Krasiński Zygmunt - O stanowisku Polski z bożych i ludzkich względów.doc

(355 KB) Pobierz
Zygmunt Krasiński

Zygmunt Krasiński
O stanowisku Polski z Bożych i ludzkich względów.


I. O TRÓJCY W BOGU I O TRÓJCY W CZŁOWIEKU

W stosunku do nas w tym łaska Boża, że nas Bóg stworzył, to jest, że nam bytu udzielił. - W tym rozum i logika Boża, że nas nie od razu doskonałymi i dopełnionymi stworzył, czyli skończonymi istotami, ale owszem, nieskończonymi nas stworzył - bo od samego początku poczynającymi z możnością postępowego rozwijania się - przy tym wolnymi - więc tym samym zmuszonymi zasługiwać się, to jest siebie samych dotwarzać, by róść ku Niemu. - W tym nareszcie miłość Boża, że nas ostatecznie zbawi, czyli że w miarę zasługi naszej bytu nam odmierzać będzie, czyli, co jedno jest, że nas opatrznie doprowadzi do żywota wiecznego, który jest niebiańską wszystkich władz naszych harmonią, dostrajającą się coraz wyżej - który jest postępem, nie przerywanym już śmiercią - który jest przemienianiem się następnym, coraz przedziwniejszym, duszy i ciała, przy wszelkiej świadomości i z własnej woli ducha, do którego dusza ta i ciało należą.

Z łaski więc Bożej osiągniem byt, którego wyrazem w nas jest ciało.

Z rozumu Bożego osiągniem świadomość tego bytu, wiedzę jego niezbędnych warunków, praw i celu, czyli duszę, bo czymże dusza, jeśli nie myślą i wiedzą? A o czymże myśl myśli, jeśli nie o bycie?

Z miłości wreszcie Bożej dojść mamy do najściślejszego pojednania się bytu z myślą, zmysłowości z idealnością, ciała z duszą, czyli stać się duchami żywymi, nieśmiertelnymi, przeznaczonymi do anielstwa i wszystkich innych przetworzeń się duchowych w nieskończoności żywota, tu i tam, i wszędzie.

Z tego trojakiego stosunku Boga do nas i naszego nawzajem do Boga Trójca Święta wynika. - Pierwsza jej osoba odpowiada wszechbytowi, którego przymiotem wszechmoc. Druga - wszcchmyśli, której przymiotem wszechświadomość, czyli wszechrozum. Trzecia - wszechżyciu, czyli wszechduchowi, którego przymiotem wszechmiłość. Na obraz tej Trójcy Bożej każden z nas jest także trójcą każdochwilną, każdy z nas jest bytem, myślą, życiem współcześnie, czyli duchem, a zarazem i przeto właśnie, że duchem, jest osobistością całką, jaźnią, tąż samą i jedną.

W Trójcy Bożej osobą łaski dla nas jest pierwsza osoba, Ojciec, stworzyciel, później nazwań Jehową, który stwarza nas, bo stwarza - łaska albowiem to to, co danym dla niczego, tylko dlatego, że danym. Jest ona, bo jest. To samo o sobie sam wyrzekł Jehowa - to samo każden byt, który istnieje już, a nie pojął się jeszcze, wyrzec by musiał - więc gdyśmy Go nie pojmowali, tak do nas mówił Jehowa.

Osobą rozumu dla nas, osobą przyczynowatości i wynikliwości, nakazującą nam pracę i zasługę, czyli kształcenie się i postęp jako drogę logiczną, konieczną, jedyną do niebios, to druga osoba, to wszechświadomość i wszechmyśl Boża. Słowo odwieczne (Logos), które, wcielone, nazywa się Chrystus - i Chrystus też właśnie objawił rodowi ludzkiemu prawo wieczne zasługi i postępu na to, by ród ten mógł dojść do anielstwa. Chrystus już nie tak, jak Jehowa jest, bo jest tylko, bez wyrażenia żadnego powodu, żadnej przyczyny ni pochodzenia. Owszem, ród ciągnie z Ojca, a upadkiem ludzi spowodowan na to, by ich wyzwolić, odkupić i zbawić, zstępuje na świat. Już tu objawia się powód, już tu logiczna konieczność, zasada wszelkiego rozumowania i wszelkiej filozofii.

