Czarny Książę - Monk Karyn.pdf

(1677 KB) Pobierz
Karyn Monk
Karyn Monk
CZARNY KSIĄŻĘ
Tytuł oryginału: Surrender to a Stranger
Rozdział 1
Listopad 1793
Stała dumnie wyprostowana na miejscu dla oskarżonych.
Jej dłonie spoczywały na wypolerowanej powierzchni barierki
odgradzającej ją od oskarżycieli. Mimo zimna panującego na
sali drewniana poręcz była ciepła i ogrzewała jej lodowate
palce. Jacqueline zastanawiała się, czy stojący tu poprzednio
więzień ściskał tę poręcz równie mocno w przystępie
wściekłości czy rozpaczy? Popatrzyła na pięciu sędziów, którzy
ziewali i wiercili się na swoich krzesłach znużeni i znudzeni
aktem oskarżenia, doszła do wniosku, że oba te uczucia byłyby
usprawiedliwione.
- Obywatelka Jacqueline Marie Louise Doucette, córka
straconego na gilotynie zdrajcy Charles'a-Alexandre'a, byłego
księcia de Lambert, oskarżona jest o działanie na szkodę
Republiki Francuskiej i zdradę ojczyzny... - Oskarżyciel
publiczny przeszedł teraz do odczytywania dalszych zarzutów.
Napaść na członka Gwardii Narodowej na służbie. Udział
w działalności kontrrewolucyjnej, polegającej na ukrywaniu
złota, srebra, klejnotów i żywności, oraz nielegalny wywóz
rzeczonych pieniędzy i kosztowności poza granice Francji.
Korespondencja z emigrantami politycznymi i szerzenie
kontrrewolucyjnej propagandy. Lista zarzutów ciągnęła się bez
końca. Jedne były prawdziwe, inne wyssane z palca. Nie miało
to żadnego znaczenia. Proces był tylko formalnością, a wyrok z
góry przesądzony.
Jacqueline oderwała wzrok od sędziów, którzy zamiast
słuchać oskarżyciela publicznego, spierali się między sobą, w
ilu jeszcze rozprawach będą musieli dziś uczestniczyć. Obiegła
wzrokiem zgromadzoną w sądzie publiczność. Nieokrzesani
mężczyźni i proste kobiety zapełniający salę sądową
najwyraźniej bawili się znakomicie na jej procesie. Podczas
odczytywania aktu oskarżenia wykrzykiwali obelgi pod jej
adresem, nazywając ją zdrajczynią i dziwką, i domagali się, by
zapłaciła głową za zbrodnie. Śmiali się, poszturchiwali i
wrzeszczeli. Ten i ów pluł na podłogę, by okazać pogardę dla
oskarżonej, inni jedli i pili. Niektóre kobiety przyniosły robótki.
Wszyscy bawili się jak publiczność na dobrej farsie. Jacqueline
wpatrywała się w tych ludzi w nędznej, brudnej odzieży,
czerwonych wełnianych czapkach i trójkolorowych szarfach
związanych na piersi lub w pasie. Nie była zaskoczona ich
wrogością. Zastanawiała się tylko, jak mogli wierzyć w to, że jej
śmierć, czy śmierć jej ojca lub brata, może polepszyć ich nędzne
życie. Dziś w nocy, gdy ona będzie już leżeć sztywna i zimna
we wspólnym grobie, ci ludzie nie znajdą przecież na stołach
więcej chleba czy wina.
- Obywatelu Barbot, powiedzcie nam, czy to jest ta
kobieta, która zaatakowała, gdy pełniliście służbę na rzecz
Republiki Francuskiej? - spytał z naciskiem oskarżyciel
publiczny, obywatel Fouquier-Tinville.
- To ona - odparł żołnierz zajmujący miejsce dla
świadków.
Popatrzył na Jacqueline i uśmiechnął się szeroko.
Ukazując dziurę po dwóch zębach, które mu wybiła.
-A czy przedtem, zanim was napadła, wygłaszała jakieś
antyrewolucyjne hasła?
-Wygłaszała - potwierdził wojak i kiwnął głową.
-Czy możecie powtórzyć dokładnie Trybunałowi
Rewolucyjnemu, co powiedziała obywatelka Doucette?
Żołnierz zawahał się i odchrząknął.
- Powiedziała, że Gwardia Narodowa to banda złodziei i
świń. I że wszyscy pójdziemy prosto do piekła.
Widać było, że wymawiając te antyrewolucyjne słowa,
obywatel Barbot czuł się nieswojo, choć przecież tylko je
powtarzał.
- To ona wyląduje w piekle, podła suka! - wrzasnął
mężczyzna z tylnego rzędu.
- I to z głową w koszyku! - dodał inny.
Stłoczona w sali ciżba ryknęła śmiechem.
Obywatel Fouquier-Tinville poczekał, aż się uciszą, po
czym kontynuował przesłuchanie.
-Czy to prawda, obywatelu Barbot, że obywatelka
Doucette próbowała wam przeszkodzić w wejściu do jej
domu, choć okazaliście sądowy nakaz aresztowania jej
brata, obywatela Antoine'a Doucette'a?
-Zatrzasnęła mi drzwi przed nosem - przyznał żołnierz,
nieco zirytowany tym wspomnieniem.
-Co wówczas zrobiliście, wy i wasi ludzie? - spytał
Fouquier-Tinville.
-Wyłamaliśmy drzwi - odparł z dumą świadek.
-Co się zdarzyło potem?
-Zaczęliśmy przetrząsać wszystkie pomieszczenia w
poszukiwaniu byłego markiza de Lambert i wszelkich
dowodów obciążających. Znaleźliśmy jaśnie pana w jego
Zgłoś jeśli naruszono regulamin