Eryk Remiezowicz Trzy ma�e problemy Po zej�ciu z wachty �wiat zawsze jest szary. Cztery godziny wpatrywania si� w pstrokate ekrany czujnik�w pora�a wzrok. Przed oczyma migaj� jeszcze d�ugo pastelowe plamki. Rozmieszczone rzadko �wiat�a bynajmniej nie pomagaj�. Sama szaro�� by�aby wystarczaj�cym powodem do mo�liwie szybkiego udania si� na spoczynek. Do tego dochodzi jeszcze dr�enie r�k. Teraz dopiero mo�na sobie na to pozwoli�. Przez ca�y czas d�onie trzeba by�o utrzymywa� w delikatnie wywa�onym po�o�eniu pozwalaj�cym na uruchomienie wszystkich uk�ad�w obronnych statku za pomoc� jednego drgni�cia. Stan nie by� wyj�tkiem. By� obro�c� na frachtowcu dalekiego zasi�gu Vega i teraz chcia� jedynie spa�. Zmusza� ca�e cia�o do ostatniego wysi�ku, dzi�kowa� w duchu bezimiennemu wynalazcy windy i przeklina� brak ruchomych chodnik�w. W ko�cu wbi� kod wej�cia do swojej kajuty, rozebra� si� i po�o�y� na koi. Nie mia� si�y na mycie, jedzenie i inne formalno�ci. Co� nie pasowa�o. Jaki� element nie pasowa� do standardowego, bezosobowego wn�trza. Obr�ci� si� na ��ku, �eby to sprawdzi�. �ciany nadal szare, w porz�dku. Zlew jest, OK. Obie p�ki jeszcze wisz�, szafka nadal stoi. Prysznic za firank� tak samo odrapany jak wczoraj. Wr�ci� wzrokiem do zlewu. Pod zlewem siedzia� kurdupel w czerwonym kaftaniku i spiczastej czapeczce, z brod� zaplecion� w warkocz. - Halucynacja - powiedzia� Stan na g�os. Obr�ci� si� na drugi bok i zasn��. * * * Obudzi� si� po o�miu godzinach. Tyle mia�o wystarczy�. Kurdupel by� nadal pod zlewem. Co wi�cej, na szafce siedzia� ju� drugi. Broda w warkocz, czapeczka, podobne rozmiary. Nieco inna by�a jedynie kolorystyka. Stan skoncentrowa� si� na obu maluchach. Okaza�o si�, �e w�osy r�wnie� mieli zaplecione w warkocze. Jeden w dwa, drugi w trzy. Ich widok budzi� w nim jakie� niejasne skojarzenia, wspomnienia, odczucia. KRASNOLUDKI!!!!. To by�o to! Przypomnia� sobie dzieci�stwo i bajki Konopnickiej. Rozebra� si� i wszed� pod prysznic. Oba krasnale patrzy�y na niego zdziwione. Trzy Warkocze mia� dodatkowo w oczach co� w rodzaju rozpaczy. Chrz�ka�, wierci� si�, stuka� palcami. Kr�tko m�wi�c stara� si� na siebie zwr�ci� uwag�. Stoicyzm z jakim Stan pomija� jego zaczepki wyra�nie go m�czy�. Po porannej toalecie Stan post�pi� jak ka�dy wykwalifikowany pracownik S�u�by Kosmicznej. Otworzy� drzwi i poszed� do lekarza. Nie zaszczyci� krasnali ani jednym spojrzeniem. Skrzaty zd�bia�y. K�tem oka Stan zauwa�y�, �e Dwa Warkocze zaczerwieni� si� (w�ciek�o��?, zak�opotanie? - zastanawia� si� Stan po drodze do lekarza). * * * Doktor Podhorsky, pogodny, dobroduszny S�owak, by� ma�y, p�katy, brodaty i uwielbia� jaskrawe kolory. Na szcz�cie by� �ysy i nie nosi� spiczastej czapeczki. Gdyby nie to, mia�by pe�ne prawo potraktowa� opowie�� Stana o krasnoludkach jako wyj�tkowo g�upi dowcip. A tak z pe�nym profesjonalizmem zabra� si� do pracy. Pobra� kilkana�cie r�nych pr�bek i wrzuci� je do pok�adowego analizatora. Popatrzy� na wyniki i zmarszczy� czo�o (�ysin�, co ciekawe, r�wnie� lekko marszczy� i to a� po potylic�). Stan zosta� nast�pnie poproszony o po�o�enie si� na zimnym blaszanym blacie, po czym zosta� sk�pany w najr�niejszych rodzajach promieniowania. Po ka�dym na�wietleniu komputer wypluwa� kilka stron wynik�w. Jednocze�nie aparat warcza� przera�liwie. Stan pr�bowa� przyporz�dkowywa� warczenie typowi promieniowania, ale jego wiedza o urz�dzeniach medycznych ko�czy�a si� na rentgenie. Nagle aparat przesta� warcze�. Podhorsky zagrzeba� si� w papierach i zacz�� mrucze�. Stan le�a� kilka minut spokojnie. Robi�o mu si� jednak zimno. Przerwa� delikatnie: - Mog� zej�� ze sto�u? - spyta�. - Tak, oczywi�cie, przepraszam, zapomnia�em - wymamrota� Podhorsky. Nast�pny etap kojarzy� si� Stanowi ze �redniowiecznymi torturami. Podhorsky wyj�� m�otek i igie�k�. Nast�pnie zacz�� puka� i k�u� Stana w r�ne cz�ci cia�a i pyta� o to, co te� on odczuwa. Po kilkunastu minutach na twarzy doktora pojawi�o si� zdeterminowanie. Wyj�� zapalniczk� i zacz�� si� przymierza� do zbadania reakcji swego pacjenta na przypalanie. Stan nie wytrzyma� - Co pan odkry�, panie doktorze? - spyta�. - Nic - zabrzmia�a odpowied�. - Nale�a�o tego oczekiwa�. Do s�u�by rekrutujemy jedynie najzdrowszych, najlepszych i tak dalej. Ale stara�em si� ci oszcz�dzi� wizyty u psychologa. Wybacz nadgorliwo��. Stan wybaczy�. Wybaczy� r�wnie� doktorowi m�wienie mu per ty. Doktor by� potwornie roztargniony i rozmawia� w ten spos�b z ka�dym, ��cznie z kapitanem. Czasami m�wi� nawet dziecko, kiciu lub co� w tym stylu. Doprowadza� tym kapitana do sza�u. Niestety Stana czeka�a teraz wizyta u psychologa. * * * Sp�ka Przetw�rstwa Rud, pracodawca Stana, oszcz�dza�a. Robili to inteligentnie i z wyczuciem. Nale�a�o im odda�, �e na rzeczach istotnych (pensjach zw�aszcza) nie oszcz�dzali. Czasem zdarza�y si� jednak wpadki. Jedn� z nich by� komputerowy psycholog. Nikt nie wiedzia� sk�d si� wzi�� ten idiota. Prawdopodobnie kilku jajog�owych z Anglii uzna�o, �e to dobry pomys�. Na szcz�cie za�ogi nie poddano badaniom przed startem. Kiedy za� zacz�li si� bada� po starcie, tkni�ty przeczuciem kapitan, do sp�ki z D�ugim, mechanikiem od wszystkiego, od��czy� modu� wysy�aj�cy diagnozy psychologiczne do siedziby Sp�ki. Te badania to by� istny horror. Psycholog stawia� diagnozy zupe�nie rozbie�ne z rzeczywisto�ci�. Wo�odia z maszynowni, mistrz wojew�dztwa w skokach bungee us�ysza�, �e ma l�k wysoko�ci. Kiedy komputerowy m�drzec oznajmi� kapitanowi, �e ma kompleks Edypa, bo zosta� zbyt wcze�nie odstawiony od piersi, a Podhorskiemu, �e ma problemy z �on�, bo tak naprawd� to on woli m�odych ch�opc�w (w rzeczywisto�ci m�odych ch�opc�w wola�a �ona Podhorskiego), zapad�a zgodna decyzja o bojkocie komputera. G��wny informatyk skasowa� mu ca�� pami��, tak �e dotychczasowe rewelacje znik�y, D�ugi namiesza� w transmisjach, tak �e komputer wysy�a� to, co mu za�oga podyktowa�a, Podhorsky za� ofiarnie fa�szowa� analizy psychiki ca�ej za�ogi. Komputer zyska� za� nazw� Psychol. Stan niestety i�� tam musia�. Podhorsky nie m�g� mu pom�c. Najpierw jednak postanowi� si� upewni�, �e �adne komentarze dotycz�ce jego problem�w nie dotr� do siedziby Sp�ki. Chcia� jeszcze troch� popracowa� na swoim stanowisku. * * * - D�ugi, daj� dwie flaszki za przerwanie kontaktu Psychola z Central� - D�ugi, weteran ma�opolskich knajp by� got�w za alkohol zrobi� wszystko, ��cznie z wystawieniem r�ki w pr�ni�. Na szcz�cie konstrukcja �luzy nie dopuszcza�a do tego. - Trzy, Stan - D�ugi wyszczerzy� niekompletne uz�bienie - Za ten numer mog� mnie wsadzi�. I to naszej, Luksus albo Wyborowa. Pi��dziesi�t wolt, ma si� rozumie�. - Dobra, niech b�dzie - trzy flaszki to nie by�o du�o, zw�aszcza, kiedy stanowi�y one przepustk� do dalszej pracy. - Ty, a w�a�ciwie po co tam idziesz? - zainteresowa� si� D�ugi. - Podhorsky mi kaza�. - Nie bujaj. Podhorsky nienawidzi Psychola. Stan westchn��. D�ugi by� fajnym kumplem, i nie chcia� go ok�amywa�. Ale opowiada� o krasnoludkach? Nie chcia� mie� ksywy Psychol dwa. C�, �ycie jest ci�kie. - Podhorskiemu sko�czy�y si� pomys�y na analizy. Potrzebuje czego� �wie�ego - zmy�li� natychmiast. - To czemu ty stawiasz mi w�dk�? - D�ugi najwyra�niej si� nudzi�. Dawno nic si� nie dzia�o i szuka� materia�u na plotki. - A niby czemu zgodzi�em si� tak szybko bez targowania? Podhorsky stawia. Chcesz cztery? - Stan zdecydowa� si� na szybki blef. - Jasne! - D�ugi zdo�a� w u�miechu pokaza� szczerby po sz�stkach. - To�my si� dogadali. - Masz tu pomocnika - D�ugi poda� mu co� w rodzaju pilota z jednym przyciskiem. - Jak zaczniecie gada� wciskasz przycisk, a ja przejmuj� transmisj�. - D�ugi - zastrzeg� Stan - �adnego pods�uchiwania. - Co ty, stary, krajanowi bym tego nie zrobi�! - D�ugi zamacha� chudymi ramionami. Jego za lu�na r�kawy omiot�y twarz Stana. Stan wiedzia�, kto pu�ci� plotki o Podhorskim i kapitanie. A ca�a za�oga to byli krajanie. Z ci�kim sercem wytoczy� r�wnie ci�k� artyleri�. - Jak us�ysz� co� podejrzanego to powiem, �e jeste� synem so�tysa z W�chocka. I dorzuc� par� dowcip�w na dodatek - Stan u�miechn�� si� z�owieszczo. D�ugi wyra�nie zblad�. - Na razie D�ugi. I pami�taj, cisza w eterze albo W�chock na pok�adzie. * * * Najbardziej denerwuj�cy w Psycholu by� jego g�os. Ciep�y, seksowny, kobiecy. G�os, o kt�rym si� �ni�o. W�a�cicielce takiego g�osu m�czyzna o�wiadcza� si� na kolanach po dziesi�ciu minutach. A na statku nie by�o ani jednej kobiety. - A wi�c, Stan widzie� skra.., sker..., krasnoludki? Psychol powsta� w Anglii. I to by�o wida�. Najnowocze�niejsza sie� neuronowa, zdolna do rzeczy, kt�rych cz�owiek nigdy nie wykona w�asnor�cznie (jak g�osi�a reklama), nie by�a w stanie wym�wi� s�owa skrzat. W tym momencie wi�kszo�� za�ogi za�amywa�a si� i proponowa�a przej�cie na angielski. Stan postanowi� utrudni� genialnemu idiocie zadanie. - M�wi� te� czasem krasnoludy. Ale w zasadzie to m�wi� skrzaty. - Stan, mo�e ty czasem czujesz potrzeba odej�cia z tego �wiata? To, �e Psychol m�wi� o potrzebach wynika�o z kontekstu zdania. I tylko dlatego Stan domy�li� si�, �e o to chodzi�o. U�yte przez Psychola s�owo kojarzy�o mu si� jedynie ze zgrzytem �o�yska bez smaru. - Nie, mnie tu jest dobrze. Dobra praca, dobra p�aca, czas dla siebie mam. - Ale twoja praca trudna, czy nie? Psychol wycwani� si� ostatnimi czasy. Unika� u�ywania czasownik�w, bo polskiej odmiany za choler� nie pojmowa�. Niestety nadal wrzuca� od czasu do czasu konstrukcje rodem z angielskiego. Dla jasno�ci za�oga by�a w ca�o�ci polska lub o polskim pochodzeniu. Okaza�o si�, �e za�ogi frachtowc�w i innych statk�w dalekiego zasi�gu mog� by� z�o�one jedynie z ludzi o podobnym sposobie my�lenia. Jedynym sposobem zapewnienia tej zgodno�ci by�o skompletowanie za�ogi tej samej narodowo�ci. Czysto angielski Psychol mia� problemy z Polakami. Stan zdecydowa� si� co� w ko�cu p...
pokuj106