Wreszcie osobą miłości dla nas, spójnią żywą łaski bez powodu, z rozumem powód zawierającym, to wszechżycie Boże, kojarzące wszechbyt z wszechmyślą w Bogu, to trzecia osoba Trójcy Bożej - Duch Święty. On w stosunku do nas wyraża najprzedziwniejsze zlanie się do harmonii bytu, któryśmy dostali z łaski, i prawa postępu i zasługi, które nam rozum Boży przyniósł. To zlanie się zaś harmonijne oczywiście, że naszym jest zbawieniem, bo kiedy byt otrzymany doskonale rządzim i ujmujem w prawo zasługi i postępu, cóż my osiągniem? - Oto najwyższą harmonią, cel nasz ostateczny, żywot wieczny nasz, czyli uzupełnioną miłość Bożą ku nam i w nas. Zatem Duch Święty, wyrażający wszechżycie w Bogu, dla nas wyraża wszechmiłość i zbawienie. - Oczywiście, że nie może inaczej, jak zarówno z dwóch poprzednich osób pochodzić - z Ojca i z Syna, z wszechbytu i wszechmyśli, z Jehowy i z Słowa, bo jest właśnie ich zlewem, ich przepajaniem się wiecznym, ich wzajemną jednią - zupełnie tak samo, jak w nas duch nasz jest przepojeniem się bytu i myśli naszej, ciała i duszy naszej, tak samo jak w nas żywot wieczny będzie przepojeniem się najwyższym łaski, którą od Ojca wzięliśmy, i własnej zasługi naszej, której nam konieczność Syn wskazał.

Nie inaczej myślał o trzeciej osobie sobór nicejski, kiedy w wyznaniu wiary pod nią dopiero umieścił wszystkie nadziemskie nadzieje i anielskie następstwa ludzkości - uświęcenie ludzkich dusz, natchnienie proroków, jedność Kościoła powszechnego, zmartwychwstanie ciał, żywot wieczny i obcowanie świętych. Chrystus też wyrzekł, że temu, kto bluźni przeciwko Duchowi Świętemu, odpuszczonym nie będzie, choćby bluźnierstwa przeciwko Ojcu i Synowi odpuszczono.

Zatem w początku łaska, a w końcu miłość. Łaska tylko być może dla nie będących jeszcze - miłość być tylko może dla będących już, ale jej godnych, ale na nią zasłużonych. Pośrodku zaś i jako przejście konieczne od łaski do miłości, od bytu pierwszego do najwyższego życia - rozum. W stosunku do nas rozum Boży znaczy logikę żywota naszego, pracę, trud, zatem i cierpienie, i męczeństwo, słowem, zasługę. I oczywiście, by stworzonych z łaski przeprowadzić do godności duchów niebiańskich, do anielstwa, do żywota wiecznego, trzeba koniecznie było ich zasługi i stopniowego postępu - czyli trzeba było, żeby im jej niezbędność rozum Boży objawił i nakazał, bo inaczej łaska byłaby bezrozumna, a zatem nie byłaby miłością żadną, tylko znowu łaską. Więc nie byłoby żadnej odmiany ni rozwoju od pierwszej do ostatniej - żadnego przetworzenia, żadnego biegu życia - dziejów ni ludzkich, ni żadnych innych, wolnością swą poruszających się w czasie, być by nie mogło. Na początku, w środku, w końcu tożsamość jedna, martwa, bezbarwna, nieskończona - jeden tylko stan - a jeśli go nazwiem rajem, więc jeden raj nieprzemienny, niewinny, ale głucho, nieżywo, zwierzęco niewinny - byt tylko sam bez rozbudzenia się myśli - ciało bez duszy. - Przejście więc, a przy tym rozdarcie i walka wewnętrzna, a stąd ból, a nawet i grzech, o którym święty Augustyn wyrzekł, że był najszczęśliwszą winą (felicissima culpa), nastąpić musiały. Tym rozdarciem, tą walką, tym bolem ozwało się życie, bo Bóg jest Bogiem nie martwych, ale żywych. Pośrednikiem zatem w istocie w tym przejściu między łaską a miłością, rajem a niebem, czyli wiekami Jehowy a Ducha Świętego, między stanem bytu cielesnego a stanem pełni żywotnej, duchowej, łącznikiem i usprawiedliwicielem ich obu musiał być rozum Boży, który, wcielony i objawiony w rodzie ludzkim, duszę i rozum ludzki obudził. - Stąd Chrystus jest zbawcą, odkupicielem, pośrednikiem i tylko przechodząc przez Niego, można dostąpić zbawienia. Jest prawdą, jest światłem słonecznym ziemi i w najwyższym znaczeniu drogą, jak sam wyrzekł o Sobie. Tą drogą tylko dostać się można do miłości ostatecznej - a że w stosunku do nas ta droga jest trudem, cierpieniem, zasługą, zatem Chrystus musiał ją odbić, wyrazić, uczynić, niejako upłaskorzeźbić życiem Swym i śmiercią Swoją. Wszystek trud i ból przejścia od łaski do miłości, od raju, niepowrotnego już, do nieba, nie nadeszłego jeszcze, w Nim przedstawion i ukazan. Dlatego nie przechadzał się z pułkami anielskimi duchów po planecie tym, nie grzmiał w majestacie potęgi Bożej, ale zawsze działał po ludzku, podnosząc w sobie wszystkie ludzkie przymioty do boskości - i takim sposobem doprowadzając naturę człowieczą w Sobie do zlewu harmonijnego z naturą Bożą - niejako ułatwiając jej przykładem przejście do wyższych przeznaczeń - wykazując jej dowodnie, dobitnie, żywo, słówmi, a najbardziej czynem, że powołaną jest do przebóstwienia się, skoro zgodzi się i przystanie w wolności swej do woli Boga. Dlatego nie zwycięstwem, ale przegraną ciągłą zwyciężał wszędzie - cierpliwością, umiarkowaniem, panowaniem sobie nieskończonym, łagodnością i tkliwością, a w pewnych razach stałością tak olbrzymią, że na gniew wyglądała święty, wszystkimi sposoby, których skutek oddalony a niezawodny, a których ujęcie i przeprowadzenie zowie się mądrością, która nic nie opuszcza, która źdźbła zbiera i z nich buduje piramidy, bo wie, że siła jej myśli wieczność przetrwa, gdyż myśl jej prawdą jest - a jej urzeczywiszczenie dobrem - a kształt jej ostateczny niebieską pięknością. Nigdy inaczej nie działał, nigdy się nie spieszył, nawet na śmierć - nigdy dla ludzkiego oka nic nie czynił, jedno wszystko na zasianie ziarn swych w ludzką duszę na to, by później w rzeczywisty kwiat wzrosły i owoc rzeczywisty przyniosły - nigdy, jak bohater, nie szukał ni wzywał niebezpieczeństwa, aż dopełnił posłannictwa Swego, aż to uwyraźnił, co miał uwyraźnić, uczynił, co miał uczynić; nawet unikał kilka razy schwytania i śmierci na pokazanie ludziom, że i najwyższa ofiara, gdy nie dopełniona w chwili, w której istotnie jest najwyższą, z powodu że uzupełnia i zaokrągla pełne działanie życia, właśnie najwyższą nie jest i staje się tylko przełamanym, ale nie do Boga przez śmierć dociągniętym żywotem. Życie Chrystusa jest arcymistrzostwem życia. Nieskończenie łatwiej umrzeć podobnie niż podobnie żyć; i dlatego też nikt po śmierci zaraz nie zmartwychwstaje i przemienionego, anielskiego ciała nie przybiera, bo zmartwychwstanie i przemienienie duchowe nic od śmierci, ale od życia zależą. On jeden tylko - bo żył ciągle jak ofiara paląca się i po takim żywocie Bożym śród ludzi skonał śród aniołów po ludzku, krzyżowo. Wszędzie w Nim, w każdej Jego chwili i czynie, i słowie, znać połączenie obu natur, przelewanie się ciągłe jednej w drugą

- jednym słowem, znać to przejście, o którym mówimy, przejście od cielesności do pełni ducha - czyli od natury ludzkiej do Bożej. - Lecz że wskazywał także i objawiał, do czego wiedzie ono przejście przez rozumu drogę, że stawiał miłość ostateczną celem tej drogi, że ogłaszał żywot wieczny i niebiański za wynik jej konieczny, musiał też i wynik ten, czyli Niebo, wyrazić i uwydatnić w poczęciu się niepokalanym, w transfiguracji na Taborze, w zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu, w tych nadludzkich cudownościach a rzeczywistościach anielskich. Kiedyś wykaże się i już w Nim objawionym jest, że prawem, czyli przymiotem natury ducha jest cud, a raczej, że to, co my zwykliśmy nazywać cudem, wprost i przyrodzono wynika z wykształcenia się ducha, z podniesienia się jego, ale we wszelkiej rzeczywistości, ku Bogu. Podniesienie się zaś takowe zależy na wykryciu woli Bożej - na to praca - na poznaniu jej - na to rozum - i na uznaniu jej i zlaniu własnej woli z nią - a na to wolność nasza. By Go pełniej ukochać, znać Go pełniej musimy, a poznawszy, odkrywszy, dorobiwszy się zasługą pracowitą Jego, ukochawszy Go zatem mocniej, bo wszystko, co z Niego odkryjem, coraz wyższą pięknością, mądrością i dobrem, musimy wolną wolę naszą stosować do Jego woli. Z Jego zaś woli wszechmoc Jego płynie - o ile więc z cząstką tej woli się zlejem, o tyle udziału w tej wszechmocy dostaniem. Im szerszy zakres, tym i udział większy. Udział takowy, do pewnej pełni doszły, zowiemy cudem.

By pojąć, o ile można, czym Chrystus, trzeba, o ile można, pojąć, czym Bóg sam i czym druga osoba w Trójcy Bożej. Bóg sam, w pełni sam uważan, jest wszechduchem - we wszechduchu wszystko się zawiera, co tylko jest, co tylko być może. Ponieważ wszystko, więc można o Nim powiedzieć, że nic takiego, czym by On nie był, ale że zarazem i od razu jest wszystkim, więc znów nic takiego, nad czym by i za czym by On nie był. Musi więc być wszechrzeczą - musi być wszechprawcm jej - musi być zarazem wszechosobistością tej wszechrzeczy i tego prawa, czyli ich jednością i życiem - a tym samym jakoby sercem wszystkich serc - duszą wszystkich dusz - ja środkowym wszystkich jaźni. Wszechrzecz odpowiada wszechbytowi - wszechosobistość wszechduchowi. Czymże będzie wszechmyśl, ta druga osoba Trójcy Bożej? - Czymże w istocie wszechmyśl w Bogu, jeśli nie wiedzą doskonałą Boga o Sobie, jeśli nie metodą, że tak się wyrażę, nie sposobem, nie prawem, według którego Bóg się rządzi i żyje, a więc wsze stworzenie się rządzić ma i żyć na podobieństwo Boga? Owóż jeśli to prawo, ten sposób, to pojęcie, które Bóg ma o Sobie i które samo jest Bogiem, jeśli to Słowo wiekuiste spłynie do ust ludzkich i przez nie drugim ludziom się objawi, a nie tylko spłynie do ust tych, ale zupełnie wcieli się w osobistość kształty człowiecze noszącą - jeśli ta osobistość przeprowadzi to prawo przez wszystkie stosunki ziemskie, w żadnym szczególe żywota ani w żadnym śmierci od niego nie odstępując - jeśli ta osobistość człowiecza, zawsze i wszędzie, w każdej chwili i zdarzeniu, pokusie i próbie, o godzinie triumfu i o godzinie ucieczki, w każdym natchnieniu, w każdym słowie, w każdym przepisie danym, modlitwie przepisanej, przypowieści opowiedzianej, w każdym wydarzonym trafunku, w każdym działaniu, w każdym czynie dopełnionym, we wszystkich swych jakich bądź uczuciach, myślach, przywiązaniach i wstrętach, uniesieniach i powagach, odpowiedziach i zapytaniach, walkach i odpoczynkach, w każdej potocznej i każdej najważniejszej okoliczności, słowem we wszystkim, cokolwiek głosiła i cokolwiek dopełniała, nie będzie nigdy czym innym, jedno tym prawem, tą wszechmyślą, tą wieczną prawdą, tą druga Osobą z Trójcy Bożej, uwidomioną, przebywającą, żyjącą i umierającą na ziemi - jakżeż mianować oną osobistość ludzką i za cóż ją mieć? Nie będzieżże ona we wszelkiej prawdzie i rzeczywistości Bogiem, tym samym, co na niebie, tylko że nie na niebie, ale na ziemi? Nie będzieżże ona drugą Osobą Bożą weszła w jaźń człowieka i jaźnią ludzką przyrosłą do tej drugiej osoby? - Jakżeby tym być nie miała, kiedy tym, a nie czym innym właśnie jest - jest Bogiem, ale Bogiem śród warunków ludzkich, nie śród nieograniczoności boskiej, bo jest zarazem i człowiekiem. Bóg wcielon w człowieka, człowiek przebóstwion w Boga, jedno i drugie zarazem i w pełni - oto Chrystus, oto Bóg-człowiek! W istocie tylko druga Osoba Trójcy, to jest wszechmyśl, czyli pojęcie, zrozumienie wszystkiego mogło się tak wcielić i ukazać widomie na świecie. - Oczywiście, że ani wszechbyt, którego przymiotem wszechmoc, ani wszechduch, który w każdej chwili wszędzie wszechżyje, nigdzie nie ujętliwy ni ogarnion, ni objęty, tego nie mogli. Chrystus też nie stwarzał dróg mlecznych wkoło planety, stojąc na nim, ani też nie był jako tchnienie, jako napływ, jako wiew skądsiś, niewidomy, a uczuty tylko - rzeczywiście kształt i jaźń człowieka miał - we wszystkie więzy ciała ludzkiego się wwięził. Widzieli Go i dotykali się Jego, słyszeli Go własnymi uszyma, przytrzymali rękoma, żelaznymi gwoździami, istnie żelaznymi, ramiona Jego, istnie ludzkie, przybili do krzyża. Druga tylko Osoba, której przymiotem zrozumienie wszystkiego, tak wcielić się mogła i ukazać, bo wszechmyśl, choć do pewnego miejsca przywiązana, w danej chwili może wszechmyślić i prawdę znać. Wszechidealność, czyli wszechmożność wszystkiego, ta tylko Osoba z trzech Osób Trójcy zdoła zstąpić w człowieka i człowiekiem być. Chrystus był nią uczłowieczoną - nią, żyjącą na ziemi - nią, która wszędzie jest prawdą, tak w Bogu, jak w światach wszystkich, a zarazem wszędzie Bogiem. Tym sposobem w Chrystusie stało się na wieki połączenie natury wszechducha nie stworzonego i ducha stworzonego. Choć w niebo wstąpił, nie odrzucił On, według Kościoła, ciała człowieczego, nieskazitelnego, które tu po zmartwychwstaniu był przybrał. W tym znak, że na wieki wieków łączy Sobą i w Sobie obie natury - nieskończoną i skończoną, boską i człowieczą. Słowo: człowiek w ogólnym znaczeniu tyle znaczy, co duch stworzony, doszły do pewnej miary, do pewnej pełni, w poznaniu wszechducha i siebie - pod to znaczenie podciągnięte być mogą wszystkie dalsze stopnie duchowe, od nas ku Bogu idące - anieli, archanieli itd., itd. Są to tylko rozwoje i przemienienia następne ludzkości - można by więc powiedzieć, że wszystko dalsze jest zawsze człowiekiem, tylko że następnie wniebowstępującym. Otóż Chrystus na wieki pozostaje zarazem Bogiem i owym człowiekiem wniebowstępującym. On na wieki łącznią obu natur i pierwowzorem tej łączni, owego wniebowstępującego człowieczeństwa. Zaprawdę On zawsze na prawicy Ojca - lecz być na prawicy Ojca to nie siedzieć w niewzruszoności - jeszcze raz: to ciągle wyżej wstępować i ciągnąć za sobą wszystkie duchy i światy, by wniebowstępowały wraz. I czyż to właśnie nie jest wiekuistą wszechmyślą Boga o wszechświecie - o wszechbycie - by wszystko, co z Niego, szło ku Niemu, a idąc, coraz bardziej nabierało samoistności i jaźni, coraz bardziej zarazem i było sobą, i było w Nim? - Któż taką możność wymyślił tym, których nie było jeszcze, nim stworzeni są? Czyż nie Bóg? A to wymyślenie, a ta myśl, to prawo, według którego to się stać może, to właśnie w Bogu druga Osoba, a ta druga Osoba, wcielona w ludzką naturę, to Chrystus.

Na czymże więc to prawo wiekuiste, jedno i toż samo we wszechduchu i we wszystkich duchach stworzonych, prawo wszechżycia i życia, zależy? - Oto na udzielaniu ciągłym siebie drugim. Osoby Trójcy udzielają się sobie wiecznie nawzajem. Bóg wszystek udzielił się i udziela wciąż czemuś drugiemu, czyli stworzył i wciąż stwarza świat. Stwarzać albowiem to udzielać się czemuś, co nie jest, ale co będzie, kiedy mu się udzielę - każden czyn nie czym innym. W świecie stworzonym wszystko trwa, rozwija się, żyje wnętrzną mocą tego samego prawa. Nieustannie w tym, co martwą naturą dotąd zowiemy, cząsteczki ciał jednych udzielają się drugim i na tym powszechnym przelewie zasadzon wzrost każdego ciała z osobna. W ludzkości stan społeczny, którego uświęcenie i wywyższenie celem ludzkości, stan społeczny, mówię, jest właśnie tym udzielaniem się sobie duchów ludzkich nawzajem. Wszędzie i zawsze kto daje, ten odbiera - kto kocha, ten wzmaga się - kto z siebie się wylewa, czyli stwarza coś na zewnątrz, ten w tej samej chwili wyżej stwarzany sam. Im duchy wyższe, tym widoczniejsze działanie tego prawa w nich - tym wyraźniej, prędzej, dotkliwiej życie w nich wykwita za jego dopełnieniem; i to słuszna, bo tym tylko wyższe one, że od dawniejszego czasu go dopełniać zaczęły. W niższych zaś okręgach udzielanie się bywa często cierpieniem, a najwyższe udzielenie się nazywa się poświęceniem, ofiarą, wreszcie i śmiercią! - Udzielić się drugim na ziemi to na pozór umniejszyć się, ubyć, osłabnąć, utracić coś z siebie, zniknąć nawet zupełnie - ale to złudzeniem tylko. Ta znikomość sama znikomą jest - bo w istocie tym tylko sposobem duch żywy rośnie i nieskończeni się. Chrystus wyraził to owymi słowami: „Kto postrada duszę, ten tylko ją odnajdzie”. Bóg przecież udziel...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin