Stover Matthew - Punkt Przełomu.txt

(726 KB) Pobierz
1 Matthew Stover Punkt Przełomu 2 


WOJNY KLONÓW 

PUNKT PRZEŁOMU 
MATTHEW STOVER 


Przekład 
ALEKSANDRA JAGIEŁOWICZ 





3 Matthew Stover Punkt Przełomu 4 

Tytuł oryginału 
SHATTERPOINT 


Redaktor serii 
ZBIGNIEW FONIOK 


Redakcja stylistyczna 
MAGDALENA STACHOWICZ 


Redakcja techniczna 
ANDRZEJ WITKOWSKI 


Korekta 
JOANNA CHRISTIANUS 
RENATA KUK 


Ilustracja na okładce 
STEVEN D. ANDERSON 


Skład 
WYDAWNICTWO AMBER 


Copyright © 2003 by Lucasfilm, Ltd. & TM 
All rights reserved. 


For the Polish translation 
Copyright © 2001 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 


ISBN 83-241-1349-
5 


Dla Robyn, mojej żony. 
dzięki której cieszę się, że nie jestem Jedi, 
oraz dla wszystkich fanów, dzięki którym marzenia wciąż 
żyją 





5 Matthew Stover Punkt Przełomu 6 

CHRONOLOGIA WOJEN KLONÓW 

Po wojnie o Geonosis Republika pogrążyła się w nowym konflikcie. Po jednej 
stronie znalazła się Konfederacja Niezależnych Systemów (zwana separatystami) pod 
wodzą charyzmatycznego hrabiego Dooku, cieszącego się poparciem wielu potężnych 
gildii i organizacji handlowych wraz z ich armiami robotów. 

Po drugiej stronie stanęli lojaliści Republiki wraz z nowo utworzoną armią klonów 
pod przywództwem Jedi. Wojna toczy się na tysiącach frontów, z wielkim poświęceniem 
i heroizmem po obu stronach. 

Miesiące po Ataku klonów 
0 Bitwa o Geonosis 
0 Pościg za hrabią Dooku 
1 Bitwa o Raxus Prime 


ZDRÓW NA UMYŚ 
LE

1 Projekt „Czarny Kosiarz" 
1,5 Spisek na Aargau I NIEBEZPIECZNY 

2 Bitwa o Kamino 
3 Obrona Naboo 
6 Kryzys na Haruun Kal 
9 Rewolta na Dagu 


12 Zagrożenie ze strony biorobotów 
15 Bitwa o Jabiim 
20 Podbój Praesitlyn 





Matthew Stover 

Z prywatnych dzienników Mace'a Windu 

W marzeniach zawsze postępuję właściwie. 

W marzeniach staję na balkonie areny. Geonosis. Pomarańczowy żar 
zdziera cień 
z moich oczu. Pode mną, na piasku: Obi-Wan Kenobi, Anakin 
Skywalker, senator Padme Amidala. Na grubo ciosanym kamieniu, w zasięgu 
mojej ręki: Nutę Gunray. W zasięgu mojego miecza: Jango Fett. 

I mistrz Dooku. 

Nie. Już nie mistrz. Hrabia Dooku. 

Może nigdy się nie przyzwyczaję, aby go tak nazywać. Nawet we śnie. 

Jango Fett jest najeżony bronią. To instynktowny morderca, najbardziej 
zabójczy człowiek w galaktyce. Jango może mnie zabić w ułamku sekundy. 
Wiedziałbym o tym, nawet gdybym nigdy nie widział raportu Kenobiego z Kamino. 
Czuję brutalność, którą emanuje Jango: poprzez Moc wibruje jak pulsar 
śmierci. 

Ale tym razem robię to jak należy. 

Moje ostrze nie podświetla kwadratowej szczęki Fetta. Nie tracę czasu na 
słowa. Nie waham się. 

Wierzę. 

W moim śnie purpurowy promień miecza z sykiem przecina siwe włosy 
brody Dooku. W krytycznym ułamku sekundy, którego Jango Fett potrzebował, 
aby wycelować i wystrzelić, obracam ostrze i zabieram Dooku ze sobą w otchłańśmierci. 


I ratuję galaktykę od wojny domowej. 

Mogłem to uczynić. 

Mogłem to uczynić. 

Wiedziałem. Czułem to. 

W otaczającym mnie zawirowaniu Mocy czułem więź, jaką Dooku stworzył 
pomiędzy Jangiem a Federacją Handlową, Geonosjanami, całym ruchem separatystów; 
więź zachłanności i strachu, kłamstwa i poniżenia. Nie wiedziałem, 
czym jest... nie wiedziałem, jak Dooku ją stworzył ani dlaczego... lecz czułem jej 
siłę, tę siłę, znaną mi teraz jako sieć zdrady, którą uplótł, by omotać galaktykę. 

Czułem, że gdyby go nie było, by podtrzymywać tę sieć, naprawiać jej 
usterki i wzmacniać nici, sieć zgniłaby, zwiędła i rozpadła się, aż wreszcie jeden 
oddech by wystarczył, aby ją rozedrzeć na strzępy i rzucić 
poszarpane nici w 
nieskończoność gwiezdnych burz. 

Dooku był punktem przełomu. 

Wiedziałem. 

Taki mam dar. 

Wyobraźcie sobie klejnot Corusca: minerał, którego struktura krystaliczna 
jest tak spoista, że czyni go twardszym od durastali. Możesz go uderzyć pięciokilowym 
młotem i uszkodzić młot. Lecz ta sama struktura, która daje mu wytrzymałość, 
jest równieżźródłem punktów przełomu: miejsc, gdzie precyzyjne 



Punkt Przełomu 

przyłożenie starannie odmierzonej siły - nie więcej niż delikatne stuknięcie rozbije 
go na części. Znalezienie jednak tych punktów, co pozwala na ukształtowanie 
klejnotów Corusca w przedmioty piękne i użyteczne, wymaga lat nauki, 
dokładnego zrozumienia struktury kryształu i surowych ćwiczeń, aby użyć dłoni 
w doskonałej kombinacji siły i precyzji, pozwalającej na uzyskanie żądanej fasety. 


Chyba że macie taki talent, jak ja. 

Bo ja widzę te punkty przełomu. 

Nie używam do tego wzroku, lecz „widzenie" jest najlepszym terminem, jaki 
można znaleźć 
w basicu: to postrzeganie, odbieranie, jak to, na co patrzę, 
wpasowuje się w Moc, jak Moc wplata w to samą siebie i we wszystko inne. 
Miałem sześć czy siedem lat standardowych... od dawna szkoliłem się już w 
Świątyni Jedi... kiedy stwierdziłem, że inni studenci, dorośli rycerze Jedi, nawet 
mądrzy mistrzowie wyczuwają takie połączenia z wielką trudnością i tylko przy 
dużej wprawie i koncentracji. Moc ukazuje mi silne i słabe strony, ukryte wady i 
nieoczekiwane możliwości wykorzystania. Ukazuje mi wektory naprężeń, które 
ściskają lub rozciągają, skręcają lub ścinają; ukazuje mi, jak wzorce tych wektorów, 
przecinając się, tworzą matrycę rzeczywistości. 

Mówiąc krótko: kiedy patrzę na ciebie poprzez Moc, widzę, gdzie się rozpadniesz. 


Spojrzałem na Janga Fetta na piasku geonosjańskiej areny. Doskonała 
kombinacja broni, umiejętności i chęci, by ich użyć: spoisty kryształ zabójcy. 
Moc podsunęła mi punkt przełomu - a ja pozostawiłem na piasku pozbawione 
głowy ciało. 

Najbardziej zabójczy człowiek w galaktyce. 

Teraz po prostu martwy. 

Sytuacje mają punkty przełomu, tak samo jak klejnoty. Lecz punkty sytuacji 
są płynne, efemeryczne, pojawiają się na króciutką chwilę i znikają zaraz, nie 
pozostawiając śladu swojego istnienia. Zawsze są funkcją czasu. 

Nie ma czegoś takiego jak druga szansa. 

Jeśli... kiedyś... następnym razem spotkam się z Dooku, nie będzie on już 
punktem przełomu wojny. Nie zdołam powstrzymać wojny jednąśmiercią. 

A wtedy, tamtego dnia na arenie Geonosis, mogłem to uczynić. 

Kilka dni po bitwie Mistrz Yoda znalazł mnie w komnacie medytacji w świątyni. 


- Przyjacielem twoim był -rzekł stareńki mistrz, kuśtykając ku mnie. Yoda 
ma ten szczególny dar; zawsze zdaje się wiedzieć, o czym myślę. - Szacunek 
mu winien jesteś. Sympatię nawet. Zabić go nie mogłeś... nie dla uczucia tylko... 
Ależ mogłem. 
Powinienem był. 





Matthew Stover 

Nasz zakon zabrania budowania osobistych więzi z tej właśnie przyczyny. 
Gdybym go tak nie szanował... nie kochał... galaktyka mogłaby teraz cieszyć 
się pokojem. „Uczucie tylko", powiedział Yoda. 

Jestem Jedi. 

Od urodzenia uczono mnie ufać swoim uczuciom. 

Którym jednak uczuciom powinienem był ufać? 

Miałem cło wyboru-zabić dawnego mistrza Jedi lub uratować Kenobiego, 
młodego Skywalkera i panią senator... pozwoliłem, aby Moc wybrała za mnie. 
Posłuchałem instynktu. 

Dokonałem wyboru jak Jedi. 

I teraz Dooku żyje. I teraz galaktyka jest w stanie wojny. I teraz wielu z moich 
przyjaciół poległo. 

Nie ma czegoś takiego jak druga szansa. 

Dziwne: jestem Jedi, a jednak pogrążam się w żalu nad oszczędzonym życiem. 


Wielu z tych, którzy przeżyli Geonosis, ma teraz koszmary. Słyszałem, jak 
opowiadali o tym uzdrowiciele Jedi, którzy ich leczyli. Koszmary to nieunikniona 
konsekwencja: takiej rzeźni Jedi nie było od czasu Wojny Sithów. Żaden z nich 
nie wiedział, jak to jest stać na tej arenie, otoczony ciałami przyjaciół, w palącym 
pomarańczowym słońcu południa i smrodzie przesiąkniętego krwią piasku. 
Być może jestem jedynym weteranem Geonosis, który nie cierpi koszmarów 
związanych z tym miejscem. 

Ponieważ w moich snach zawsze postępuję właściwie. 

Mój koszmar zaczyna się, kiedy otwieram oczy. 

Jedi też mają swoje punkty przełomu. 

Mace Windu zatrzymał się 
w drzwiach, próbując odzyskać spokój. Kaptur jego 
szaty znaczył półksiężyc potu; tunika lepiła się 
do skóry. Szedł prosto z sali treningowej 
w świątyni i nie zdążył wziąć prysznica. Szybki krok - prawie bieg -jakim przemierzał 
labirynt Senatu Galaktycznego, też nie pomagał mu dojść do siebie. 

Rozpościerał się przed nim widok na prywatny gabinet Palpatine'a w apartamencie 
kanclerza pod Wielką Rotundą Senatu - ogromne, surowe pomieszczenie. Przestrzeń 
błyszczącej ebonitowej podłogi, kilka prostych wyścielanych krzeseł, proste, również 
ebonitowe biurko. Żadnych obrazów, rysunków czy dekoracji, z wyjątkiem dwóch 
samotnych posągów; tylko wielkie, ciągnące się od sufitu po podłogę, samopowtarzalne 
obrazy holograficzne, przedstawiające w czasie rzeczywistym obrazy z galaktycznego 
miasta widzianego z kopuły senatu. Na zewnątrz zwierciadła orbitalne wkrótce odwrócą 
się od słońca Coruscant, sprowadzając zmierzch na miasto. 

W gabinecie był tylko Yoda. Siedział poważnie na krześle repulsorowym, z dłońmi 
na główce laski. 

- Na czas przyszedłeś - zauważył stary mistrz. - Siadaj. Skupieni być musimy. To 
poważna sprawa, tak myślę. 
Punkt Przełomu 

- Nie spodziewałem się atrakcji. - Buty Mace'a stukały po lśniącej podłodze. Przysunął 
bliżej Yody jedno z miękkich, prostych krzeseł i usiadł twarzą do biurka. Zaciskał 
szczęki do bólu. - Posłaniec powiedział, że chodzi o operację na Haruun Kal. 
Skoro z wszystkich członków Rady Jedi i Najwyższego Dowództwa Republiki 
kanclerz wezwał jedynie dwóch najstarszych członków rady, należało się spodziewać, 
że wieści nie są dobre. 

Ci dwaj najstarsi członkowie rady nie mogliby się bardziej różnić od siebie. Yoda 
miał zaledwie j...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin