F. GWYNPLAINE MacINTYRE W�druj�ce umys�y Tego roku barmanka zmienia�a p�e� trzy razy, co dwa miesi�ce wymienia�a cia�o oraz tak cz�sto zastawia�a swoje wspomnienia i przehandlowywa�a my�li za inne, �e ju� nie potrafi�a sobie przypomnie� kszta�tu, w jakim przysz�a na �wiat. Wierzy�a, �e ma na imi� Jen, �e pocz�tkowo by�a urodzon� na Ziemi kobiet�, jednak w �aden spos�b nie mog�a tego wiedzie�. Tkwi�ce w jej g�owie wspomnienia mog�y nale�e� do niej, ale r�wnie dobrze mog�a to by� czyja� sieczka pami�ciowa kupiona tanio na jakiej� zapad�ej planecie. Istnia�a te� mo�liwo��, �e by�y niczyje: na ka�dej z trzystu planet mog�y zosta� wklepane w komputer, a potem wt�oczone do g�owy Jen. Oczywi�cie, nie by�a to jej oryginalna g�owa. Jen straci�a wszelki �lad po swoim pierwotnym ciele. Mgli�cie pami�ta�a, �e kiedy� za m�odu mia�a b��kitne oczy, rude w�osy, pryszcze - nic wi�cej. Gdy wymieni�a czy te� sprzeda�a oryginaln� g�ow�, wraz z ni� odda�a ca�� jej zawarto��, w��czywszy wspomnienia. Mentalny obraz jej wyj�ciowej postaci - b��kitnookiej i pryszczatej - m�g� wcale nie pochodzi� z jej pami�ci. Mo�liwe, �e by� on �ladowym u�amkiem repami�ci pozostawionym w najnowszym m�zgu Jen przez jego poprzedniego lokatora. Jen nosi�a hyd�, jak wszyscy w barze. W knajpie "Pod Odlotowym Skr�tem" t�oczyli si� go�cie z dziesi�tk�w r�nych planet, lecz w pomieszczeniu nie by�o ani jednego prawdziwego cia�a. Pomi�dzy szaf� graj�c� a �luz� nie da�oby si� znale�� nawet centymetra sze�ciennego tkanki, nawet kropli p�yn�w ustrojowych. Wszyscy nosili hydy. Ta, w kt�rej przebywa�a Jen, by�a obci�gni�ta jasnor�ow� syntetyczn� sk�r�. Mia�a kszta�ty doros�ego �e�skiego humanoida o delikatnych drugorz�dowych cechach p�ciowych. Wi�kszo�� klient�w "Pod Skr�tem" nosi�a neutralne hydy, bez osprz�tu p�ciowego. Albo nie mogli sobie pozwoli� na nic lepszego, albo po prostu zatrzymywali si� na kr�tko w drodze na inn� planet� i nie mieli ochoty dop�aca� za gonady. Jen pracowa�a tu, na Venatorze, wi�c noszonej przez ni� hydy nie wyposa�ono ani w funkcje pokarmowe, ani snu. Jej plastykowe cia�o czuwa�o przez dwadzie�cia siedem godzin na dob�, dziewi�� dni w tygodniu, bez przerw na posi�ki czy wypoczynek. W g�owie Jen - to znaczy w g�owie hydy Jen - rozpycha�y si� cztery sk��cone �lady pami�ciowe, wi�c pami�ta�a cztery r�ne wyja�nienia, dlaczego noszone w przestrzeni mi�dzygwiezdnej cybernetyczne cia�a nazywano "hydami". Pierwsze: zaprojektowa� je kto� o nazwisku Hyde Drugie: "hyda" to skr�t od "hydrauliczny" - cybernetyczne cia�a mia�y ko�czyny wspomagane hydraulicznie. Trzecie: kiedy wy�azi si� z w�asnej sk�ry, zamienia si� j� na hyd� 1 . Czwarte: kiedy traci si� w�asne cia�o nadal odczuwa si� potrzeb� ukrycia si� gdzie�, wi�c chowa si� w hydzie 2 . Mo�e wszystkie cztery wersje by�y prawdziwe, Jen nie mia�a poj�cia jak by�o naprawd�. Klient�w do "Pod Skr�tem" dostarcza�a pobliska Skocznia. Wi�kszo�� ze znajduj�cych si� w barze hyd pozbawiona by�a funkcji pokarmowych, a tak�e modem�w uciechowych, wi�c bar nie mia� du�o okazji do handlu jedzeniem, napojami czy skr�tami. Nosiciele hyd wa��sali si� pomi�dzy Skokami, karmi�c fors� szaf� graj�c� i odtwarzaj�c r�ne repami�ci. Jedna z pozycji - B17, wspomnienie o pope�nieniu morderstwa - cieszy�a si� du�� popularno�ci�. Wielu klient�w odgrywa�o te prze�ycia trzy-czterokrotnie, za ka�dym razem odnajduj�c w nich nowe szczeg�y. W tym rejonie reminiscencje o zabijaniu mia�y spore wzi�cie. Bar "Pod Odlotowym Skr�tem" znajdowa� si� na Venatorze, pi�tej planecie Bety Delfina - bia�ej gwiazdy odleg�ej od Ziemi o 109 lat �wietlnych (z groszami). Wi�kszo�� kr�c�cych si� tu hyd by�a podobna do Delfinian: ich cybernetyczne cia�a skonstruowano tak, by przypomina�y tubylcze humanoidy zamieszkuj�ce ten system. Umys�y, zasiedlaj�ce te delfinianokszta�tne hydy, prawdopodobnie nie nale�a�y do tubylc�w, poniewa� gdyby urodzi�y si� w tym zapad�ym k�cie Galaktyki, nosi�yby w�asne cia�a. Gamma Delfina, najpi�kniejsza podw�jna gwiazda w ca�ym znanym kosmosie, by�a odleg�a od bia�ego s�o�ca Venatora zaledwie o Skok d�ugo�ci 5769 lat �wietlnych. Kiedy Jen spogl�da�a w niebo przez okno baru, mia�a - dzi�ki swemu cybernetycznemu uk�adowi optycznemu - wspania�y widok na ten uk�ad: dwa s�o�ca obiegaj�ce wsp�lny �rodek masy w odwiecznych kosmicznych zalotach. Sk�adnik A Gammy Delfina to ��tobia�a kula, za� sk�adnik B by� z�otaw� gwiazd� o jajowatym kszta�cie, kt�rej kolor stanowi� idealn� r�wnowag� pomi�dzy ��tym a pomara�czowym. Dwie gwiazdy, z��czone razem, jak wieczni kochankowie. Wok� Gammy Delfina A nie kr��y�y �adne planety, ale z�ote s�o�ce g Del B obiega�o kilkana�cie biokopu�. Jen mia�a nadziej�, �e kiedy�, je�li zdo�a zaoszcz�dzi� do�� forsy na wyjazd z Venatora, odwiedzi kryszta�owe biokopu�y Gammy. Cz�owiek o metalowym ciele poci�ga� grafitowy nap�j. Siedz�cy na ko�cu baru klient zasiedla� hyd� o m�skim wygl�dzie, co oznacza�o, �e albo znajduj�cy si� w cybernetycznej czaszce umys� narodzi� si� jako samiec, albo siedzia�a w niej kobieta prze�ywaj�ca ma�y przerywnik w ciele odmiennej p�ci. Nazywano go Doktorem Johnnym, a jego hyda by�a o wiele bardziej dopracowana ni� wi�kszo�� syntetycznych cia� na Venatorze - a to dlatego, �e pracowa� dla Rady Sektora i jego cia�o op�acone zosta�o z forsy podatnik�w. Jen mia�a do niego s�abo��. Odwiedzi� wszystkie planety sektora Delfina, ale zawsze wraca� do jej baru z opowie�ciami o miejscach, w kt�rych by�, i o wspomnieniach, kt�rych posmakowa�. Pod dotkni�ciem hydraulicznych palc�w Jen syntetyczna sk�ra, okrywaj�ca jego r�ce, sprawia�a wra�enie niemal rzeczywistego cia�a. W plastykow� szyj� wbudowano mu znakomit� krta�, dzi�ki czemu jego g�os by� niemal ludzki. Wi�kszo�� hyd na Venatorze odzywa�a si� metalicznymi d�wi�kami, cybernetycznym skrzekiem, natomiast elektroniczny baryton Doktora Johnny'ego brzmia� zupe�nie jakby wydawa�o go �ywe cia�o. Czasami, gdy Jen opu�ci�a plastykowe powieki i po prostu go s�ucha�a, umia�a wm�wi� sobie, �e naprawd� sta� obok niej cz�owiek z krwi i ko�ci. Jego cia�o by�o w�asno�ci� rz�du. Wyposa�ono je w funkcje pokarmowe, m�g� wi�c �atwo smarowa� swoje mechanizmy wspomagaj�ce - a w�a�nie w tej chwili Jen przygl�da�a si�, jak popija w�glow� kol�, zwil�aj�c wn�trzno�ci. Doktor rzuci� jej s�odki, silikonowy u�miech. - Musz� wraca� do pracy, Jen - odezwa� si� tym niemal �ywym g�osem. - Spodziewam si� nowej dostawy do Skoczni. Jutro ci wszystko opowiem. Potem pu�ci� do niej oczko, co nie nale�a�o do cz�stych widok�w, poniewa� wi�kszo�� hyd mia�a wbudowane nie mrugaj�ce oczy. W chwil� p�niej ju� go nie by�o. Wkr�tce potem otworzy�y si� drzwi i wszed� cz�owiek zbudowany z ludzkich tkanek. Jego cia�o �y�o, t�tni�o krwi�, Jen wiedzia�a wi�c, �e musia� to by� kto� cholernie wa�ny i prawdopodobnie �pi�cy na forsie. Wi�kszo�� podr�uj�cych nie mog�a sobie pozwoli� na zabranie w�asnych cia� na wyprawy mi�dzygwiezdne - by�o to nieop�acalne i zu�ywa�o mn�stwo energii. O wiele taniej i �atwiej podr�owa�o si� Skokiem: w�asne cia�o zostawa�o w domu, a na drugim ko�cu drogi czeka�o ju� nowe. Niekt�re z dro�szych hyd oblekano w syntetyczne tkanki, jednak Jen bez trudu odr�nia�a podr�bki od prawdziwych ciele�niak�w. Chocia�by dzi�ki temu, �e sztuczne cia�a nie poci�y si�. Cz�owiek o tkankowej twarzy aroganckim krokiem podszed� do baru i w�wczas Jen jednoznacznie stwierdzi�a, �e jego cia�o by�o naprawd� �ywe, pe�ne spoconego, �mierdz�cego splendoru. Jej hyda by�a wyposa�ona w sensory olfaktoryczne, wi�c mog�a poczu� zapach nieznajomego. Nosi� ubranie w neonowo jaskrawych barwach. U�miecha� si� ironicznie. Ulokowa� si� na barowym sto�ku i pu�ci� oczko do Jen. - Nazywam si� Starbuck. Macie tu co� do jedzenia? Spod baru ku�tykaj�c wylaz� Quarrel. Utyka� z powodu przecieku w uk�adzie hydraulicznym lewej nogi hydy. By� szefem baru "Pod Odlotowym Skr�tem". Pot�ny i brzydki, o ko�czynach pozwalaj�cych mu brutalnie potraktowa� ka�dego rozrabiaj�cego klienta. Jen nie mia�a poj�cia, czyj umys� przebywa� w tej chwili w jego cyberczaszce. By� mo�e osob� nazywaj�c� siebie "Quarrel" tworzy�o kilka r�nych umys��w na zmian� zajmuj�cych jedno cia�o. Jen zauwa�y�a bowiem, �e nastroje szefa zmienia�y si� cyklicznie w obr�bie dziewi�ciodniowego tygodnia Venatora. W poniedzia�ki i czwartki by� przyjacielski, we wtorki i pluterki burkliwy. Tego dnia przypada�a �roda, wi�c po prostu by� zwyczajnie w�ciek�y. - Chcesz je��? P�a� z g�ry - wychrypia� Quarrel do ciele�niaka. Obcy si�gn�� do kieszeni Moebiusa w swojej tesseraktowej kamizelce i rzuci� na kontuar sztabk� z�ota. Quarrel skrzywi� si� pogardliwie. - Chyba masz mnie pan za frajera. Na tej planecie s� replikatory materii. Z�oto jest tanie jak barszcz. Z diament�w robimy ga�ki do drzwi. Zarozumia�y u�mieszek Starbucka zblad�. - S�dzi�em, �e waluta Venatora oparta jest na materii. - Taa, jest. Daj pan co� o z�o�onej strukturze atomowej, czego nie da si� zreplikowa�. Mo�e muszl� albo liofilizowany ludzki p��d. Starbuck u�miechn�� si� szerzej. - A wi�c wasz pieni�dz bazuje na okazach? Schyli� si� i podni�s� swoj� teczk�: torb� Mandelbrota, kt�rej wn�trze by�o wi�ksze od zewn�trznych rozmiar�w. Wyci�gn�� z niej co� i po�o�y� na kontuarze. - Widzieli�cie taki kiedy�? By� to ma�y model samochodu. Dla Jen wygl�da� jak tania, masowo produkowana plastykowa zabaweczka, sama w sobie bezwarto�ciowa. Jednak tu, na Venatorze, mia�a pewn� cen� ze wzgl�du na gigantyczn� ilo�� energii, jaka musia�a zosta� w�o�ona w przetransportowanie z nad�wietln� pr�dko�ci� tych kilku gram�w plastyku przez pustk� mi�dzygwiezdn�. Lecz teraz, kiedy zabawka ju� si� znalaz�a na planecie, Quarrel m�g� wprowadzi� jej charakterystyk� ...
pokuj106