Qualis Prawdziwa historia bitwy o Różę.txt

(91 KB) Pobierz
Qualis

Prawdziwa historia bitwy o "R��"

Gdzie� w ciemnym k�cie kosmosu, gdzie wiatr
s�oneczny zakr�ca, a grawitacja w zasadzie nie powinna dzia�a�, unosi si� majestatycznie Sztab Generalny 
Zjednoczonych Kosmicznych Si� Ziemskich (SGZKSZ). Grawitacji na pewno by tu nie by�o, ale niestety dla niej, Sztab 
jest tak wielki, olbrzymi i-w-og�le, i� sam ten fakt po prostu, uj�� grawitacj� za jej m�skie przyrodzenie, �cisn�� 
jednoznacznie acz delikatnie, po czym przytarga� na miejsce... A propos unoszenia si�, Sztab nie unosi� si� mo�e 
dos�ownie, trudno bowiem, unosi� si� w przestrzeni kosmicznej. Jak znale�� jednak inne wojskowe s�owo na to, co 
nasz Sztab robi�? Wi�c niech zostanie - unosi� si�. Dok�adnie to bry�a konstrukcji unosi�a si�, a Sztab przebywa� sobie 
w jej wn�trzu. To znaczy Sztab unosi� si� niejako po�rednio, nie bezpo�rednio, a konkretnie, unoszenie si� Sztabu 
czerpa�o swoj� wa�no�� wprost z unoszenia si� bry�y statku. M�wi�c pro�ciej; Sztab unosi� si�, poniewa� znajdowa� si� 
na statku, kt�ry co warto nadmieni�, tak�e si� unosi�. Je�li kogo� dziwi takie dok�adne roztrz�sanie po�o�enia Sztabu, 
niech pami�ta, �e m�wimy o Obiekcie Wojskowym. Tu nie ma miejsca na �adne nie�cis�o�ci, pierdo�y i wydumane 
filozofie... Nieciekawe, wr�cz zadupiaste, po�o�enie Sztabu t�umaczy jego tajno��. Wojsko kocha tajno��, a kosmos 
dostarcza szczeg�lnie du�o okazji ku temu. Jest, jakby nie patrze�, du�y... Mo�e nie a� tak du�y jak by si� chcia�o, lecz 
c�... Sztabowi wybrano wi�c najbardziej tajnie miejsce, jakie mo�na by�o tylko znale��... 
Ca�a historia zacz�a si� - oczywi�cie - wcze�niej. Aby Sztab m�g� znale�� si� tam gdzie si� obecnie znajduje (a 
dok�adnie: unosi� si� tam gdzie obecnie si� unosi) musia�o nast�pi� przedtem par� ma�ych wojskowych zdarze�. Jak na 
przyk�ad lot cz�owieka w kosmos - co jak wiemy dokona� pewien kr�tko ostrzy�ony osobnik. Oraz na ksi�yc, czego 
dokona�a tr�jka zuch�w z szczecink� na g�owie. Warto tak�e wspomnie� powierzchnie Marsa, odwiedzon� przez 
bohatersk�, pokryt� dyskretn� fryzurk�, �semk�. I nie powinien przeszkadza� nikomu fakt, �e wszyscy byli kr�tko, w 
ten czy inny spos�b, ostrzy�eni! Fakty! Licz� si� fakty! Jak zakrzykn�� pewien gentelmen na wie��, �e jego ma��onka 
jest w ci��y. Bynajmniej nie z nim. Potem nast�pi�a kr�tka przerwa w podboju. C� okolice Ziemi zdobyte... A reszta? 
Jaka reszta?? Produkcja kr�tko w�osych osobnik�w post�powa�a jednak ra�no. W ko�cu trzeba by�o co� z nimi zrobi�. 
Jako, i� na ojczystej planecie nie by�o ju� niczego tak naprawd� ekscytuj�cego, jasne, niebieskie spojrzenie owych 
kr�tkow�osych m�odzie�c�w pad�o na gwiazdy. Hmmm... Mrugaj� sobie one? Huh...?! Mrugaj�...? Od takich 
przenikliwych my�li niedaleko ju� do wyprawy w KOSMOS. "Kosmos, panie, prawdziwy Kosmos, kurde panie, nie 
tam, panie, �iu�ki-majtki-Ksi�yc-Mars-i-Orbita-!". Zmierzch�e to dzieje. Nast�pnie rzecz potoczy�a si� g�adko. Nasi 
bohaterowie, kiedy byli tak daleko od Ziemi, i� mogli sw�j be�kot zwali� na zak��cenia, ra�no wzi�li si� za p�dzenie 
bimbru z paliwa rakietowego. Zgodnie z star�, szacown� tradycj� podr�niczo-koszarow�. Bimber �w, to pra-pra-
dziadek wsp�czesnego wojskowego "Tomasza". W ko�cu g��boki kosmos nigdy nie rozpieszcza� W tym szlachetnym 
stanie ducha, nast�pi�o wielkie spotkanie z Obcymi rasami. Spotkania by nie by�o gdyby nie jedna pomy�lna 
okoliczno�� - a mianowicie - wszystkie jako tako inteligentne rasy skierowa�y swe dzielne za�ogi w... Oczywi�cie, �e 
TAM! Bo niby gdzie indziej?! �rodek Galaktyki. �adne inne miejsce nie wydawa�o si� godne takiej wyprawy. Dzielne 
statki z dzielnymi �o�nierzami na pok�adzie, wpad�y po prostu na siebie, a ich za�ogi po pewnym czasie, r�nym w 
zale�no�ci od umiej�tno�ci sporz�dzenie napoj�w z paliwa, skojarzy�y przykry fakt: co� jest nie tak! "O� kurwa... Panie 
Kapitanie... wpadli�my na co�... co�... co�... kurwa?!" w r�nych j�zykach, ciamganiach, brurlach, k�apciach i innych 
mniej pospolitych formach porozumiewania si�, przelatywa�a wiadomo�� od ucha (lub innego narz�du) do ucha (lub 
czego� innego) znakomitych za��g. Umys�y w pewnym stanie nie widz� �adnych przeszk�d. Kapitanowie polecili 
zbadanie przyczyny i "naprawienie tego burdelu, kurwa, sier�ancie!". Sier�anci nie s�, rzecz jasna, od takich bana��w, 
wi�c wkr�tce obok k��bowiska szczepionych statk�w pogodnie unosili si� �o�nierze szeregowi. Nikt nie by� specjalnie 
zdziwiony widokiem innych szeregowych obiekt�w lewituj�cych z r�wn� pogod� nieopodal, o rozmaitych kszta�tach, i 
co ciekawsze, ka�dy jako� rozumia� to, co to szeregowe obiekty wojskowe pr�bowa�y artyku�owa�. Proste szeregowe, 
wojskowe s�owa typu "Kurwa!", "Chuj z tym..." czy "Ale wypieprzy�o..." powodowa�y zgodne machanie g�owami, 
mackami, brdulami i innymi odro�lami. Za�ogi po tych fachowych ogl�dzinach, dosz�y do zgodnego, nad wyraz 
sensownego w tych okoliczno�ciach wniosku, i� nic tu po nich, po czym pr�bowa�y si� rozej�� do swoich statk�w... 
Prawd� m�wi�c �atwiej jest wyj�� ni� wej�� (z�ota ta regu�a nie dotyczy tylko statk�w kosmicznych, co warto sobie 
zapami�ta�), tote� szeregowi �o�nierze rozeszli si�, jak na wojsko przysta�o, zupe�nie przypadkowo, nie pami�taj�c 
zbytnio jak w�a�ciwie wygl�da ich w�asny statek. A �e wn�trze okaza�o si� troch� inne, oraz temu idiocie Figielskiemu 
wyros�o co� na kszta�t macki na twarzy, to ju� wina z�ych Proporcji... Przez du�e "P". Albo kaca... Te� przez du�e "K". 
Albo odleg�o�ci od... czegokolwiek. Stara zasada klin-zbi�-klinem pozwoli�a na d�ugie i bez konfliktowe wsp�ycie 
r�nych zupe�nie istot na bardzo ma�ym przecie� obszarze pl�taniny sczepionych statk�w. Do Central sz�y same 
zak��cenie - rozumie si� taka Odleg�o�� ( przez du�e "O", rzecz jasna). A kapitanowie, kt�rzy rozs�dnie pr�bowali 
wytrze�wie�, stwierdzali, �e nic nie rozumiej�, nic nie widz�, i co to jest to br�zowo-zielone, do kt�rego, o ile sobie 
dobrze przypominam, zwracali si� per Rychu??! Nie... na trze�wo nikt nie by� w stanie si� z nikim porozumie�... 
Odkr�canie tego zaj�o naprawd� sporo czasu... Ale to inna historia. Pozosta� tylko jeden ma�y szczeg�lik. Jeden statek 
nie zderzy� si� z innymi. Z tego prostego powodu, i� jego za�oga by�a trze�wa jak noworodek przed karmieniem. 
Wyhamowali, wi�c przepisowo, popatrzyli na wszystko, pogardliwe zmru�yli oczy (to znaczy zmru�yliby gdyby je 
mieli), z rezygnacj� wzruszyli ramionami (oczywi�cie gdyby je mieli to by to zrobili, ale przecie� nie o to tu chodzi), 
po czym wykonali r�wnie przepisowe "w ty� zwrot" i polecieli do domu. A ich Centrala dosta�a jasny i logiczny 
meldunek - mimo takich odleg�o�ci (przez du�e "O")... 
Sztab Generalny Zjednoczonych Kosmicznych Si� Ziemskich. Pancernik "Fryderyk Karthon". Trwa narada:
-... Podsumowuj�c to wszystko, jeste�my zdania, �e wycofanie naszych si� z rejonu "R�y" pozwoli na unikni�cie strat. 
Przy�pieszy te� ewentualne kontruderzenie, zachowuj�c nasze si�y z "R�y" nienaruszone.
Zapad�a cisza. Wszyscy obecni skupili wzrok na g��wnodowodz�cym Ziemskich Si� Kosmicznych, legendarnym 
Fryderyku "Wy" Karthonie. Karthon, jak zwykle, wbija� sw�j lodowaty wzrok gdzie� w przestrze�, mro��c nieznane 
uczestnikom narady przestrzenie. W tej sytuacji, dociera�y do nich tylko ma�o optymistyczne fale ch�odu. Przydomek 
"Wy" Karthon zawdzi�cza u�ywaniu formy "Wy" przy zwracaniu si� do otoczenia. Wbrew pozorom nie prowadzi�o to 
do �adnych nieporozumie�. Adresat Karthonowego "Wy", nawet w sytuacji, gdy Karthon by� odwr�cony do niego 
plecami, zawsze widzia�, �e to "Wy" odnosi si� do niego. W�a�nie niego. Niepokoj�ce, ale prawdziwe.
Karthon siedzia� u szczytu wielkiego sztabowego sto�u. Nad sto�em unosi�a si� du�a, tr�jwymiarowa i kolorowa mapa 
rejonu "R�y". Na kraw�dzi mapy by�a widoczna brzydka, niesympatyczna plama. To wr�g. Wniosek sztabu by� 
jednomy�lny i dawa� si� wyrazi� w stwierdzeniu: "spieprzamy, bo oberwiemy...".
- Mmmm - westchn�� Karthon - mo�e przypomnijcie nam, kto tam dowodzi?
- Tam? - zdziwi� si� genera�-komandor Asturbacja. Pytanie by�o, bowiem skierowane do niego. - eee... genera� Emil 
Biddon.
- No w�a�nie - potwierdzi� Karthon - nie ma wi�c dyskusji.
Chwila konsternacji w Sztabie. Nie wycofujemy si�?? Ale�...
- Nie wycofujemy si�?? Ale�... - zdecydowa� si� wyartyku�owa� w�tpliwo�ci Sztabu komandor Perma.
- Wy najwyra�niej nie wiecie - przerwa� mu Karthon - �e Biddon to facet, kt�remu jaja wychodz� nogawkami! Koniec 
dyskusji! 
"R�a" by�a ma�ym lecz bogatym uk�adem. Problemem by�o jej po�o�enie. Dalekie raczej od Ziemskich wp�yw�w. 
Wielu uwa�a�o jej zaj�cie za szale�stwo. Prawie wszyscy zgadzali si�, �e utrzymanie jej w obecnej sytuacji z pot�n� 
flot� "Smark�w" blisko granicy uk�adu, by�o niemo�liwe. Szalone i niewykonalne. Oczywi�cie Fryderyk "Wy" Karthon 
by� tym, kt�ry z zdania "Wszyscy", robi� zdanie "Prawie wszyscy". Wedle powszechnej w�r�d sztabowc�w opinii, 
stary Fred przeceni� po prostu starego Emila. 
"Emil Biddon nie wygl�da� mi na faceta kt�remu by jaja wychodzi�y nogawkami... pomy�la�em podczas narady Sztabu. 
Aczkolwiek nie podzieli�em si� swoimi my�lami z nikim. Dzi� wiem - to nie by� b��d." - z "M�j szlak bojowy - 
ciernista droga chwa�y - wspomnienia komandora Joachima Perma" 
Genera� Emil Biddon spojrza� ponuro na chwilowo by�ego komandora Capsa, kt�ry pr�bowa� zobaczy� czubek 
swojego j�zyka, co s�dz�c po jego minie wcale mu nie wychodzi�o. Chwilowo by�y komandor Caps to jeden z 
najbardziej utalentowanych ludzi w armii od "rozwi�zywania problem�w w legalny spos�b". Obcy zawsze byli jak 
najbardziej legalni, takowo� naturaln� kolej� losu przypadli Capsowi.
- Ehmm - mrukn�� Biddon i popatrzy� dla odmiany na raport przygotowany przez chwilowo by�ego Capsa. Caps by� 
wzorowym oficerem wi�c zanim zwariowa�, napisa� raport. Raport by� o post�pach w nawi�zaniu kontakt�w z X15, 
tajemnicz� ras�, kt�ra zamieszkiwa�a sobie pobliskie rejony kosmosu. Ras� kt...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin