Miłosz Traktat poetycki.txt

(43 KB) Pobierz
Czes�aw Mi�osz

Traktat poetycki

OPRACOWA� : Jaroslaw Basaj (jeremias@mp.pl)
(1957)
WST�P
Mowa rodzinna niechaj b�dzie prosta.
A�eby ka�dy, kto us�yszy s�owo
Widzia� jab�onie, rzek�, zakr�t drogi,
Tak jak si� widzi w letniej b�yskawicy.
Nie mo�e jednak mowa by� obrazem
I niczym wi�cej. Wabi j� od wiek�w
Rozko�ysanie rymu, sen, melodia.
Bezbronn� mija suchy, ostry �wiat.
Niejeden pyta dzisiaj co to znaczy
Ten wstyd, je�eli czyta ksi�g� wierszy,
Jakby do gorszej natury w nim samym
Zwraca� si� autor w niejasnym zamiarze
My�l odsuwaj�c i my�l oszukuj�c.
Z przypraw� �artu, b�aze�stwa, satyry,
Jeszcze si� umie podoba� poezja.
Jej znakomito�� wtedy si� docenia.
Ale te walki, gdzie stawk� jest �ycie
Toczy si� w prozie. Nie zawsze tak by�o.
I nie wyznany dotychczas jest �al.
S�u��, nie trwaj�, romanse, traktaty.
Bo wi�cej wa�y jedna dobra strofa
Ni� ci�ar wielu pracowitych stronic.
I. PI�KNE CZASY
Fiakry drzema�y pod Mariack� Wie��.
Krak�w malutki jak jajko w listowiu
Wyj�te z rondla farby na Wielkanoc.
I w pelerynach kroczyli poeci.
Nazwisk ich dzisiaj ju� si� nie pami�ta.
Ale ich r�ce by�y rzeczywiste,
Spinki, mankiety nad blatem stolika.
Dziennik na kiju ni�s� Ober i kaw�
A� min��, tak jak oni, bez imienia.
Muzy, Rachele w pow��czystym szalu,
Zwil�a�y usta, warkocz upinaj�c
Szpilk� co le�y z popio�em ich c�rek
Albo w gablotce, przy konchach bez d�wi�ku
I szklanej lilii. Anio�y secesji
W ciemnych wyg�dkach rodzicielskich dom�w
Rozmy�laj�ce o zwi�zku p�ci z dusz�,
Lecz�ce w Wiedniu smutki i migreny
(Docent Freud, s�ysz�, z Galicji jest rodem).
I Annie Csilag ros�y, ros�y w�osy,
Szamerowana by�a pier� huzar�w.
Po g�rskich wioskach sz�a wie�� o Cesarzu
Kt�rego pow�z widzia� kto� w dolinie.
Tam nasz pocz�tek. Na pr�no si� broni�,
Pr�no wspomina� daleki Wiek Z�oty.
Nam raczej przyj�� i uzna� za swoje
W�sik z pomad�, melonik na bakier
I tombakowej brz�kanie dewizki.
Za swoj� uzna� pie�� przy kuflu piwa
W czarnych jak sukno fabrycznych osadach.
Zapa�k� trzasn��, na dwana�cie godzin
I��, tworzy� w dymach post�p i bogactwo.
P�acz, Europo, i czekaj szyfkarty.
W grudniowy wiecz�r, w porcie Rotterdamu
Milcz�cy stanie okr�t emigrant�w.
W zamarz�e maszty, jak w �nie�ne chojary
Z do�u uderzy litanijny ch�r
W ch�opskim, s�owe�skim czy polskim, narzeczu.
Trafiona z pistoletu gra pianola.
Kadryl po knajpach goni dzikie pary.
I ruda, t�usta, prztykaj�c w podwi�zk�,
Z rozwalonymi udami na tronie,
W pantoflach z puszkiem, czeka tajemnica
Na domokr��c�w gum i salwarsanu.
Tam nasz pocz�tek Ju� miga iluzyon:
Max Linder krow� prowadzi i pada.
W ogr�dkach �wiec� przez ziele� lampiony.
�e�ska orkiestra w puzon, w puzon dmie.
A� z r�k, pier�cieni, gorset�w liliowych,
Z popio�u cygar, wije si�, rozwija
Przez bory, lasy, g�ry i r�wniny
Komenda: "Vorwarts!" "En avant!" "Allez!"
To nasze serca, wapnem przysypane,
Na pustych polach kt�re zliza� p�omie�.
I nikt nie wiedzia� czemu si� sko�czy�o
- Gra�a pianola - post�p i bogactwo.
Styl nasz, cho� to jest przykre, tam si� rodzi.
Bzyka pokorna lira wcze�nie rano
W mansardzie nad grzechotk� tingel-tanglu.
Pie�� eteryczna niby chrobot gwiazd,
Handlarzom i ich �onom niepotrzebna
I ludziom z g�rskich wiosek niepotrzebna.
Czysta na przek�r smutnym sprawom ziemi.
Czysta. Nie wolno jej u�y� wyraz�w:
Telefon, poci�g, bidet, rzy� i pieni�dz..
Uczy si� czyta� d�ugow�osa Muza
W ciemnych wyg�dkach rodzicielskich dom�w
I wie ju� odt�d, co poezj� nie jest.
A jest ni� tylko wzruszenie i powiew
Kt�ry w trzech kropkach mieszka, za przecinkiem.
P�ynie, faluje nieprzet�umaczalne,
Ersatz modlitwy. Tak odt�d zostanie.
Wzbroniony b�dzie oddech zwyk�ej sk�adni.
"Phi, publicystyka. Niech m�wi proz�".
A� kiedy�, w szko�ach nowej awangardy,
Odkryciem nazw� postarza�y zakaz.
Nie wszyscy gin� bez �ladu poeci.
Kasprowicz rycza�, rwa� jedwabne p�ta.
A zerwa� nie m�g�, bo s� niewidoczne.
A to nie p�ta, raczej nietoperze,
Wypijaj�ce z mowy sok w przelocie.
Staff, niew�tpliwie, by� koloru miodu
I czarownice, gnomy, deszcz wiosenny
S�awi� na niby dla �wiata na niby.
Co do Le�miana, ten wyci�gn�� wnioski:
Je�eli ma by� sen, to sen a� do dna.
Ma�a uliczka jest w ma�ym Krakowie.
Dw�ch kiedy� ch�opc�w tam obok mieszka�o.
Je�eli jeden szed� z gimnazjum Anny
Widzia� drugiego jak bawi� si� w piasku.
R�ny im dany los i r�na s�awa.
Olbrzymie morza, niepoj�te kraje,
Wyspy na kt�rych za raf� korali
W rogat� muszl� dm� nagie plemiona
Pozna� marynarz. Trwa dotychczas chwila
Kiedy w bezludnym upale Brukseli
Wst�powa� wolno na schody z marmuru
I dzwonek, tak gdzie S akcyjnej sp�ki,
Przycisn��, d�ugo ws�uchuj�c si� w cisz�.
Wszed�. Dwie kobiety plot�y ni� na drutach.
Jemu zdawa�o si�, �e to s� Parki.
Zwijaj�c pasmo w stron� drzwi skin�y.
Anonimow� d�o� poda� dyrektor.
Tak J�zef Conrad zosta� kapitanem
Statku na rzece Kongo, bo s�dzone.
G�os ostrze�enia, dla tych, co s�yszeli
Ukry� w powiastce znad tej rzeki Kongo:
Cywilizator, oszala�y Kurtz,
Mia� ko�� s�oniow� ze �ladami krwi,
Na memoriale o �wiat�ach kultury
Pisa� "ohyda" a wi�c ju� wst�powa�
W dwudziesty wiek.
Tymczasem dzi�-dzi�,
Podk�wki, wst��ki i taniec nad ranem
Pod wt�r basetli w podkrakowskiej wiosce
I od stuleci gra�y si� jase�ka.
Nieprzemo�onej woli by� Wyspia�ski.
Teatr narodu widzia� jak u Grek�w.
Ale sprzeczno�ci zwyci�y� nie zdo�a� -
Ona prze�amie mow� i widzenie,
Ona oddaje nas w niewol� dziej�w,
A� nie jeste�my osoby, mniej, �lady
Piecz�cie w kt�rych odcisn�� si� styl.
Nam nie zostawi� Wyspia�ski pomocy.
W spadku nie takie wzi�to monumentum.
�artem pocz�te, nie dla ka�dej chwa�y,
Zgodne z j�zykiem jak �piewka przedmie�cia
I niecielesnej my�li ku nauce,
Szkoda �e fraszka - tylko "S��wka" Boya.
Dzie� ten przygasa. �wiece zapalono.
Na Oleandrach zamek karabinu
Nie szcz�ka wi�cej i b�onia s� puste.
W piechurskich butach odeszli esteci.
W�osy ich zami�t� ch�opak u fryzjera.
Stoi na polach mg�a i zapach dymu.
A ona, ona ma woalk� lila.
Przy �wiecach palce k�adzie na klawisze.
I, kiedy dokt�r kieliszki nalewa,
Pie��, co jest dla nas wie�ci� znik�d �piewa:
Szumia�y mu echa kawiarni
Ca�unem si� k�ad�y na skro�.
II. STOLICA
Ty, obce miasto na sypkiej r�wninie
Pod prawos�awn� kopu�a soboru,
Dla ciebie muzyka piszcza�ka roty,
Kawalergard, so�dat wsiech wysze,
Tobie z doro�ki r�y A��awerdy.
Tak trzeba od� zaczyna�, Warszawo,
Do twego �alu, n�dzy i rozpusty.
Przekupie�, r�k� zgrabia�� od ch�odu,
Szklank� odmierza pestki s�onecznika.
Praporszczyk wiezie kolejarsk� c�r�.
Ksi�n� z niej zrobi w Elizawetgradzie.
Na czerniakowskiej, G�rnej i na Woli
Ju� czarna Ma�ka, szumi�c falbankami,
Na pi�tro idzie, robi perskie oko.
A tob� w�ada, miasto, Cytadela.
Uszami strzy�e kabardy�ski ko�
Je�eli echo niesie "Ponad troony".
Na gubernialn� dosy� masz stolic�,
Ty, luna-parku prywislanskich kraj�w.
Wi�c tobie teraz by� stolic� pa�stwa
Kiedy si� t�ocz� zbiegowie z Ukrajny
Sprzedaj�c brylant z dworu pod Odess�?
Szabla, francuska strzelba z demobilu
Niechaj wystarcz� za bro� w twoich bitwach.
Przeciwko tobie, �mieszna, wybuch� strajk
I w �wiat�ej Pradze i w dokach Londynu.
Wi�c ochotnicy w biurach propagandy
Pisz� nocami o wschodniej nawale,
Nie wiedz�c, �e im b�dzie grzmie� nad grobem
Z chrapliwej miedzi tr�b Internacjona�.
A jednak jeste�. Z czarnym twoim gettem,
Z bezrobotnymi, kt�rych gniew jest senny,
Ze �zami kobiet w przedwojennej chustce.
Latami b�dzie chodzi� w Belwederze.
Pi�sudski nigdy nie uwierzy w trwa�o��.
I b�dzie mrucze�: "Oni nas napadn�".
Kto? I poka�e na zach�d, na wsch�d.
"Ko�o historii wstrzyma�em na chwil�".
Pow�j wyro�nie z plam zeschni�tej krwi.
Gdzie �yto kl�ka, tam wstan� bulwary.
I pokolenie pyta: jak to by�o?
A� �aden, miasto, nie zostanie kamie�
W miejscu na kt�rym le�a� i przeminiesz.
P�omie� rozgryzie malowane dzieje.
Jak wykopany grosik b�dzie pami��.
Za twoje kl�ski dostaniesz nagrod�.
Na znak, �e tylko mowa jest ojczyzn�
Mur tw�j obronny u twoich poet�w.
Poeta musia� by� z dobrej rodziny.
�wi�tobliwego cadyka wzi�� w rodzie.
Ojcowie jego czytali Lassalle'a,
Wierzyli w Post�p i w berli�ski Lied.
Powoli wdzi�k si� zwyk� by� destylowa�.
Byli i z gorszych, szlachetk�w czy �yk�w,
Czy nawet z Niemca w we�nianej szlafmycy.
"Pod Pikadorem" hucz�c nie odgadli
�e gorzki w smaku bywa li�� wawrzynu.
Rozdyma� nozdrza recytuj�c Tuwim,
"Ca ira!" wo�a� w Grodnie, Tykocinie,
I dr�a�a sala tubylczej m�odzie�y
Na d�wi�k sp�niony g�r� o sto lat,
A� entuzjast�w, tych kt�rzy prze�yli,
Spotka� mia� Tuwim na balu UB
�eby zamkn�o si� ogniste ko�o
I trwa�, jak zawsze, bal u Senatora.
Wiosn�, nie Polsk�, chcia� widzie� na wiosn�
Depcz�cy przesz�o�� Lecho�-Herostrates.
Ale rozmy�la� mia� przez ca�e �ycie
O s�uckich pasach i o karmazynie
Czy o religii, cho� nie katolickiej
A tylko polskiej, na mszy narodowej
Kap�anem w kom�y mianuj�c Or-Ota.
A c� S�onimski, smutny i szlachetny?
Jutru powierza� si� i Jutro g�osi�.
W�adztwa Rozumu co dzie� oczekiwa�
Na spos�b Wellsa czy na inny spos�b.
Niebo Rozumu ci�y krwawe pr�gi,
Wi�c ju� na staro�� przekazywa� wnukom
Dawn� nadziej�, �e oni zobacz�
Jak Prometeusz schodzi z g�r Kaukazu.
Z barwnych kamieni sk�ada� gospodarstwo
Publicznym sprawom obcy Iwaszkiewicz,
M�wca p�niejszy, tudzie� obywatel
Pod naciskami twardej konieczno�ci,
Za wzgl�dne uzna� wszystko, no bo mija
Potem s�owia�skie wskaza� ludziom cnoty
�eby nam ch�opska zagra�a kapela -
Jest melancholia przecie w takiej doli.
Nie lepsza wcale, tylko bardziej dumna
Samotno�� w bieli zim ameryka�skich.
�lad n�ek ptaka ten sam co od wiek�w.
Czas ju� nie rani i nie daje si�y.
Niebieska s�jka, podkarpackiej krewna,
B�dzie zagl�da� w okno Wierzy�skiego.
Och, cena, cena jak� si� zap�aci
Za rado�� ch�opca, za wiosn� i wino!
Nigdy nie by�o tak pi�knej plejady.
A jednak w mowie ich b�yszcza�a skaza,
Skaza harmonii, ta, co u ich mistrz�w.
I przemien...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin