Rozdział 4
3 czerwca 1988 r. Gorący, wilgotny dzień w Zatoce Perskiej. Członkowie załogi USS „Ymcennes" bronią swojego statku uporczywie ostrzeliwanego przez kilka irańskich kanonierek. Od miesięcy międzynarodowe tankowce przebywające w zatoce są atakowane przez irańskie statki i samoloty. Prezydent Reagan zadecydował o wysłaniu amerykańskiej floty, by utrzymać drożność tych ważnych morskich szlaków. Pomiędzy siłami Iranu i Stanów było już kilka poważnych potyczek. Niedawno samolot irański wystrzelił rakietę w stronę USS „Stark". Zginęło trzydziestu siedmiu żołnierzy, a statek omal nie zatonął. Kapitana „Starka" obwiniono o niewłaściwą obronę okrętu i zmuszono do odejścia z marynarki.
Powietrze wypełnia gryzący dym, kiedy irańskie jednostki ostrzeliwują „Vincennesa" z karabinów maszynowych i z wyrzutni rakietowych. Nagle nowoczesny system radarowy „Vincennesa" sygnalizuje, że jakiś samolot wystartował z irańskiego lotniska i kieruje się w stronę okrętu. Operatorzy radaru spieszą się z identyfikacją maszyny. Pamiętając atak na „Starka", gorączkowo analizują napływające dane i dochodzą do wniosku, że jest to irański myśliwiec F-14, który lotem nurkującym zbliża się do „Vincennesa". To złowieszczy zwiastun. Taki tor lotu obierają samoloty mające wystrzelić rakietę powietrze-statek. „Vincennes" natychmiast wysyła samolotowi ostrzeżenia radiowe, żądając zmiany kursu, ale nie otrzymuje żadnej odpowiedzi. Na domiar złego zacina się działo rufowe i statek musi wykonać gwałtowny skręt przy sterze wychylonym na burtę, idąc z prędkością 30 węzłów, co powoduje jego przechył o 32 stopnie. Światła mrugają i wszystko, co nie jest umocowane, fruwa w powietrzu. Kapitan Rogers ma tylko chwilę na podjęcie decyzji. Rozważa informację otrzymaną od operatorów radaru. Samolot to irański F-14, który lotem atakującym kieruje się prosto na statek, nie odpowiedziawszy na ostrzeżenia radiowe. Uznając, że nie może czekać dłużej, kapitan przekręcą klucz odpalający, co powoduje wystrzelenie dwóch rakiet statek-samolot. Kilka sekund później maszyna zostaje zniszczona w powietrzu. Ku przerażeniu Rogersa i całego świata Iran wkrótce oświadcza, że nie był to myśliwiec F-14, ale cywilny samolot rejsowy Iran Air, lot 655, z 290 niewinnymi pasażerami na pokładzie. Nikt nie ocalał. Jak mogło dojść do tej tragicznej pomyłki? Komisja śledcza Marynarki rozpatrywała możliwość, że zawiodło nowe, oparte na najnowocześniejszej technologii wyposażenie radarowe „Vincennesa", które błędnie zidentyfikowało samolot jako F-14. Prowadzący dochodzenie stwierdzili jednak, że sprzęt radarowy działał bez zarzutu. Taśmy z zapisami sygnałów radaru pokazywały wyraźnie, że samolot wznosił się, a nie zniżał w kierunku „Vincennesa", że nie był to F-14 i że znajdował się w korytarzu lotów cywilnych. Z jakichś przyczyn operatorzy radaru błędnie zidentyfikowali samolot wbrew wyraźnym danym. Jak mogła popełnić tę tragiczną omyłkę wysoko wyszkolona, wdrażana do działań w warunkach bojowych obsługa radaru? Oto przedmiot tego rozdziału.
poznanie społeczne: sposób, w jaki ludzie myślą o sobie samych i o świecie społecznym; a dokładniej, jak selekcjonują, interpretują, zapamiętują i wykorzystują informację społeczną w wydawaniu sądów i w podejmowaniu decyzji
Podejmujemy decyzje każdego dnia. Niektóre nie mają wielkiego znaczenia, jak na przykład, czy południowy posiłek zjeść w pobliskiej smażalni, czy też w barze na rogu. Inne są bardzo ważne, na przykład decyzja, gdzie studiować; zostać psychologiem czy prawnikiem; poślubić Billy'ego czy Jima. W niniejszym rozdziale zajmujemy się tym, jak podejmujemy tego rodzaju decyzje. Ujmując rzecz bardziej formalnie, jego przedmiotem jest poznanie społeczne: analiza tego, w jaki sposób ludzie selekcjonują, interpretują i wykorzystują informację do formułowania sądów i podejmowania decyzji dotyczących świata społecznego. Przekonamy się, że ludzkie istoty często podejmują decyzje znakomicie, w sposób bardziej wyrafinowany niż najpotężniejsze komputery. Zobaczymy też, że w pewnych okolicznościach jesteśmy narażeni na popełnianie brzemiennych w skutki pomyłek we wnioskowaniu, takich jak uznanie przez operatorów radaru, że rozbłysk na ekranie ich urządzenia to myśliwiec F-14. Obsługa radaru miała do czynienia z wielką ilością informacji i musiała w bardzo krótkim czasie podjąć dramatyczną decyzję. Na szczęście, zwykle nie znajdujemy się pod tak straszliwą presją, gdy dokonujemy naszych codziennych wyborów. Są jednak pewne analogię pomiędzy tym, jak operatorzy radaru interpretują sygnały pojawiające się na ich ekranach, a codziennym podejmowaniem decyzji. W obydwu wypadkach ludzie muszą dokonywać przeglądu wielkiej ilości informacji i rozstrzygać, co jest ważne, a co może być zignorowane. Pomyśl, jak wiele danych przetwarzasz za każdym razem, kiedy rozmawiasz z inną osobą albo gdy wkraczasz w jakiekolwiek otoczenie społeczne — czy jest to prywatka, czy dworzec kolejowy. W tym, co się dzieje, zawarte są dosłownie tysiące bitów informacji. Czy jesteś zdolny wszystkie zarejestrować, przemyśleć, zareagować na nie? Gdybyś, rozmawiając z innymi, za każdym razem musiał zauważać w najdrobniejszych szczegółach każde wypowiadane przez nich słowo (i rozważać każde, które nie zostało użyte), każdy niuans tonu ich głosu, wyrazu twarzy i gestykulacji, każdy aspekt ich wyglądu fizycznego, każdą właściwość otoczenia społecznego, w którym toczy się rozmowa, i wszystko, czego kiedykolwiek się dowiedziałeś o tych ludziach i o tym otoczeniu, to... byłbyś sparaliżowany. Spostrzeganie i myślenie pochłaniałoby cię do tego stopnia, że zabrakłoby już czasu i energii na jakąkolwiek reakcję.
Najwyraźniej, my ludzie, wynaleźliśmy sposób rozwiązania tej trudności. Są nim uproszczone metody myślenia. Korzystając z nich, możemy zwracać uwagę tylko na część z zawrotnej ilości informacji, ażeby odpowiedzieć na fundamentalne pytania: Co się tu dzieję, w jaki sposób powinienem się zachować? Z olbrzymią liczbą danych, które do nas stale docierają, radzimy sobie, stosując metodę oszczędności poznawczej (Fiske, Taylor, 1991). Zwykle obieramy drogę najmniejszego oporu i poddajemy się prawu najmniejszego wysiłku, pobierając tylko tyle informacji, ile potrzeba, by zrobić to, co należy: podjąć decyzję, wybrać reakcję itd.
To umysł kreuje świat wokół nas i nawet gdybyśmy stanęli tuż obok siebie na tej samej łące, moje oczy nigdy nie ujrzą tego, co widzą twoje.
— George Gissing The priyate papers of Henry Ryecroft, 1903
oszczędność poznawcza: teza mówiąca, że ludzie uczą się stosować efektywne uproszczenia myślowe i praktyczne reguły zdroworozsądkowe, które pomagają im zrozumieć rzeczywistość społeczną, ponieważ nie są zdolni przetwarzać całej oddziałującej na nich informacji społecznej
Jak przekonamy się w trakcie lektury rozdziału, te uproszczenia myślowe są użyteczne. Zaufanie im wiąże się jednak z pewnym ryzykiem, ponieważ niekiedy okazują się po prostu całkowicie błędne. Kiedy wykorzystujemy tylko część informacji, a ignorujemy resztę, narażamy się na niebezpieczeństwo zlekceważenia tego, co może być naprawdę ważne. Nasze metody oszczędności poznawczej mogą sprawiać, że będziemy dokonywali nietrafnych ocen czy nawet będziemy w sposób zniekształcony spostrzegali i interpretowali rzeczywistość społeczną. Jeszcze bardziej komplikuje problem to, iż często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że się mylimy. Tak więc, chociaż poznawcze teorie i uproszczone metody myślowe, o których będziemy mówić, pomagają nam poruszać się w święcie społecznym z płynnością i gracją tancerzy baletowych, prawdą jest również to, że z ich powodu niekiedy depczemy po nogach innym ludziom i sami się potykamy.
W nauce instytucjonalnej badacze formułują wiele teorii i hipotez dotyczących przedmiotu swoich zainteresowań — czy będzie to zachowanie się cząstek elementarnych, czy zachowanie się świadków wypadku. Również każdy z nas w codziennym życiu posługuje się teoriami, które dotyczą jego samego oraz społecznego świata wokół. Tę teorie interesują psychologów społecznych, ponieważ wpływają one znacząco na sposób rozumienia i interpretacji przez ludzi samych siebie, innych osób i wszystkich interakcji i sytuacji społecznych.
schematy: struktury poznawcze, za pomocą których ludzie organizują swoją wiedzę o świecie według pewnych tematów; schematy silnie wpływają na to, co / otrzymanej informacji zauważamy, o czym myślimy i co później pamiętamy
Nasze teorie dotyczące rzeczywistości społecznej, nazywane schematami (Bartlett, 1932; Markus, 1977; Taylor, Crocker, 1981), mają istotny wpływ na to, co zauważamy, o czym myślimy, co później sobie przypominamy. Jak zauważył Norman Maciean w opowiadaniu A Rivcr Runs Through It:
„Wiem, że często nie spostrzegłbym czegoś, jeśli najpierw o tym bym nie pomyślał". Schematy są strukturami poznawczymi w naszych głowach, które organizują informację według pewnych tematów. Dotyczą one różnych spraw: innych ludzi, nas samych, ról społecznych (np. jakim człowiekiem jest bibliotekarz albo kelnerka), a także określonych zdarzeń (np. co się zwykle dzieje, gdy ludzie jedzą posiłek w restauracji). W nich zawiera się nasza podstawowa wiedza o świecie i nasze odczucia. Na przykład, schemat dotyczący członków Bractwa Domu Zwierzęcego może ujmować ich jako hałaśliwych, odrażających miłośników pijatyk, którzy mają zwyczaj wymiotowania wokół.
Wart uwagi jest wpływ funkcjonującego schematu na przetwarzanie i zapamiętywanie przez nich nowej informacji. Jeśli napotkasz członka Bractwa Domu Zwierzęcego, który zachowuje się powściągliwie i uprzejmie, to jego sposób bycia będzie niezgodny ze schematem i jest prawdopodobne, że umknie twojej uwadze, zostanie zignorowany lub że nie będziesz go później pamiętał. Schematy działają jak filtry, które „odsiewają" informację sprzeczną lub niespójną z dominującym motywem (Higgins, Bargh, 1987; Stangor, Ruble, 1989).
Niekiedy, oczywiście, jakiś fakt może być do tego stopnia niezgodny ze schematem, że uwydatnia się jak kwiatek na tle kożucha i prawdopodobne jest, że go zapamiętamy. Jeśli napotkamy członka Bractwa Domu Zwierzęcego, który aktywnie walczy o to, by alkohol wolno było sprzedawać dopiero osobom powyżej 25 roku życia, i który woli wieczorki poetyckie od wrzaskliwych imprez towarzyskich, to jest on tak jaskrawym wyjątkiem od naszego schematu, że wbije się nam w pamięć — zwłaszcza jeśli będziemy się zastanawiać, jak w ogóle mógł znaleźć się w tym samym domu studenckim, co jego miłujący zabawę współbracia (Hastie, 1980; Srull, 1981). Na ogół jednak prawdopodobnym przedmiotem naszej uwagi i refleksji będą te zachowania członków Bractwa Domu Zwierzęcego, które odpowiadają naszym wyobrażeniom o tych ludziach. W ten sposób schematy stają się wraz z upływem czasu coraz silniejsze i coraz mniej podatne na zmiany. Na przykład Ciaudia Cohen (1981) pokazywała badanym osobom film wideo z zapisem czynności wykonywanych przez pewną kobietę i przedstawiała ją jako bibliotekarkę albo jako kelnerkę. Uczestnicy badań, których poproszono później o przypomnienie sobie scen z filmu, bardziej trafnie odtwarzali fakty zgodne z etykietą określającą zawód jego bohaterki — na przykład to, że bibliotekarka słuchała muzyki klasycznej.
Co więcej, nasza pamięć ma charakter rekonstrukcyjny. Nie zapamiętujemy dokładnie — na podobieństwo kamery filmowej — tego co się zdarzyło w określonych okolicznościach. Pamiętamy tylko część informacji (szczególnie tę, którą spostrzegamy i analizujemy za sprawą naszych schematów) i „przypominamy sobie" to, czego nie było, rzeczy, które bezwiednie dodaliśmy później (Loftus, Palmer, 1974; Markus, Zajonc, 1985). Na przykład, jeśli zapytasz ludzi o najsłynniejszą kwestię z Casablanki z Humphreyem Bogartem i Ingrid Bergmąn, prawdopodobnie usłyszysz: „Zagraj to jeszcze raz. Sam". Tak samo, jeśli zapytasz ich o jedną z najsłynniejszych kwestii w pierwszym cyklu odcinków (1966-1969) telewizyjnego serialu „Star Trek", prawdopodobnie odpowiedzą: „Zabierz mnie stad, Scotty".
Podamy szczegół, który być może ciebie zaskoczy: obydwie te kwestie są rekonstrukcjami — zarówno bohaterowie filmu, jak i serialu telewizyjnego nigdy nie wypowiedzieli tych zdań. Nic dziwnego, mamy tendencję do rekonstruowania wydarzeń w taki sposób, by były zgodne z naszymi schematami. Na przykład uczestnicy badań Cohen (1981) dotyczących schematu bibliotekarza i kelnerki błędnie przypominali sobie, co w filmie piła bibliotekarka. W dokonywanej przez nich pamięciowej rekonstrukcji właściwej sceny było to wino, a nie piwo, ponieważ picie wina pozostawało w zgodzie z ich schematem bibliotekarki. Jak pokażemy w rozdziale 13, ten właśnie sposób działania schematów sprawia, że nasze uprzedzenia są w znacznym stopniu oporne na zmiany.
W dalszej części rozdziału rozważymy szczegółowo, jak uproszczone metody myślowe wpływają na sposób interpretowania świata społecznego. Pokażemy, że — w dosłownym sensie — przekonania mogą kreować rzeczywistość.
Teoria pomaga nam znosić nieznajomość faktów.
— George Santayana The Sense of Beauty, 1896
Jak by to było, gdybyś był pozbawiony schematów twojego otoczenia społecznego? Gdyby wszystko, co napotykasz, było niezrozumiałe, mylące i niepodobne do niczego, co już poznałeś? Przypominałoby to pobyt na obcej planecie, gdzie nic nie jest dla ciebie jasne. Przeczytaj poniższy fragment i spróbuj dociec, o czym on mówi:
Procedura jest zupełnie prosta. Najpierw posortuj rzeczy na różne grupy. Oczywiście jeden stos może wystarczyć, to zależy, ile jest do zrobienia. Jeżeli musisz iść gdzie indziej, bo sam nie masz odpowiednich udogodnień, to jest to następny krok; jeżeli nie, jesteś już dość dobrze przygotowany. (Bransford, Johnson, 1973, s. 400)
Czyż nie brzmi to dość dziwnie? Co u licha oznacza stwierdzenie „jeden stos może wystarczyć"? Ale przypuśćmy, że powiedzieliśmy ci, iż przytoczony fragment dotyczy tego, jak masz zrobić pranie. Jeżeli dysponujesz już tym schematem interpretacyjnym dla tekstu, staje się on całkowicie zrozumiały. Schematy pomagają nam kategoryzować bodźce, dostarczając odpowiedzi na pytanie „co to jest?", gdy napotykamy coś nieznanego. Odnoszenie nowych doświadczeń do tego, co już wiemy, jest efektywnym sposobem osiągania zrozumienia społecznej rzeczywistości, szczególnie jeśli te nowe doświadczenia są niejednoznaczne i trudne do rozszyfrowania.
Rozważmy na przykład, jak ludzie interpretowali niejednoznaczną informację w klasycznym eksperymencie Harolda Kelleya (1950). Studentom z różnych sekcji na pewnym roku ekonomii w jednym z college'ów mówiono, że prowadzący zajęcia wyjechał i tego dnia gościnnie zastąpi go inny wykładowca. Ażeby wytworzyć schemat dotyczący tego wykładowcy, Kelley powiedział studentom, że wydział ekonomii interesuje się tym, jak słuchacze poszczególnych lat reagują na różne osoby prowadzące zajęcia, i z tego powodu przed pojawieniem się wykładowcy otrzymają jego krótką notkę biograficzną. Notka zawierała dane o wieku, wykształceniu i dotychczasowej pracy nauczycielskiej. Dostarczała również jednego z dwóch opisów osobowości wykładowcy. Jedna wersja głosiła, że ”ludzie, którzy go znają, uważają go za osobę raczej chłodną, pracowitą, krytyczną, praktyczną i zdecydowaną". Druga wersja była identyczna, i tym wyjątkiem, że określenie „osoba raczej chłodna" zastąpiono określeniem „osoba bardzo ciepła". Studenci losowo otrzymywali jeden z tych dwóch opisów osobowości.
Następnie zaproszony wykładowca przeprowadzał trwającą dwadzieścia minut dyskusję w grupie, po czym studenci dokonywali ocen, kierując się wrażeniem, jakie na nich wywarł. Co z jego poczuciem humoru? Czy jest towarzyski? Delikatny w kontaktach z innymi? Ponieważ sytuacja była do pewnego stopnia niejednoznaczna — w końcu studenci widzieli wykładowcę tylko przez krótki czas — Kelley zakładał, że aby odpowiedzieć na te pytania, posłużą się oni swoim schematem, wytworzonym na podstawie notki biograficznej. Hipoteza ta została potwierdzona. Studenci, którzy spodziewali się, że wykładowca będzie „ciepły", oceniali go znacznie wyżej studenci oczekujący od niego zachowania „chłodnego", chociaż jedni i drudzy obserwowali tego samego nauczyciela, zachowującego się w ten sam sposób. Ci, którzy oczekiwali, że wykładowca będzie „ciepły", częściej również zadawali mu pytania i częściej zabierali głos w dyskusji. Pomyśl przez chwilę, czy tobie nie przytrafiło się kiedyś coś podobnego. Czy ci się nie zdarzyło, że to, co wiedziałeś o profesorze przed pierwszymi zajęciami, wpłynęło na to, jak go odebrałeś? Czy stwierdziłeś, rzecz dziwna, że profesor zachowywał się dokładnie tak, jak się spodziewałeś? Przy najbliższej sposobności zapytaj koleżankę albo kolegę, którzy mieli inne oczekiwania, co oni myśleli. Sprawdź, czy wasze spostrzeganie wykładowcy różni się, ponieważ posługiwaliście się różnymi schematami.
Oczywiście, ludzie nie są całkowicie ślepi na to, co się wokół dzieje. Niekiedy to, co spostrzegamy, jest względnie jednoznaczne i nie musimy uciekać się do naszych schematów, by dokonać interpretacji. Na przykład w jednej z grup, w których Kelley przeprowadzał swoje badania, zaproszony wykładowca był wyraźnie pewny siebie, a nawet zarozumiały. Ponieważ jego zarozumiałość była dość oczywista, studenci nie musieli polegać na swoich oczekiwaniach, żeby odpowiedzieć na pytania. Ocenili wykładowcę jako mało skromnego zarówno w tych wypadkach, gdy instrukcja przypisywała mu „ciepło", jak i wtedy, gdy określała go jako osobę „chłodną". Jednakże oceniając poczucie humoru prowadzącego zajęcia, nie demonstrowane już tak wyraźnie, studenci odwoływali się do swoich oczekiwań. Ci, którym wykładowcę przedstawiono jako „ciepłego", przypisywali mu większe poczucie humoru niż ci, którzy dowiadywali się, że jest on „chłodny". A zatem użycie przez ludzi schematów, żeby odpowiedzieć na postawione pytania, jest bardziej prawdopodobne wtedy, gdy nie są całkowicie pewni, czym jest to, co obserwują. Trzeba podkreślić, że w postępowaniu studentów badanych przez Kelleya nie ma nic niewłaściwego. Tak długo, jak długo ludzie mają powód, by wierzyć, że ich schematy są trafne, w pełni sensowne jest posługiwanie się nimi dla radzenia sobie z wieloznacznością. Jeśli w ciemnej uliczce podejdzie do ciebie podejrzanie wyglądający osobnik i powie: „Wyciągnij portfel", schemat dotyczący takich spotkań podpowie ci, że ten człowiek chce ukraść pieniądze, a nie podziwiać zdjęcia twojej rodziny. Ten schemat pozwala ci uniknąć niebezpiecznego, a być może nawet śmiertelnego nieporozumienia. Schematy dostarczają także użytecznych wskazówek dotyczących naszego działania, tak że nie musimy zatrzymywać się i zastanawiać nad każdym kolejnym krokiem. Na przykład, gdy idziemy coś zjeść poza domem, przywołujemy scenariusz „w restauracji" — schemat, który opisuje, jakiego rodzaju zdarzenia mogą zajść i w jakiej kolejności. Nie musimy tracić czasu na zastanawianie się, czy wręczyć napiwek kelnerce przed złożeniem zamówienia czy po posiłku albo czy najpierw powinniśmy zamówić deser czy drugie danie. Zarówno nasze własne zachowanie, jak i zachowanie kelnerki w tej sytuacji jest w znacznym stopniu określone przez scenariusz. Jednakowe odczytywanie tego scenariusza umożliwia płynną i realizowaną bez wysiłku interakcję społeczną (Abelson, 1976).
Niekiedy sytuacji odpowiada tylko jeden schemat, a zatem nie mamy problemu z wyborem. Kiedy wchodzimy do restauracji, wiemy, że powinniśmy przywołać scenariusz „w restauracji", ponieważ żaden inny nie jest odpowiedni. [Kiedy w najbliższym czasie będziesz w restauracji, spróbuj przywołać zamiast niego scenariusz „przyjęcia domowego". Po skończonym posiłku podziękuj twojemu „gospodarzowi" (kelnerowi), a potem wstań i skieruj się do wyjścia — zobaczysz, co się stanie!] Kiedy indziej znowu wcale nie jest tak jasne, którym ze schematów powinniśmy się posłużyć, żeby zrozumieć sytuację czy drugą osobę. Wyobraź sobie, że siedzisz w autobusie obok osobnika, który zachowuje się nieco dziwnie. Mruczy coś bez związku sam do siebie, kryje twarz w dłoniach, a potem nieoczekiwanie zwraca się do ciebie i pyta: „Czy w tym wszystkim jest jakiś sens?" Jaki schemat przywołasz, próbując zrozumieć, co się z tym człowiekiem dzieje? Ostatnie badania pokazują, że zależy to od dostępności schematów. Możemy ją zdefiniować jako łatwość uświadamiania sobie przez ludzi myśli i idei (tych, które akurat znajdują się najbliżej „powierzchni" naszego umysłu; Higgins, 1989; Wyer, Srull, 1989).
dostępność: łatwość, z jaką możemy sobie uświadomić rozmaite myśli i idee; idea dostępna to taka, która jest obecnie uświadamiana albo która może zostać łatwo przywołana do świadomości
Jest interesujące, że — jak wykazały badania — dostępność takich czy innych treści może zależeć od czynników dość przypadkowych. To, co zdarzy nam się przed dostrzeżeniem faktu robić czy myśleć, może wpłynąć na wzbudzenie określonego schematu, czyniąc go bardziej dostępnym. Zwiększą się wtedy prawdopodobieństwo, że zostanie on użyty do zinterpretowania tego, co obserwujemy. Załóżmy na przykład, że tuż zanim mężczyzna w autobusie usiadł obok ciebie, czytałeś Lot nad kukułczym gniazdem Kena Keseya, powieść o pacjentach w szpitalu psychiatrycznym. Jeżeli dostępne w twojej głowię myśli byłyby związane z pacjentami szpitali psychiatrycznych, to zauważywszy dziwnie zachowującego się pasażera autobusu, przypuszczalnie przywołałbyś schemat „człowieka z zaburzeniami umysłowymi", zakładając, że mężczyzna ma poważne problemy psychiczne. Gdybyś jednak myślał właśnie o czymś, co ma związek z alkoholem — np. tuż przed chwilą widziałeś alkoholika wspartego o budynek i pijącego wino z butelki — przypuszczalnie przywołałbyś schemat „pijanego", zakładając, że mężczyzna ma za sobą o kilka kolejek za dużo (por. ryc. 4.1).
Tak więc ostatnie doświadczenia mogą zaktywizować schematy, które ludzie wykorzystują do zinterpretowania sytuacji niejednoznacznych. Tory- Higgins, Stephen Rholes i Cari Jones (1977) zademonstrowali efekt wpływu zdarzeń poprzedzających w następującym eksperymencie. Wyobraź sobie, że jesteś jego uczestnikiem. Po przybyciu na miejsce dowiadujesz się, że masz uczestniczyć w dwóch odrębnych badaniach. Pierwsze dotyczy spostrzegania. Będziesz w nim rozpoznawał różne kolory, przechowując jednocześnie w pamięci zbiory słów. Drugie badanie dotyczy rozumienia czytanego tekstu. Zapoznasz się z notatką mówiącą o kimś imieniem Donald, a następnie podzielisz się swoimi wrażeniami związanymi z tą osobą. Tekst notatki jest przedstawiony na rycinie 4.2. Poświęć chwilę na jego przeczytanie. Co myślisz o Donaldzie?
Być może zauważyłeś, że wiele z jego działań jest niejednoznacznych i mogą być one zinterpretowane zarówno w kategoriach pozytywnych, jak i negatywnych. Weźmy fakt, że pilotował łódź, nie mając o tym wielkiego pojęcia, i że chce przepłynąć żaglówką Atlantyk. Możną to potraktować jako coś zasługującego na aprobatę, dostrzegając u Donalda godną podziwu żyłkę podróżnika. Równie łatwo jednak możną ocenić te działania krytycznie, uznając go za osobę dość lekkomyślną i niebezpieczną. Jak interpretowali to uczestnicy badań? Higgins i jego współpracownicy (1977) stwierdzili, zgodnie z własnymi oczekiwaniami, że zależy to od tego, czy dostępny był schemat pozytywny czy negatywny. W pierwszym badaniu eksperymentatorzy podzielili ludzi na dwie grupy. Każda z nich otrzymywała inne słowa do zapamiętania. Ludzie, którzy zapamiętywali określenia: miłośnik przygody, ufny we własne siły, niezależny, wytrwały, tworzyli sobie pozytywny obraz Donalda, spostrzegając go jako osobę budzącą sympatię, którą cieszą nowe wyzwania. Ludzie, którzy zapamiętywali określenia: lekkomyślny, zarozumiały, skryty, niezdolny do ustępstw, tworzyli sobie negatywny jego obraz, spostrzegając go jako człowieka zadufanego w sobie, który bez potrzeby podejmuje awanturnicze przedsięwzięcia. To jest właśnie przykład wzbudzenia schematu pod wpływem zdarzeń poprzedzających. Określenia przyswajane sobie przez badanych w pierwszej części eksperymentu zwiększały dostępność różnych schematów, wpływając na sposób myślenia o Donaldzie.
RYCINA 4.1. W jaki sposób interpretujemy sytuację niejednoznaczną: rola dostępności i zdarzeń poprzedzających
wzbudzanie schematu pod wpływem zdarzeń poprzedzających: zwiększanie się dostępności schematu pod wpływem tego, co było doświadczane bezpośrednio przedtem
Należy zauważy, że nie samo zapamiętywanie zabarwionych pozytywnie albo negatywnie słów wpływało na to, jak spostrzegano Donalda. W innym wariancie eksperymentu uczestnicy badań również zapamiętywali określenia, które miały wydźwięk albo pozytywny, albo negatywny, jak np. schludny (w jednej grupie) bądź nieuprzejmy (w innej). Te słowa nie wpływały jednak na spostrzeganie przez nich Donalda, ponieważ nie miały związku z jego działaniami. Na przykład, kiedy próbie oceny poddawany jest fakt, że Donald pragnie przepłynąć łodzią żaglową Atlantyk, mało pomocne są określenia: schludny i nieuprzejmy, ponieważ to, jak bardzo ktoś jest schludny czy uprzejmy, nie ma wiele wspólnego z prowadzeniem łodzi. Określenia: miłujący przygodę i lekkomyślny są tu natomiast znaczące i wpływały one na odbiór Donalda. Schemat musi być zarazem i adekwatny, i dostępny, by został wykorzystany w budowaniu obrazu świata społecznego.
Charakterystyka Donalda
Donald spędzał mnóstwo czasu na poszukiwaniu tego, co lubił określać mianem podekscytowania. Wspiął się na Mt. McKinIey, przepłynął kajakiem przez bystrza Colorado, wziął udział w samochodowym rodeo i prowadził łódź z silnikiem odrzutowym — nie wiedząc o łodziach zbyt wiele. Często narażał swoje zdrowie, a nawet życie. Wciąż poszukiwał nowych emocji. Myślał o akrobacji przy wykonywaniu skoków ze spadochronem albo o przepłynięciu Atlantyku łodzią żaglową. Obserwując jego postępowanie, można było się łatwo domyślić, że jest przekonany o własnych możliwościach wykonania wielu rzeczy dobrze. Jeśli pominąć sprawy zawodowe, jego kontakty z innymi ludźmi były dość ograniczone. Czuł, że nie potrzebuje niczyjej pomocy. Gdy Donald powziął jakieś postanowienie, to tak, jakby ta rzecz już była zrobiona, bez względu na to, jak długa i trudna mogła się okazać droga do celu. Zwykle trwał przy swoim, nawet wtedy, gdy znacznie lepiej byłoby zmienić zdanie.
RYCINA 4.2. Wpływ zdarzeń poprzedzających a dostępność. Ludzie na podstawie powyższego tekstu tworzyli sobie obraz Donalda. W uprzednim badaniu niektórzy zapamiętywali określenia, które mogły być użyte do zinterpretowania osoby Donalda w sposób negatywny (np. lekkomyślny, zarozumiały). Inni zapamiętywali określenia, które mogły być użyte do zinterpretowania Donalda w sposób pozytywny (wielbiciel przygody, polegający na sobie). Jak widać na wykresie, ci, którzy zapamiętywali określenia negatywne, tworzyli sobie bardziej negatywny obraz Donalda niż ci, którzy zapamiętywali określenia pozytywne (zaadaptowano z: Higgins, Rholes, Jones, 1977)
Wróćmy na chwilę do przykładu, od którego rozpoczęliśmy rozdział, czyli do tragicznej pomyłki popełnionej przez załogę USS „Vincennes". Zjawiska dostępności i wzbudzenia schematu pod wpływem zdarzeń poprzedzających pomagają zrozumieć, jak mogło dojść do takiego błędu we wnioskowaniu i w decyzji. Jakie myśli mogły być najbardziej prawdopodobne u członków załogi tuż przed dostrzeżeniem irańskiego samolotu? Zważywszy, że znajdowali się oni pod ostrzałem irańskich kanonierek, przypuszczalnie najbardziej dostępny był schemat, zgodnie z którym ten samolot to również przeciwnik szykujący się do ataku. Dobrze do tego pasowałby brak odpowiedzi na wezwania radiowe, atakujące F-14 bowiem nie kontaktują się przez radio ze swoimi ofiarami. Nastawieni na dostrzeżenie maszyny wroga operatorzy radaru błędnie rozpoznali wzór, w jaki układały się napływające dane, odczytując go jako obniżanie się, a nie wznoszenie nadlatującego samolotu. Dominujący i dostępny schemat sprawił że zinterpretowali niejednoznaczne dane w sposób z nim zgodny. Podejmując decyzję, kapitan „Vincennesa" bez wątpienia pamiętał o USS „Stark”, który nie podjął właściwego działania i został trafiony przez przeciwnika. Mając w pamięci te wydarzenia (a także, być może, pamiętając o losie kapitana „Starka"), dowódca „Vincennesa" postąpił zgodnie z informacją, którą dostarczyli mu podwładni, i wydał rozkaz odpalenia rakiet. To wszystko mogło się wtedy uczestnikom wydarzeń wydawać logiczne. Schemat, że są atakowani przez samolot wroga, był tak dostępny i silnie wzbudzony, iż patrząc wstecz, nie można sobie wyobrazić, że mogliby podjąć jakąkolwiek inną decyzję.
Całe myślenie jest sztuką kojarzenia. To, co masz przed sobą, wydobywa z twojej pamięci coś, o czym prawie nie wiedziałeś, że wiesz.
— Robert Frost, wywiad, Writers at Work: Second Series, 1963
Należy podkreślić, że spostrzeganie świata przez pryzmat schematów przynosi niezliczone korzyści. Jedzenie w restauracji nie wymaga od nas wiele wysiłku poznawczego, ponieważ schemat, którym dysponujemy, pozwala nam gładko przechodzić przez to doświadczenie, bez konieczności specjalnego namysłu. Porównaj swoje zachowanie z zachowaniem małego dziecka. Pobyt w restauracji to dla maluchów często trudna sytuacja, ponieważ nie mają one odpowiedniego schematu, który pomógłby im ją zinterpretować. Małe dzieci znają tylko scenariusz „jedzenie w domu", dzięki któremu rozumieją to, co się dzieje podczas kolacji. Nie pojmują zatem, dlaczego danie nie zjawia się natychmiast, dlaczego nie mogą dostać dokładki i dlaczego nie mogą odejść od stołu zaraz po zjedzeniu. Posiłek w restauracji odbiega w każdym aspekcie od jedynego scenariusza, który znają, i zanim nie wytworzą sobie nowego, specjalnego schematu dla tej sytuacji, jedzenie poza domem będzie dla nich przykrym doświadczeniem (tak jak i dla każdej innej osoby!).
Spostrzeganie świata przez pryzmat schematów może być zarazem źródłem problemów. Jeżeli będzie on nietrafny, nieuchronnie doprowadzi do błędnych ocen, tak jak to było w wypadku załogi „Vincennesa". Często przesadnie przywiązujemy się do swoich teorii, trwając zbyt długo przy schematach, które się nie potwierdziły jako trafna reprezentacja rzeczywistości. Przejdziemy teraz do przedstawienia problemów, które mogą wynikać z nadmiernego polegania na schematach.
Większość z nas zna przynajmniej jednego starego zrzędę, który ma ustalony, nieustępliwie broniony pogląd na niemal każdą sprawę. Co w kraju wymaga dziś naprawy? Nasz Stary Zrzęda (S.Z.) zna odpowiedź. Dlaczego nasze szkoły są w tak kiepskiej kondycji? Co musi zrobić miejscowa drużyna baseballowa, żeby zdobyć mistrzostwo? Jaki samochód jest najlepszy? Po prostu spytaj S.Z. Gdybyśmy ośmielili się przedstawić takiej osobie dane niezgodne z jej przekonaniami, bez wątpienia usłyszelibyśmy w odpowiedzi wykład o zawodności statystyki, o próbie zagmatwania problemu przez przygłupich liberałów (albo durnych konserwatystów) lub być może pouczenie w rodzaju: „To jest wyjątek, który potwierdza regułę".
Łatwo uśmiechać się na myśl o takich wszystkowiedzących, będąc w bezpiecznym przekonaniu, że nie jesteśmy ani trochę tak sztywni i niezmienni w naszych poglądach na świat jak oni. Sporo danych przemawia jednak za tym, że większość ludzi nie zmienia łatwo swoich przekonań, nawet w obliczu sprzecznej z nimi informacji. Być może nie jesteśmy aż tak skostniali w poglądach jak Stary Zrzęda, ale także i my nie zmieniamy lekko własnych schematów, nawet kiedy dane wskazują, że powinniśmy to uczynić. Na przykład, kiedy Michaił Gorbaczow został sekretarzem generalnym [partii komunistycznej — przyp. tłum.] Związku Radzieckiego, stawało się stopniowo coraz bardziej jasne, że nie jest to zwykły sowiecki przywódca. Doprowadził on do zakończenia zimnej wojny i do rozpadu Związku Radzieckiego. Inaczej niż jego poprzednicy, nie sprzeciwiał się, a nawet sprzyjał zakończeniu panowania komunistów w Europie Wschodniej. Stosunki między Zachodem i Związkiem Radzieckim nigdy nie były lepsze niż w czasie sprawowania władzy przez Gorbaczowa. Jednak konserwatywni politycy i komentatorzy nie potrafili odrzucić poglądu, że Związek Radziecki to — jak go określił Reagan — „imperium zła". Jeden z nich powiedział: „Rzeczywisty problem nie polega na tym, czy [Gorbaczow] obierze kurs odmienny niż jego poprzednicy, ale czy będzie go realizował bardziej skutecznie". Inny sugerował, że „niebezpieczne jest myślenie, iż Gorbaczow będzie choć odrobinę bardziej »liberalny« czy »elastyczny« w stosunkach międzynarodowych". Nie dawniej niż w 1989 r. wiceprezydent Ouayle powiedział: „Nie sądzę, że nastąpiła istotna zmiana w ich polityce zagranicznej... Wciąż mamy do czynienia z rządem totalitarnym".
Dlaczego ludzie tak trwają przy swoich z góry przyjętych założeniach, nawet gdy mają do czynienia z wyraźnie niezgodną z nimi informacją? Jeden powód poznaliśmy w rozdziale 3: uznanie, że nie mamy racji, wzbudza dysonans, a spostrzeganie rzeczywistości jako zgodnej z naszymi potrzebami, życzeniami i przekonaniami przynosi naszemu ego satysfakcję.
Decyduje tu także sposób funkcjonowania umysłu. Dane potwierdzające nasze przekonania są przez nas łatwiej zauważane, lepiej pamiętane i uznawane za ważniejsze. Informacja niezgodna z przekonaniami częściej zostaje przeoczona, zapomniana i częściej jest uznawana za nieistotną, nawet gdy nie jest ważna dla naszej samooceny. Poniżej przedstawimy kilka przykładów ilustrujących skłonność ludzi do upartego trzymania się własnych schematów. Niektóre z tych przypadków mogą być wiązane i czynnikami motywacyjnymi, takimi jak dysonans, inne ze sposobem, w jaki rejestrujemy i zapamiętujemy informację.
Ludzie spostrzegają nowe dane przez pryzmat schematów. Posługiwanie się schematami w celu zinterpretowania zachowania wieloznacznego, jak czynili to studenci oceniający wykładowcę w eksperymencie Harolda Kelleya (1950), to jedna sprawa, a druga, to gdy schematy dyktują im treść spostrzeżeń. Jeżeli zniekształcamy dane, by stały się zgodne z naszymi schematami, niewielkie są szansę, że zostanie zarejestrowana jakakolwiek prawdziwie niezgodna z tymi schematami informacja.
Kardynalnym błędem jest teoretyzowanie przed zebraniem wszystkich faktów. Wypacza to sąd.
— Sheriock Holmes (Sir Arthur Conan Doyle), 1988
Klasyczna demonstracją tego zjawiska są badania przeprowadzone przez Ala Hastorfa i Hadleya Cantrila (1954). Pokazywali oni studentom Obrcmouth i Princeton film z meczu futbolowego pomiędzy drużynami z tych uczelni i prosili o zanotowanie liczby przewinień popełnionych przez zawodników każdego z zespołów. Gra była szczególnie brutalna, co wzbudzało gorące protesty w obu społecznościach studenckich: każda ze stron obwiniała drugą o kontuzje, do których doszło. Hastorf i Cantrii wysunęli przypuszczenie, że jednym z powodów niezgodności opinii było to, iż studenci z obydwu uniwersytetów, wskutek swojego zaangażowania po jednej ze stron, w rzeczywistości widzieli różne mecze. Badania potwierdziły tę hipotezę. Studenci Princeton, którzy oglądali film, rejestrowali więcej przewinień popełnianych przez drużynę z Dartmouth niż przez zespół z Princeton, podczas gdy studenci Dartmouth dostrzegali coś przeciwnego.
Ludzie spostrzegają rzeczywistość przez pryzmat schematów. Studenci z Princeton i Dartmouth oglądali ten sam film o brutalnym meczu futbolowym pomiędzy obydwie...
adusia666