MIECZYS�AW SMOLARSKI BIA�E MOCE POWIE�� NA TLE �YCIA KORSARZY POLSKICH XVI WIEKU. W pogodny, wrze�niowy dzie� dwa statki kapr�w czyli korsarzy kr�lewskich, Imci Pan�w W�sowicza i Sierpinka stan�y w porcie gda�skim. By�o to w epoce pr�b stworzenia polskiej floty na Ba�tyku przez ostatniego z Jagiellon�w. Rozpali�a si� w owych czasach wojna pomi�dzy, Fryderykiem II, kr�lem du�skim, a Erykiem XIV, kr�lem szwedzkim, i Rzeczpospolita wzi�a w niej udzia� po stronie Danji. Wtedy Zygmunt August powzi�� plan poparcia dalekiego swego sprzymierze�ca � na morzu. Gdy chciwe bogactw, a l�kaj�ce si� o swe wolno�ci miasto Gda�sk wym�wi�o si� od dostarczania pomocy, zg�osi�o si� dw�ch zuchwalc�w, kt�rzy, posiadaj�c w�asne statki, uzyskali od kr�la pozwolenie na prowadzenie wojny korsarskiej. Zygmunt August nietylko przeznaczy� im na w�asno�� ca�y przysz�y �up zdobyty, ale nadto podda� ich pod opiek� w�asn�, uwolni� od grodzkich s�d�w gda�skich i swoim kosztem zwerbowa� im marynarzy. Poczem pu�ci� ich na �ask� szcz�cia i dzielno�ci na niespokojne losy i wody. Panowie Sierpinek i W�sowicz mieli zadanie nie�atwe. Obowi�zkiem ich by�o przeszukiwa� okr�ty handlowe z Anglji i Niderland�w, zabiera� kontraband� i broni� wybrze�y. Musieli natomiast uchodzi� przed dobrze uzbrojon� flot� szwedzk�, kt�ra gotowa by�a �ciga� ich do samego Gda�ska, oraz strzec si� wsp�zawodniczych korsarzy cudzoziemskich. Mieli nadto, jako cel dalszy, przeszkadzanie �egludze narewskiej, gdy� w owym to czasie, od 1550 roku pot�ga moskiewska zdobywa�a Narw� i spojrza�a ku Ba�tykowi. Zdobycz� ich natomiast bez �adnej w�tpliwo�ci stawa� si� ka�dy handlowy okr�t szwedzki lub moskiewski. Mi�dzy obu kaprami wybuch�y jednak wkr�tce spory. Spowodowa�a je r�nica temperament�w. W�sowicz, bardziej �mia�y, zapala� si� do niebezpiecze�stwa, zdawa� si� zazdro�ci� s�awy flibustjerom francuskim, prowadzi� te� wojn� cz�sto na w�asn� r�k� i tak, jak mu kaza�a fantazja. Na statku jego po dniach wyt�onego po�cigu panowa�y dnie s�odkiego lenistwa, kapela gra�a, a okr�t p�yn�� sobie jak chcia� po niebiesko- siwych falach Ba�tyku. Ale w towarzystwie swojem mia� m�odego przyjaciela, niejakiego Piotra Hellburga, z rodziny szlachty pomorskiej, od lutyckich ksi���t si� wywodz�cej, kt�ry namawia� go do wypraw coraz �mielszych. Porzucaj�c wybrze�e polskie i inflanckie, poci�gn�li pod Rewal w Estonji i tam kolejno, zanim si� wie�� roznios�a, jak ryby w sie� �owili statki handlowe moskiewskie. Zamkn�li tak dost�p do portu i byliby mo�e nawet wykonali napad na to miasto, po to tylko, by da� dow�d, �e nie l�kaj� si� �adnych niebezpiecze�stw, gdyby nie to, �e drog� powrotn� zast�pi� im okr�t korsarski moskiewski. Rzucili si� na przeciwnika, zmusili go do ucieczki z niema�ym obustronnej krwi przelewem, ale, �e nabrali ju� rozp�du, wi�c skierowali si� z powrotem wzd�u� wybrze�y pruskich, ku Gda�skowi. Pan Sierpinek, kupiec z pochodzenia, rozumuj�c wi�cej po kupiecku, rusza� na przedsi�wzi�cia jedynie pewne. Z tego jednak w�a�nie powodu uchyla�a mu si� wszelka wi�ksza zdobycz. Natomiast odznacza� si� wi�kszem okrucie�stwem i �atwo nieprzyjaci�mi zdobi� maszty, gdy na okr�cie broni�cym si� znalaz� kontraband�. Nie by�o w tem nic w owej epoce dziwnego, gdy� korsarze wiedzieli, �e w razie uj�cia czeka ich samych, jak zwyk�ych zb�jc�w, �ci�cie na placu publicznym. Ale co gorsza, oskar�ono go, �e rzuca� si� nawet na handlowe statki du�skie, wywo�uj�c s�uszne skargi zaprzyja�nionego z Rzeczypospolit� kr�la Fryderyka. Niebardzo wi�c trzyma� si� tamtych dw�ch wojownik�w kompanji. Teraz jednak, widz�c, �e wracaj� w s�awie, a z �upem o wiele od niego bogatszym, do��czy� si� do nich i razem stan�li u uj�cia Wis�y, w pobli�u Gda�ska, przy latarni. Do samych bulwark�w dojecha� nie mogli, gdy� p�ytki port nie dawa� dost�pu nawet sporszym okr�tom kupieckim. Stan�y dwie wielkie nawy na tle pot�nego morza, uspokoi�y si� na kotwicy, ch�opcy stra�uj�cy zeszli z najwy�szego masztu, �agle na sznurach odpad�y, wiatr wydyma� tylko zostawione dla odznaki polskie bandery. Ju� za�oga gotowa�a si� do wyl�dowania, gdy przys�any pacho�ek miejski zwiastowa� przybycie rych�e burmistrza Klefelda. Klefeld by� r�wnocze�nie prze�o�onym kapr�w w my�l polityki kr�lewskiej, kt�ry obdarzaj�c go t� godno�ci�, spodziewa� si� pozyska� dla swych plan�w miasto. Mo�na stra�nica Wis�y jednak spogl�da�a na korsarzy niech�tnie. Przeszkadzali jej, kr�powali swobod� prowadzenia handlu z kim zechcia�a, nape�niali j� l�kiem, by pot�ga kr�lewska nad ni� nie wyros�a. Dlatego te� ku okr�tom nie ruszy� nikt z miejskich patrycjuszy, a sam burmistrz wyszed� naprzeciw nie uroczy�cie, ale w szatach codziennych, spe�niaj�c obowi�zek, by przyj�� sprawozdanie z wyprawy i upomnie� si� o dziesi�cin�, kt�ra wed�ug zwyczaj�w owych czas�w przynale�n� by�a w�adcy kraju. Natomiast za�ogi stoj�cych w porcie �aglowc�w du�skich, hanowerskich, angielskich, holenderskich nawet hiszpa�skich ruszy�y ciekawe, by zobaczy� cho� zdaleka nowych morskich przeciwnik�w. Za nimi �ci�gn�li i flisy polscy, kt�rzy z galarami pe�nemi zbo�a stali o tej porze licznie u uj�cia rzeki. Burmistrz nadszed�. Zaproszono go najpierw na okr�t pana W�sowicza, kt�ry przyj�� go w pancerzu cyzelowanym, berecie w�oskim z pi�rem, z czekanem za pasem, a wschodni� szabl� przy boku, go�cinny i zadowolony z siebie, �e mo�e zdobycz swoj� pokaza�. Za nim stan�a za�oga ca�a, wilki morskie i w��cz�gi, zbieranina ze wszystkich kraj�w, ale przecie� z Kaszub�w rodzimych przewag�. Stan�li, je��c si� gro�nie berdyszami, toporami i hakami do przeci�gania obcych okr�t�w, trzymaj�c w r�ce muszkiety, uzbrojeni nieregularnie, ale staraj�c si� zachowa� parad� wojskow�. Zaproszono tak�e i pana Sierpinka. Spojrza� burmistrz z zazdro�ci� na bogate �upy, kt�re cz�ciowo roz�o�ono na pok�adzie w�r�d dzia�. Z kupieck� ciekawo�ci� bra� do r�ki rzadkie futra, ko�paki, wschodnie materje, at�asy, srebrem tkane chresty i suknie jedwabne, a pr�cz tego le��c� pokotem bro�, muszkiety, samopa�y do�skie i pistolety, a nadto klejnot prawdziwy, z�ocist� moskiewsk� chor�giew z Bohorodyc�. � Nie mog� si� �ali� � che�pi� si� pan W�sowicz � na brak �upu. Zanim si� o nas wie�� rozesz�a bra� ich mo�na by�o �atwo. Nie zapomnia�em te� o swoim domu. Po drodze spotka�em okr�t, kt�ry wi�z� pe�no kafelek z Delft. Wy�o�� tam sobie niemi �ciany, jako teraz jest moda zagranic�. B�d� patrzy� na wymalowanych na nich ludzi morskich i budynki, i w staro�ci jeszcze przypomina� sobie b�d� dzieje tej podr�y... Jako� kafelki te zaj�y burmistrza, kt�ry zna� si� na sztuce. Wszak�e do tego Gda�ska, w kt�rym si� wychowa�, zwozili bogaci patrycjusze na budow� dom�w rze�b� kryty marmur z Florencji. Dlatego te� uwa�nie przyjrza� si� tym wyrobom i podziwiaj�c je, doda� jednak z odcieniem w�asnej pychy: � Pi�kne to, nie pi�kniejsze jednak od kominka, kt�ry mamy, wyrobiony na miejscu, w Dworzyszczu Artusowym. � Ma�o bo te� wyrob�w na �wiecie gda�skim r�wne... � odpar� grzecznie pan W�sowicz. � Mam tu jednak co� tak�e dla Waszej Mi�o�ci...�i prowadz�c go do jednej ze skrzy� wydoby� niepospolitej wagi �a�cuch z�oty. � A tu � dla kr�la Jegomo�ci... By� to kielich na wino p�garncowej obj�to�ci. Czar� wy��obion� z kryszta�u g�rnego podtrzymywa�a rze�biona z�ota podstawa. Przedstawia�a ona okr�t z�oty ze srebrnemi �aglami, bij�cy si� z falami morza. Z morza tego wychyla�y si� �piewaj�ce Syreny i Tryton, kt�ry w ustach wyd�tych r�g trzyma�. Kielich ten, ozdobiony drogiemi kamieniami, posiada� dla z�otnika wielk� cen�, ale wi�ksz� jeszcze jako dzie�o sztuki. Co wa�niejsze, na czarze by�y wyr�ni�te herby Szwecji. � Jest to � ci�gn�� pan W�sowicz � dar kr�la Fryderyka dla cara Iwana za wystawienie pierwszych statk�w korsarskich. S�uszniej jest zatem, aby dar od nieprzyjaciela dla nieprzyjaciela spocz�� w skarbcu naszego �askawego kr�la Jegomo�ci. Datki te, po za dziesi�cin� zdawa�y si� rozpogadza� Klefelda. R�wnocze�nie gospodarz da� znak, zagrzmia�a muzyka i pocz�to prosi� go do sto�u: � Zanim b�dziemy pana naszego cz�� odbiera�, na co i jutro czas b�dzie, prosimy Wasz� Mi�o�� na w�grzyna. Puchary nasze nie b�d� r�wnie pi�kne, ze szk�a prostego, ale za to, jak nasze serce � obszerne. Burmistrz jednak, chmurny znowu, wym�wi� si�, bo kaza� ju� dla nich nagotowa� wieczerz� w domu. Wypiwszy wi�c w r�ce gospodarza kielich podanego sobie wina, uda� si� na pok�ad drugiego statku. Nie znalaz� tutaj r�wnie cennych rzeczy, le��cych, jak prawdziwa zdobycz, w obfito�ci i bez�adzie, ale pan Sierpinek mia� za to pe�ne skrzynie talar�w, przewa�nie ze sprzeda�y �upu, kt�ry si� do d�ugiego trzymania nie nadawa�. Poczem z obu statk�w wzi�li pacho�kowie skrzynki z podarunkami dla pani burmistrzowej, i tak udali si� razem obaj korsarze z burmistrzem, poprzedzani dla przepychu stra�� �o�nierzy okr�towych, do miasta. Zapad� ju� zmierzch, wi�c na statkach zapalono latarnie. R�wnocze�nie morze rozpocz�o si� silniej ko�ysa�, wi�c Klefeld mrukn�� tonem znawcy, bo wszak�e te wody przynios�y jego bogactwo i zna� je od dziecka: � Oho! idzie fala jesienna! Sz�a fala jesienna, pienista, rzucaj�ca bursztynem na brzegi i nios�a, gdzie wzrokiem obj��, szum pot�ny. Uderza�a o wybrze�a skaliste, sosnami kryte i zalewa�a d�ugie piask�w p�aszczyzny, obija�a si� o porty i strzelisto zbudowane miasta, porusza�a okr�ty wszech ziem i wszech narod�w, tutaj jednak, poni�ej uj�cia rzeki zaledwo ko�ysa�a stoj�ce statki. W zmierzchu wydawa�y si� kontury wielkiego grodu bardziej jeszcze chmurne i fantastyczne. Wtem z wie�y ratuszowej uderzy� zegar godzin� si�dm�. I oto naraz odezwa�a si� melod...
pokuj106