Sergiusz Piasecki - Trylogia złodziejska. tom. 1 - Jabłuszko.pdf

(959 KB) Pobierz
Trylogia złodziejska 1- Jabłuszko- Sergiusz Piasecki
Sergiusz Piasecki
Trylogia złodziejska
Tom 1
Jabłuszko
Wydawnictwo Dolnośląskie
Wrocław 1990
1
 
W powieści Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy zobrazowałem Ŝycie przemytników. W
powieściach Piąty etap i Bogom nocy równi - pracę szpiegów wojskowych na terenie Rosji.
W powieściach Jabłuszko, Spojrzę ja w okno..., Nikt nie da nam zbawienia... zaprezentuję
świat przestępców zawodowych. Aby nie być - jak poprzednio - fałszywie zrozumianym, daję
krótki wstęp.
Te trzy powieści - tak jak i poprzednie - nie są amoralne. Kiedyś napiszę o tym. MoŜe
pewni ludzie pokuszą się, by nazwać je akademią przestępstw. W tym wypadku ja nazwę je
akademią zwalczania przestępstw i przestępców zawodowych przez poznanie ich Ŝycia,
zwyczajów, „filozofii”, praw, „etyki” i metod pracy... Przestępcy zawodowi o „frajerach”
wiedzą wszystko. „Frajerzy” o nich mało. Przestępcom moje ksiąŜki są zbędne. Psychologów,
kryminologów nauczą wiele.
Powieści te są szóstą, siódmą i ósmą z rzędu. Drugiej, pt. śywot człowieka
rozbrojonego i czwartej - Droga pod mur, nie wydam jeszcze przez dłuŜszy czas ze
względów „egoistycznych”.
Jabłuszko pisałem podczas okupacji niemieckiej na Wileńszczyźnie, w róŜnych
okresach czasu - od roku 1941 do 1944. Skończyłem w styczniu 1944 roku. Czasem
urywałem pisanie w połowie zdania i nie wracałem do pracy wiele miesięcy z powodów ode
mnie niezaleŜnych. Drugą powieść Spojrzę ja w okno..., napisaną w trzech czwartych,
przerwałem 30 maja 1944 roku. PoniewaŜ chcę odrzucić ten temat, skończę obecnie powieść
Spojrzę ja w okno... i napiszę Nikt nie da nam zbawienia...
Powieści te obejmują okres od wczesnej wiosny 1918 roku po koniec lata 1919. Tło
ich: Mińsk Litewski, który koncentrował wówczas Ŝycie dawnego imperium rosyjskiego i...
Europy. Miasto stanowiło centrum walczącej Europy. Przebyło okupację niemiecką i
bolszewicką. Jest tu analogia do okresu okupacji niemieckiej i bolszewickiej w obecnej
Polsce.
Bohater powieści, Aleksander Baran, to postać autentyczna. Pochodził z Wilna i takie
miał nazwisko. Został rzeczywiście rozstrzelany latem 1919 roku w Mińsku na Komarówce.
Paulinka Churdziczówna istniała równieŜ, lecz nazywała się Zapolska i pochodziła z Wilna.
W roku 1921 odnalazłem tam jej rodzinę.
Meliny, złodzieje - są przewaŜnie autentyczni. Przygody w połowie rzeczywiste. Jest
tam sporo fantazji, lecz nie ma nic z próŜni. Wszystko powstało z czegoś, co przeŜyłem w
2
80682145.002.png
więzieniach lub na wolności.
Pisałem te powieści chcąc pomóc ludziom w poznaniu ich braci z marginesu Ŝycia i
pomóc tym wydziedziczonym przez Los nieszczęśliwcom, przez zobrazowanie tragizmu ich
Ŝycia.
Tytuły powieści są słowami pieśni. Jabłuszko to „hymn i sztandar” wszystkich
skrzywdzonych przez bolszewizm przestępców i ludzi uczciwych, którzy niespodzianie razem
z nimi znaleźli się na jednym poziomie: szczutych i ściganych zwierząt. Spojrzę ja w okno...
to - mało znana, oryginalna, nieco komiczna w swej „dumie” piosenka złodziejska. Nikt nie
da nam zbawienia... to początek drugiej zwrotki Internacjonału po rosyjsku... - tym ludziom
nikt nie da zbawienia, prócz... Kultury.
Miałem wielokrotnie moŜność porównywania etyki i praw złodziejów zawodowych z
tymi kategoriami pojęć ludzi „mechanicznie” uczciwych. Nie pozory i formę a treść tych
słów. Porównania wypadły fatalnie dla ludzi uczciwych. Złodziej, którego los rzucił na
poniewierkę, który idzie ze swym krzyŜem po tej ścieŜce, którą mu wytyczyły nasze prawa,
pozbawienie praw i pogarda, jeśli ma charakter, wolę i serce, jest Człowiekiem...
skrzywdzonym. Natomiast człowiek uczciwy, który przy próbie okaŜe się brudną szmatą,
zdrajcą, tchórzem - jest tylko dlatego „uczciwy”, Ŝe nie było próby i probierza... Wojna,
niewola i walka o wolność wiele nas nauczyły i sądzę, Ŝe teraz potrafimy głębiej i lepiej
szacować ludzi.
Niech ta ksiąŜka słuŜy historykom obyczajów, kryminologom, psychologom i
socjologom. Niech pomoŜe naszym wydziedziczonym braciom upomnieć się o swoje prawa.
Oni, sponiewierani, teŜ byli na barykadach, oni teŜ walczyli o wolność i prawa człowieka.
Oni się nie legitymowali prawem do walki. Oni - pozbawieni praw - napiętnowani i
pogardzeni walczyli o wasze prawa. Wśród nich było najmniej zdrajców Narodu... moŜe i
wcale nie było. Ja takich nie znam. Natomiast wśród ich surowych „sędziów”... nie warto
pisać.
Niech ci, co pieszczotliwie wymawiają słowa: malwersacja, defraudacja,
sprzeniewierzenie, naduŜycie, wykroczenie, nie akcentują zbyt ostro wyrazu „złodziej”. Ja
znam straszniejsze wyrazy: zdrajca, szpicel, sadysta, oportunista, tchórz, pyszałek, tyran...
Porównanie moŜe być bardzo niekorzystne.
Niech, wreszcie w sądach, gdzie syci, wykształceni ludzie sądzą zapędzonego przez
nich i Ŝycie w kąt nędzarza, szatan nie pęka ze śmiechu. Niech za stołem sędziowskim
usiądzie nie sztywny, obojętny dyplom - obciąŜony umysłowo - a Sędzia, Lekarz, agent
Kultury i rzecznik Ducha. Mniej będziecie pogardzani jako frajerzy, szatan zasmuci się w
3
80682145.003.png
piekle, a na barykadzie Kultury - na której obok was walczyli niedawno o wolność Narodu
prostytutka i złodziej - niech oni równieŜ znajdą miejsce... Po zwycięstwie na tej ostatniej
barykadzie - przestępców zawodowych nie będzie!
4
80682145.004.png
„MELODRAMATYCZNY”, NIEPOTRZEBNY WSTĘP DO POWIEŚCI, KTÓRY
MÓGŁBY BYĆ POCZĄTKIEM śYCIORYSU KLAWISZNIKA ALEKSANDRA
BARANA, GDYBY TAKI śYCIORYS ZOSTAŁ NAPISANY
Zaranie Ŝycia Aleksandra Barana było twarde, czarne, zimne, gorzkie i cuchnące.
Matka jego, Andzia Baran, pracowała jako młodsza słuŜąca w licznej rodzinie zamoŜnego
rosyjskiego urzędnika. Nic nie umiała i nie posiadała określonego zajęcia, a wyręczała
wszystkich domowników w pracy. NaleŜała do osób, których obecności się nie dostrzega, a
roboty nie docenia. UwaŜano, Ŝe tylko zawadza. A stłuczenie przez nią popękanego talerza
poczytywano za zamach na byt rodziny. Poniewierano nią i lekcewaŜono, a często
niezasłuŜenie karcono. Lecz gdyby nagle Andzi zabrakło, wówczas okazałoby się, Ŝe nie ma
komu przynieść węgla z piwnicy, drzewa z szopy, wody ze studni - a mieszkanie było na
trzecim piętrze - Ŝe nie ma komu wynieść śmieci, zamieść pokoi, zasłać łóŜek, wyczyścić
obuwia i ubrania, skoczyć kilkadziesiąt razy dziennie do sklepiku i spełnić mnóstwo innych
posług.
Od rana do nocy dziewczyna uganiała po czarnych schodach duŜej, ponurej
kamienicy. Przemierzała je wiele razy, przewaŜnie dźwigając cięŜary. MoŜe by się stały one
utrapieniem i zmorą tego nędznego, bezbronnego stworzenia, lecz - zapewne wiedziona
instynktem - uczyniła sobie z nich zabawkę. Początkowo, idąc bez cięŜaru, zbiegała w dół,
przeskakując po kilka stopni naraz. Z czasem doszła do takiej wprawy, Ŝe kaŜdą kondygnację
schodów przebywała w dwa susy... Skakała z górnego pomostu w dół, głową naprzód,
zaledwie dotykając dłonią - dla zachowania równowagi i kierunku - Ŝelaznej poręczy. W porę
opadała na stopę drugiej nogi, robiła następy skok i wpadała na zakręt schodów.
Błyskawicznie go okrąŜała. Znów robiła dwa susy i znów zakręt. Tak mijając piętra jak burza
wpadała w dół, zdyszana, z zapłonionymi policzkami i lśniącymi oczami - prawie szczęśliwa.
Umiała równieŜ ześlizgiwać się po okutych Ŝelaznymi listwami brzegach stopni w ten sposób,
Ŝe dotykała ich tylko obcasami trzewików. Przy duŜej szybkości odbywało się to równo jak
po lodzie i tak prędko, Ŝe dziewczynie oddech w piersi tamowało... Im więcej ją
poniewierano, tym szybsze i zapamiętalsze były jej ewolucje na schodach kamienicy. Gdy
doznawała szczególnie dotkliwej krzywdy, wówczas się rzucała w dół po schodach jak
szalona i dziw, Ŝe się nie kaleczyła... Były to jej imaginacyjne samobójstwa, które pomagały
dziewczynie zachować równowagę duchową.
Pewien lokator kamienicy, obserwując wielokrotnie, jak sprytnie uganiała się Andzia
5
80682145.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin