Antoni Czechow HISTORIE ZAKULISOWE CZYLI ANEGDOTY TEATRALNE 2 Wyb�r i pos�owie W�adys�aw Zawistowski Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 3 BUTY Stroiciel fortepian�w Murkin, cz�owiek o g�adko wygolonej ��tej twarzy, zatabaczonym nosie, z wat� w uszach, wyszed� ze swego numeru na korytarz i dr��cym g�osem zawo�a�: � Siemion! Numerowy! Patrz�c na jego przera�one oblicze mo�na by przypuszcza�, �e sufit run�� mu na g�ow� albo �e przed chwil� ujrza� w swoim pokoju ducha. � Zlituj si�, Siemion! � krzykn�� na widok nadbiegaj�cego pos�ugacza. � Co to ma znaczy�? Jestem cz�owiek schorowany, reumatyczny, a ty zmuszasz mnie do chodzenia boso! Dlaczego do tej pory nie da�e� mi but�w? Gdzie one s�? Siemion wszed� do pokoju Murkina, spojrza� w to miejsce, gdzie zwyk� by� stawia� wyczyszczone obuwie, i podrapa� si� w g�ow�: but�w nie by�o. � Gdzie� one mog�y si� podzia�, do diab�a? � mrukn�� Siemion. � Wieczorem, musowo, czy�ci�em i tu postawi�em... Hm!... Wczoraj, po prawdzie, by�em pod much�... Pewnikiem do innego pokoju wstawi�em. Rychtyk tak musi by�, Afanasij Jegorycz, do innego pokoju! But�w tu si�a, kto by ich tam po pijanemu rozezna�, jak cz�owiek sam siebie nie poznaje... Musi, wstawi�em do pokoju tej pani, co mieszka obok... do aktorki... � Masz ci los, teraz przez ciebie musz� i�� pani� niepokoi�! Przez takie g�upstwo budzi� przyzwoit� kobiet�! Wzdychaj�c i pokas�uj�c Murkin podszed� do drzwi s�siedniego pokoju i delikatnie zapuka�. � Kto tam? � rozleg� si� po chwili kobiecy g�os. � To ja! � zacz�� Murkin �a�osnym g�osem, staj�c w pozie kawalera rozmawiaj�cego ze �wiatow� dam�. � Najmocniej przepraszam, �e o�mielam si� szanown� pani� niepokoi�, ale jestem cz�owiek schorowany, reumatyczny... Lekarze, prosz� szanownej pani, zalecili mi ciep�o trzyma� nogi, zw�aszcza �e zaraz musz� i�� stroi� fortepian do genera�owej Szewielicyny. Nie mog� jednak�e i�� do niej boso!... � O co panu chodzi? Jaki fortepian? � Nie fortepian, szanowna pani, chodzi o buty! Ten gamo� Siemion oczy�ci� moje buty i przez pomy�k� wstawi� do pani pokoju. Niech szanowna pani b�dzie �askawa odda� mi moje buty! Da� si� s�ysze� szmer, skok z ��ka, cz�apanie pantofli, po czym drzwi lekko si� uchyli�y i pulchna r�czka kobieca rzuci�a pod nogi Murkina par� kamaszy. Stroiciel podzi�kowa� i wr�ci� do swego pokoju. � Dziwne... � mrukn�� wci�gaj�c but. � Ca�kiem jakby nie z prawej nogi! Ale� tu s� dwa lewe buty! Oba z lewej nogi! S�uchaj no, Siemion, przecie� to nie moje buty! Moje s� z czerwonymi uszkami i bez �at, a te jakie� podarte, uszy poobrywane! Siemion wzi�� do r�ki buty, obejrza� je ze wszystkich stron i zas�pi� si�. � To s� buty Paw�a Aleksandrycza... � mrukn�� patrz�c w bok. Siemion zezowa� na lewe oko. � Jakiego Paw�a Aleksandrycza? � Aktora... przychodzi tu co wtorek... Pewnikiem w�o�y� pa�skie zamiast swoich... Musi postawi�em w jej pokoje obie pary: jego i pa�skie. A to ci heca! � To id� i zamie�! 4 � Dobre sobie! � u�miechn�� si� Siemion. � Id� i zamie�... A sk�d ja go teraz wezm�? Ju� b�dzie godzina, jak wyszed�... Szukaj wiatru w polu! � A gdzie on mieszka? � A kto go tam wie! Przychodzi tu co wtorek, a gdzie mieszka � nie wiadomo. Przyjdzie, przenocuje i czekaj do nast�pnego wtorku... � No widzisz, jucho, co� ty narobi�? Co ja teraz poczn�! Powinienem ju� i�� do genera�owej Szewielicyny, gamoniu! Nogi mi zmarz�y! � Zamieni� buty nie trudno. Musi pan wdzia� te kamasze, pochodzi� w nich do wieczora, a wieczorem do teatru... Tam zapyta pan o aktora Blistanowa... A jak pan nie p�jdzie do teatru, to trzeba czeka� do nast�pnego wtorku. On tu tylko we wtorki przychodzi... � Ale dlaczego tu s� dwa lewe? � spyta� stroiciel, z niech�ci� zabieraj�c si� do wk�adania but�w. � Jakie B�g da�, takie nosi. Z biedy... Sk�d aktor ma bra�?... �Ale� pan ma buty, powiadam, Pawle Aleksandryczu! Wstyd po prostu!" A on powiada: �Zamilcz � powiada � i zblednij! W tych oto butach, powiada, gra�em hrabi�w i ksi���t!" Paradny cz�owiek! Jednym s�owem � artysta. Gdybym by� gubernatorem albo jakim� naczelnikiem, zebra�bym wszystkich tych aktor�w � i do wi�zienia. St�kaj�c i krzywi�c si� niemi�osiernie, Murkin wci�gn�� na nogi dwa lewe buty i utykaj�c ruszy� do genera�owej Szewielicyny. Ca�y dzie� chodzi� po mie�cie, stroi� fortepiany i przez ca�y dzie� zdawa�o mu si�, �e wszyscy patrz� na jego nogi i widz� po�atane buty z wykrzywionymi obcasami! Opr�cz m�k moralnych przysz�o mu jeszcze do�wiadcza� cierpie� fizycznych: mianowicie natar� sobie nagniotek. Wieczorem znalaz� si� w teatrze. Grano Sinobrodego. Dopiero przed ostatnim aktem, a i to dzi�ki protekcji znajomego flecisty, wpuszczono go za kulisy. Kiedy wszed� do m�skiej garderoby, zasta� tam ca�� m�sk� obsad�. Jedni si� przebierali, inni charakteryzowali, jeszcze inni palili papierosy. Sinobrody rozmawia� z kr�lem Bobeszem i pokazywa� mu rewolwer. � Kup! � m�wi� Sinobrody. � W Kursku da�em za niego okazyjnie osiem, a tobie odst�pi� za sze��... Znakomicie bije! � Ostro�nie... Przecie� jest nabity! � Czy m�g�bym si� widzie� z panem Blistanowem? � zapyta� stroiciel. � Jestem! � odwr�ci� si� do niego Sinobrody. � Czego pan sobie �yczy? � Najmocniej przepraszam, �e o�mielam si� szanownego pana niepokoi� � zacz�� stroiciel b�agalnym g�osem � ale, niech mi pan wierzy, jestem cz�owiek schorowany, reumatyczny. Lekarze kazali mi ciep�o trzyma� nogi... � A wi�c, czego w�a�ciwie pan sobie �yczy? � Widzi pan... � ci�gn�� stroiciel zwracaj�c si� do Sinobrodego. � Tego... dzisiejszej nocy raczy� pan by� w pokojach umeblowanych kupca Buchtiejewa... w pokoju numer 64... � No i co za cel tak zmy�la�! � parskn�� �miechem kr�l Bobesz. � W pokoju 64 mieszka moja �ona! � �ona? Bardzo mi przyjemnie... � u�miechn�� si� Murkin. � A wi�c pa�ska czcigodna ma��onka w�a�nie wyda�a mi buty tego pana... Kiedy ten pan � stroiciel wskaza� na Blistanowa � wyszed� od tej pani, zacz��em rozgl�da� si� za moimi butami... wo�am, uwa�a pan, numerowego, a numerowy powiada mi: �Ja, prosz� pana, postawi�em pa�skie buty w s�siednim pokoju!" Przez pomy�k�, b�d�c w stanie nietrze�wym, wstawi� moje buty i pa�skie buty do pokoju 64 � zwr�ci� si� Murkin do Blistanowa � a pan, wychodz�c od �ony tego pana, w�o�y� moje. � Co te� pan? � b�kn�� Blistanow i zmarszczy� brwi. � Przyszed� pan tu intrygi robi� czy co? 5 � Ale� nie! Bro� Bo�e! Pan mnie �le zrozumia�... Chodzi mi tylko o buty! Pan przecie� by� �askaw nocowa� w pokoju numer 64. � Kiedy? � Dzi� w nocy. � A czy pan mnie tam widzia�? � Nie, nie widzia�em � odpar� mocno zmieszany Murkin siadaj�c i szybko zdejmuj�c buty. � Nie widzia�em, ale ma��onka tego tu pana wyda�a mi te tu pa�skie buty... To znaczy, zamiast moich. � A wi�c jakie pan ma prawo, �askawy panie, twierdzi� co� podobnego? Nie m�wi� ju� o sobie, ale pan obra�a kobiet�, i to jeszcze w obecno�ci jej m�a! Za kulisami powsta�o straszliwe zamieszanie. Kr�l Bobesz, obra�ony m��, zrobi� si� nagle purpurowy i z ca�ej si�y r�bn�� pi�ci� w st� tak, �e w s�siedniej garderobie dwie aktorki zemdla�y. � I ty w to wierzysz? � wo�a� Sinobrody. � Wierzysz temu �ajdakowi? O�o! Chcesz, to zabij� go jak psa! Chcesz? Befsztyk z niego zrobi�! Na proch go zetr�! I wszyscy, kt�rzy tego wieczoru przechadzali si� w miejskim parku ko�o Letniego Teatru, opowiadaj� teraz, �e widzieli, jak przed czwartym aktem g��wn� alej� od strony teatru ucieka� bosy cz�owiek o ��tej twarzy, z przera�eniem w oczach. Goni� go cz�owiek w stroju Sinobrodego z rewolwerem w r�ku. Co si� dalej sta�o � nikt nie widzia�. Wiadomo tylko, �e Murkin, po zawarciu znajomo�ci z Blistanowem, dwa tygodnie le�a� chory i do s��w: �jestem cz�owiek schorowany, reumatyczny", zacz�� dodawa�: �by�em ranny"... Prze�o�yli Janina i Jan Brzechwowie 6 TRAGIK Odbywa� si� benefis1 tragika Fienogienowa. Wystawiano Ksi�cia Srebrnego2 . Benefisant gra� ksi�cia Wiaziemskiego, impresario Limonadow � bojarzyna Morozowa, pani Beobachtowa � Helen�... Przedstawienie przesz�o wszelkie oczekiwania. Tragik dokazywa� wprost cud�w. Porywa� Helen� jedn� r�k� i trzymaj�c j� nad g�ow� przenosi� przez scen�. Krzycza�, sycza�, tupa�, rozdziera� kaftan na piersi. Odmawiaj�c pojedynku Morozowowi, trz�s� si� na ca�ym ciele tak, jak w rzeczywisto�ci nikt si� nigdy nie trz�sie, i dusi� si� chrapliwie. Teatr dygota� od oklask�w. Aktor�w wywo�ywano bez ko�ca. Tragikowi ofiarowano srebrn� papiero�nic� i wieniec z d�ugimi wst�gami. Panie powiewa�y chusteczkami, zmusza�y pan�w do bicia oklask�w... Wiele os�b p�aka�o. Najbardziej jednak przej�ta i zachwycona gr� artyst�w by�a Masza Sidorecka, c�rka miejscowego sprawnika. Siedzia�a w pierwszym rz�dzie krzese� razem z ojcem, nawet podczas antrakt�w nie mog�a oderwa� oczu od sceny, by�a pogr��ona w g��bokiej ekstazie. Jej szczup�e r�ce i nogi dr�a�y, oczy by�y pe�ne �ez, twarzyczka stawa�a si� coraz bledsza. Nic dziwnego! Masza by�a w teatrze po raz pierwszy w �yciu! � Jakie to pi�kne! Jak oni cudownie graj�! � zwraca�a si� do ojca po ka�dym akcie, gdy zapada�a kurtyna. � Jak�e wspania�y jest ten Fienogienow! I gdyby ojciec umia� czyta� w twarzach ludzkich, wyczyta�by w bladej twarzyczce swej c�rki zachwyt granicz�cy z cierpieniem. Masza cierpia�a � i z powodu gry aktor�w, i samej sztuki, i ca�ej atmosfery teatralnej. Kiedy w antrakcie orkiestra wojskowa zaczyna�a gra�, Masza w zupe�nym wyczerpaniu zamyka�a oczy. � Tatusiu! � zwr�ci�a si� do ojca podczas ostatniej przerwy. � Id� za kulisy i zapro� ich wszystkich do nas na jutrzejszy obiad. Sprawnik uda� si� za scen�, pochwali� aktor�w za znakomit� gr�, powiedzia� pani Beobachtowej komplement. � Przepi�kna twarz pani a� si� prosi, by przenie�� j� na p��tno. O, czemu� nie w�adam p�dzlem! Po czym, stukn�wszy obcasami, zaprosi� aktor�w na obiad. � Przychod�cie wszyscy � szepn�� ...
pokuj106