McCaffrey Niebiosa Pern.txt

(872 KB) Pobierz
ANNE MCCAFFREY

NIEBIOSA PERN

Ksi��k� t� po�w�cam doktorowi Stevenowi M. Beardowi,
w podzi�ce za to, �e da� mi do r�k w�asny �wiat.
WST�P
Nie nam os�dza�, czy los szczodrobliwy, Lecz z tym, co nam zsy�a, b�dziem sobie 
radzi�.
Odkrywcy Pernu, trzeciej planety w uk�adzie s�onecznym Rukbatu w gwiazdozbiorze 
Strzelca, nie zwr�cili uwagi na nieregularn� orbit� satelity kr���cego w 
systemie.
Koloni�ci osiedlili si� na planecie, przystosowali do jej specyfiki i 
rozproszyli si� po najbardziej go�cinnym kontynencie po�udniowym.
Katastrofa spad�a nagle w postaci deszczu grzybopodobnych organizm�w, kt�re 
�ar�ocznie po�era�y wszystko z wyj�tkiem kamienia, metalu i wody. Z pocz�tku 
straty by�y przera�aj�ce. Na szcz�cie dla nowej kolonii, "Nici", jak nazywano 
zab�jcze deszcze, nie by�y niezniszczalne; gin�y w kontakcie z wod� i ogniem.
Z pomoc� in�ynierii genetycznej i wrodzonej pomys�owo�ci osadnicy odpowiednio 
przekszta�cili miejscowe formy �ycia, przypominaj�ce legendarne smoki. Te 
olbrzymie stworzenia, w chwili narodzin nawi�zuj�ce telepatyczn� wi� z 
cz�owiekiem, sta�y si� najskuteczniejsz� na Pernie obron� przeciwko Niciom. Po 
prze�uciu i strawieniu rudy zawieraj�cej fosfm� potrafi�y dos�ownie zia� ogniem, 
spalaj�c zab�jcze paso�yty w powietrzu, przed opadni�ciem na ziemi�. Umia�y nie 
tylko lata�, ale tak�e si� teleportowa�, dzi�ki sprawnym manewrom unikaj�c 
napowietrznych zderze� podczas walki z Ni�mi. Mog�y telepatycznie porozumiewa� 
si� z je�d�cami i innymi smokami, tworz�c niezwykle skuteczne formacje bojowe, 
czyli skrzyd�a.
Od je�d�c�w smok�w wymagano szczeg�lnych uzdolnie� i ca�kowitego po�wi�cenia. 
Je�d�cy stali si� wi�c osobn� grup�, zupe�nie
r�n� od tych, kt�rzy uprawiali ziemi� i chronili j� przed zniszczeniami 
rozsiewanymi przez Nici, oraz od tych, kt�rzy parali si� rzemios�em w r�nych 
perne�skich cechach.
Z up�ywem stuleci osadnicy zapomnieli o swoich korzeniach i o rozpaczliwej walce 
z Ni�mi, kt�re opada�y na planet�, gdy nieregularna orbita Czerwonej Gwiazdy 
przecina�a elips� Pernu. Zdarza�y si� tak�e d�ugie okresy Przerw, kiedy Nici nie 
pustoszy�y ziemi, a perne�scy je�d�cy dochowywali wiary swoim pot�nym 
przyjacio�om, czekaj�c chwili, gdy zn�w b�d� potrzebni do ochrony ludzi, kt�rym 
zaprzysi�gli s�u�b�.
Gdy po jednej z d�ugich Przerw powr�ci�a gro�ba Nici, liczba je�d�c�w zd��y�a 
zmale� ju� tak bardzo, �e zamieszkali w jednym jedynym weyrze: Bendenie. 
Bohaterska W�adczyni Weyru Lessa, dosiadaj�ca z�otej kr�lowej Ramoth, odkry�a, 
�e smoki potrafi� porusza� si� w czasie tak samo jak w przestrzeni i podejmuj�c 
rozpaczliwe ryzyko, cofn�a si� w czasie o czterysta Obrot�w, by sprowadzi� pi�� 
pozosta�ych Weyr�w w przysz�o��, do obrony Pernu.
W tej sytuacji podj�to pr�by zbadania Po�udniowego Kontynentu, gdzie dokonano 
wielkiego odkrycia. Jaxom, je�dziec bia�ego Rutha, jego przyjaciel F'lessan, 
je�dziec spi�owego Golantha, czeladniczka Jancis z Cechu Kowali i Piemur, 
Harfiarz nieprzypisany do �adnej warowni, badaj�c L�dowisko pierwszych osadnik�w 
dokonali niezwykle wa�nego odkrycia; natrafili na Assigi, czyli Audiosystem 
Sztucznej Inteligencji Gromadz�cy Dane.
W oparciu o miliardy plik�w z danymi, przywiezionymi na Pern przez pierwszych 
osadnik�w, Assigi zacz�� dostarcza� informacje do wszystkich Cech�w. Opracowa� 
tak�e metod� uwolnienia Pernu od okresowego zagro�enia wywo�ywanego przez 
w�drownego satelit�, nieprawid�owo okre�lanego jako Czerwona Gwiazda.
F'lar i Lessa, odwa�ni i dalekowzroczni przyw�dcy Weyru, pierwsi zacz�li 
zach�ca� W�adc�w Warowni i Cech�w, by sko�czy� z dominacj� Nici i rozpocz�� now� 
er� w dziejach Pernu. Uzyskali zgod� prawie wszystkich, zw�aszcza �e dzi�ki 
Assigi ka�dy m�g� korzysta� z nowych metod pracy i technologii u�atwiaj�cych 
�ycie i poprawiaj�cych zdrowie.
Byli jednak i tacy fanatycy, kt�rzy uznali Assigi za "obrzydlistwo" i pr�bowali 
po�o�y� kres wspania�emu projektowi. Ponie�li jednak kl�sk�. M�odzi je�d�cy i 
technicy, wykszta�ceni i przeszkoleni przez komputer, z pomoc� smok�w przenie�li 
ze statk�w pierwszych osadnik�w, w dalszym ci�gu kr���cych po orbicie Pernu, 
trzy silniki z nap�dem na antymateri� i umie�cili je w pot�nym uskoku na 
powierzchni Czerwonej Gwiazdy. Zaplanowan� z pewnym op�nieniem eksplozj� mo�na 
by�o zaobserwowa� prawie na ca�ym Pernie, kt�rego mieszka�cy radowali si� na 
my�l, �e wreszcie pozb�d� si� Nici.
Rozwi�zanie to nie po�o�y�o natychmiastowego kresu Opadom, poniewa� r�j Nici 
przyci�gni�ty wcze�niej przez Czerwon� Gwiazd�, jeszcze nie ca�kiem opu�ci� 
przestrze� wok� Pernu. Je�d�cy i harfiarze wyja�niali wszystkim, kt�rzy 
zechcieli ich wys�ucha�, �e jest to ostatnie Przej�cie Czerwonej Gwiazdy, a 
potem Nici nie b�d� ju� wi�cej trapi� mieszka�c�w planety.
Nadszed� czas, by zacz�� snu� plany na przysz�o�� woln� od tego zagro�enia. 
Mo�na by�o przy tym wykorzysta� informacje zawarte w banku danych Assigi, 
zawieraj�cym wiele przydatnych a jednocze�nie prostych rozwi�za� technicznych, 
kt�re przyczyni� si� do poprawy �ycia wszystkich mieszka�c�w Pernu. Nawet 
je�d�cy, kt�rzy przez ca�e wieki bronili planety, musz� znale�� sobie nowe 
zaj�cia. Pojawiaj� si� nowe pytania: o wyb�r rozwi�za� technicznych, kt�re 
u�atwi� �ycie nie niszcz�c kultury Pernu, a tak�e o miejsce je�d�c�w i ich 
wspania�ych przyjaci� w nowym spo�ecze�stwie, wolnym od gro�by Nici.
PROLOG
KOPALNIE W GROMIE, 5.27.30 OBECNEGO PRZEJ�CIA,
OBR�T 2552 WED�UG POPRAWIONEJ RACHUBY ASSIGI
Dy�urny czeladnik w pomieszczeniach dla wi�ni�w w Kopalni 23 u podn�a 
zachodniego �a�cucha wzg�rz pierwszy dostrzeg� jasny, niebieskawy warkocz na 
po�udniowo-zachodnim niebosk�onie. Mia� wra�enie, �e zjawisko zbli�a si� w jego 
stron�, wi�c krzykiem zaalarmowa� otoczenie i pop�dzi� w d� po schodach wie�y 
stra�niczej.
Jego krzyki us�yszeli g�rnicy wychodz�cy z szyb�w, brudni i zm�czeni po ca�ym 
dniu wydobywania rudy �elaza. Oni r�wnie� dostrzegli �wiat�o p�dz�ce w stron� 
zabudowa�. Rozproszyli si� z ha�asem, kryj�c si� gdziekolwiek: pod wagonikami z 
rud�, za usypiskami urobku i pod suwnic�; niekt�rzy pobiegli z powrotem do 
szybu. Przetoczy� si� nad nimi basowy grzmot, cho� na niebie nie by�o ani jednej 
chmurki. Niekt�rzy potem twierdzili, �e do ich uszu dotar� wysoki �wist. Wszyscy 
zgadzali si� co do kierunku, z kt�rego nadlecia� obiekt - po�udniowy zach�d.
Wysoki kamienny mur wok� wi�ziennego podw�rka nagle si� rozpad�. Wyrzucone do 
g�ry kamienie zacz�y opada� na ca�y teren kopalni. G�rnicy rzucili si� na 
ziemi�, chroni�c g�owy przed uderzeniami od�amk�w. Rozleg� si� drugi wybuch i 
okrzyki przera�enia dochodz�ce z wi�ziennych kwater. Zalecia�o rozgrzanym do 
bia�o�ci metalem - znajoma wo� w miejscu, gdzie wytapia si� rud� �elaza i wysy�a 
si� j� w sztabach do siedzib cech�w Kowali - tyle �e zapach by� dziwnie kwa�ny. 
Niestety nikt p�niej nie potrafi� go dok�adnie opisa�.
Szczerze m�wi�c, gdy rozleg�o si� ostrze�enie czeladnika, spo�r�d kilkuset 
pracownik�w kopalni, tylko jeden cz�owiek nie straci� g�owy. Shankolin, od 
kilkunastu lat odpracowuj�cy wyrok wi�zienia w kopalniach Cromu, od dawna czeka� 
na sposobno�� do ucieczki. Naturalnie us�ysza� huk wal�cego si� muru i przez 
u�amek sekundy widzia� bia�oniebiesk� po�wiat� w ma�ym okienku wyci�tym w 
ci�kich drzwiach, stanowi�cych jedyne wyj�cie z budynku. Skoczy� na lewo i 
ukry� si� pod drewnian� prycz� niemal w tym samym momencie, gdy co� du�ego, 
gor�cego i �mierdz�cego przebi�o �cian� w miejscu, gdzie u�amek sekundy przedtem 
by�a jego g�owa. Jaki� przedmiot z sykiem przery� przej�cie mi�dzy pryczami, 
przebi� deski, zgruchota� naro�ny wspornik i wylecia� na zewn�trz. Pozbawiony 
podpory dach zawali� si� cz�ciowo. Kto� zacz�� krzycze� z b�lu i wo�a� o pomoc. 
Kto� inny j�cza� ze strachu.
Shankolin wype�z� spod pryczy i kr�tkim spojrzeniem obrzuci� dziur� wybit� przez 
meteoryt - jedyn� prawdopodobn� przyczyn� takich zniszcze�. Dostrzeg� w dali 
potrzaskany mur wi�zienny i zareagowa� b�yskawicznie. Przedosta� si� przez 
rozbit� �cian� i pop�dzi� w stron� muru, pilnie wypatruj�c, czy nie dostrze�e 
stra�nik�w na murze albo na wie�yczkach po obu jego ko�cach. Jednak wszyscy 
opu�cili stanowiska, prawdopodobnie w chwili gdy dostrzegli meteoryt nadlatuj�cy 
w stron� kopalni.
Podci�gn�� si� na r�kach na szczyt muru i co si� w nogach pop�dzi� przez pag�rki 
ku najbli�szej k�pie rzadkich krzak�w. Przycupn�� za nimi i uspokajaj�c oddech, 
nads�uchiwa� odg�os�w zamieszania dochodz�cych z kopalni. Ranny wci�� krzycza� z 
b�lu; prawdopodobnie stra�nicy najpierw si� nim zajm�, a dopiero potem policz� 
wi�ni�w. Pewnie b�d� chcieli przyjrze� si� meteorytowi z bliska, bo je�li 
zawiera metal, mo�e przedstawia� du�� warto��. Przynajmniej tak s�ysza�, kiedy 
ust�pi�a jego g�uchota. Nieraz s�uch go zawodzi�, ale i tak dowiadywa� si� 
wszystkiego, co trzeba. Nigdy nie da� po sobie pozna�, �e ust�pi�y skutki 
dzia�ania rozsadzaj�cego czaszk� d�wi�ku, kt�ry wyda� odra�aj�cy Assigi, kiedy 
Shankolin wkroczy� do jego pomieszczenia na czele ludzi wybranych przez jego 
ojca, Mistrza Norista, by zniszczy� to obrzydlistwo i po�o�y� kres jego 
szkodliwym wp�ywom.
Shankolin odzyska� oddech i stoczy� si� w d� po �agodnym zboczu. W ko�cu uzna�, 
�e jest na tyle bezpieczny, by zgi�� si� w p� i przebiec pod os�on� rzadkiego 
lasu. Bez przerwy si� rozgl�da�, nads�uchuj�c odg�os�w ewentualnego po�cigu. 
Pochylony, pop�dzi� w d� niebezpiecznego urwiska; s�ysza�, jak �wir i ma�e 
kamyki spadaj� przed nim ze stromizny.
Ca�y by� poch�oni�ty jedn� my�l�: tym razem uda mu si� uciec. Koniecznie musia� 
odzyska� wolno��, by powstrzyma� nieuchronny post�p, jaki czyni Ohydny Assigi, 
niszcz�c Pem, kt�ry przetrwa� tak d�ugo. Opowiada� mu o tym ojciec cichym, 
przera�onym g�osem.
Mistrz Norist by� przera�ony, gdy w�adcy Weyr�w Pernu uwierzyli, �e ten 
bezcielesny g�os naprawd� mo�e im p...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin