J. Donald Walters ‑ MAGNETYZM PIENIĄDZA
J. Donald Walters
CZĘŚĆ I: ZASADY
I. Czym jest prawdziwe bogactwo?
Pieniądze – jak nam od dawna mówiono – są źródłem wszelkiego zła. Ta ludowa mądrość, bez wątpienia, powstała z błędnego, chociaż powszechnego, przekonania, jakoby pieniądze były źródłem wszelkiego, co najlepsze! Kiedy bowiem oczekujemy zbyt wiele, przekonujemy się – tak jak w bałwochwalstwie – że obiekt, od którego jesteśmy uzależnieni, nie potrafi wysłuchać naszych modlitw i spełnić oczekiwań, jakie mamy wobec niego.
Być może więc, ową starożytną sentencję należałoby odczytywać nieco inaczej: Umiłowanie pieniądza jest źródłem wszelkiego zła.
Pieniądze – same w sobie – nie są złe, podobnie jak dynamit, którego można z powodzeniem używać do budowy dróg. Ten sam materiał może jednak posłużyć terrorystom do wysadzenia budynku. Pieniędzy możemy używać do wspaniałych celów, często jednak ludzka zachłanność zatrudnia je w służbie zła.
Pieniądze są jedynie pewnym źródłem energii. Źle się dzieje wówczas, gdy stają się przedmiotem uwielbienia, a ich gromadzenie samoistnym celem. Oddając się pomnażaniu pieniędzy, blokujemy przepływ energii życiowej.
Pewnego razu rodzice wybrali się ze swym dzieckiem na wycieczkę w góry. Podczas postoju wszyscy pili zimną wodę z górskiego potoku. Woda tak dziecku smakowała, że napełniło nią butelkę i zabrało do domu. W domu piło po trochu każdego dnia, aby wystarczyło jej na dłużej.
Jakież było jego rozczarowanie, gdy po paru tygodniach woda w butelce straciła swój smak.
Podobnie jest z pieniędzmi: gdy je gromadzimy, tracą swą „świeżość”. Aby dopływ pieniędzy był stały, musimy nauczyć się postrzegać je nie jako rzecz, lecz jako formę dynamicznej energii – będącej, w ostatecznym rachunku, przejawem naszej własnej energii życia.
Koncepcje sugerowane w tytule tej książki są wzajemnie powiązane, a nawet uzależnione.
Rozwijanie zdolności przyciągania pieniędzy zależy w znakomitym stopniu od umiejętności właściwego korzystania z nich.
Właściwe korzystanie z pieniędzy wynika ze świadomości, iż ich zdobywanie nie sprowadza się wyłącznie do manipulowania siłami materii zgodnie z własnym interesem. Nie jest ono również sprawą tzw. łutu szczęścia. W rzeczywistości, to my sami przyciągamy pieniądze, a wszelkie niepowodzenia w tym zakresie są naszym własnym nieświadomym aktem ich odpychania. Często dzieje się tak nawet wówczas, gdy wyobrażamy sobie, że czynimy wszystko, by poprawić swoją sytuację finansową.
Obydwie koncepcje – uczenia się przyciągania pieniędzy oraz właściwego ich używania – uzależnione są ostatecznie od zrozumienia własnych prawdziwych potrzeb, czyli od tego wszystkiego, co stanowi dobro najwyższe – nasze i naszych bliźnich. Istnieje bowiem prawo życiowe, zgodnie z którym trwonienie jakichkolwiek zasobów prowadzi nas, prędzej czy później, do sytuacji, w której nie możemy ich już odtworzyć. Pomyślmy tylko o wielkich połaciach lasów, które wycięto, nie troszcząc się o ich odnowę; czy też o ziemi uprawnej, którą zmarnowano, nie dbając o odnowę biologiczną gleby.
Przypomnijmy sobie historie gwiazd filmowych, które, zamiast używać rozumnie swoich pieniędzy, roztrwoniły je, doprowadzając się do ruiny.
Czym jest majątek? Większość ludzi kojarzy to pojęcie z inwestycjami, oszczędnościami, dochodami i hipoteką. Wszyscy jednak znamy ludzi żyjących szczęśliwie bez tego wszystkiego, jak również osoby zarabiające znacznie więcej i stale borykające się z trudnościami finansowymi.
Zdumiewające jest to, iż ludzie zadowalający się mniejszymi dochodami potrafią często lepiej korzystać z życia: wyjeżdżają na dłuższe wakacje i robią wiele różnych rzeczy, na które osoby zamożniejsze nigdy nie mogą sobie pozwolić.
Czym jest więc prawdziwe bogactwo? Na pewno miarą jego nie jest ilość posiadanych dóbr, a raczej umiejętność ich używania. Zamożność każdego z nas jest pojęciem subiektywnym: jesteśmy bogaci lub biedni w takim stopniu, w jakim się za takich uważamy. Bogactwa nie da się zmierzyć jakąś ustaloną miarą. Jeśli ktoś ma poczucie bogactwa umysłowego bądź duchowego, może potrzebować niewielkiej ilości dóbr materialnych, by czuć się w pełni zadowolonym z życia. Z drugiej strony, ktoś, kto pojmuje swoje bogactwo wyłącznie w kategoriach dających się przeliczyć na pieniądze, może uważać się za biednego, mając na koncie pięćdziesiąt milionów dolarów – tylko dlatego, że jago kolega szkolny dorobił się dziewięćdziesięciu milionów.
Pamiętam sytuację ze swego życia – miało to miejsce w roku 1963 – gdy moje dochody spadły niemal do zera, a jednocześnie bardzo pragnąłem napisać książkę wydaną później pod tytułem Kryzys współczesnej myśli. Żyłem wówczas przez trzy miesiące, wydając po 10 dolarów. Czas ten wspominam teraz nie jako okres wielkiego wyrzeczenia i uciążliwości, lecz jako przynoszące satysfakcję wyzwanie i ciekawą przygodę.
W ciągu tych trzech miesięcy nauczyłem się najbardziej wymyślnych sposobów oszczędzania. Hodowałem lucernę i robiłem indyjskie czapati zamiast chleba. Przyzwyczaiłem swoje podniebienie do mleka w proszku, które jest znacznie tańsze od zwykłego, jak również zadowalałem się małymi porcjami deserów, zamiast objadać się nimi do granic możliwości. Korzystałem z wyprzedaży w sklepie spożywczym i przygotowywałem sobie tanie, lecz wysokoenergetyczne potrawy, np. grochówkę, które mi starczały na kilka dni. Ktoś mógłby oczywiście powiedzieć, że byłem wtedy biedny. Jednak nie odczuwałem tego. Nie twierdzę naturalnie, iż czułem się bogaty, istotne jest jednak to, że nie rozmyślałem ze smutkiem o wszystkim, czego mi brakowało i dlatego właśnie biedny nie byłem. Powiem więcej: w znaczeniu, o którym była wcześniej mowa – byłem bogaty.
Przypomnę w tym miejscu uroczą historię pewnego amerykańskiego Indianina, z radością uprawiającego swą skromną ćwierć akrową działkę. Zaprzyjaźnił się on kiedyś z bogatym sąsiadem, a ów pewnego dnia zaoferował mu pięć akrów swojej ziemi. „Dziękuję za życzliwość – odpowiedział Indianin – jeśli jednak będę miał więcej ziemi do uprawiania, to może mi nie starczyć czasu na śpiewanie”.
Na przeciwnym biegunie znajdują się ludzie zarabiający krocie, którzy nigdy nie są przekonani o tym, że dobrze im się powodzi. Przypomina mi się w tym kontekście mój przyjaciel z Indii – naukowiec, profesor jednego ze znanych uniwersytetów. Człowiek ten miał własny dom. Mimo iż członkowie jego rodziny dobrze się odżywiali, ładnie ubierali i żyli całkiem dostatnio, on sam uważał siebie za życiowego bankruta – tylko dlatego, że nie stać go było na jakieś kosztowne urządzenia, które widział na Zachodzie – np. telewizor najnowszej generacji. Pamiętam, jak wypłakiwał mi się w rękaw pewnego wieczoru: „Jestem biedny! Jestem biedny!”
Bogactwo jest świadomością dostatku, a ubóstwo świadomością niedostatku. Bogactwo i ubóstwo są więc stanami umysłu. Każdy jest tak bogaty i tak biedny, za jakiego sam siebie uważa.
Nie chcę, by Czytelnicy podejrzewali mnie o podstęp iż skusiłem ich atrakcyjnym tytułem książki i – mając świadomość, że dzięki niemu, została już zakupiona – zamierzam im przekazywać filozofię wyrzeczenia, zamiast – zgodnie z zapowiedzią- uczyć przyciągania pieniędzy. Pieniądze są w tym świecie rzeczą ważną. Ktoś, kto pisze książki, również ich potrzebuje, by mógł się tym zajmować. Fotografik musi sobie kupić profesjonalny sprzęt, by mógł robić dobre zdjęcia. Pieniądz ingeruje w ten czy inny sposób we wszystkie dziedziny ludzkiej działalności. Nie chcę też nikomu udowadniać, że mógłbym żyć przez dłuższy czas za dziesięć dolarów miesięcznie.
Zasadniczą tezą tego wykładu jest wykazanie wagi właściwej postawy umysłowej – nie tylko dla inteligentnego określenia wymiarów szczęścia, lecz również, i przede wszystkim, dla przyciągania dostatku.
Celem tej książki jest pomoc w przyciąganiu pieniędzy w taki sposób, by nie stało się to źródłem zagrożenia dla spokoju umysłu, a przeciwnie, otworzyło przed nami autentyczne możliwości. Ma ona również nauczyć mądrego posługiwania się pieniędzmi z korzyścią dla siebie i innych.
II. Poczucia bezpieczeństwa szukamy najpierw w sobie
Intencją nauk Jezusa Chrystusa było przede wszystkim zbawienie ludzkich dusz. Ponieważ jednak prawda pozostaje prawdą, niezależnie od poziomu, na którym jej poszukujemy, więc wiele wypowiedzi Jezusowych można odnieść z pożytkiem do zwykłych spraw ludzkiego życia.
Weźmy, na przykład, następujące słowa: „Bo kto ma, temu będzie dodane i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma” (Ewangelia wg św. Mateusza). Na pierwszy rzut oka nauka ta wydaje się niesprawiedliwa, bez względu na to, na jakim poziomie miałaby być rozpatrywana. Jeśli jednak pojmujemy dostatek jako coś, co człowiek do siebie przyciąga, zamiast nań oczekiwać jak na kapryśne zrządzenie losu – niepewne błogosławieństwo, nad którym nie może w żaden sposób zapanować – wówczas jawi nam się zupełnie inna treść Jezusowego pouczenia.
Jego istotą jest znaczenie naszej własnej odpowiedzialności w poszukiwaniu dostatku. Inaczej mówiąc, dostatek jest czymś, co powinniśmy do siebie przyciągać. Możemy go również odpychać.
Świadomość obfitości przyciąga obfitość. Jest to naprawdę takie proste, nie zaszkodzi jednak wyjaśnić tę myśl dokładniej. Z drugiej strony, świadomość ubóstwa przyciąga ubóstwo.
Słyszymy ludzi dających wyraz swojej świadomości ubóstwa. Negatywne postawy mają w sobie negatywną moc. Nasze oczekiwania wobec życia – zarówno pozytywne, jak i negatywne – w znacznym stopniu przesądzają o naszym dobrobycie i niedostatku, sukcesach i niepowodzeniach oraz poczuciu życiowego spełnienia bądź rozczarowania.
Ważne jest to, iż możemy zmniejszyć lub zwiększyć oddziaływanie tych oczekiwań, skupiając na nich myśli i uczucia w sposób mniej lub bardziej intensywny.
Jedną z głównych nauk wielkiego mistrza duchowego Paramhansy Jogaanandy był aforyzm: Im silniejsza wola, tym większy strumień energii. Siła woli sprowadza energię do ciała, a następnie kieruje ją na zewnątrz, ku obiektom spełnienia. Skuteczność naszych oczekiwań wobec życia zależy więc od ilości energii, jaką na nich koncentrujemy.
Osoby o słabej woli odznaczają się słabym przepływem energii życia. Ludzie dysponujący silną wolą – przeciwnie – zawsze znajdują rezerwy energii wewnętrznej, która daje im zdolność urzeczywistnienia celów.
Gotowość wyzwala energię. Brak gotowości pozbawia nas jej, bez względu na to, jak bardzo się staramy ją odzyskać przez odpoczynek i właściwą dietę.
Energia o której mówimy, jest bowiem faktycznie spoiwem umysłu i ciała – Boskiej Świadomości ze światem materii. Nauka udowodniła, że materia jest, w swej istocie, formą energii.
Wielu czołowych współczesnych fizyków idzie dalej w swoich przekonaniach, twierdząc iż energia jest manifestacją świadomości. Twierdzenia te zgodne są ze starożytnymi naukami wywodzącymi wszechświat materialny z twórczej Woli Boga działającej za pośrednictwem kosmicznych energii.
Kiedy unosimy rękę sięgając po kamień, nie tylko wizualizujemy czynność dźwigania go, lecz również aktem woli mobilizujemy energię i kierujemy ją w odpowiedni sposób.
Jogaananda opracował system ćwiczeń psychofizycznych rozwijających świadomość owego przepływu energii i pozwalających nad nim panować. Praktykowałem te ćwiczenia przez wiele lat i uważam je za nadzwyczaj korzystne – nie tylko na poziomie fizycznym, lecz także w odniesieniu do problemów będących przedmiotem tej książki.
Nawet bez tych ćwiczeń, człowiek może osiągnąć wysoki stopień oddziaływania na zdarzenia, które ludzie bardziej bierni uznają za nie poddające się kontroli. Oddziaływania te stają się możliwe dzięki zrozumieniu wpływu postawy wewnętrznej na przepływ energii. Nasza energia działa bowiem na materię nie tylko za pośrednictwem mięśni ciała fizycznego. Istnieje oddziaływanie znacznie subtelniejsze, niezależne od ciała i przyciągające do nas to wszystko, czego chcemy; jednocześnie negatywne oczekiwania rzeczy niepożądanych równie skutecznie przyciągają je w naszym kierunku.
Energię umysłu można porównać do elektryczności, będącą jedną z niższych form. Jest to niższa manifestacja tej samej energii, która ożywia nasze ciało. Jednocześnie jest ona szczególnym przejawem kosmicznej Energii, od której pochodzi cały wszechświat materialny.
Gdy w przewodniku płynie prąd, powstaje wokół niego pole magnetyczne. Im większe natężenie prądu, tym silniejsze jest to pole.
Podobnie dzieje się, gdy chcemy, by coś się stało lub wówczas, gdy staramy się ...
orchidea_IG