00:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu. 00:02:30:- Dzień dobry.|- Dzień dobry, Johannie. 00:03:40:Dzień dobry. 00:04:03:O co chodzi, chłopcze? 00:05:05:Dobry Boże,|kiedy wreszcie będziemy wolni? 00:05:07:Kiedy uwolnimy się|od tego zła? 00:05:27:Minšł rok, odkšd Dracula, 00:05:31:sprawca całego tego zła,|został zgładzony, 00:05:35:a ja, Ernst Muller, 00:05:37:prałat Kocioła katolickiego|w okręgu Keinenberg 00:05:42:zdecydowałem, że czas złożyć wizytę|tej małej wiosce w dolinie 00:05:47:i zobaczyć, jak się sprawy majš. 00:07:35:Chłopcze. 00:07:39:Podejd tu, chłopcze.|Nie musisz się mnie obawiać. 00:07:48:Gdzie jest Wielebny Ojciec? 00:07:54:Rozumiesz mnie?|Gdzie twój ksišdz? 00:07:57:Dlaczego nie odprawia mszy? 00:08:08:Biedny chłopak. 00:08:11:Pokaż mi więc, gdzie on jest. 00:08:31:Włanie byłem w kociele. 00:08:34:Jest pusty.|Zastałem tylko chłopaka. 00:08:36:Dlaczego jest pusty? 00:08:40:Dlaczego nie odprawia ksišdz mszy? 00:08:42:Byłem tam, Monsignor. 00:08:45:Odprawiłem mszę. 00:08:46:Odprawił ksišdz mszę|w pustym kociele? 00:08:51:- Tak.|- Więc czemu kociół jest pusty? 00:08:57:Mylę, że to jasne, Monsignor. 00:09:00:Wcale nie. 00:09:03:Wiem, że ten kociół|został nikczemnie sprofanowany. 00:09:07:Ale sprawca tego ohydnego czynu... 00:09:10:został zgładzony jaki rok temu.|Czyż nie? 00:09:16:Czyż nie dosięgło go przeznaczenie|w górskich wodach? 00:09:19:I czyż nie został powstrzymany|raz na zawsze? 00:09:23:Czyż nie? 00:09:27:Więc czemu nie było księdza|rano w kociele? 00:09:30:Chodzi o cień. 00:09:32:- Cień?|- Cień jego zamku. 00:09:35:Dochodzi aż do kocioła. 00:09:37:Wieczorem cień okrywa kociół. 00:09:39:Czyj to zamek? 00:09:42:Hrabiego Draculi?|To jego macie na myli? 00:09:46:Dlaczego nie wypowiadacie jego imienia?|On już nie może was skrzywdzić. 00:09:53:Został zgładzony, prawda?|Nie żyje. 00:09:58:Jest martwy, czy nie? 00:10:00:- Tak, jest martwy.|- No włanie. 00:10:03:Ale zło pozostało. 00:10:05:Wyczuwamy je poprzez cień,|nawet w kociele. 00:10:09:Nie ma żadnego zła|w domu bożym! 00:10:15:Gospodarzu... 00:10:18:Chciałbym porozmawiać z księdzem|na osobnoci. 00:10:35:Niech mi ksišdz wszystko opowie. 00:10:38:Jest tak, jak mówiš, Monsignor.|W zamku wcišż czai się zło. 00:10:43:Można je wyczuć. 00:10:48:Nie ma ksišdz pojęcia, jak to jest. 00:10:50:Nie jestem ekspertem w sprawach zła. 00:10:55:Pytanie,|co z tym zrobimy? 00:10:58:Nie wiem. 00:11:00:Czy kto tam był|od tego czasu? 00:11:04:- W zamku?|- Tak. 00:11:07:- Był tam ksišdz?|- Nie. Nigdy. 00:11:11:Powinien ksišdz ić,|by udowodnić, że nie ma się czego bać. 00:11:16:Ja? 00:11:19:Pójdę z ojcem. 00:11:21:- Kiedy?|- Jutro, o brzasku. 00:11:25:Będzie ksišdz gotów.|W przeciwnym razie pójdę sam. 00:11:29:To nie będzie dla mnie łatwe.|Ksišdz zna dobrze góry, ja nie. 00:11:38:Pójdziemy razem. 00:11:42:Dziękuję, ojcze. 00:11:45:Nigdy w ojca nie wštpiłem. 00:11:53:Słońce wstanie jutro o 6:00. 00:11:56:Spotkamy się o 5:30.|Proszę się nie spónić. 00:12:30:Wszystko gotowe, ojcze? 00:12:33:Pomódlmy się. 00:14:18:Dobry Boże. 00:14:32:Chodmy. 00:14:34:Nie mogę. 00:14:37:Musimy ić razem. 00:14:39:- Nie ma się czego bać.|- Ależ jest. 00:14:44:Wkrótce będzie ciemno. 00:14:47:- Ja nie idę.|- Naprawdę, nie ma się czego obawiać. 00:14:51:- Odwagi.|- Proszę. 00:14:56:No dobrze. 00:14:58:Nie musi ksišdz ze mnš ić. 00:15:03:Proszę tu poczekać, aż wrócę,|rozumie ksišdz? 00:15:05:Tak. 00:15:07:Będzie tu ksišdz bezpieczny. 00:15:12:Gdy wrócę, razem zejdziemy na dół. 00:15:15:Rozumiem. 00:15:23:- Proszę mi życzyć powodzenia.|- Życzę. 00:15:30:Niech Bóg ma ojca w opiece. 00:19:02:Ojcze! 00:20:15:Otwórzcie! 00:20:31:Dajcie mu brandy. 00:20:38:Zaryglujcie drzwi. 00:20:41:Gotowe. 00:20:44:Zło zostało pokonane|na zawsze. 00:20:47:- Był ojciec w zamku?|- Tak. 00:20:56:Odczytałem formułę egzorcyzmu 00:20:59:i zapieczętowałem drzwi krzyżem. 00:21:02:Jego dusza nie opuci zamku|i nie będzie was już niepokoić. 00:21:06:To cud. 00:21:08:Ma ojciec naszš wdzięcznoć. 00:21:12:- Czy wasz ksišdz już wrócił?|- Ksišdz? 00:21:17:Musiałem go zostawić. 00:21:19:Zszedł na dół przede mnš. 00:21:21:Tak. Ksišdz tu był, Monsignor. 00:21:24:Dzięki Bogu.|Gdzie jest teraz? 00:21:26:Wyszedł, chciał zostać sam. 00:21:30:- Nie wiem, dokšd się udał.|- Rozumiem. 00:21:34:Domylam się,|co musi czuć. 00:21:40:Kiedy wróci proszę mu powiedzieć,|co zrobiłem... 00:21:44:oraz, że życzę mu powodzenia. 00:21:46:- Wyjeżdża ojciec?|- Tak. 00:21:50:Nic więcej nie da się zrobić.|Muszę wracać do Keinenberg. 00:21:58:Kto to zrobił? 00:22:13:Monsignor. 00:22:16:To Monsignor. 00:23:02:Anno! 00:23:06:Ernst. Dobrze, że wróciłe. 00:23:09:Nie spodziewałam się ciebie 00:23:13:Wyglšdasz na zmęczonego. 00:23:15:Tak, Anno, jestem zmęczony. 00:23:17:- Podróżowałem całš noc.|- Wyglšdasz też na zmartwionego. 00:23:21:- Czy co się stało?|- Tak. 00:23:24:Opowiesz mi o tym? 00:23:26:Ale nie teraz, Anno.|Może póniej. 00:23:30:Tak będzie najlepiej. 00:23:31:Usišd tu i odpocznij.|Przyniosę ci kapcie. 00:23:36:Tak długie podróże|ci nie służš. 00:23:39:Powiniene porozmawiać|z przełożonymi. Jeli nie porozmawiasz,|sama to zrobię. 00:23:43:Jest wielu młodych,|którzy mogliby cię zastšpić. 00:23:46:Młodych, którzych sam szkoliłe. 00:23:48:Powinni ci pozwolić|zostać z nami w Keinenberg. 00:23:51:Jest tu szeć kociołów.|Jeli nie tu, to w okolicy. 00:23:55:Wystarczyłoby ci ich pilnowanie... 00:23:57:bez tych wszystkich|podróży po okolicy. 00:24:01:Zdejmę ci buty. 00:24:08:I założę kapcie. 00:24:10:- Troszczysz się o mnie jak żona, Anno.|- Niezupełnie, Ernst. 00:24:16:Wiem, że nie powinnam żartować|przy tobie na takie tematy. 00:24:19:Proszę. Możesz odpoczywać. 00:24:23:- Wieczorem będzie mnóstwo czasu na żarty.|- Wieczorem? 00:24:27:Tak. Będzie uroczysta kolacja. 00:24:30:Maria ma urodziny.|Zapomniałe? 00:24:32:Ależ skšd. 00:24:33:- Jak ona się miewa?|- Maria? 00:24:37:Jest szczęliwa, jak zawsze.|Czemuż miałoby być inaczej? 00:24:40:Ma dobre wykształcenie,|piękny dom. 00:24:44:Wiesz, jeste dla niej|bardzo dobry. 00:24:46:Jestem to winien|memu bratu. 00:24:49:Tak. 00:24:51:Każdy może być dobroczynny. 00:24:54:Ty dajesz nam więcej.|Kochasz nas. 00:24:58:A teraz id odpoczšć. 00:25:01:Obudzę cię przed przyjęciem. 00:25:03:Postaraj się nie martwić. 00:25:05:Jestem pewna, że uda ci się|naprawić wszystko. 00:25:10:Bóg mi wiadkiem,|że chciałbym, Anno. 00:26:14:- Odpoczšłe? Wyglšdasz dużo lepiej.|- Czuję się dużo lepiej. 00:26:20:- Kim będzie nasz goć?|- Maria zaprosiła przyjaciela. 00:26:24:Pewnego młodzieńca. 00:26:29:Bšd dla niego miły.|Jest dla niej bardzo ważny. 00:26:32:Pracuje w piekarni,|w Cafe Johann. 00:26:34:Zarabia na swoje studia. 00:26:36:To zdolny chłopiec. 00:26:38:Zostanie lekarzem|albo jakim profesorem. 00:26:57:Dobrze. 00:27:00:Robimy się na bóstwo, co? 00:27:03:Dzi poznasz jej matkę, prawda? 00:27:07:Przyjrzyj się dobrze matce,|mój chłopcze... 00:27:09:bo włanie tak będzie wyglšdała|twoja dziewczyna po lubie. 00:27:15:- Oczywicie, jeli jej matka zezwoli na lub.|- A czemuż by nie? 00:27:18:Czemu?|A kimże ty jeste? 00:27:20:Młody, ciężko pracujšcy,|przystojny, wstrzemięliwy. 00:27:24:Jeste drugorzędnym piekarzykiem. 00:27:28:A jeli będziesz się starał... 00:27:30:możesz kiedy zostać|piekarzem pierwszej klasy. 00:27:33:I kto wtedy|zechce cię za męża? 00:27:35:Będziesz wstawał|codziennie przed wschodem słońca. 00:27:38:- To nie dla mnie, Max.|- Nie? 00:27:40:- Nie. Ja mam ambicje.|- Rozumiem. 00:27:43:Te twoje ksišżki.|Dokšd cię one zawiodš? 00:27:46:Najlepiej jak najdalej stšd. 00:27:48:- Więc nie podoba ci się tutaj?|- Tego nie powiedziałem, Max. 00:27:52:Podoba mi się. 00:27:53:Mogę trzymać formę.|I mam czas, by się uczyć. 00:27:56:- A jedzenie jest dobre?|- Jest dobre. 00:27:59:Jestem wdzięczny.|Naprawdę. 00:28:02:Okazujesz to w dziwny sposób. 00:28:04:Nie wiem tylko, czego|chcesz się dowiedzieć|z tych swoich ksišżek. 00:28:10:Prawdy o tym,|czym jest życie. 00:28:12:Prawdy. Po co ci ona? 00:28:15:Jeli chcesz w życiu odnieć sukces,|zapomnij o prawdzie. 00:28:19:Nie mogę. 00:28:21:Więc pozostań piekarzem.|Wtedy to nie ma znaczenia. 00:28:24:Potrzebujesz pieniędzy? 00:28:26:Nie dzisiaj, Max. 00:28:29:Pamiętaj o dobrych manierach. 00:28:31:I nie mów jej matce prawdy|o tym, jak wyglšda, 00:28:35:i o tym, jak smakujš jej potrawy. 00:28:38:Lepiej niech nie zna prawdy. 00:29:11:Dalej, wszyscy z drogi. 00:29:14:Przesuńcie się. 00:29:22:Zeno, kluseczki ci zaraz wykipiš. 00:29:31:A twój ptaszek zaraz wyleci,|ale nie chciałam nic mówić. 00:29:36:To za twojš zuchwałoć. 00:29:41:Czeć. Ładnie wyglšdasz. 00:29:44:Tak włanie mylałem. 00:29:47:Jest Maria? 00:29:48:Tylko Maria ci w głowie.|Może dałby mi szansę? 00:29:51:Zeno, masz więcej chłopaków,|niż możesz spamiętać. 00:29:53:Zawsze znajdzie się miejsce|dla jeszcze jednego. 00:29:55:Chod, Paul.|Przyłšcz się. 00:30:23:Dobrze, Paul. 00:30:26:- Wecie tę szklankę.|- Co teraz? 00:30:29:No włanie. 00:30:31:To mój najlepszy garnitur. 00:30:33:- Zeno, mam dzi spotkanie.|- Ale nie ze mnš. 00:30:37:Mam poznać matkę Marii.|Chcę zrobić dobre wrażenie. 00:30:40:Nie chcę tam pójć|mokry i mierdzšcy piwem. 00:30:43:Dajcie spokój! 00:30:57:Mario, obawiam się,|że twój chłopak trochę się zamoczył. 00:31:01:Witaj, Mario.|Tak mi przykro, ja tylko... 00:31:04:Jak ty wyglšdasz!|I to akurat dzisiaj. 00:31:06:- Nie martw się. Wyschnie po drodze.|- Chod, nie mamy czasu. 00:31:10:Mama nie lubi, gdy się spóniam,|szczególnie przy ważnych okazjach. 00:31:13:Włanie, Paul,|mama nie lubi spónień! 00:31:25:- Wybaczyła mi?|- Chyba ta...
THEdziuba