Antologia - Smutny kos. Opowieści niesamowite i osobliwe z prozy niderlandzkiej.txt

(567 KB) Pobierz
3 a
O)
1
5
Pa�stwowy Instytut Wydawniczy 1983
Smutny kos Opowie�ci niesamowite
i osobliwe z prozy niderlandzkiej
Wyb�r Ewa Dijk-Borkowska
Ilustrowa� Waldemar Swierzy
Noty o autorach opracowa�a ZOFIA  KLIMASZEWSKA
Ilustracja na obwolucie WALDEMAR SWIERZY
Hendrik Conscience P�on�cy pasterz
Prze�o�y� Ryszard Pyciak
� Copyright  for the Polish edition by Pa�stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1983
ISBN 83-06-00860-X
I
Historia p�on�cego pasterza znana jest w ca�ej niderlandzkiej krainie: od Antwerpii w Belgii do Bredy w Holandii i do Kr�lewca w Prusach. W�r�d mieszka�c�w tej krainy istnieje du�a r�nica zda� co do miesi�ca i czasu, w kt�rym historia ta si� wydarzy�a. Ka�da wie�, ka�da osada ma o niej w�asn� opowie��, w�asne podanie.
Ja, kt�ry z takim upodobaniem mieszka�em na wrzosowisku i kt�ry nadal co roku sp�dzam na nim po kilka dni na* samotnych w�dr�wkach po to, aby w tej wielkiej ciszy dusza moja mog�a zaczerpn�� nowych si�, s�ucha�em najcz�ciej przy dymi�cym ognisku starych sag o p�on�cym pasterzu. Nigdy jednak nie s�ysza�em prawdziwej i nie sfa�szowanej historii, nawet z ust wszechwiedz�cego i o wszystkim �piewaj�cego g�larza, Nosala z Turnhout, cho� ten wydaje si� wiedzie� wi�cej ni� niejedna uczona ksi�ga. Ale poprzez poszukiwania, rozpytywanie i por�wnania uda�o mi si� w ko�cu zrekonstruowa� ow� histori� w jej pierwotnej postaci. Opowiem j� tu ze wszelkimi szczeg�ami ku rozrywce i przestrodze mych przyjaci� z wrzosowiska.
Z okropnych zbrodni p�on�cego pasterza i strasznej kary, kt�ra go za nie spotka�a, ka�dy wyci�gnie pouczaj�cy wniosek, �e �otr nie umknie przed karz�c� r�k� Boga, cho�by nie wiadomo jak dobrze za os�on� i  kryj�wk�  s�u�y�a  mu nieprzenikniona  g��bia  jego
i' I
tajemnicy. Wydarzenie to mia�o miejsce latem 1418 roku, kiedy Brabancja prowadzi�a w Holandii wojn� o przej�cie we w�adanie dziedzictwa ksi�ny Jakuby Bawarskiej.
W owym czasie pi�kna wie� Oostmalle by�a zaledwie du�� osad�, le��c� w�r�d wrzosowisk, przy wa�nym trakcie z Antwerpii do 's Hertogenbos. W odleg�o�ci kilku strza��w z �uku od tej drogi sta�o ze sze�� ch�opskich cha�up, kt�re nazywano Molhoven i w�a�nie w jednej z nich mieszka� pasterz, o kt�rym mowa. S�u�y� on u gospodarza Andriesa z 't Molhof.
Na po�udnie od wspomnianego Molhoven uprawiano kilka kawa�k�w ziemi, obsiewanych gryk� lub zbo�em, poza tym wok� jak okiem si�gn�� l�ni�y du�e rozlewiska wodne i ros�y kar�owate drzewa.
II
By� pi�kny letni wiecz�r: s�o�ce ja�nia�o jeszcze na horyzoncie, a jego sko�ne promienie jak r�zgi poz�acanej miot�y k�ad�y si� na spokojn� i wspania�� natur�. W spalonej od s�o�ca trawie rozlega�o si� granie tysi�cy �wierszczy, a w jeziorach �aby zaczyna�y ju� sw�j wieczorny koncert, podczas gdy z wysoka, spod b��kitnego nieba d�wi�ki mi�ej piosenki skowronka pada�y na pola jak kropelki srebrnego deszczu.
W takiej chwili czworo mieszka�c�w osady na wrzosowisku, trzy kobiety i jeden m�odzieniec, wraca�o po pracy do Molhoven. Nadchodzili od strony wspomnianego traktu zm�czeni i spoceni z powodu upa�u. Tylko jedna z kobiet wydawa�a si� beztroska i weso�a. By�a to m�oda dziewczyna, zapewne c�rka samego gospodarza, bo ubiorem i zachowaniem, wskazuj�cym na to, �e czuje si� w�r�d nich wa�niejsza, odr�nia�a si� od dziewek s�u�ebnych w milczeniu post�puj�cych za ni�. Zdrowie i rado�� tryska�y z jej
lic; u�miech stale igra� na ustach, w niebieskich, �ywych oczach odbija�y si� spok�j i szcz�cie. Podobnie jak inne kobiety mia�a na g�owie du�� wi�zk� zerwanego w polu ziela; czerwone maki i b��kitne chabry ko�ysa�y si� na jej czole lub opada�y jak wieniec wzd�u� szyi. S�o�ce igra�o na nich swymi figlarnymi promykami, czyni�c ze zwyk�ej wiejskiej dziewczyny najczystszy obraz dziewiczej rado�ci �ycia i naturalnej kobiecej pi�kno�ci � tak mi�y i powabny, w�r�d wszystkich tych kwiat�w wrzosowiska.
Swym wygl�dem musia�a wywiera� wielkie wra�enie na ch�opcu, kt�ry z milcz�cym szacunkiem post�powa� nieco z boku; tylko od czasu do czasu o�miela� si� skierowa� sp�oszony wzrok w oczy wci�� roze�mianej dziewczyny. Nie bacz�c na to, �e ta ci�gle klepa�a go �artobliwie po ramieniu albo wtyka�a mu do ucha �d�b�o trawy, nie bra� udzia�u w tej zabawie, ale spogl�da� na dziewczyn� jakby przestraszony, czerwieni� si� i odchyla� g�ow� w niewzruszonym milczeniu. Dziewczyna by�a jego narzeczon�: jeszcze pi�� dni i na zawsze zostanie jego �on� � ona, tak pi�kna, tak czysta i tak weso�a!
Przy zagrodzie gospodarza Andriesa dziewczyna zrzuci�a wi�zk� ziela z g�owy pozostawiaj�c swym towarzyszkom trosk� o to, �eby odnie�� j� do stajni.
Schwyciwszy swobodnie ch�opca za r�k�, przeskoczy�a, roz�piewana, przez pr�g domostwa, zaledwie jednak znalaz�a si� w izbie, piosenka zacich�a na jej ustach. W k�cie, przy wygas�ym ognisku siedzia�a jej starute�ka babka i ukrywszy twarz w fartuchu gorzko p�aka�a; na twarzy stoj�cego obok ojca dziewczyny malowa�o si� zniecierpliwienie i smutek. Na widok tej, kt�ra wesz�a, stara kobieta unios�a g�ow� i odezwa�a si� b�agalnym g�osem: � Och, Wanna, kochana, wstaw si� dobrym s�owem za naszym Geertem, za tym nieszcz�liwym sierot�, och biedny on.
� Ale� matko � przerwa� jej gospodarz � nie nazywaj ci�gle naszego Geerta dzieckiem! Ma on ju�
dwadzie�cia pi�� lat, jest krzepki jak nied�wied�, a do tego z�y i chytry jak lis, mo�esz mi wierzy�.
�  Och, Bo�e, jak mo�esz tak m�wi� o naszym g�upiutkim Geercie � westchn�a stara kobieta. � Przecie� to chodz�ca dobro�.
�  Dobrze  � powiedzia�  gospodarz  nieco  spokojniej � niech on sobie ma charakter, jaki chce, dobry albo z�y, to nie ma nic do rzeczy, matko. Ma by� tak, jak postanowi�em.
Dziewczyna podesz�a do staruszki, przysiad�a na sto�ku obok niej i zapyta�a, a w jej oczach wida� by�o g��bokie wsp�czucie: � Dlaczego p�aczesz, droga babciu?
�  Och, Wanna! � pad�a odpowied� � tw�j ojciec chce odes�a� Geerta z gospodarstwa. To biedne dziecko wychowa�o si� przecie� razem z tob�, by�o twoim towarzyszem zabaw; nie ma on na �wiecie pr�cz nas nikogo, kto by si� o niego zatroszczy�. I teraz ma si� tu�a� po �wiecie, �eby u obcych zarobi� na kawa�ek chleba,  mnie  zostawi�  sam�,  mnie,  kt�r� kocha jak w�asn� matk�, jedyn� na �wiecie przyjazn� mu dusz�! Wanna, drogie dziecko, powiedz za nim cho� jedno dobre s�owo.
Dziewczyna odwr�ci�a si� do ojca i odezwa�a si� prosz�co:
�  Och, ojcze, nie mo�esz tego uczyni�. Nasz biedny Geert got�w umrze�, je�li przyjdzie mu porzuci� babci�; ty dobrze o tym wiesz, ojcze. A mnie r�wnie� b�dzie go bardzo �al, bo jest on dla mnie jak brat, z kt�rym nie chcia�abym si� roz��czy�. Ale przecie� ty go nie ode�lesz, prawda ojcze?
�  Nie  troszcz  si�  o  to,  Wanna  �  odpowiedzia� gospodarz. � Mam uzasadnione powody, dziecko moje, �eby wykona� to, co zamierzy�em; ale b�d� spokojna, zrobi� tak, �eby Geert nie musia� si� uskar�a� na sw�j los.
�  Czy  Geert zrobi�  co�  niew�a�ciwego,  gospodarzu? � zapyta� m�ody wie�niak.
10
�  No te�, Steven � powiedzia� gospodarz � nie rozumiem, jak mo�esz o to pyta�; s� przecie� sprawy, o kt�rych ka�dy w Oostmalle wie. Geert jest synem biednej kobiety, kt�ra dwadzie�cia lat temu uton�a nieszcz�liwie w torfowym wyrobisku. M�j �wi�tej  pami�ci  ojciec nieboszczyk i moja matka wzi�li dzieciaka i wychowali; zosta� naszym pasterzem i zawsze dawa� z siebie jak najwi�cej, czyni�c nam cz�sto wiele r�nych przys�ug. Cho� z charakteru jest hardy i uparty, kochamy go jak rodzone dziecko, ale od kiedy, po �mierci twego ojca, zamieszka�e� u nas i przede wszystkim od kiedy wiadomo o waszym przysz�ym ma��e�stwie z Wann�, chodz� po Oostmalle i nawet po okolicznych osadach s�uchy, kt�re wcale mi si� nie podobaj�  i  kt�re  mog�  nam  jeszcze  sprawi�   wiele przykro�ci.
�  Wiem, co chcecie powiedzie� � powiedzia� m�ody wie�niak z pochmurn� twarz�. � Macie racj�, gospodarzu, on powinien odej��.
Babka zn�w zacz�a przelewa� �zy, a Wanna spojrzawszy ze zdziwieniem na swego narzeczonego wykrzykn�a: � Ty te�, Steven? A c� wam ten Geert uczyni�, na lito�� Bosk�?
�  Co  uczyni�,  Wanno?  �  odpowiedzia�  m�odzieniec: � On �le m�wi o mnie i by� mo�e r�wnie� o tobie. Jest tak zuchwa�y, �e spogl�da wci�� na ciebie, a mnie nienawidzi jak kogo�, kto odebra� jemu przeznaczon� narzeczon�. Ch�tnie mu przebacz�, ale jednak sprawia mi to b�l i m�ci m�j spok�j.
�  Ale czy Geert mo�e co� poradzi� na to, �e kocha Wann�! � wykrzykn�a babka. � Czy ma serce z kamienia i czy mi�o�� nie przychodzi do cz�owieka sama? Je�li kocha� si� w naszej  Wannie jest przest�pstwem, to wszystkich m�odzie�c�w w Oostmalle nale�a�oby za to ukara�. Pozw�l biednemu Geertowi spogl�da� na nasz� Wann�, przecie� on o nic wi�cej nie prosi, a je�li jest z�y na ciebie, Steven, za to, �e masz po�lubi� nasz� Wann�, wybacz mu to w imi�
11
Boga i pomy�l, �e to on, a nie ty, b�dzie nieszcz�liwy.
�  Steven, Steven! � wykrzykn�a dziewczyna z rumie�cem wstydu, kt�ry wykwit� na jej policzkach � niedobry jeste�, �e chcesz za to odes�a� Geerta z naszego gospodarstwa. Czy nasze szcz�cie ma sta� si� jego nieszcz�ciem?
�  Nie smu� si� tak, Wanno �� odpowiedzia� m�odzieniec,  chwytaj�c r�wnocze�nie dziewczyn� za r�k� � je�li o mnie chodzi, to mo�e on zosta�, ale tw�j ojciec ma racj�.
�  Zrozum, matko � gospodarz nadal przemawia� �agodnie � �e nie by�oby dobrze, gdyby Geert dalej mieszka� pod tym samym dachem co Ste,ven. Jeste� �lepa, gdy chodzi o naszego pasterza, ale wierz mi, nie jest to najlepszy cz�owiek i B�g wie do czego nienawi�� mo�e go doprowadzi�. W ka�dym razie zrobi� dla niego to, co ojciec mo�e zrobi� dla swego dziecka. Poszukam mu innej s�u�by i je�li zechce si� �eni�, pomog� mu wzi�� w dzier�aw� t� czy inn� zagrod�. B�dzie w ten spos�b szcz�liwszy, ni� jest tutaj.
�  I ju� dzisiaj  chcesz  tak nagle  odes�a�  to  nieszcz�liwe dziecko, obej�� si� z nim tak srogo, jakby� go wyp�dza� za jakie� wielkie przest�pstwo? �� powiedzia�a zap�akana kobieta.
�  Niech b�dzie � odpowiedzia� gospodarz � nie chc� sprawia� ci wi�cej przykro�ci. Porozmawiam  z Geertem i zobacz�,...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin