I.doc

(60 KB) Pobierz
Uff…

 

 

LONELY ROAD

 

BY

 

SHADOWHUNTER

 

 

 

Autor: Shadowhunter

Beta: Agni (jaiaga-5)

 

ROZDZIAŁ I

 

JPOV

 

Uff…

Dłużej tego nie wytrzymam…

Nie zniosę tego…

Nie cierpię tego, że wtrąca się do mojego życia. Jak potrzebuje rodzica to nigdy go nie ma…

Z resztą i tak nie zwróciłabym się do niego z moimi problemami

Nie po tym, co mi zrobił…

 

Nigdy go nie było w domu, bo wiecznie pracował. Parę lat temu zapytałam go, dlaczego tak dużo pracuje. On w odpowiedzi rzucił mi tylko wściekłe spojrzenie i krzyknął: ,,Ja haruje, żebyś miała wszystko, co ci się żywnie podoba, a ty się jeszcze pytasz?!”. Tak naprawdę nie obchodziły mnie wtedy pieniądze. Mogłam oddać całą naszą nowojorską willę, wszystkie samochody… raz nawet przeszło mi przez myśl żeby oddać moją deskorolkę… byle tylko mieć kochającego ojca…

Teraz w wieku 16 lat widzę, że byłam głupia… byłam w stanie oddać moja deskorolkę za spędzenie kilku chwil z moim nic nie wartym ojcem…

Byłam taką idiotką…

Jak w ogóle mogłam chcieć jego miłości..?

Jak w ogóle mogłam chcieć czyjejś uwagi…?

Miłość nie istnieje…

Nie istnieje bezinteresowność..

Nic, w co kiedyś wierzyłam i tak uporczywie tego szukałam tak naprawdę nie istnieje!!!

 

 

Dziś rano, gdy wstałam zdziwiłam się, że jeszcze był w domu. Jakby nie patrzeć było po 10 zanim zwlekłam się z łóżka. W wakacje wstawałam koło południa, ale dziś miałam iść do parku pojeździć.

Ubrałam się w moje ulubione jeansy rurki z dziurami, czarny, męski podkoszulek z nadrukiem, moje ukochane trampki i czpkę. Wybiegając z pokoju wzięłam iPoda i mój plecak.

Kiedy weszłam do kuchni zobaczyłam ojca pijącego kawę.

Podeszłam do lodówki nic nie mówiąc i wyciągnęłam sok pomarańczowy.

Kiedy nalewałam go do szklanki, ojciec wrzasnął:

-Dzień dobry Samantho… może byś się tak przywitała?!?!

Słysząc jego nagły wybuch drgnęłam, przez co sok zaczął wylewać się z kartonu prosto na blat kuchenny obok lodówki. To tylko spotęgowało jego wybuch.

-Dosyć, że nie odnosisz się do mnie z należnym mi szacunkiem, to jeszcze jesteś niezdarą!!!

Nie wytrzymałam dłużej. Nie cierpiałam jak się na mnie wydzierał. Obróciłam się i krzyknęłam mu w twarz:

-Nie należy ci się mój szacunek!! Nic ci się nie należy z mojej strony!!

Ty traktujesz mnie jak śmiecia, więc ja też ciebie będę tak traktować!!! Nienawidzę cię!!

Oddychałam głęboko i próbowałam się uspokoić. Twarz ojca wyrażała więcej złości i gniewu niż kiedykolwiek widziałam. Co ja najlepszego zrobiłam?!

Ojciec wstał z takim impetem, że aż stołek upadł z hukiem na ziemię.

Zaczął iść w moim kierunku. Próbowałam się cofnąć, jednak nie miałam gdzie uciec. Za mną był blat uniemożliwiający mi ucieczkę. Ojciec podszedł do mnie i warknął:

-Nie waż się tak do mnie mówić!!!

Po czym uderzył mnie w twarz…

Poczułam pulsujący ból policzka…

Łzy samowolnie napływały mi do oczu…

Nie, nie mogę pozwolić mu oglądać siebie w chwili słabości…

Miałby nade mną przewagę..

Nie zwracając na nic uwagi popchnęłam go, chwyciłam mój plecak i deskę i wybiegłam z domu…

Trzasnęłam drzwiami i pobiegłam ile sił w nogach w stronę parku…

Nie mogłam dłużej pohamować łez…

Spływały mi po policzkach… Ciągle czułam piekący ból, a one tylko go wzmogły…

Kiedy wybiegałam za bramę naszej willi usłyszałam jeszcze krzyk ojca:

-Samantho Smith, wracaj tu natychmiast!!!

 

 

Kiedy dobiegłam już do parku, wskoczyłam na moją ukochaną deskę i odepchnęłam się najmocniej jak umiałam…

W takich chwilach lubiłam poczuć szybkość i ten wiatr we włosach…

Uwielbiałam ta adrenalinę, kiedy wykonywałam różne triki

Nic i nikt się wtedy nie liczył…

Byłam tylko ja i moja deska…

 

 

Po kilku godzinnej jeździe czułam się już lepiej. Nie było już we mnie tego gniewu i rozgoryczenia…

Czułam się taka wolna od wszelkich trosk.

Postanowiłam zrobić sobie przerwę. Usiadłam na ławce, a obok niej położyłam,,moją przyjaciółkę”. Wyciągnęłam z plecaka mojego iPoda i książkę. Założyłam słuchawki na uszy i puściłam piosenkę jednego z moich ulubionych zespołów- The Red Jumpsuit Apparatus ,,Lonely Road”. Otworzyłam książkę i zaczęłam czytać

 

 

-Fuck- wysyczałam i wrzuciłam książkę do plecaka.

 

Dlaczego we wszystkich książkach musi być wątek miłosny?! Dlaczego wszyscy są tak naiwni?! Przecież nie ma czegoś takiego jak miłość!!

Nie ma ,,motylków w brzuchu”!!! Nie ma dreszczu emocji, kiedy kogoś całujesz!!!! Po prostu tego nie ma!!!!! Czemu nikt tego nie widzi?!?!

Czemu wszyscy żyją w złudzeniu?!?!- Pomyślałam

 

Ipod powędrował za książką, a ja zerwałam się z miejsca i wskoczyłam na deskorolkę. Odepchnęłam się i przyspieszyłam…

Nagle usłyszałam pisk opon i zamarłam…

Tuż przede mną wyhamował chłopak na rowerze… zarzucił tylnim kołem, żeby nie przelecieć przez kierownicę…

Nadal się nie ruszałam…

Po chwili podniosłam wzrok na twarz chłopaka

Kiedy spojrzałam w jego oczy przeszedł mnie dreszcz…

 

To nic takiego… Przecież to normalne, kiedy patrzysz na osobę, która mogła cię rozjechać, prawda?- pomyślałam

 

Spojrzałam na jego włosy…

Ciemno brązowe i pięknie rozczochrane…

Nieco niżej cudowne, czekoladowe oczy…

Prost i zgrabny nos…

I otworzone w zdumieniu usta…

 

To mnie przywróciło na ziemię

-Co się gapisz?!- Rzuciłam w jego kierunku i obróciłam się zwinnie na desce. Odepchnęłam się i rozpędziłam…

 

Starałam się nie obracać, kiedy odjeżdżałam…

Ale nie mogłam się powstrzymać…

On nadal tam stał. Nie zmienił swojej pozycji. Jedyne, co się zmieniło to, to, że nie miał już otwartej buzi… A jego wzrok podążał za mną jakby ze smutkiem i tęsknotą…

Miałam ochotę zawrócić i zapytać, co się stało…

Zdusiłam jednak w sobie,,to coś” i przyspieszyłam…

Nie wiedziałam gdzie jadę…

Nic mnie teraz nie obchodziło…

Chciałam tylko jak najszybciej stąd odjechać…

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin