, bo przecież śmierć może spotkać człowieka w każdej chwili, ale nie można tego płodu zabijać.

       Współcześnie, niektórzy starają się tłumaczyć kobiety, które przeszły tzw. "skrobankę", przedstawiając zaistniałą sytuację, niejako niezwiązaną z najmniejszą winą kobiety za to, iż dziecko zostało poczęte. Chodzi mi tutaj o to, że kobieta mogła zostać zgwałcona albo mieć nieodpowiednie warunki materialne do wychowania dziecka. Są to rzeczywiście niezwykle trudne kwestie, ale nic nie powinno być usprawiedliwieniem dla kogoś, kto dopuszcza się ludobójstwa i to istoty bezbronnej, która zaczyna już odczuwać, kochać, myśleć. Dotyczy to osóbki bezsilnej wobec ingerencji drugiego, dorosłego człowieka. Ta istotka jeszcze nie może w żaden sposób sprzeciwić się zamierzeniom bezdusznych ludzi. Nie wykrzyczy jeszcze swojego buntu wobec spotykającej ją krzywdy. Trzeba być świadomym, iż jest to istota wieczna, która, jak i każda inna istota ludzka, została obdarzona już w momencie poczęcia nieśmiertelną duszą.

Oznacza to, iż dziecko, które nie zostało przyjęte do naszego świata, odchodzi "na drugą stronę życia", do życia w wieczności. Dopiero tam zostaje przyjęte - przez Boga, skoro nikt nie chciał go przyjąć tutaj na ziemi. Nieśmiertelna dusza tej istotki, pochodzi od samego Stwórcy, co jest jednoznaczne z tym, że Panem jego życia, a także i śmierci, może być tylko i wyłącznie - Bóg! Dla Niego to nienarodzone dziecko od samego początku było istotą, którą ukochał swą Boską miłością. Również i o tym właśnie dziecku myślał Chrystus konając ukrzyżowany, mogłoby ono - kto wie - okazać się jednostką wybitną, świętą albo świętym, a tutaj pozbawia się szansy życia miliony takich istot!

Nie przyjąć tego drogocennego daru życia, ofiarowanego przez Stwórcę, to jakby wzgardzić zaufaniem obdarzonym przez Boga, rodziców dziecka. Swoim postępowaniem doprowadzili do powstania tego najcenniejszego daru, a za moment chcą się go pozbyć? Co z ich odpowiedzialnością? Wyłącznie do Boga należy decyzja o powołaniu człowieka do siebie w odpowiedniej chwili. To prawo nie należy do żadnego człowieka, niezależnie czy są to rodzice dziecka, czy - tym bardziej lekarz.

       Trzeba również nadmienić o ewentualnych, biologicznych oraz psychicznych konsekwencjach, dotykających kobiety, które usunęły ciążę. Wielu wybitnych lekarzy, stanowczo określiło swoje zdanie w tej sprawie. Uważają oni, iż "Rezultat aborcji jest nieodwracalny w sensie biologicznym, lecz także psychopatologicznym. Ktoś porównał to do sytuacji, w której rzucono by kobietę pod koła pędzącego pociągu. Osobowość kobiety ulega dezintegracji. Kobieta nie zgadza się na coś takiego całkowicie, czy jest tego świadoma czy nie. Ulega depresji, dręczy ją poczucie winy i odpowiedzialności. Uśmiercanie dziecka to poważny ciężar na sumieniach tych, którzy się do tego przyczynili. Tego zmyć się nie da". Ponadto, u kobiety po dokonaniu u niej zabiegu aborcji, mogą też wystąpić "fizyczni - biologiczne" niebezpieczeństwa, spowodowane usunięciem ciąży. Mogą to być:

- silne krwotoki, które są rezultatem naruszenia organów rozrodczych kobiety albo nie do końca usuniętym płodem

- zakrzepy, które mogą doprowadzić do zapalenia żył lub innych narządów wewnętrznych

- zakażenia narządów rozrodczych lub krwi

- powikłania przy kolejnej ciąży, takie jak np. ciąża pozamaciczna, poronienia, zbyt wczesny lub opóźniony proces porodu, wzrost prawdopodobieństwa wystąpienia łożyska przodującego albo łożyska przyrośniętego,

- bezpośrednie zagrożenie utraty życia przez matkę

      Przedstawione powyżej argumenty dokumentnie opowiadają się przeciwko aborcji. Jednak w odniesieniu do mojej osoby nie jestem w stanie powiedzieć, jak postąpiłabym w momencie, gdy zostałabym zgwałcona, a konsekwencją tego byłaby ciąża. Zdecydowanie się na urodzenie tego dziecka, z pewnością mogłoby wiązać się z moimi dramatycznymi wspomnieniami, dotyczącymi przeżycia okropnie bolesnych wydarzeń. Jeśli wiedziałabym, iż moje dziecko przyjdzie na świat kalekie, również nie potrafiłabym natychmiast postanowić: "Nie poddam się aborcji, nie doprowadzę do śmierci własnego dziecka", gdyż chyba nie byłabym aż tak silna psychicznie, aby móc wychowywać takie dziecko. Na pewno, zanim podjęłabym jakąś decyzję, długo i dobrze bym się zastanowiła.

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin