Johanna Spyri Heidi Od redakcji Pi�cioletnia bohaterka, Heidi, rezolutna i dzielna, mieszka wraz z dziadkiem na g�rskiej hali w szwajcarskich Alpach. W szcz�liwe �ycie dziewczynki wkracza ciotka Deta, kt�ra zabiera Heidi do Frankfurtu. Przyjazd Heidi do wspania�ego domu pana Sesemanna, aby by�a towarzyszk� zabaw jego chorej c�rki, burzy spok�j tego domu. Zmienia r�wnie� nudne dotychczas �ycie chorej Klary. Na podstawie tej powie�ci powsta� przed wojn� film, a w 1982 r. serial telewizyjny. I. W drodze do Halnego Stryjka Rozdzia� I W drodze do Halnego Stryjka Od cichego, starego miasteczka wiod�a �cie�ka poprzez zielone, zadrzewione ��ki do st�p g�r, kt�re z tej strony wysokie i powa�ne spogl�da�y w dolin�. W miejscu, gdzie �cie�ka zaczyna wspina� si� wzwy�, ci�gn� si� wrzosowiska z kr�tk� traw�, g�sto przetykan� soczystymi zio�ami g�rskimi, kt�re rozsiewaj� sw� mocn� wo� woko�o. �cie�ka ta wiod�a stromo ku Alpom. T� w�a�nie drog� sz�a pewnego s�onecznego, czerwcowego ranka ros�a, silnie wygl�daj�ca dziewczyna, g�ralka z tych stron, prowadz�c za r�k� dziecko, kt�re mia�o tak rozp�omienione policzki, �e czerwie� ich prze�wieca�a poprzez opalon� na br�zowo sk�r�. Ale nic dziwnego. Dziecko, mimo upalnego dnia czerwcowego, by�o opatulone jak podczas wielkiego mrozu. Ma�a dziewczynka mia�a zaledwie pi�� lat. Trudno jednak by�o si� domy�li�, jakie by�y jej w�a�ciwe kszta�ty, gdy� mia�a na sobie dwie czy trzy sukienki, a na tym wszystkim du�� czerwon� chustk�, przewi�zan� z ty�u. Wygl�da�a jak niekszta�tna bry�a, kt�rej nogi, tkwi�ce w du�ych, podkutych gwo�dziami g�ralskich butach, z trudem wspina�y si� pod g�r�. Sz�y tak z jak� godzin� pod g�r�, zanim przyby�y do wioski, po�o�onej na po�owie drogi do hali. Tutaj z ka�dego niemal domu, to z okna, to z drzwi wo�ano na id�ce, gdy� znalaz�y si� mi�dzy swoimi. Nigdzie si� jednak nie zatrzymywa�y, tylko w przej�ciu odpowiada�y na pozdrowienia i uk�ony, a� dosz�y do ko�ca wsi, do ostatnich jej zabudowa�. Nagle z jednych drzwi dosz�o je wo�anie: - Zaczekaj chwil�, Deto, p�jdziemy razem, je�eli idziesz dalej w g�r�! Zagadni�ta przystan�a, a dziecko natychmiast pu�ci�o jej r�k� i usiad�o na ziemi. - Czy zm�czy�a� si�, Heidi? - zapyta�a dziewczyna towarzysz�ca dziecku. - Nie, jest mi tylko strasznie gor�co - odpowiedzia�a ma�a. - Niedaleko ju� mamy do hali; musisz si� jeszcze troch� wysili� i robi� du�e kroki, to w godzin� b�dziemy na g�rze - pociesza�a j� Deta. Z drzwi domu wysz�a korpulentna kobieta o dobrodusznym wygl�dzie i przy��czy�a si� do nich. - Dziecko podnios�o si� i w�drowa�o z dwiema dobrymi znajomymi, kt�re natychmiast wda�y si� w pogaw�dk� o wszystkich mieszka�cach wioski oraz okolicznych domk�w. - A dok�d w�a�ciwie idziesz z tym dzieckiem, Deto? - zapyta�a nagle kobieta. - Czy to jest dziecko twojej zmar�ej siostry? - Tak - odpowiedzia�a Deta - prowadz� j� do Halnego Stryjka i tam j� zostawi�. - Co, chcesz j� zostawi� u Halnego Stryjka? Czy jeste� przy zdrowych zmys�ach, Deto? Jak mo�esz tak post�pi�! Ale stary na pewno si� na to nie zgodzi i ode�le ci� z powrotem razem z ma��. - Tego nie mo�e uczyni�. Jest przecie� jej dziadkiem i musi co� dla niej zrobi�. Trzyma�am dziecko dotychczas, a teraz widzisz, Barbaro, trafia si� doskona�e miejsce, kt�rego nie mam zamiaru straci� przez dziecko. Niech teraz dziadek si� ni� zaopiekuje. - Tak, gdyby by� taki, jak wszyscy ludzie - powiedzia�a Barbara - ale znasz go przecie�. Co pocznie z dzieckiem, w dodatku z takim ma�ym! Ona nie wytrzyma u niego. A dok�d si� wybierasz, Deto? - Do Frankfurtu - odpowiedzia�a dziewczyna - dostaj� tam wyj�tkowo dobr� s�u�b�. Ci pa�stwo byli ju� tu zesz�ego lata na k�pielach. Mieli pokoje na moim korytarzu i us�ugiwa�am im. Ju� wtedy chcieli mnie ze sob� zabra�, ale nie mog�am si� jeszcze zdecydowa�. Teraz znowu przyjechali i chc� mnie zabra�, a ja tym razem pojad�, wierz mi, Barbaro. - Nie chcia�abym by� na miejscu dziecka! - powiedzia�a Barbara robi�c obronny ruch r�k�. - Nikt nie ma poj�cia, co si� tam dzieje u starego dziwaka na g�rze! Z nikim nie obcuje, od wielu lat noga jego nie posta�a w ko�ciele. Kiedy raz do roku schodzi z g�ry, wsparty na swym s�katym kiju, wszyscy unikaj� go ze strachu. Z tymi krzaczastymi brwiami i ogromn� brod� wygl�da niesamowicie, jak dziki. L�k cz�owieka ogarnia, kiedy go spotyka sam na sam. - C� z tego - powiedzia�a Deta. - Jest jednak jej dziadkiem i musi si� o ni� troszczy�. Na pewno nie skrzywdzi dziecka, a je�eli, to on b�dzie za to odpowiedzialny, a nie ja. - Chcia�abym jednak wiedzie� - powiedzia�a Barbara - co te� stary ma na sumieniu, �e tak dziko spogl�da na ludzi i samotnie �yje z dala od wszystkich. R�nie ludzie m�wi�, ale i ty chyba wiesz co� nieco� od siostry, prawda, Deto? - Tak, prawda, ale nie chc� nic m�wi�, bo da�by mi stary, gdyby si� o tym dowiedzia�. Barbara ju� dawno chcia�a si� czego� dowiedzie� o Halnym Stryjku, dlaczego tak stroni od ludzi i �yje w osamotnieniu, a ludzie odzywaj� si� o nim p�g�bkiem, jakby nie chcieli m�wi� �le jedynie z l�ku przed nim. Nie rozumia�a te� dlaczego nazywano go og�lnie Halnym Stryjkiem. Przecie� nie m�g� by� stryjem wszystkich. Barbara tak�e go nazywa�a jak i wszyscy Halnym Stryjkiem, bo jak�eby inaczej! Niedawno wysz�a za m�� do tej wioski, przedtem mieszka�a w dolinie w Pr'attigau i dlatego nie by�a dobrze obeznana z wszystkimi sprawami wsi i okolic. Deta, jej znajoma, urodzi�a si� tutaj, tu mieszka�a wraz z matk�. Dopiero kiedy jej matka zmar�a przed rokiem, przyj�a Deta miejsce pokoj�wki w hotelu w Ragaz, gdzie nie�le zarabia�a. Tego w�a�nie dnia przyby�a z Ragaz wraz z dzieckiem. Barbara postanowi�a tym razem wykorzysta� sposobno��, uj�a wi�c Det� pod rami� i rzek�a: - Od ciebie mo�na by si� jednak dowiedzie�, co jest prawd�, a co k�amstwem w tym wszystkim co ludzie gadaj�. Chyba znasz dzieje starego. Powiedz mi co� nieco� o nim. Czy zawsze by� takim dziwakiem i tak stroni� od ludzi? - Czy zawsze by� taki, o tym nie mog� dok�adnie powiedzie�. Mam teraz dwadzie�cia lat, a on co najmniej z siedemdziesi�t, wi�c zrozumia�e, �e nie mog� wiedzie�, jaki by� za m�odu. Ale gdybym by�a pewna, �e to dalej nie p�jdzie, to niejedno powiedzia�abym. Matka moja pochodzi�a z Domleschgu i on te�. - Ach, c� ty sobie wyobra�asz, Deto? - odpowiedzia�a Barbara nieco obra�onym tonem. - Nigdy nie by�am plotkark� i potrafi� zachowa� tajemnic�. Mo�esz m�wi� bez obawy. - Dobrze, powiem ci, ale pami�taj, nie powtarzaj tego nikomu! - powiedzia�a Deta. Najpierw jednak obejrza�a si�, czy ma�a nie jest za blisko, �eby nie s�ysza�a tego, co chcia�a powiedzie�. Ale nie by�o jej wcale wida�, najprawdopodobniej ju� dawno pozosta�a gdzie� w tyle, czego podczas rozmowy wcale nie zauwa�y�y. Deta stan�a w miejscu i rozejrza�a si� woko�o. �cie�ka sz�a zygzakiem, lecz z miejsca, gdzie sta�y, by�o j� wida� do samej niemal wsi. Nikogo na niej nie by�o. - Widz� j� - zawo�a�a nagle Barbara - o tam, dostrzegasz j�? - i wskaza�a palcem na boczn� �cie�yn�. - Wspina si� pod g�r� z Pietrkiem_ko�larzem i jego kozami. Dlaczego on tak p�no idzie dzi� na g�r�? Ale dobrze si� sk�ada, bo ma�a jest pod jego opiek�, a my mo�emy tymczasem spokojnie porozmawia�. - Piotru� nie b�dzie mia� z ni� du�o k�opotu! - powiedzia�a Deta. - Ma�a jest, jak na sw�j wiek, bardzo sprytna, dawno ju� to spostrzeg�am. Da sobie rad� w �yciu, co jest bardzo wa�ne, bo stary ma tylko dwie kozy i lichy sza�as halny. - Czy zawsze by� taki biedny? - zapyta�a Barbara. - On? O, z pewno�ci� mia� znacznie wi�cej! - powiedzia�a Deta z zapa�em. - Kiedy� mia� jedno z najwi�kszych gospodarstw w Domleschgu. Mia� m�odszego brata, cz�owieka spokojnego i porz�dnego. Sam za� nic nie robi�, bawi� si� w pana, je�dzi� po ca�ym kraju i zadawa� si� z podejrzanymi lud�mi, kt�rych nikt nie zna�. Tote� niebawem przepu�ci� ca�e gospodarstwo. Po stracie wszystkiego rodzice jego wkr�tce zmarli ze zmartwienia, a brat, doprowadzony do skrajnej n�dzy, ruszy� w �wiat. Stryjek, kt�remu nic wi�cej nie zosta�o, pr�cz z�ej opinii, znikn�� tak�e. Na pocz�tku nie wiedziano, gdzie si� podzia�, potem dosz�y wie�ci, jakoby s�u�y� w wojsku w Neapolu, potem znowu min�o kilkana�cie lat bez wie�ci o nim. Nagle zjawi� si� kt�rego� dnia w Domleschgu z du�ym ju� ch�opcem i chcia� go ulokowa� u kt�rego� z krewnych. Ale nikt nie chcia� nawet z nim rozmawia�. Wtedy z�y, poprzysi�g� nigdy nie wr�ci� do Domleschgu. Zamieszka� we wsi ze swym ch�opakiem. �on�, kt�ra podobno pochodzi�a z Bindem, rych�o utraci�. Musia� jednak mie� jeszcze troch� pieni�dzy, gdy� syna wykszta�ci� na cie�l�. Tobiasz by� porz�dnym ch�opcem, lubianym przez wszystkich we wsi. Do starego natomiast nie miano zaufania. M�wiono, �e uciek� z wojska przed kar� za zab�jstwo cz�owieka, oczywi�cie nie na wojnie. My�my jednak nie wyparli si� pokrewie�stwa z nim, gdy� jego babka i babka mojej matki by�y rodzonymi siostrami. Nazywali�my go stryjkiem, a odk�d zamieszka� na hali, nazywa si� Halny Stryjek. - A co si� sta�o z Tobiaszem? - przerwa�a zaciekawiona Barbara. - Czekaj, zaraz si� dowiesz, nie mog� przecie� powiedzie� ci wszystkiego naraz. Tobiasz uczy� si� rzemios�a w Mels. Potem, kiedy sko�czy� nauk�, wr�ci� do wsi i o�eni� si� z moj� siostr� Adelajd�, gdy� od dawna si� kochali. Kiedy si� pobrali, �yli ze sob� bardzo dobrze. Ale nied�ugo trwa�o ich szcz�cie, ju� w dwa lata potem Tobiasz zgin�� przy budowie jakiego� domu; zabi�a go spadaj�ca belka. Adelajda z rozpaczy rozchorowa�a si� i umar�a. Ludzie d�ugo i r�nie gadali o tragicznym ko�cu tej pary. Win� przypisywali staremu m�wi�c, �e tych dwoje odda�o w ofierze �ycie za jego grzechy. Powiedziano mu to nawet otwarcie, a pastor przemawia� do jego sumienia, namawiaj�c go do skruchy i pokuty. On jednak sta� si� jeszcze bardziej ponury i zatwardzia�...
pokuj106