Jerzyna Pieczęcie.txt

(10 KB) Pobierz
Zbigniew Jerzyna

PIECZ�CIE

Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
* * *
Kiedy�
spojrza�em w siebie
jak do studni
I teraz wo�am
z g��boko�ci
TRUDNO JEST PRZE�Y� JEDEN DZIE�
Gdy tak pomy�l�,
�e trzeba prze�y� ca�y dzie�,
z tym wszystkim co mi si� przydarzy�o,
i co si� jeszcze mo�e sta� �
Dr�� o poranku.
W po�udnie przeklina mnie m�j cie�.
O szarej godzinie
nape�niam si� sob�
do niebezpiecznych granic.
W nocy,
wo�am o pomoc do gwiazd.
OKULARY
Te oczy kiedy� tak dobrze widz�ce,
pomy�le� � teraz nosz� okulary.
O, m�odo�ci radosna. O, wzroku sokoli
................................................................................
Widz�, jak moich oczu zaw�a si� pole.
W mglistym kole widzenia
p�acz nade mn� sokole.
I POSZED�EM ZA NI�
Rozpacz ju� wzi�a mnie pod r�k�.
Ju� noc
odbiera�a mi zmys� po zmy�le.
I w umy�le � wina mnie u�mierca�a.
I powiedzia�em sobie: prochu!
I nagle przysz�a Ona.
Otar�em oczy z mroku.
I zdj��em p�aszcz pustyni.
Ta kobieta nie powiedzia�a s�owa.
I poszed�em za ni�
PYTANIE BEZ ODPOWIEDZI
Ju� od miesi�ca pyta mnie syn:
Tato, czy dzi� to jest jutro?
T�umacz� mu i si� pl�cz�.
I min� nast�pne miesi�ce.
I powiem: popatrz w okno.
Bo ja naprawd� nie wiem,
czy dzi� to jest jutro.
O, M�J BIEDNY ROZUMIE
O, m�j biedny rozumie
c�e� ty uczyni�?
Nie zdo�a�e� kobiety
wyrwa� z jej otch�ani.
Dziecko si� oddali�o.
I zwierz�ta zbieg�y.
Wiatry tylko. Powietrze.
Bez kierunku wiatry.
Pragnienie w b��kitnej sukni.
Nienasycony g��d.
Li�� pokruszony w d�oni.
I na j�zyku �wir.
O, m�j biedny rozumie
c�e� ty uczyni�.
POCHYLONY NAD GROBEM OJCA
Pochylony nad grobem ojca
poczu�em w sobie modlitw�.
Jest ona czasem bez czasu.
Istnieniem nieustaj�cym.
Wieczno�ci� co d�wiga glob.
Nie jest rozmow�
z umar�ymi, ni z Bogiem.
Jest cisz� w Bogu.
* * *
Zach�y�ni�ty
zgubi�em
dziecko w sobie
z trawy
odesz�a ziele�
z nieba b��kit
nawet woda
nie odbi�a
mojej twarzy
spojrza�o na mnie drzewo
i zap�aka�o.
* * *
Wszystko zrobimy,
aby przetrwa�.
Zradzimy
po tysi�ckro�.
Oczy lisa
obracaj� si�
w naszej duszy.
Porzucili�my Boga
i krwawi
baranek naszego dzieci�stwa.
Ach, te nasze
kruche do�wiadczenia.
Tak naprawd�,
tylko dziecko
jest godne istnienia.
CIA�O NIE JEST RZECZ�
Cia�o nie jest rzecz�
W swoim uczuciu
Widzeniu
Rozumieniu
W swoim obna�onym nerwie
B�lu
Ruchu
Spoczynku
I w u�pieniu
W narzucaj�cym si� pi�knie
W skrywanym okaleczeniu
Doprowadzone do ostateczno�ci
Nawet trup nie jest rzecz�
Cia�o jest domem duszy
Jest rzecz� �wi�t�
TWARZ BRZOZOWSKIEGO
M�j Bo�e, tak pracowa� w ideach,
jak w krysztale.
A tu wychodek.
A tu praca, kt�ra jest �rodkiem
bez celu.
A tu my�li gin�ce
w niewydanych ksi��kach.
Coraz bardziej bezmy�lni od szaro�ci
z wielkim wstydem patrzymy
na twarz Brzozowskiego.
BRZUCH
Ci, pierwsi z gminu
na tron wyniesieni.
Ci, to byli �akomce.
Wilczo zg�odniali
pow�azili w brzuchy.
Ju� potem syci,
ale wci�� nie � syci,
�wiat obracali
dooko�a brzucha.
Ci, pierwsi z gminu
wolno�ci spragnieni,
pili j� do dna,
a� do zniewolenia
.............................................
Zn�w tron si� zachwia�
pod naporem gminu.
KUKU�KA
Nie kukaj, moja kuku�ko.
Nie przyjd� pod twoje drzewo.
Zamilknij, moja kuku�ko.
Jestem bez Grosza przy Duszy.
GO��B
Nie ma tu nic z mi�o�ci.
Nie ma tu nic z dobroci.
Ani z Ducha �wi�tego.
W oku go��bia jest ���,
kt�r� pojono Chrystusa.
DZI�CIO�
Uparcie dzi�cio� puka w Drzewo
Wiadomo�ci Dobrego i Z�ego
Teraz idzie z dziobem pokrwawionym.
Od Grzechu Pierworodnego.
KOS
Las przestaje by� lasem
Ogr�d ju� nie jest ogrodem
S�owo nie sta�o si� cia�em
I gwi�d�e na to kos.
PIES PATRZ�CY PRZEZ OKNO
Ten pies znieruchomia�y,
zapatrzony w okno.
I to nie my.
Ale on � widzi:
jak B�g porusza ga��ziami drzew,
wzrastanie kwiat�w oddechem pobudza,
i jak przesuwa niewidzialne rzeczy.
* * *
Tyle si� grzechu najad�em, �e nagle straci�em smak.
Musz� na �ycie spojrze� oczyma Pierwszego G�odu.
Niech znowu si� jab�ko Ewy potoczy po moich snach.
ZDZIWIENIE
Nie dziwi� si� sercu, �e drwi�o z umys�u.
A umys� � dzi� si� dziwi� � �e umys� mia� racj�.
EPITAFIUM
O, przyjaciele z biesiad,
by�o nas tak wielu.
A teraz nawet tyczki
brakuje do chmielu.
MALARSTWO
Nale�y szuka�
Trzeba by� szalonym
Aby kolorem dotkn�� tajemnicy
To jest Dominik
�wiat si� zu�ywa
Za naszym staraniem
Wi�c go zobaczy� w ca�ym obrzydzeniu
Zobaczy� chor� �wiata tego g�b�
U Dudy-Gracza
Pi�kno jest mroczne i nieobliczalne
Ale pod spodem
Czyste �wiat�o chowa
To jest Beksi�ski
�ni nas Guliwer
A sny ma weso�e
Chocia� zarazem
Smutne i tragiczne
To tak maluje
Franciszek Ma�luszczak
Ziemia jest p�aska
Takiej naby� wiary
I sta� si� wielkim w tej doskona�o�ci
Tak jest z Dobkowskim
Z przedmiot�w tak�e
Mo�na z�o�y� dusz�
Tak je zaprz�ga
W rydwanie kaba�y
Zbigniew Makowski
A obok Waniek
B�g architektury
�le swe modlitwy
W daleki horyzont.
Historia jest to
Roztrzaskana rze�ba
M�wi Kluzowa
I w�tpi zarazem
�wiat nasz jest ran�
I te wszystkie p��tna
Niech b�d� chocia�
Namiastk� banda�a
10. 05. 1988
PAN ADAM
M�j s�siad Adam Galis,
poeta i t�umacz B�oka,
umar�.
Nie wiedzia�em, �e Pan Adam
umar�.
Jesie� by�a.
I pi�em.
Patrz� w okno ka�dego ranka,
czy Pan Adam idzie po mleko.
Aleksander B�ok nie lubi� mleka.
Wi�c Pan Adam nie chodzi po mleko.
Jesie� 1988
M�WI KOBIETA Z URSYNOWA
W tym mie�cie,
kt�re nie jest miastem.
Bo przypomina budowle Aztek�w:
mam m�a, dziecko,
kwiaty na balkonie,
psa, spokojnych s�siad�w.
I jestem z tym zwi�zana.
Ale w tym mie�cie,
kt�re nie jest miastem.
Jestem tak samo kamienna,
jak, to co mnie otacza.
BALLADA O CMENTARZU S�U�EWSKIM
Jedzie furka z Rakowieckiej
ukradkiem, w po�piechu �
oby noc si� nie sko�czy�a,
oby �wit nie nasta�.
Nierozumny ko� j� ci�gnie.
A nad nim � w ciemno�ciach
wozak z w�dk� na podo�ku,
z g�ow� pe�n� mroku.
Co wieziecie w tych ciemno�ciach
poczciwy cz�owieku?
Nic panoczku specjalnego:
trupy wioz�, trupy.
Kto baga�u wam na�o�y�
na fur� po brzegi?
Ta szkapina ledwo dyszy,
konia wam nie szkoda?
Ko� nie cz�owiek drogi panie,
za brata ma bat.
A baga�u na�o�yli
ludzie mi nieznani.
..............................................
Na cmentarzu p�acze ziemia
pod ciosem �opaty.
I w rozwart� szpadlem ran�
cie� pogardy pada.
..............................................
Jedzie furka ze S�u�ewa.
Jeszcze noc, cho� dnieje.
Inny ko� jest ju� w zaprz�gu.
Inny jest wo�nica.
Co wieziecie w tym przed�wicie
poczciwy cz�owieku?
Nic panoczku specjalnego:
duchy wioz�, duchy.
*) Na prze�omie lat czterdziestych i pi��dziesi�tych w wi�zieniu na Rakowieckiej 
zabijano
polskich oficer�w i chowano ich w anonimowych grobach na cmentarzu s�u�ewskim.
* * *
O, Polsko,
Ile ja tu najad�em si� wstydu.
Skry�bym si� pod �opianem.
I zawo�a�: siostro, siostro Mr�wko!
Przyjmij mnie do Mrowiska.
I PRZEMOG�EM
To jest droga
powiedzia�a mi droga
oczy moje
wr�ci�y do patrzenia
m�j s�uch
powr�ci� do s�uchania
dotkn��em sk�ry
i
zaiskrzy�o si� mi�o�ci�
to jestem inny ja
pomy�la�em
to jestem ja
kt�ry si� narodzi�
dzi�ki ci Bo�e
�e nie siebie w sobie
przemog�em
* * *
Rani�c, po czasie b�dziesz poraniony.
S�dz�c, po czasie b�dziesz os�dzony.
Karz�c � twe r�ce b�d� pokarane.
I to, czego nie da�e� � b�dzie ci oddane?
* * *
Oto mr�wka
jak Chrystus krzy�
niesie ig�� sosnow�
..........................................
A ty by�e� cz�owiekiem.
I co z tym zrobi�e�?
PIECZ�CIE
Pomi�dzy nieduchem materii
a nazbyt czystym duchem
stoi cz�owiek wsp�czesny.
Dwie bezlitosne piecz�cie
nad �wiadomo�ci� cz�owiecz�.
* * *
Bo�e, ile ja kobiet zapomnia�em.
Czy to jest �mier�?
Te zabawy dzieci�stwa, kt�re zapomnia�em.
Czy to jest �mier�?
Ju� twarzy, g�osu ojca nie pami�tam.
Czy to jest �mier�?
Cz�sto zaczynam rozmawia� sam z sob�.
Czy to jest �mier�?
O, PI�RO
O, pi�ro wykop gr�b dla gnu�no�ci.
I wykop pi�ro, gr�b dla zazdro�ci.
I gr�b dla pychy, gr�b dla mego cienia.
I ziemi� zakryj fa�szywe cierpienia.
JU� TAK NIEWIELE
Jednako s�o�ce patrzy na dobro i z�o.
Ju� tyle si� na�y�em w zag�szczonym mroku.
Wi�c teraz: wystarczy to poranne s�onko.
Stoneczko � jak kiedy� m�wi� m�j male�ki syn.
AFORYZMY
Mi�o�� nie wierzy w koniec mi�o�ci. Nienawi�� jest bardziej �lepa. Ona nie 
wierzy w �mier�.
* * *
Mo�e tylko jeden Salomon nie mia� k�opot�w ze zmys�ami.
* * *
Wobec ironii trzeba by� ironicznym.
* * *
Nadmiar zdrowia prowokuje bakterie.
***
�miech to jedyne drzwi w domu rozpaczy.
***
Widzia�em psa szczekaj�cego na morze. A wi�c natura sama siebie nie mo�e 
zrozumie�.
***
Wszystkie katastrofy maj� sw�j pocz�tek w naszym umy�le.
* * *
Je�li diabe� logiki opanuje umys� poety, umiera jego serce. O, smutna 
inteligencjo!
***
Metafizyk� niech zajmuj� si� m�odzi. My odmawiajmy r�aniec nieub�aganych 
fakt�w.
***
Abel bez Kaina by�by nie do zniesienia
***
Oddalaj zwyci�stwo. Oddalaj kraw�d� przepa�ci. Oddalaj przepa�� w sobie.
***
M�dro�� bez mi�o�ci jest jak zadymione szk�o.
* * *
Oczy kobiety zapraszaj� do gry. Ale z natur� si� nie igra.
* * *
Wolno�� nie jest darem. Ma krople potu na czole.
***
Gdy zrozumia�, �e jest rozbitkiem � wtedy chwyci� za wios�o.
* * *
Nie otwieraj zbyt szeroko ramion, bo ci� ukrzy�uj�.
* * *
Cz�sto z mlekiem matki mo�na wyssa� wady ojca.
* * *
Zbyt wielka sublimacja � z latami zaczyna si� nieprzyzwoicie �lini�.
* * *
G�upota ma czerstw� twarz. Tyle �ywej krwi z nas wypi�a.
***
B�d� czujny w duchu, bo ci� zabij� ci od miar i wag.
***
Kiedy� zbyt szeroko otworzy�em dom. I wynie�li mi nawet pr�g.
* * *
W twoim j�zyku jest dramat twojego istnienia.
* * *
I je�li kaleczysz j�zyk, to jakby� obra�a� sw�j los.
* * *
O, jak�e trudno jest z�o�y� po�amany drogowskaz.
***
Dobrze musia�a napracowa� si� gilotyna, �eby co� drgn�o w rzeczywisto�ci.
* * *
Nie demonizujemy �ycia. Ono bardzo tego nie lubi.
* * *
Wo...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin