Koźmian Kajetan - Ziemiaństwo.pdf

(220 KB) Pobierz
8905981 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
8905981.001.png 8905981.002.png
Kajetan Koźmian
Ziemiaństwo
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
P I E Ś Ń I
Nie powstał nigdy we mnie zamiar tak zuchwały,
Bym chciał sięgać po wieniec Wirgilego chwały;
Żaden mu z śmiertelników nie wyrównał w rymie,
I dla świata on śpiewał, kiedy śpiewał w Rzymie.
Szczęśliwy! rzewnej lutni tonami tkliwemi,
Od tryumfów, na zagon wiódł zwycięzców ziemi,
I wskazując, co oręż spustoszył zbrodniczy,
Do nie zroszonych łzami zachęcał zdobyczy.
Słuchał Rzym – bo gdy berło wzniósł August łaskawy,
Serca cnót zapragnęły, a rola uprawy.
Wyjrzała z niskiej chaty ogorzała praca,
I świat chętnie uwierzył, że wiek złoty wraca,
Były i na tej ziemi Saturnowe wieki!
Szumiały kłosem pola, złoto niosły rzeki,
Lipy miodem potniały, sad zdobił się kwiatem,
Płoniły się Tyryjskim jabłonie szkarłatem,
Błądzące po dąbrowach, przy cieknącym zdroju,
Trzody na głos znajomy biegły do wydoju,
Igrały po pagórkach przypłodki dorodne.
Były i serca prawe, i wioski swobodne.
Pod skromną strzechą szczęsnej miernością prostoty,
Swoboda pracę, praca rozkrzewiała cnoty.
Ród kmiecia dawał króle, w nich wzór rządów błogich,
Bez napastnych celników, bez poborców mnogich.
Pług był dawcą dostatków, pług kraju puklerzem;
Rycerz oraczem, oracz stawał się rycerzem.
Wawrzynami okryte wracały do chaty,
Pruć własną dłonią zagon, mężne Cyncynaty;
Przy ucztach Kuriuszów, w ubogiej lepiance,
Niosły hołd pokonanych narodów posłańce.
Wtedy wdzięczne Tyburu znaliśmy ustronie,
Gdzie pierwszy bluszcz zakwitnął na poety skronie.
Mieszkały Muzy w gajach, a wiejskimi tony,
Flet pasterski po gajach głosił Polliony.
Lecz ukazał się zbytek, a z nim nieszczęść brzemię!
Skromnych ojców, skażone wyparło się plemię;
Weszła chciwość, i wieki żelazne przywiodła;
Oręż wziął znamię władzy, pług niewoli godła.
4
Załamał ręce rolnik, i złorzecząc obu,
Próżno cienie Kaźmirza wywoływał z grobu;
Nikły w powietrzu skargi, a gwałt bez przeszkody,
Żywiciela narodu wtrącił między trzody.
Jęknęła sprawiedliwość na tyle zakały,
Łzy litości na martwem licu skamieniały;
A odtąd, choć się lemiesz powierzchni dotyka,
Brzydzi się grunt zaklęty znojem niewolnika.
Hojne dłonie siewacza bujna rola zdradza,
Bo ziarno łzą skropione w oset się wyradza.
Ach! czas już, czas przejednać tak srogą niedolę,
Czas przebłagać zelżone zagrody i role,
Śnieżne cielce zaprzęgać do krzywych rydwanów,
Ścinać z łąk wonne kwiaty, złote kłosy z łanów,
Wieńczyć niemi rolnika uznojone skronie,
Oręż wrócić zbrojowni, pług stawić przy tronie,
Głosić skrzywdzonej pracy zwycięstwa i sławę. –
Ludzkości! ty mię natchnij, twoję śpiewam sprawę;
A ty do powziętego przewodnicz zawodu,
Mędrcze! i rolniczego dobroczyńco rodu!
Pójdźmy do Hrubieszowa kwitnącej ustroni,
Ty z ustawą swobody, a ja z fletem w dłoni;
Obraz uszczęśliwienia pinia moje wzbudzi.
Kupiłeś niewolników zostawiłeś ludzi.
Któryż z nich na twój widok czułą łzę utrzyma?
Nie miało dzieło wzoru, i słów wdzięczność nie ma.
Tobie matki z pogodną zajdą drogę twarzą,
I sprawcą szczęścia, drobnym niemowlętom wskażą;
Nie zrażaj się, jeżeli padną na kolana,
Nie wstydzi ten hołd ojca, który wstydził pana;
Przyjmij go, a zwiedzając zagrody wieśniacze,
Spraw, aby moich pieśni słuchali oracze.
Gdy skowronek nad bruzdą rodzimą zanuci,
I bocian klekocący na gniazdo powróci,
I żurawie w powietrzu przez krzyki radosne
Głoszą, w szacie zielonej wracającą wiosnę.
Oto jest chwila pracy – niech ją rolnik chwyta;
Kto pierwszy pola zwiedza, pierwszy wiosnę wita:
Dalej! dalej na role, korzystajcie z pory,
Teraz, czas krajać w skiby rozkrzepłe ugory;
Teraz, od łąk rowami odprowadzić wodę,
I w miękkie dzikorośle szczepić różdżki młode;
Broną, albo grabiami rozrzucać usepy,
Któremi darń zieloną kret poburzył ślepy;
Natrętne z młodych siewów wyrywać kąkole,
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin