Michael Gerber - BarryTrotter.pdf

(1463 KB) Pobierz
Microsoft Word - Barry trotter
Dorośli to tylko przestarzałe
modele dzieci i do diabła z nimi.
lheodor Seuss Geisel (Dr Seuss)
6275595.001.png
OD AUTORA
Wszelkie przypadki niestandardowej pisowni, gramaty-
ki czy interpunkcji uznaje się niniejszym za zamierzone
i winny być traktowane jako dowcippy.
6275595.002.png
ROZDZIAŁ 1
KłOPOT Z GUMOLAMI
Szkoła Czarnoksiężników Hokpok była najsłynniej-
szą instytucją edukacyjną w magicznym świecie, a Barry
Trotter jej najsłynniejszym uczniem. Sama jego obecność
sprawiała, że co roku na każde wolne miejsce w Hokpoku
zgłaszało się dwudziestu kandydatów niezważających na
niezwykle wygórowane czesne. W rezultacie Barry i szkoła
zawarli niepisane porozumienie: niezależnie od swych stop-
ni Barry mógł pozostać w Hokpoku tak długo, jak tego
pragnął. Właśnie rozpoczął jedenasty rok nauki. Umowa
ta uwolniła go od irytującej potrzeby uczenia się; dzięki
niej każdy wieczór z pory szaleńczego wkuwania zamienił
się w porę odprężenia i kontemplacji wydarzeń minionego
dnia. Pozostawało też sporo czasu na psoty.
Rozwalony wygodnie w rozłożystym fotelu sali wspól-
nej Grafittonu przed wielobarwnym paleniskiem Barry
w milczeniu żałował pozostałych uczniów. A także nauczy-
cieli — w istocie każdego, kogo życie nie potoczyło się tak
nieskazirelnie wspaniale, jak jego własne. Podkręcił dźwięk
6275595.003.png
w słuchawkach, w których grał jego ulubiony zespół Voj-
na Toksycznej Agresji, grupa tak dalece wrogo nastawiona
do świata, że każda piosenka, w której tytule nie pojawiało
się słowo „zabić", byk u nich automatycznie klasyfikowana
jako ballada.
„Gromadzimy nasz strach i zmieniamy w boga", odczy-
tał Barry. Zastanawiał się, co to do diabła znaczy. Jego myśli
zaczęły się oddalać, jak zwykle w kontakcie z trudniejszym
problemem.
Odkładając swój egzemplarz Egzystencializmu dla po-
czątkujących, wyciągnął z kieszeni magiczną fajkę. Kupił ją
tydzień temu w Parszywym Zakątku, czarodziejskiej dziel-
nicy handlowej w Londynie. Barry uważał, że fajka dodaje
mu dojrzałości i tajemniczości, jedynych cech, które nie
kojarzyły się z jego statusem wiecznego ucznia. Dziewczęta
zazwyczaj zgadzały się z tą opinią (przynajmniej gumolskie
dziewczęta).
Fajki czarodziejów są o lata świetlne lepsze niż ich wer-
sje gumolskie. Nie powodują nałogu, nie zamieniają ust
w gnijące bagno. Nie trzeba też ich nabijać. Barry ścisnął
w zębach swoje cacuszko.
- Colibri.
Fajka zapaliła się i ku sufitowi wzleciała smużka dymu.
Główkę fajki zrobiono z najlepszej magicznej pianki mor-
skiej, która zgodnie z reklamą zaczęła układać się w idealną
replikę głowy swojego właściciela.
- Super - mruknął Barry,
Na sekundę odsunął ją od twarzy, przyglądając się po-
wstałemu portretowi. Z jego ust sterczała nawet maleńka
fajka - przypuszczał, że na niej pojawia się jeszcze mniejszy
10
6275595.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin