Mrok nad �wiatem William King - "Mrok pod �wiatem" Wrzask rozleg� si� echem w ch�odnym g�rskim powietrzu. Felix Jeager wyszarpn�� miecz z pochwy i stan�� w pogotowiu. Pada� �nieg, zimny wiatr targa� jego d�ugie, jasne w�osy. Zarzuci� czerwon�, we�nian� peleryn� za rami�, �eby nie utrudnia�a ruch�w jego r�ki z mieczem. Pos�pna okolica by�a idealnym miejscem na zasadzk� - nier�wna i kamienista, bardziej surowa ni� powierzchnia tarczy wi�kszego z ksi�yc�w, Mannslieba. Spojrza� w lewo, w g�r�. Kilka kar�owatych sosen czepia�o si� g�rskiego zbocza powykrzywianymi korzeniami. Po prawej widnia�a niemal pionowa przepa��. Ani z jednej strony, ani z drugiej nic nie zapowiada�o niebezpiecze�stwa. �adnych bandyt�w, ork�w, �adnej z mroczniejszych rzeczy, kt�re czai�y si� na tych odleg�ych szczytach. - Ha�as dobiega� z przodu, cz�eczyno - oznajmi� Gotrek Gurnisson, pocieraj�c opask� na oku wielk�, wytatuowan� d�oni�. �a�cuch w jego nosie dzwoni�, poruszany wiatrem. - Tam toczy si� walka. Felix poczu�, i� ogarnia go niezdecydowanie. Wiedzia�, �e Gotrek ma racj�. Nawet z jednym tylko okiem krasnolud dysponowa� ostrzejszymi zmys�ami ni� on. Problem le�a� w czym� innym - czy sta� i czeka�, czy te� i�� do przodu i zbada�, co si� dzieje. G�ry Kra�ca �wiata pe�ne by�y potencjalnych wrog�w, a szanse spotkania przyjaci� raczej niewielkie. Wrodzona ostro�no�� sk�ania�a go do bierno�ci, do niepodejmowania �adnych dzia�a�. Gotrek ruszy� biegiem po zasypanej piargiem �cie�ce, trzymaj�c sw�j ogromny top�r nad ufarbowanym na czerwono grzebieniem w�os�w. Felix zakl��. Czy Gotrek chocia� raz nie m�g�by pami�ta�, �e nie ka�dy jest zab�jc� trolli? - Nie wszyscy przysi�gli�my szuka� �mierci w walce - mrukn�� pod nosem, zanim ruszy� za Gotrekiem. Szed� wolno, poniewa� nie potrafi� r�wnie pewnie jak krasnolud porusza� si� po zdradzieckim pod�o�u. *** Felix jednym szybkim spojrzeniem ogarn�� scen� rzezi. W d�ugim w�wozie banda obrzydliwych, zielonosk�rych ork�w walczy�a z mniejsz� grupk� ludzi. Zmagano si� nad wartkim strumieniem, kt�ry p�yn�� dnem dolinki, a potem w chmurze srebrnego py�u wodnego znika� za kraw�dzi� g�ry. Woda by�a czerwona od krwi ludzi i koni. Nietrudno by�o domy�li� si�, co si� tu sta�o - zasadzka, w kt�r� ludzie wpadli w chwili, gdy przeprawiali si� przez potok. Pot�ny m�czyzna w l�ni�cej zbroi, stoj�c po�rodku strumienia walczy� z trzema krzepkimi, krzywonogimi napastnikami. Bez wysi�ku w�adaj�c dwur�cznym mieczem, zamarkowa� cios w lewo i natychmiast niespodziewanym, pot�nym ciosem �ci�� zupe�nie innego przeciwnika. Si�a uderzenia niemal pozbawi�a go r�wnowagi, Felix domy�li� si� wi�c, �e dno strumienia musi by� �liskie. Na bli�szym brzegu m�czyzna w szatach z ciemnego brokatu wy�piewa� zakl�cie i z jego lewej r�ki wytrysn�a kula ognia. Ciemnow�osy wojownik w futrzanej czapce i sk�rzanej bluzie trapera os�ania� czarodzieja przed dwoma wrzeszcz�cymi orkami, walcz�c jedynie mieczem trzymanym w lewej r�ce. Gdy Felix przygl�da� si� walce, na ziemi� zwali� si� jasnow�osy giermek, pr�buj�c przytrzyma� wn�trzno�ci, kt�re wypu�ci�o mu ci�cie krzyw� szabl� przez brzuch. Kiedy upad�, na wp� nadzy dzikusi rozsiekali go na strz�py. Z napadni�tej grupy zosta�o ju� tylko trzech. Napastnicy mieli nad ni� przewag� pi�ciu do jednego. - Przekl�te orki! O�mielili�cie si� zbezcze�ci� �wi�te okolice Karak Osiem Szczyt�w. Uruk mortari! Szykujcie si� na �mier� wrzasn�� Gotrek, szar�uj�c w d� zbocza pomi�dzy walcz�cych. Gigantyczny ork odwr�ci� si�, by stawi� mu czo�o i na jego twarzy na zawsze zastyg� wyraz zdziwienia, gdy Gotrek jednym pot�nym uderzeniem zdj�� mu g�ow� z ramion. Szmaragdowa krew opryska�a wytatuowane cia�o zab�jcy trolli. Krasnolud, warcz�c w�ciekle, wbi� si� mi�dzy ork�w, zataczaj�c toporem wielkie p�kola w lewo i w prawo. Tam, gdzie uderza�, pada�y martwe cia�a. Felix cz�ciowo zbieg�, cz�ciowo zsun�� si� po zboczu i na samym dole upad�. Mokra trawa za�askota�a go w nos. Przetoczy� si� w bok, gdy wymachuj�cy szabl� potw�r, p�tora raza wi�kszy od niego, ci�� go z g�ry. Zerwa� si� gwa�townie, zrobi� unik przed ciosem, kt�ry m�g�by przeci�� go na p� i odpowiedzia� ci�ciem, kt�re pozbawi�o atakuj�cego ucha. Zaskoczony ork z�apa� si� za ran�, pr�buj�c powstrzyma� krew, zalewaj�c� mu twarz. Felix wykorzysta� nadarzaj�c� si� szans� i pchni�ciem od do�u wbi� mu ostrze przez podgardle w m�zg. Kiedy stara� si� wyszarpn�� kling�, kolejny potw�r skoczy� na niego, wznosz�c szabl� wysoko nad g�ow�. Felix wypu�ci� bro�, rzuci� si� na spotkanie atakuj�cego i schwyci� za wzniesione nad nim przeguby. Ork upad� na niego i cuchn�cy oddech przyprawi� Felixa o md�o�ci. Potw�r upu�ci� bro� i zmagali si� na ziemi, tocz�c po zboczu do strumienia. Miedziane pier�cienie, wszczepione w cia�o orka, szczypa�y Felixa, a jednocze�nie zielonosk�ry napastnik usi�owa� wbi� mu w gard�o ostre k�y. Felix wi� si� i szarpa�, staraj�c si� nie da� przegry�� sobie grdyki. Ork wepchn�� mu g�ow� pod wod� i gdy Jaeger spojrza� do g�ry piek�cymi oczyma, zobaczy� nad sob� wykrzywion� dziwacznie twarz. Straszliwie zimna woda wype�ni�a mu p�uca. Szarpn�� si� rozpaczliwie, pr�buj�c zrzuci� z siebie napastnika. Potoczyli si� i teraz Felix siedzia� na orku, staraj�c si� wepchn�� mu g�ow� pod wod�. Ork schwyci� go za przeguby i szarpn��. Spleceni w �miertelnym u�cisku zacz�li toczy� si� w d� potoku w�r�d lodowatej wody. Raz za razem g�owa Felixa zanurza�a si� i raz za razem pojawia� si� na powierzchni, �api�c oddech. Ostre ska�y szarpa�y jego cia�o. Nagle u�wiadomi� sobie inne niebezpiecze�stwo - pr�d wody i w�asny rozp�d nios�y ich w stron� kraw�dzi urwiska. Felix spr�bowa� si� uwolni�, porzucaj�c zamiar utopienia przeciwnika. Gdy jego g�owa po raz kolejny pojawi�a si� nad powierzchni�, odszuka� wzrokiem chmur� py�u wodnego i z przera�eniem stwierdzi�, �e dzieli go od niej zaledwie jakie� siedem metr�w. Podwoi� wysi�ki, aby si� wyswobodzi�, ale ork trzyma� si� go jak pijawka i nieub�aganie toczyli si� dalej. Trzy metry. Felix s�ysza� ju� huk wodospadu, czu� szarpi�ce go pr�dy wzburzonej wody. Uni�s� pi�� i wyr�n�� orka w twarz. Jeden z k��w z�ama� si�, ale potw�r nie puszcza�. P�tora metra. Uderzy� jeszcze raz, t�uk�c g�ow� orka o dno strumienia. Jego chwyt os�ab�. Felix by� ju� prawie wolny. Nagle poczu�, �e leci, kozio�kuj�c przez powietrze i wod�. Rozpaczliwie wymachiwa� r�kami, staraj�c si� czego�, czegokolwiek z�apa�. Jego d�o� uderzy�a o ska�� i uda�o mu si� schwyci� o�lizg�y wyst�p kamiennego dna. Nap�r lodowatej wody na g�ow� i ramiona by� niemal nie do zniesienia, ale o�mieli� si� zerkn�� w d�. Daleko pod sob� dostrzeg� doliny u podn�a g�r. Wysoko�� by�a tak wielka, �e k�py drzew wygl�da�y na tle ziemi jak plamki ple�ni. Spadaj�cy ork by� coraz mniejsz�, wrzeszcz�c�, zielon� kropk�. Ostatnim wysi�kiem Felix przerzuci� cia�o przez kraw�d�, przebijaj�c si� przez pr�d zdr�twia�ymi z zimna palcami. Przez chwil� mia� wra�enie, �e mu si� nie uda, a� nagle zorientowa� si�, �e le�y twarz� w strumieniu i dyszy ci�ko w spienionej wodzie. Wyczo�ga� si� na brzeg. Po �mierci swoich przyw�dc�w orkowie rzucili si� do panicznej ucieczki. Felix zdj�� namokni�t� opo�cz�, zastanawiaj�c si�, czy przezi�bi si� w mro�nym, g�rskim powietrzu. *** - Na Sigmara, przybyli�cie w sam� por�. Byli�my w niez�ych opa�ach - oznajmi� wysoki, ciemnow�osy m�czyzna i, m�wi�c te s�owa, nakre�li� na piersi znak m�ota. By� przystojny w jaki� surowy, prymitywny spos�b. Jego zbroja, cho� powgniatana, by�a najwy�szej jako�ci. Natarczywo�� jego spojrzenia sprawia�a, �e Felix poczu� si� niepewnie. - Wszystko wskazuje, �e zawdzi�czamy wam, panowie, nasze �ycia - oznajmi� mag. R�wnie� byt bogato odziany. Brokatowa szata by�a wyko�czona z�ot� nici�, a we wszytych w ni� pier�cieniach tkwi�y zwoje, pokryte magicznymi symbolami. D�ugie blond w�osy by�y dziwnie przystrzy�one. Po�rodku opadaj�cych na ramiona lok�w widnia� grzebie� w�os�w bardzo przypominaj�cy ten, kt�ry ozdabia� g�ow� Gotreka, z t� tylko r�nic�, �e by� kr�tko przyci�ty i nie ufarbowany. Felix zastanawia� si�, czy nie jest to przypadkiem znak jakiego� mistycznego zakonu. M�czyzna w zbroi roze�mia� si� dudni�cym g�osem. - Spe�ni�a si� przepowiednia, Johannie. Czy� b�g nie powiedzia�, i� jeden z naszych starodawnych braci przyjdzie nam z pomoc�! Chwa�a Sigmarowi! Zaiste dobry to znak. Felix spojrza� na trapera. Ten roz�o�y� r�ce i bezradnie wzruszy� ramionami. W sposobie, w jaki uni�s� brew, dawa�o si� dostrzec pewne cyniczne rozbawienie. - Jestem Felix Jaegar z Altdorfu, a m�j towarzysz to Gotrek Gurnisson, zab�jca trolli - przedstawi� si� Felix, k�aniaj�c si� rycerzowi. - A jam jest Aldred Keppler, znany jako Srogie Ostrze, rycerz zakonu P�on�cego Serca - oznajmi� cz�owiek w zbroi. Felix z wysi�kiem opanowa� nag�y dreszcz. W jego kraju rodzinnym, w Imperium, zakon znany by� z fanatyzmu, z jakim prowadzi� krucjat� przeciwko wszystkim goblinim rasom. Oraz tym ludziom, kt�rych uwa�ali za heretyk�w. - A oto - rycerz wskaza� czarodzieja - m�j doradca w sprawach magii, doktor Johann Zauberlich z uniwersytetu w Nuln. - Do us�ug - rzek� Zauberlich, k�aniaj�c si�. - A ja nazywam si� Jules Gascoigne, niegdy� z Quenelles w Bretonii. Ale to by�o bardzo dawno temu - oznajmi� z breto�sk� wymow� m�czyzna ubrany w sk�ry. - Herr Gascoigne jest zwiadowc�. Wynaj��em go, aby przeprowadzi� nas przez te g�ry - wyja�ni� Aldred. - Mam do spe�nienia wielkie zadanie w Karak Osiem Szczyt�w. Felix i Gotrek wymienili spojrzenia. Felix wiedzia�, �e krasnolud wola�by, aby podr�owali w poszukiwaniu zagubionych skarb�w miasta krasnolud�w tylko we dw�ch. Z drugiej jednak strony ch�� rozstania si� z ich przypadkowo napotkanymi towarzyszami mog�aby jedynie wzbudzi� podejrzenia. - Mo�e pow...
pokuj106