Graham Lynne - Światowe Życie 358 - Z ukochanym w Wenecji.pdf

(686 KB) Pobierz
794043535.001.png
Lynne Graham
Z ukochanym w Wenecji
794043535.002.png 794043535.003.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Wszystko załatwione. Firma, dom i ziemia są twoje - oznajmił adwokat.
Kiedy Valente Lorenzatto się uśmiechał, wrogowie pierzchali w popłochu. Nawet
jego pracownicy drżeli ze strachu. Cień przemknął teraz po jego przystojnej twarzy,
nadając jej groźny wyraz.
- Świetna robota, Umberto - pochwalił.
- To wyłącznie twoja zasługa. Plan przejęcia był wprost genialny - zauważył
starszy mężczyzna.
Oddałby więcej niż roczną premię, by się dowiedzieć, czemu jego bajecznie bogaty
pracodawca poświęcił tyle czasu i energii na przejęcie angielskiej firmy transportowej i
kawałka posiadłości, skoro żadna z nich nie przedstawiała dla niego wartości
usprawiedliwiającej takie pociągnięcie. Nie wierzył w krążące plotki, że Lorenzatto
pracował tam, zanim ubił pierwszy interes. Dopiero gdy zdobył pieniądze, dumna
rodzina Barbierich uznała go oficjalnie za nieślubnego wnuka hrabiego Ettorego Barbie-
riego.
Ta wieść zelektryzowała opinię publiczną. Pasowała do barwnego życia Valentego
i jego spektakularnych sukcesów w biznesie. Słynął on z nadzwyczajnej inteligencji i
nosa do interesów, ale jeszcze bardziej z bezwzględności. Klan Barbierich miał szczę-
ście, że znalazł w swoim drzewie genealogicznym taką kurę znoszącą złote jajka akurat
w chwili, gdy trzeba było ratować rodzinną fortunę. Sukces Valentego był marnym po-
cieszeniem dla jego krewnych, gdyż patriarcha rodu zaczął jawnie faworyzować swojego
genialnego wnuka. W końcu wydziedziczył pozostałych potomków, by Valente mógł
odziedziczyć po nim cały majątek, poza tytułem szlacheckim.
Valente Lorenzatto stał się bohaterem krzykliwych artykułów w brukowcach. Ze-
wsząd rozlegały się głosy, że jako spadkobierca powinien przyjąć nazwisko Barbieri.
Valente, który nie znosił narzucania mu czegokolwiek, argumentował w sądzie, że jest
dumny ze zwyczajnego nazwiska po matce - Lorenzatto - i że przyjęcie nazwiska
Barbieri byłoby znieważeniem jej pamięci i wszystkiego, co zrobiła dla syna. Tym
oświadczeniem podbił czułe serca włoskich matek. Wygrał sprawę, zyskał popularność,
wielcy tego świata szukali z nim kontaktu, dziennikarze cytowali jego opinie, a on umie-
jętnie ich wykorzystywał do autopromocji. A że był wyjątkowo fotogeniczny, media go
uwielbiały.
Odesławszy adwokata, Valente wyszedł na balkon zaczerpnąć świeżego powietrza.
Stąd miał zapierający dech w piersiach widok na wenecki Canale Grande. Barbieri byli w
szoku, gdy odrestaurował Palazzo Barbieri i uczynił z niego siedzibę swojej firmy, po-
wracając do średniowiecznych kupieckich tradycji rodzinnych. Tylko część obszernej
rezydencji przeznaczył na mieszkanie. Był przede wszystkim wenecjaninem, a dopiero
potem Włochem. Wzorem dziadka Ettorego chciał zachować palazzo dla przyszłych po-
koleń.
Popijał mocną kawę, ciesząc się chwilą, na którą czekał pięć długich lat. Został
właścicielem firmy Hales Transport, doprowadzonej do ruiny przez nieudolnego
Matthew Baileya. Do niego należał też niszczejący dom zwany Winterwood. Valente nie
był z natury ani cierpliwy, ani mściwy. Nie szukał zemsty na własnej rodzinie, która zo-
stawiła jego chorą matkę na pastwę losu. Zmuszona okolicznościami biedaczka musiała
pracować jako służąca, by utrzymać siebie i syna. Valente żył teraźniejszością. Uważał,
że zemsta to strata czasu. Lepiej zapomnieć o przeszłości i iść naprzód.
W ciągu pięciu lat nie spotkał kobiety, która działałaby na niego równie mocno jak
jego była angielska narzeczona Caroline Hales. Ta filigranowa artystka o jasnych
włosach i rozmarzonych oczach, płacząca nad każdym skrzywdzonym zwierzęciem, bez
słowa wyjaśnienia porzuciła go przed ołtarzem dla bogatszego mężczyzny z lepszej
rodziny.
Pięć lat temu Valente był zwykłym kierowcą ciężarówki, który z trudem godził
pracę ze studiami na wydziale zarządzania. Popełnił błąd i zakochał się na zabój w córce
właściciela Hales Transport. Caro, bo tak nazywali ją bliscy, od samego początku
wodziła go za nos, jednocześnie spotykając się z Matthew Baileyem. Choć twierdziła, że
kocha Valentego, wyszła właśnie za Matthew.
Valente sycił się myślą o ukaraniu Caro. Nie był już biedny. I miał władzę. To
właśnie furia i wściekłość na kobietę, którą tak kochał, a która leżała naga w ramionach
innego, popchnęła go do działania. Już wkrótce Caroline będzie leżeć w jego ramionach.
Valente uśmiechnął się posępnie.
Mógł sobie przynajmniej zagwarantować, że kiedy zdejmie z niej żałobny wdowi
strój, Caro będzie ubrana wedle jego gustu. Telefonicznie złożył u właściciela najbardziej
ekskluzywnego butiku z bielizną we Włoszech specjalne zamówienie na pastelowe ko-
lory, najlepszej jakości materiały i delikatne koronki. Podnieciła go myśl o Caro paradu-
jącej przed nim w prześwitującej bieliźnie. Uznał, że jest zbyt wyposzczony, by zacho-
wać spokój. Zanim poleci do Anglii, gdzie odbierze swojej nowej kochance cały majątek,
odwiedzi Agnese, swoją obecną partnerkę seksualną.
Nadeszła chwila, na którą czekał od pięciu lat.
Wybrał numer i wcisnął klawisz „Połącz".
Dwadzieścia cztery godziny wcześniej Caroline Bailey, z domu Hales, prowadziła
burzliwą rozmowę z rodzicami.
- Wiedziałam o naszych kłopotach w zeszłym roku! A kiedy ty zastawiłeś dom? -
pytała rozgoryczona.
- Jesienią. Firma potrzebowała kapitału. Pożyczkę mogliśmy uzyskać tylko pod za-
staw domu. Nic nie można teraz z tym zrobić. Straciliśmy wszystko, Caro. Nie mogliśmy
spłacać rat i bank przejął nasz dom. - Joe Hales opadł ciężko na fotel.
- Dlaczego wtedy mi o tym nie powiedziałeś?! - rzuciła rozgniewana.
- Dopiero co pochowałaś męża. Miałaś dość swoich zmartwień - przypomniał jej
ojciec.
- Mamy tylko dwa tygodnie na wyprowadzkę! To jakiś koszmar! - zawołała Isabel
Hales.
Drobna jasnowłosa kobieta dobrze po sześćdziesiątce, o twarzy bez zmarszczek i
mimiki, sugerującej liczne i skuteczne interwencje chirurga plastycznego, była przeci-
wieństwem swojego wysokiego tęgiego męża o rumianym licu.
W geście pocieszenia Caroline ścisnęła ojca za ramię. Powstrzymała się jednak
przed objęciem zapłakanej matki. W przeciwieństwie do niej zawsze była czuła i ciepła.
Ojciec wzrastał w bezpiecznym domu jako syn największego pracodawcy w okręgu,
podczas gdy matkę wychowali ambitni rodzice, niezadowoleni ze swojego niskiego sta-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin