Charrette Nigdy nie ufaj smokom.txt

(734 KB) Pobierz
ROBERT N. CHARRETTE



NIGDY NIE UFAJ SMOKOM

(T�umaczenie: S�awomir Dymczyk)

PROLOG
WEJ�CIE W CIE�

2050

Cichy pomruk fal bij�cych o brzeg przeszed� stopniowo w szmer g�os�w i koj�cy szum dzia�aj�cej klimatyzacji. Charakterystyczna wo� soli ust�pi�a miejsca przykremu zapachowi �rodka dezynfekcyjnego. Wraz z powrotem do realnego �wiata Sam poczu�, jak b�l rozsadza mu czaszk�. M�zg nap�cznia� i atakowa� ciasn� klatk� niczym balon z helem pod dwumetrow� toni�.
Gdy z ust Sama doby� si� j�k, g�osy umilk�y. Ci ludzie stoj�cy w �wiecie za jego zamkni�tymi powiekami czekali najwyra�niej na kolejny znak �ycia. Ale Sam nie czu� si� jeszcze na si�ach, aby sprosta� ich oczekiwaniom. �wiat�o razi�o przez powieki chroni�ce �renice. Nie mia� najmniejszej ochoty otwiera� oczu.
- Verner-san - odezwa� si� bezosobowy g�os. Jego ton by� pytaj�cy, lecz mia� jednocze�nie lekko rozkazuj�ce zabarwienie.
Z wysi�kiem otworzy� powieki, aby je natychmiast zamkn��, gdy fluoroscencyjna po�wiata porazi�a �renice. Mimowolny grymas b�lu na jego twarzy i towarzysz�cy mu j�k spotka�y si� z natychmiastow� reakcj� kt�rego� z go�ci. �wiat�o przygas�o, zach�caj�c Sama do podj�cia drugiej pr�by. Przymru�ywszy oczy zbada� wzrokiem czteroosobowy komitet powitalny.
Przy drzwiach, z r�k� na wy��czniku �wiat�a, sta�a kobieta w bia�ym kitlu. Zapewne lekarz. �agodny u�miech wskazywa�, �e jest zadowolona z post�p�w swego pacjenta. Pozostali go�cie byli p�ci m�skiej. Dw�ch z nich Sam rozpozna� bez trudu. Trzeci wyst�powa� chyba w roli ochroniarza.
Na skraju ��ka siedzia� sam wielki Inazo Aneki, szef pot�nej korporacji Renraku. Obecno�� tego starszego m�czyzny stanowi�a dla Sama fakt przynajmniej r�wnie zaskakuj�cy, jak wyraz zatroskania na jego pomarszczonej twarzy. Sam by� przecie� szeregowym pracownikiem Renraku i nie wyr�ni� si� jeszcze �adnymi szczeg�lnymi zas�ugami w korporacji. Wszczepienie implantu r�wnie� nie by�o nadzwyczajnym wydarzeniem jak na warunki dwudziestego pierwszego stulecia. To prawda, �e dyrektor osobi�cie wprowadzi� go do firmy i niekt�rzy twierdzili, �e traktuje Sama ze szczeg�ln� sympati�. Mimo wszystko jednak szef i jego protegowany nie mieli okazji do osobistych kontakt�w od czasu kr�tkiego spotkania wprowadzaj�cego. Tym dziwniejsza by�a teraz obecno�� Aneki w tym szpitalnym pokoju.
Za Aneki sta� Hohiro Sato, wicedyrektor do spraw operacyjnych i prawa r�ka szefa. W pewnym sensie obecno�� eleganckiego Sato by�a nawet jeszcze bardziej zadziewaj�ca. �w ponury urz�dnik cieszy� si� reputacj� cz�owieka najzupe�niej oboj�tnego na sprawy swoich podw�adnych, o ile nie godzi�y one w zyski firmy. Sam podczas nielicznych spotka� z tym cz�owiekiem czu� za ka�dym razem ciarki na plecach - pora�a� go wynios�y spos�b bycia i powierzchowna uprzejmo�� Sato.
Co ich tutaj sprowadzi�o?
- Cieszymy si�, �e odzyska�e� ju� przytomno��, Verner-san -zacz�� Sato.
Mimo uprzejmych s��w powitania w jego zeissowskich oczach o z�otych t�cz�wkach mo�na by�o wyczyta� pogard� dla nie-Japo�czyka - uczucie, kt�re rzadko okazywa� w obecno�ci prze�o�onych. Je�eli jego g�os zdradza� jak�� emocj�, to z pewno�ci� nie by�a ni� rado��. Sato nie przyszed� tutaj z w�asnej woli. Zgodnie z formalnym protoko�em, pe�ni� rol� po�rednika mi�dzy Aneki a cz�owiekiem o ni�szym statusie spo�ecznym.
- Z wielkim napi�ciem oczekiwali�my, a� odzyskasz przytomno��.
- Domo arigato - Sam wykrztusi� stosowne podzi�kowanie. Spr�bowa� usi��� i odda� odpowiedni pok�on, lecz powstrzyma� go ruch g�owy lekarki i uniesiona d�o� Aneki. - Nie jestem godzien waszej uwagi.
- Aneki-sama os�dzi� inaczej. Lekarze zapewniaj�, i� zabieg wszczepienia infogniazda zosta� uwie�czony stuprocentowym sukcesem, jednak dyrektor pragn�� przekona� si� o tym osobi�cie.
Na wzmiank� o nowym wszczepie Sam odruchowo uni�s� d�o� i dotkn�� banda�y. Wyczu� palcami tward� wypuk�o�� na prawej skroni. Przypomnia� sobie spotkanie, kt�re odby� z lekarzami przed operacj�: to by�o chromowe gniazdo przystosowane do wtyczki standardowego interfejsu komputerowego. Wszczepienie infogniazda mia�o na celu zwi�kszenie sprawno�ci zarz�dzania plikami i obrabiania danych. Sam wola�by nadal korzysta� ze zwyczajnej klawiatury, ale osobom o jego randze korporacja obligatoryjnie wszczepia�a infogniazda. Nie mia� wielkiego wyboru.
- My�l�, �e nied�ugo b�d� m�g� wr�ci� do pracy - powiedzia� g�o�no.
- Wskazany by�by tydzie� odpoczynku, Verner-san - oznajmi�a cicho lekarka. -A p�niej b�dzie potrzebne stopniowe poznawanie mo�liwo�ci nowego wszczepu.
- Rozs�dna rada - wtr�ci� Sato. - Renraku zainwestowa�o zbyt wiele pieni�dzy w ten zabieg, aby pozwoli� na pochopne posuni�cia. Ale wszystko b�dzie dobrze. B�dziesz mia� troch� czasu na swoje badania i za�atwienie spraw zwi�zanych z przeprowadzk�.
Przeprowadzk�? O co tu chodzi? Nie mia� zamiaru zmienia� miejsca zamieszkania. Zignorowawszy pytaj�ce spojrzenie Sama, Sato niewzruszenie m�wi� dalej.
- Zaiste szkoda, �e nie mo�esz natychmiast wr�ci� do swoich obowi�zk�w, ale to nawet lepiej. Zosta�e� przeniesiony do zespo�u arkologicznego w Seattle...
- Przeniesiony ?
Sato lekko zmarszczy� czo�o.
- Tak, w rzeczy samej. Pragn� jednak zapewni�, i� Aneki-sama nie traktuje tego jako degradacji. Nadal cieszysz si� u niego wielkim uznaniem. Niemniej, jego zdaniem twoje wyj�tkowe zdolno�ci najlepiej pos�u�� korporacji, je�li pojedziesz do Seattle. Firma pozwoli�a sobie zawczasu dokona� przekwaterowania. Wszystkie rzeczy, z wyj�tkiem tych niezb�dnych podczas hospitalizacji i podr�y, zosta�y przygotowane do przewozu. - Sato skin�� g�ow�, jakby dzi�kowa� niewidzialnej sekretarce za przypomnienie.
- Natomiast tw�j pies ju� rozpocz�� podr�. Jest w doskona�ej kondycji i nie powinien mie� wi�kszych k�opot�w z przej�ciem przez okres kwarantanny. Aneki-sama postanowi�, �e zado��uczynieniem za tak nag�e przeniesienie b�dzie sfinansowanie przez korporacj� Renraku wszystkich koszt�w zwi�zanych z podr� i przekwaterowaniem. Bilety na prom orbitalny JSA czekaj� wraz z reszt� osobistych drobiazg�w. Pojedziesz do Seattle, gdy tylko lekarze wyra�� na to zgod�.
Sam mia� zam�t w g�owie. Co tu jest grane? Kiedy przed dwoma dniami przekracza� szpitalny pr�g, by� wschodz�c� gwiazd� wydzia�u operacyjnego w centrali Renraku. A te wszystkie pog�oski, �e Aneki osobi�cie czuwa nad jego karier�? Wydawa�o mu si�, �e firma darzy go pe�nym zaufaniem, a teraz przenosz� go do oddzia�u w Ameryce P�nocnej. Nawet wzi�wszy pod uwag�, i� chodzi o stosunkowo presti�owy projekt arkologiczny, to mimo
wszystko opu�ci przecie� kwater� g��wn�, serce korporacji; wyjedzie z Tokio, z domu. To jasne, �e wypad�... nie, wylecia�... z orbity. Ale czym zawini�? Obrazi� Aneki-sama? - rzuci� ukradkowe spojrzenie na twarz dyrektora, lecz dostrzeg� na niej jedynie sympati� i trosk�.
Mo�e zdenerwowa� jakiego� rywala albo narazi� si� prze�o�onemu? B�yskawicznie odtworzy� w pami�ci swoje ostatnie poczynania i odrzuci� r�wnie� t� mo�liwo��. Dla wszystkich by� nad wyraz uprzejmy. Pragn�� w ten spos�b niejako zneutralizowa� fakt, i� nie by� rodowitym Japo�czykiem. W trakcie ca�ego pobytu w Japonii Sam nie spotka� si� z �adnymi nadzwyczajnymi przejawami nieufno�ci czy niech�ci. Tak, z ca�� pewno�ci� nie chodzi�o tutaj o niew�a�ciwe zachowanie.
Przebieg pracy r�wnie� nie dawa� powod�w do degradacji, bo w�a�nie za degradacj�, mimo zapewnie� Sato, uwa�a� przeniesienie do Seattle. Rzetelnie odsiadywa� d�ugie godziny przy biurku, dok�adnie i terminowo wype�niaj�c polecenia prze�o�onych.
Gdzie wi�c le�a�a przyczyna?
Szuka� odpowiedzi na twarzy Sato. Je�li wszak�e jego oblicze zdradza�o jakie� emocje, to jedynie znudzenie i zniecierpliwienie. Osoba Samuela Vernera nie interesowa�a wicedyrektora, kt�ry najwyra�niej traktowa� t� wizyt� jako niepotrzebn� przerw� w wype�nianiu pilnych obowi�zk�w.
- Mo�e pan dyrektor... - Sam zacz�� niepewnie - gdyby zechcia� poinformowa� mnie, jaki b��d pope�ni�em, z rado�ci� bym go naprawi�.
- To niestosowna pro�ba - uci�� Sato. Aneki poczu� si� chyba niezr�cznie, bo wsta�, zanim Sam albo Sato zdo�ali powiedzie� co� jeszcze. Sk�oni� si� i ruszy� do drzwi, nie zwracaj�c najmniejszej uwagi na raczej niezr�czny uk�on Sama i g��boki, ceremonialny pok�on lekarki.
- �ycz� przyjemnego odpoczynku - oznajmi� Sato i ruszy� za ochroniarzem, zupe�nie ignoruj�c lekark�. Stoj�c ju� na progu wicedyrektor przystan�� i zwr�ci� si� po raz ostatni do Sama. - Wyrazy ubolewania z powodu osobistej tragedii.
- Tragedii? - Sam by� zupe�nie oszo�omiony.
- Chodzi o ten nieszcz�sny wypadek siostry. - Na twarzy Sato zago�ci� wyraz udawanego zatroskania.
- Janice? Co si� sta�o z moj� siostr�?
Sato bez s�owa obr�ci� si� na pi�cie, lecz zanim wyszed�, Sam zd��y� zauwa�y� b��dz�cy na jego wargach cie� z�o�liwego u�miechu. Wicedyrektor ruszy� korytarzem, g�uchy na powoli cichn�ce wo�anie Sama.
Sam usi�owa� wsta� i pobiec za Sato, by cho�by si�� wydusi� odpowied�. Wystarczy�o jednak, �e dotkn�� stop� pod�ogi, a ju� poczu� zawr�t g�owy i pad� bezw�adnie w obj�cia lekarki. Uginaj�c si� pod ci�arem, kobieta u�o�y�a go z powrotem na ��ku i przykaza�a, aby le�a� spokojnie. Odczeka� kilka minut, a� poprawi�a po�ciel, i dopiero wtedy chwyci� j� za rami�.
Lekarka zesztywnia�a.
- Jest pan przem�czony, Verner-san. Powinien pan le�e� spokojnie i uwa�a�, aby nie uszkodzi� delikatnych po��cze� w obwodach nerwowych.
- Do diab�a z obwodami! Chc� wiedzie� co tu jest grane!
-Natarczywo�� i fizyczny przymus nie s� najlepszymi sposobami nawi�zywania rozmowy.
Sam wiedzia�, �e to prawda, ale z�era� go niepok�j o siostr�. Od czasu �mierci rodzic�w i reszty rodze�stwa w pami�tnym lipcu 2039 roku zosta�a mu tylko Janice. Rozlu�ni� u�cisk d�oni i powoli po�o�y� r�k� na ��ku. Z najwi�kszym wysi�kiem zachowa� panowanie nad sob�.
- Prosz� mi wybaczy� niew�a�ciwe zachowanie. Lekarka powoli rozmasowa�a rami� i wyg�adzi�a nieskazitelnie bia�y kitel.
- Stan najwy�szego zdenerwowania mo�e spowodowa� utrat� panowania nad sob�. Takie zachowanie w niew�a�c...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin