Bente Pedersen
- Mikkal! Mikkal! Śpisz? - Sigga lekko szturchnęła mężczyznę, który pociemniałym wzrokiem wpatrywał się w żar paleniska. To niepogoda działała na niego przygnębiająco, ale są przecież jakieś granice złego humoru.
Zareagował, kiedy podsunęła mu pod nos to, co znalazła w skórzanym woreczku.
Ze zwinnością gronostaja wyrwał jej z ręki kościanego ptaszka i czule pogładził go silnymi palcami. Sigga zacisnęła zęby. Ile minęło już czasu od chwili, kiedy ją tak pieścił? Dwa miesiące? Trzy? To ostatnie było bliższe prawdy.
- Znalazłam go - powiedziała na swój zwykły miękki sposób. - Ailo mógłby się nim bawić.
- Trzymaj się z dala od moich rzeczy - warknął. Cofnęła się. Kiedy był w takim nastroju, musiała postępować roztropnie. Powinna pójść do Ravny i poprosić ją, by przemówiła do rozsądku swemu upartemu i kapryśnemu synowi. Sigga nie miała przystępu do jego serca.
Uniosła kołyskę z dzieckiem i wyszła z namiotu. Nawet tego nie zauważył.
Mikkal wpatrywał się w ptaszka, czubkami palców dotykał chłodnej gładzi kostki, delikatnie pieścił skrzydełka, tułów - skarb, który utracił.
Jak dawno temu? Raija miała wtedy trzynaście lat i była jak pączek kwiatu, który właśnie się otwiera. Minęły cztery lata. Tylko cztery, choć jemu zdały się całym życiem.
Mikkal wciąż pamiętał tamten ciepły czerwcowy dzień. Samotnie doglądał reniferów na płaskowyżu, tylko komary dotrzymywały mu towarzystwa. Z nudów zaczął dłubać nożem w kawałku kości i zrobił dla Raiji coś pięknego. Coś, co mówiło wiele, nie mówiąc wszystkiego. Wtedy był jej starszym bratem...
Mikkal uśmiechnął się gorzko do kościanego kruka. Nigdy go nie dostała. Renifery rozpierzchły się, z wielkim trudem zdołał je zatrzymać i skupić na powrót w stado.
Raija cięła turzycę w pobliżu i przybiegła na pogawędkę. Mała kobietka, jakże wydała się mu zachwycająca. Dała prawdziwy spektakl zazdrości, sądząc, że rzeźbi coś dla Siggi. Mikkal roześmiał się cicho na samo wspomnienie. Pamiętał też, jak spontanicznie objęła go, zrozumiawszy, że podarunek jest dla niej.
Cztery lata. I wciąż czuł zapach wrzosu, widział szeroki, letni nieboskłon, widział ją. Chociaż... Obraz Raiji z tamtych dni na płaskowyżu pod fińską granicą zatarł mu się w pamięci. Oczami duszy widział tę inną Raiję, dorosłą, sprzed dwóch lat. Tę, która powiedziała, że go kocha. Ich losy nigdy się nie splotły, jedynie skrzyżowały, a potem każde znów poszło własną drogą.
Nie byli sobie pisani. Ani teraz, ani przedtem. Powinien właściwie być wdzięczny za te krótkie chwile, które spędzili razem. Żadne z nich nie mogło prosić o więcej. Mikkal wciąż jednak tęsknił i tęsknota doprowadzała go na skraj obłędu. Relacja Aslaka z wizyty u Raiji przygnębiła go na długie tygodnie. Nie uwierzył w nią, nie wierzył słowom Aslaka. Raija należała przecież do niego, nie mogła być szczęśliwa z kimś innym. Szwagier musiał się mylić, upierał się jednak przy swoim. Twierdził, że Raija jest piękniejsza niż kiedykolwiek, jaśnieje jakimś wewnętrznym blaskiem. Szczęśliwa i brzemienna. Raija urodziła dziecko w tym samym czasie co Sigga. Czy i w tym objawia się ironia losu?
Myśl, że Raija została matką, odebrała Mikkalowi radość z syna. To Sigga zajęła się małym, to ona nadała mu imię Ailo. To ona wreszcie przelała na dziecko całą swą miłość. Mikkal spoglądał na nie z rzadka, nie zdołało wzbudzić w nim gorących ojcowskich uczuć.
Ailo zapewne nie różnił się od innych dzieci. I był jego synem, co do tego Mikkal nie miał żadnych wątpliwości. Powinien szaleć ze szczęścia. Powinien... Byłby szczęśliwy, gdyby inna kobieta urodziła mu chłopca.
Po co zaprzątać sobie tym myśli? To nie ma sensu. Raija Alatalo z rozległej fińskiej doliny wzdłuż rzeki Torne i Mikkal syn Pehra z zalanych światłem płaskowyżów północnej Norwegii daremnie wpatrywali się w gwiazdy.
Raija była córką zubożałego, dumnego chłopa Erkkiego Alatalo. Lata nieurodzaju i zawieruchy wojennej zmusiły go do wysłania ukochanej najstarszej córki na północ, do krainy zwanej Ruiją. Powierzył ją pieczy Lapończyka Pehra, ojca Mikkala.
Wtedy po raz pierwszy Mikkal ujrzał dziewczynkę o czarnych lokach tańczących na bezlitosnym wietrze. Od tamtej chwili ich losy splotły się ze sobą.
Raija została jego Małym Krukiem i młodszą siostrą. Pehr i Ravna przyjęli ją do rodziny. Zostałoby tak do dziś, gdyby uczucia Mikkala nie przekroczyły granic braterskiego przywiązania.
Dostrzegł to ojciec i odprawił dziewczynę.
Dwa lata Mikkal żył marzeniami o pewnym dziecku. Ujrzał je znów, kiedy pojechał w konkury do Siggi. Ponowne spotkanie z Raiją przesłoniło mu cały świat i kazało zapomnieć o celu wyprawy. Raija nie była już dzieckiem, stała się ponętną kobietą. Na jej widok krew zagotowała mu się w żyłach, a rozsądek wyparował jak rosa o poranku.
Tamtej nocy spędził w jej ramionach kilka upojnych godzin. Ich ciasno splecione ciała przemawiały do siebie językiem miłości, w gorzkim przekonaniu, że odnalazły się zbyt późno.
Ostatnie dwa lata Mikkal żył wspomnieniami tamtej nocy. Zaklął cicho i zacisnął zęby. Napięta skóra wokół ust pobladła, nozdrza drżały jak u rannego zwierzęcia.
Pamiętał dobrze, kto wtedy odwoływał się do szlachetności, kto mówił, że nie powinni się spotykać. Pamiętał dobrze, kto perorował o rozsądku, o potrzebie darzenia miłością tych, którzy ich kochali. Mikkal miał dobrą pamięć i przeklinał sam siebie za słowa, które wypowiedział.
Błagała go, by został, a on mówił o obowiązkach. Sam pchnął ją w ramiona tego jasnowłosego, słabowitego chłopca z Lyngen. Prosił ją, by uczyniła go szczęśliwym.
Słowa Aslaka powiedziały mu, że Raija potraktowała jego prośbę dosłownie. Zrobiła nawet więcej, znalazła szczęście u boku syna rybaka.
Mikkal nie mógł tego pojąć, zżerała go zazdrość. Sam ożenił się z dziewczyną, która cały czas była mu pisana. Mądrą i piękną Siggą, która znała swoje miejsce. Dbała o dom, kochała go, zawsze go kochała. Dała mu syna, spełniała wszystkie małżeńskie powinności.
Ale Mikkal nie osiągnął pełni szczęścia. Raija Alatalo nazywała się teraz Elvejord. Nie pojmował, dlaczego było jej z...
jadzia_zza_rogu