Wiśniewski Manipulatrice.txt

(77 KB) Pobierz
Grzegorz Wi�niewski

Manipulatrice

Like a wolf in sheep's clothing 
You try to hide your deepest sins 
Of all the things that you've done wrong 
And I know where you belong 
Ta symulacja wydawa�a si� zupe�nie inna ni� wszystkie, 
kt�re Rioux dot�d rozgrywa�. By�a lepiej dopracowana i 
bardziej nastrojowa od podobnych produkt�w dost�pnych na 
rynku. By�a bardziej realna? 
Pierwszy budzi� si� wiatr. Silny, �wie�y, tropikalny 
wicher, nanosz�cy w pole widzenia fale nieprzeniknionego 
Mroku. Zaraz te� do��cza� do� deszcz atakuj�cy twarz 
ci�kimi kroplami. Rioux pochyli� si� i ruszy� przed siebie. 
Po kilku krokach zab�ys�y nad nim jasne Gwiazdy. Wi�zki ich 
t�czowego �wiat�a bez wysi�ku przeszywa�y gromadz�ce si� 
poni�ej chmury Mroku. Gwiazdy by�y ma�e i wygl�da�y na 
bardzo kruche. Poszybowa� ku najbli�szej, pytaj�c sam 
siebie, gdzie podzia�y si� obiecane w tytule Huragany. 
Odpowiedzi udzieli� Rioux nag�y ryk, w kt�ry przeszed� 
cichy szum deszczu. Otoczy�y go nag�e erupcje Mroku, 
rozrzucane rosn�cym w si�� wichrem. Du�a chmura uderzy�a 
Rioux w twarz i odepchn�a go w kierunku jednej z Gwiazd. 
Bez wahania zas�oni� si� tym okruchem �wiat�a. �wiat�o i 
Ciemno�� zetkn�y si� przemieniaj�c w bry�� zmro�onej 
przestrzeni. Gdy jej dotkn��, rozp�k�a si� z chrz�stem na 
miliardy pod�u�nych, drobnych kryszta��w i opad�a w le��cy 
na dole Mrok. 
W stron� Rioux przy akompaniamencie crescendo smyczk�w
unios�a si� nast�pna ciemna chmura. Niespodziewanie 
obraz uton�� w nap�ywaj�cej zewsz�d bieli. Zapad�a cisza. 
- Eksploracja przerwana i anulowana - powiedzia� mi�kki 
baryton, a pole widzenia poczernia�o. - Roz��czenie. 
B�ysn�a po�egnalna reklam�wka producenta symulacji.
Koniec transmisji z systemu. Rioux otworzy� oczy, 
machinalnie przecieraj�c skronie i zerkn�� na panel 
kontroli symulacji. Spoczywa�a na nim d�o� 
m�czyzny, siedz�cego po drugiej stronie stolika. 
R�wnocze�nie przypomnia� sobie, gdzie si� znajduje. Lokal 
nazywa� si� " Dritte Sunde " i by� najbardziej awangardowym 
lokalem w Breslau. W ka�dym razie wystarczaj�co awangardowym, 
by wi�kszo�� plebs�w i Wysokich trzyma�a si� od niego z 
daleka. W k�opoty wpada�o si� tu r�wnie
�atwo, jak �apa�o AIDS w rosyjskich burdelach. 
Rioux zmierzy� wzrokiem m�czyzn� z przeciwka. By� wysoki 
i barczysty, a w�osy nosi� spi�te w grub� kit�, sp�ywaj�c� 
po ko�nierzu doskonale skrojonego, ciemnego p�aszcza. Teraz 
wyprostowa� si� wolno i rozpar� na krze�le. U�miech zakwit� 
na jego szczup�ej, znajomej twarzy. 
Istvan Nagy. Paser i lider lokalnej filii yakuzy R�wno��. 
To drugie mo�na by�o stwierdzi� na pierwszy rzut oka; w 
prawy policzek Istvana wszczepiono tr�jk�tne p�atki sk�ry 
Murzyna i Chi�czyka. Wygl�da�o to troch� jak �le u�o�one 
puzzle. Nagy by� legend� na terenach Europas Mittelbezirk: 
�wietny dyplomata i zr�czny biznesmen, lubi�cy w dodatku 
grywa� na przemian dobre i z�e postacie. Rioux zna� go 
jeszcze z czas�w marsylskiej D�ihad i naddunajskiej wojny 
b�yskawicznej. Oddali sobie wiele przys�ug od tamtej pory. 
- To znowu ty - odezwa� si� Nagy. 
Rioux zmierzy� go wzrokiem i podni�s� lewy nadgarstek 
uwalniaj�c z gniazda Netu wtyk I\O swojego wewn�trznego 
hardware'u. 
- Ostatnim razem jak by�e� w Europie, Judaszu - 
kontynuowa� Istvan spokojnie - Intellig i wszystkie s�u�by 
pionu Programme Logique de Defense czesa�y przez tydzie� 
ca�y Net. Wszerz i wzd�u�. Napu�cili agent�w chyba na 
wszystkie meliny w mie�cie. A to bardzo przeszkadza w 
interesach. Wiesz, �e tego nie lubi�. 
Na twarzy Rioux pojawi� si� grymas. 
- Casse-toi, monsieur Nagy - mrukn��. - Zrobili kocio� w 
Istambule, przez przypadek poci�gn��em ich za sob�. Nie 
zabawi�em tu wtedy do�� d�ugo, aby ci to wyja�ni�. Po w�le 
Netu w Breslau pl�ta�o si� mn�stwo tych przekl�tych, 
szpiegowskich taupes. Nie mog�em nawet zostawi� �adnej 
informacji. 
- Owszem, to by�a grubsza sprawa - zgodzi� si� Nagy z 
lekkim u�miechem. - Podobno chcieli schwyta� kogo�, kto 
sprzeda� na azjatycki rynek kilkustopniowe programy 
przenikaj�ce, zdolne do penetracji software'owych kurtyn 
bank�w koncernu MitsuiMato. 
- Deverrouilleur? Nigdy nie pisa�em program�w przenikaj�cych.
Nie na zlecenie. 
- Widzia�em pr�bki kodu strukturalnego, Judaszu. Wydawa� 
mi si� jakby znajomy. - Rioux si�gn�� po swoje niedopite 
piwo. 
- Sprzeda�em kilka pakiet�w programowych outiles. Mo�e 
kto� z klient�w chcia� mnie pogr��y� - spojrza� �agodnie na 
Nagy'ego. - Nie jest to chyba pow�d, aby przerywa� mi w po�owie 
symulacji? 
- Wiem, �e tego nie lubisz - o�wiadczy� Istvan wciskaj�c 
po�ow� eku w d�o� kelnera, kt�ry przyni�s� mu piwo. - Ale nie 
zrobi�em tego bez przyczyny - upi� �yk z kufla - Co by� 
powiedzia� na to, �e mam dla ciebie zaj�cie? 
- Va te faire enculer, powiedzia�bym - skrzywi� si� Rioux. 
- Istvan, chyba za ka�dym razem jak pojawiam si� w tym 
mie�cie, masz jakie� pilne zlecenie. Merde ! Mam 
wystarczaj�co du�o w�asnych k�opot�w. 
Nagy zachowa� wymowne milczenie. 
- Dobra, pami�tam - mrukn�� Rioux z rezygnacj�. - Tylko 
nie opowiadaj mi zn�w, jak ci�ko by�o wyci�gn�� mnie wtedy z 
Lyonu. Przez tych cholernych Arab�w b�d� twoim d�u�nikiem do 
ko�ca �ycia. 
- Nikt ci� nie prosi�, �eby� pcha� si� pod bomby po�owy 
flot lotniczych D�ihad. - Nagy �atwo wpada� w mentorski 
ton. - Nie powiniene� by� w og�le pracowa� dla tych 
chrze�cija�skich fanatyk�w z po�udnia. Poza tym robi� ci 
przys�ug�. 
- Bardzo to ciekawe, ale s�ysza�em to ju� z tuzin razy - 
Rioux wydoby� z kieszeni ma�� kapsu�k� wype�nion� b��kitnym 
p�ynem. - Co to ma by�? 
Nagy z wyra�n� dezaprobat� �ledzi� jak kapsu�ka zostaje 
wymieniona na pust�, tkwi�c� dot�d we wszczepionym nad 
mostkiem Rioux gnie�dzie dozownika. 
- Nadal �pasz to �wi�stwo? - odezwa� si� z nagan� w 
g�osie. - Drak-stymulanty rozwalaj� w�trob� w mniej ni� rok. 
Robi�e� ju� dializ� ? Ile razy ? 
- Moje zmartwienie - powiedzia� Rioux wrzucaj�c pust� 
kapsu�k� do popielniczki. - Doko�cz ofert�. 
- Valerian, to przecie� przyt�pia reakcje - doda� Nagy. - 
Nie mam poj�cia, w jaki spos�b po za�yciu tego potrafisz 
porusza� si� w Necie. Porusza� si� i dzia�a�. 
- Degage, Istvan. Zaczynasz mnie irytowa�. 
Nagy wyprostowa� si� w fotelu i omi�t� wzrokiem ca�� sal� 
"Dritte Sunde", sk�pan� w przydymionym �wietle i pe�n� 
holograficznych, t�czowych animacji. 
- Mam klientk� - zacz�� jakby z wahaniem - kt�ra chce 
si� wskrzesi�. Ona ... 
- La resurrection? - przerwa� mu Rioux ze zdziwieniem. - 
Wiesz, �e nie zajmuj� si� takimi rzeczami. Wskrzesicieli 
jest wsz�dzie pe�no. Nawet plebs z bezbuforowym, powolnym 
interfejsem Grundiga twierdzi, �e jest resurrecteur 
fantastique. 
- Daj mi doko�czy� - powiedzia� Istvan - To nie jest 
zwyczajne zlecenie. To ma by� wskrzeszenie z ramion 
yakuzy Jedno��, a ona jest tam projektantk� symulacji. 
- Jak si� nazywa ? 
- Marta Chojnacka. 
Rioux skwitowa� to lekkim skini�ciem g�owy. S�ysza� 
o niej. 
- Faktycznie niez�y numer, ale nie dla mnie. Nie 
interesuj� mnie pieni�dze. 
- Zaraz, zaraz... - doda� Nagy. - Kto tu m�wi o 
pieni�dzach? - rozejrza� si� ponownie i �ciszy� g�os. - Ona 
twierdzi, �e zna po�o�enie Cytadeli. Zap�aci kodami dost�pu. 
Rioux spojrza� na niego z zastanowieniem. 
Cytadela. 
Magiczne s�owo, na kt�rego d�wi�k wyobra�ni� wi�kszo�ci 
u�ytkownik�w Netu, og�lno�wiatowej, zintegrowanej sieci 
informacyjnej, wype�nia�y marzenia o bogactwie, s�awie i 
w�adzy. 
Cytadela. 
Ukryty gdzie� w przepastnych, software'owych trzewiach 
Netu bank danych, biblioteka procedur i algorytm�w, 
sk�adnica informatycznych skarb�w. Tajemnica Maxa Vielke. 
Rioux s�ysza� co najmniej pi�� r�nych wersji opowie�ci o 
tym, jak to bli�ej nie znany casseur odnalaz� to miejsce, 
ale musia� stamt�d wia� �cigany przez taupes yakuzy. 
Ostatnio rzadziej wracano do tematu Cytadeli, bo min�y 
ponad trzy lata od momentu �mierci szalonego Maxa Vielke. 
Te trzy lata wype�nione by�y poszukiwaniami, setkami 
powierzchownych penetracji i grzebania w s�abiej chronionych 
bankach danych yakuzy Wielko��, kt�ra przez pewien czas 
patronowa�a pracom tego nawiedzonego geniusza. Wed�ug 
szeroko rozpowszechnianych plotek ta �ywa legenda �rodowiska 
projektant�w bojowych program�w ukry�a w Cytadeli ca�y sw�j 
projektancki dorobek. Poszukiwania tego miejsca spe�za�y 
jednak na niczym. Po roku zacz�to w�tpi� w pog�oski, 
wkr�tce potem nieodwo�alnie Cytadel� uznano za bajk�. 
Oczywi�cie nadal byli tacy, kt�rzy w ni� wierzyli. Rioux 
sam w ni� wierzy�. Wystarczaj�co dobrze zna� Vielkego. Ale 
te� nie m�g� jej znale��. 
I tym w�a�nie, kodami dost�pu, niezawodnym drogowskazem 
przez pl�tanin� kana��w Netu pewna kobieta chcia�a zap�aci� 
za swoje wskrzeszenie. 
- Interesuj�ce - oznajmi� Rioux. 
- Interesuj�ce? - wycedzi� Nagy. - Drak musia� wy�re� ci 
m�zg do ko�ca! Mam powt�rzy�? To Cytadela! 
- Interesuj�ce, dlaczego chce zap�aci� czym� tak 
warto�ciowym za zwyk�e wskrzeszenie. 
- Wygl�da na zdesperowan�, a wskrzeszenie z szereg�w 
yakuzy Jedno�� to nie jest zwyczajny numer. 
- Rozumiem, �e nikt nie zrobi tego na pi�kne oczy. Ale 
co� tu nie gra, Istvan. Co� tu nie gra - spojrza� 
podejrzliwie na Nagy'ego. - Je�eli te kody s� prawdziwe, mog�a 
wynaj�� tuzin �wietnych najemnych wskrzesicieli. Zijna, 
Assada Yussufa, Broensena. Samych najlepszych europejskich 
casseurs. Dlaczego ja, kt�ry jestem tu dwa dni i b�d� mo�e 
jeszcze z dwa? 
- Broensen znikn�� jakie� trzy miesi�ce temu, Zijn dopala 
si� w brukselskiej klinice, a Yussuf nie pracuje z 
niewiernymi - stwierdzi� spokojnie Istvan. - Ale masz racj� 
co do oczu. Dla takich jak te jej mo�na naprawd� wiele 
zrobi� ... 
- Broensen znikn��? - zapyta� Rioux marszcz�c brwi. 
- Jak sformatowany. Prawdopodobnie za�atwi� go Intellig - 
odpar� machinalnie. - Zna�e� go? 
- Mo�e. 
- Dobra. Rozumiem. Mam nie pyta� - Nagy uni�s� d�onie. - 
Je�li jeste� nadal zainter...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin