ZAMEK W Świnach.docx

(13 KB) Pobierz

Legenda o Zamku w Świnach

ZAMEK W Świnach



Legendy podają, że zamek wznieśli tu pierwsi przedstawiciele rodu Świnków już w 900 roku. Bliższa prawdy wydaje się jednak hipoteza, że za czasów piastowskich w XI wieku wzniesiono tu zamek będący książęca kasztelania. Pierwszy raz zamek Zuini in Polonia wymienił kronikarz czeski Kosmas w 1125 roku. Z opisu tego kronikarza dowiadujemy się, że w 1108 roku Mutina ze swym stryjem odbyli w Zuini in Polonia potajemne spotkanie w celu omówienia planu obalenia czeskiego księcia Świętopełka.

Zamek miał strzec szlaku łączącego Czechy z Polską przez przełęcz Lubawską. W XIII wieku kasztelanami na zamku byli: Tader od 1230 roku, Jaksa od 1242 a od 1248 roku Petrico de Swyn (Piotr ze Świn), któremu Bolko I przekazał zamek na własność. Świny pozostawały w rękach rodu Świnków aż do 1713 roku. W początku XIV wieku wznieśli oni zachowaną do dziś wieżę mieszkalną, a zbudowane wtedy mury otoczyły zamkowy dziedziniec. Wieża posiada cztery kondygnacje nad powierzchnią
dziedzińca oraz głębokie lochy. Na parterze znajdowała się sala rycerska, której resztki wystroju można zobaczyć w niszach okiennych, zachowany jest także gotycki portal przy wejściu. Na przełomie XIV i XV wieku zamek został rozbudowany o nowe skrzydło mieszkalne przy wieży.

W XVII wieku gotycką warownię przebudowano w stylu renesansowym - Jan Zygmunt Świnka stworzył nową obszerną rezydencję z wieżami w narożnikach. W pierwotnych zabudowaniach poszerzono oraz ozdobiono otwory okienne, a cały zamek otoczono bastionowymi fortyfikacjami.

Po śmierci ostatniego męskiego przedstawiciela rodu Świnków Jerzego Ernesta zamek w 1713 roku został sprzedany mężowi jego córki - Sebastianowi Henrykowi von Schweinitz. W czasie Wojny Siedmioletniej zamek został doszczętnie złupiony przez stacjonujące w okolicach wojska rosyjskie. Po śmierci ówczesnego właściciela barona Hansa Friedricha von Schweinitza pogrążona w długach rodzina musiała sprzedać zamek i folwark na przymusowej licytacji w 1769 roku.

Nowy właściciel zmienił zamek w skład zboża i słomy, przez co obiekt zaczął niszczeć. W 1840 roku wichura zerwała dach wieży mieszkalnej, w 1868 roku ponownie huragan uszkodził dach i powoli wszystkie stropy zawaliły się. Pożar w roku 1876 dopełnił ruiny.

Pierwszych pracy zabezpieczających podjęto się na początku XX wieku. Dzierżawcą zamku został Związek Przyjaciół Bolkowego Gaju, który zatroszczył się o wzmocnienie murów oraz odnowił wieżę zamkową nakrywając ją nowym dachem. W czasie II wojny światowej na zamku mały oddział Wehrmahtu pilnował przechowywanych tu silników samolotowych. W latach sześćdziesiątych gruntownie odremontowano obiekt. Od 1991 roku jest w rękach prywatnych.

Z zamkiem w Świnach związane są liczne podania i legendy, które przytoczę tu za Ryszardem Rogińskim.

"Jedna z legend mówi, że nazwa Świny wywodzi się od miejsca, w którym rycerz Biwoj powalił potężnego odyńca, będącego postrachem całej okolicy. Inna powiada, że na szczycie zamkowej wieży była czarodziejska komnata, gdzie kasztelanka Agnieszka wśród zgromadzonych tam obrazów zobaczyła swego przyszłego męża.

Przypomina się opowieść o rycerzu Śwince i pięknej Adelajdzie Zedlitz, córce kasztelana zamku w Bolkowie. Ponieważ Świny od Bolkowa leżą w odległości około 3 km, zwyczajowe prawo nakazywało w razie niebezpieczeństwa przychodzić sobie nawzajem z pomocą. Gdy w 1345 r. Czesi nagle napadli na zamek w Bolkowie Henryk Świnka nie ruszył sąsiadom z odsieczą.

Ten incydent przerodził się niebawem w konflikt zbrojny między dwiema polskimi załogami. Świnkowie tajnym podziemnym korytarzem dostali się do fortecy bolkowskiej. Ale do walki nie doszło, napastnicy odkryli bowiem zamkniętą w komnacie córkę kasztelana, Adelajdę. Okazało się, że ukrywa ją tam ojciec przed odtrącanym pretendentem do ręki. Młody Świnka z miejsca się zakochał a waśń zbrojna zakończyła się weselem.

Zachowały się też relacje o skłonnościach do nadużywania alkoholu przez niektórych przedstawicieli rodu Świnków. Ot np. podczas biesiady na zamku jeden z nich, Konrad, miał powiedzieć: "Jeżeli czort ma mnie porwać, niech to zrobi podczas wesołego spotkania z przyjaciółmi". W tej chwili uderzył piorun, pan na zamku padł martwy, a kielich, który akurat trzymał w ręku, został przez grom tak stopiony, że gorący metal oblał mu rękę.
Pochowano go w grobie z kielichem, aby i po śmierci się z nim nie rozstawał."

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin