00:00:44:Wybacz, staruszku, 00:00:46:ale jeste tylko częciowo trujšcy,|a chce mi się jeć. 00:00:51:I trochę chce mi się pić. 00:01:00:Taggart? 00:01:03:Bowen, spokojnie. 00:01:08:Białasy, włanie rozpętalicie|piekło naszš kolacjš. 00:01:45:Znalelicie wodę? 00:02:08:Doceniam humor, chłopcy, 00:02:11:ale zaczynam myleć,|że igracie z ogniem. 00:02:16:A co mamy innego do roboty? 00:02:20:Co znalelicie? 00:02:23:40 tysięcy litrów piachu,|włanie to znalelimy. 00:02:27:Zadrżałe, co, Cable? 00:02:31:Trzymaj go. Przejd tam. 00:02:36:Jest tak, jak mówiłe, Hogue. 00:02:39:Wody wystarczy dla dwóch,|nie dla trzech. 00:02:42:Ty durniu. Miałe nas. 00:02:46:Nie pocišgnšłe za spust. 00:02:48:- Bo jeste tchórzem.|- Tak, tchórzem. Po prostu tchórzem. 00:02:53:- A niech to, jeste tchórzem.|- Cable jest tchórzem. 00:02:57:Stary Cable jest tchórzem. 00:02:59:Stary Cable zbladł.|Stary Cable umiera. 00:03:03:Ale to fart. 00:03:05:Taggart i Bowen tak zręczni jak as.|Zabrali wodę i poszli w las. 00:03:11:Hej, chłopaki. Zostawcie mi trochę. 00:03:15:- Proszę.|- To wszystko twoje, Cable. 00:03:18:200 tysięcy litrów piachu. 00:03:25:- Mamy twojš wodę, Cable.|- Tchórz! 00:03:29:Nazywajcie mnie tchórzem. 00:03:32:Zostawcie mnie na pastwę losu. 00:03:36:piewajcie o tym piosenkę! 00:03:40:miejecie się ze starego Cable'a Hogue? 00:03:44:Ujdę z życiem! Ujdę z życiem! 00:03:48:Niech się żaden o to nie martwi! 00:03:51:Martwcie się wtedy, 00:03:53:gdy ujdę z życiem. 00:03:57:Znajdę cię, Taggart! 00:04:00:Bowen, ty nieszczery mały alfonsie. 00:04:03:Nie potrafiłe odróżnić połysku złota|od gówna jaszczurki, a jest różnica. 00:04:08:Duża różnica! 00:04:12:Będę żył, abym mógł napluć|na wasze groby! 00:04:24:Stary Cable jest tchórzem. 00:04:28:Tchórzem! 00:04:32:Mamy twojš wodę. 00:05:01:BALLADA O CABLE'U HOGUE 00:05:53:Od wczoraj nie miałem wody|w ustach, Panie. 00:05:57:Chce mi się trochę pić. 00:06:01:Pomylałem, że o tym wspomnę. Amen. 00:07:07:Wczoraj mówiłem ci,|że jestem spragniony 00:07:11:i mylałem,|że może zelesz trochę wody. 00:07:16:Jeli zgrzeszyłem,|zelij mi kroplę albo dwie 00:07:21:i już więcej tego nie zrobię, 00:07:23:cokolwiek, do licha, zrobiłem. 00:07:32:Mówię poważnie, Panie. 00:08:43:4 dni bez wody. Jeli nie uważasz,|że już się nacierpiałem, 00:08:49:sam powiniene się wysuszyć|przez jaki czas. 00:08:52:Posłuchaj. Posłuchaj. 00:08:55:Jeli zaraz nie dostanę trochę,|nie będę miał szansy okazać skruchy. 00:09:02:Uważaj, bo mnie zdenerwujesz. 00:09:26:Panie, 00:09:29:sam tego chciałe. 00:09:32:Jestem po prostu wykończony. 00:09:35:Amen. 00:10:16:Hogue 00:10:18:jš znalazł. 00:10:40:Mówiłem ci, że będę żył. 00:10:43:To mówi Cable Hogue. Hogue. Ja. 00:10:48:Cable Hogue. Hogue. Ja. 00:10:52:Ja. Ja tego dokonałem. Cable Hogue. 00:10:56:Znalazłem jš. Ja. 00:11:26:Wozy. 00:11:30:Dyliżanse. 00:11:32:Powozy. 00:11:35:Z dziećmi i matkami. 00:11:39:Ludzie. 00:11:44:Jadšcy dokšd drogš. 00:11:53:A ja przy niej. 00:11:56:Ja i mój dół z wodš. 00:12:04:Dałem cięgi tym draniom. 00:12:07:Teraz muszę tylko czekać. 00:12:11:Wio, koniku. 00:12:12:Poradzisz sobie. No dalej. 00:12:18:Hej, ludzie, zaczekajcie. 00:12:20:Proszę. 00:12:24:Co się dzieje? Czemu się zatrzymujemy?|Mamy kłopoty? 00:12:27:On ma, my nie. 00:12:29:- Dobry wieczór.|- Jeste daleko od domu. 00:12:32:- W pół drogi do piekła, chcę pomocy.|- Masz jš, pielgrzymie. 00:12:36:Jeste w dobrych rękach.|Ewangelia mówi: Co bycie chcieli... 00:12:40:- Podwieć cię?|- Może jechać z nami w rodku. 00:12:43:- Mateusz, rozdział 2., werset 3.|- Danielu, jeste pewien? 00:12:47:Mówiłem ci, nie kwestionuj mojego sšdu. 00:12:50:Jak słyszę, tak sšdzę,|a sšd mój jest sprawiedliwy. 00:12:53:- Jan, rozdział 5., werset 30.|- Nie kwestionuję twojego sšdu. 00:12:56:W cišgu 26 lat naszego małżeństwa|oddanego Panu, 00:13:00:nie kwestionowałam twojego sšdu.|Ale teraz to robię. 00:13:03:To mieszne siedzieć w rodku pustyni|i patrzeć na pijšcych mężczyzn. 00:13:09:Jestemy w połowie drogi. 00:13:12:- Co powiesz na 3 dolary?|- Nie. 00:13:15:Gdyby cukier był po 2 centy za beczkę, 00:13:17:nie stać mnie na szczyptę soli|ani jajko, by je posypać. 00:13:22:- Okradli mnie 5 dni temu.|- Okradli? Okradli? 00:13:25:- Kradzież, mówi pan?|- Na nizinie. 00:13:28:- Zabrali mi wszystko.|- Masz cholerne szczęcie, że żyjesz. 00:13:32:Wyrażacie się okropnie. Obaj. 00:13:35:Cholera, wiemy to. 00:13:37:Cóż! Więcej bezbożnoci. 00:13:40:Dobra, partnerze, wła.|Pojedziesz za darmo. 00:13:44:- Czego się po mnie spodziewasz?|- Spodziewam się działania. 00:13:47:Powinnimy odjeżdżać.|Zlecisz to wonicy? 00:13:50:- Nie, dziękuję.|- Wonico, robi się póno. 00:13:53:Spokojnie, Wysoki Sšdzie. 00:13:55:Odjedziemy, jak tylko policzę pienišdze. 00:13:59:- Co policzysz?|- Jak tylko napoję muła. 00:14:04:Pojenie muła? Co on ma na myli? 00:14:06:- Póniej ci wyjanię.|- Jak daleko do miasta? 00:14:10:- Och, Deaddog jest...|- 30 km. 00:14:13:- Do Gila City jest...|- Też 30 km. 00:14:15:- Nie widzę mułów.|- Musicie gdzie się zatrzymać. 00:14:18:Bez wody nie miałoby sensu. 00:14:21:Ten dyliżans powożš konie. 00:14:24:Proszę. 00:14:25:Żadnej wody między Gilš a Deaddog? 00:14:28:Nie. 00:14:30:Dla mnie to nie kłopot. 00:14:35:Danielu, zrobisz co, czy ja mam? 00:14:38:Byłaby dużo warta,|gdyby kto jš znalazł? 00:14:41:Jej widok droższy od złota. 00:14:44:- Wonico, ciemnia się.|- Jak zwykle o tej porze. 00:14:48:- Zupełnie co niebywałego.|- Niech rusza. 00:14:52:Wystarczy ci wody? 00:14:54:- Nigdy, nigdzie.|- Tylko... Danielu. 00:14:57:- Tak.|- Żšdam, abycie ruszali. 00:15:01:Chłopaki? 00:15:04:Na pewno... Wiecie, wielkie dzięki. 00:15:09:- Aż zacznš wam lepiej płacić.|- Ruszajcie. 00:15:12:Doniosę do waszych przełożonych. 00:15:16:Nigdy już nie będzie powozić, słyszycie? 00:15:19:Nadchodzi gniew Boga|na dzieci nieposłuszeństwa. 00:15:23:- List do Efezjan, rozdział 5., werset 6.|- Amen. 00:15:27:Alleluja, bracie! Bóg daje i Bóg odbiera. 00:15:32:- Mateusz, rozdział 2...|- Kiedy wracacie? 00:15:36:W przyszłym tygodniu.|Na pewno nie chcesz z nami jechać? 00:15:39:Nie! 00:15:42:Nie. 00:15:49:Hogue zostanie tutaj. 00:15:53:Włanie tutaj. 00:16:41:Hej, facet. 00:16:45:Hej, zatrzymaj się pan. 00:16:54:Kosztuje 10 centów. To moja woda.|Moja ziemia, moja woda. 00:16:59:FODA|LÓDZlE - 10 centów KROFY - 25 centów 00:17:01:- Nie było, a znalazłem. 10 centów.|- Oto twoja zapłata. 00:17:14:- Nie trzeba było tego robić.|- Czyżby? 00:17:22:- Daj mi tę strzelbę.|- Dam ci to, co w niej jest. 00:17:27:Wyno się. 00:17:33:Wpadnij znów. Interes zawsze czynny. 00:17:37:Mój pierwszy kliencie. 00:17:57:Wyglšda mi na to,|że postšpiłe jak 17 durniów. 00:18:02:Ale to cię już nic nie obchodzi. 00:18:24:Pokój i życzliwoć.|Przychodzę jako przyjaciel. 00:18:27:- Ostrożnie, należę do Boga.|- O mało do niego nie dołšczyłe. 00:18:37:- Kto z tobš jest?|- Jestem sam. 00:18:41:Jestem wielebny Joshua Duncan Sloane, 00:18:44:kaznodzieja na wschodniš Nevadę|i wybrane rejony północnej Arizony. 00:18:48:Żałosny z ciebie pastor. 00:18:51:I jaki podstępny. 00:18:53:W moim przypadku|ci tak oto opisani często idš w parze. 00:18:57:I mówišc tak, wycišgam rękę|jako dobry towarzysz. 00:19:04:Nazywam się Cable Hogue. 00:19:06:Cable? To raczej niezwykłe imię, prawda? 00:19:20:Zbudowałe oazę z tego pustkowia. 00:19:24:Nie, po prostu natknšłem się|na ten dół błota i go trochę odkopałem. 00:19:29:Mógłby nazwać to miejsce|ródło Cable'a. Ładnie brzmi? 00:19:35:Tak. 00:19:37:Tamten dół, może piwnica na wino? 00:19:40:Nie, ten jest na 3 osoby.|Spodziewam się ruchu w interesie. 00:19:48:Widzę, że tragedia już dotknęła|ten kaktusowy Eden. 00:19:51:Nie, to nie tragedia. 00:19:54:Zastrzeliłem sukinsyna.|Jego strzelbš. Chciał mnie zabić. 00:19:57:Był moim pierwszym klientem.|Pastor jest drugim. 00:20:01:Dobrze powiedziane i zrobione.|Broń się olš szczękš, jeli trzeba. 00:20:06:Jeste dobrym samarytaninem,|pomagajšc 00:20:09:- podróżnemu w potrzebie...|- Alleluja, bracie. 10 centów. 00:20:15:Woda dla ludzi, owiec i wiń, 10 centów.|Konie, muły i krowy, dwie monety. 00:20:20:- Oczywicie.|- Z góry. 00:20:22:- Z góry.|- Z góry. 00:20:24:Co znaczy, przed wypiciem,|10 centów. Z góry. 00:20:28:Rzuć swój chleb na wodę|i pozwól zaspokoić potrzeby. 00:20:32:Gadasz jak pastor, dobra.|Ale ja wyprułem sobie żyły za tš wodš. 00:20:37:Mój biedny, błšdzšcy przyjacielu,|potrzebujesz rozgrzeszenia. 00:20:41:Rozgrzeszę cię. 00:20:42:10 centów, ty więtoszkowaty łajdaku,|albo cię pochowam. 00:21:28:W jakim jeste kociele? 00:21:30:Kociół Wędrujšcego Przybysza.|Kociół mojego objawienia. 00:21:36:Tak po prostu? 00:21:38:- Tak po prostu.|- Gdzie się mieci? 00:21:41:Gdziekolwiek ja idę, idzie ze mnš. 00:21:45:Chciałby zobaczyć niektóre|moje parafianki? Siostry ducha. 00:22:02:Ta jest całkiem na golasa. 00:22:04:Nadzy przychodzimy na ziemię|i nadzy z niej zejdziemy. 00:22:17:No, no, no, bracie Hogue. 00:22:20:Przewiduję wielkš społecznoć,|wyłaniajšcš się z piasku. 00:22:24:Ruchliwe drogi, alabastrowe budynki, 00:22:28:prosperujšce społeczeństwo|pełne wiernych. 00:22:31:- Amen.|- Ile z tej ziemi należy do ciebie? 00:22:33:Aby sprzedać, oczywicie.|Chciałbym kupić. 00:22:38:Znaczna iloć. 00:22:40:Nie widzę nigdzie słupków granicznych. 00:22:43:Pewnie byłe zajęty, aby wnieć|roszczenie do urzędu ziemskiego. 00:22:48:Gdyby kto pisnšł o tym słówko|w Deaddog czy Lizard, 00:22:53:do zachodu jechałoby|w tę stronę 47 mężczyzn 00:22:56:z roszczeniem w jednej ręce|i broniš w drugiej. 00:22:59:Tak, ta informacja|znaczyłaby dużo pieniędzy... 00:23:10:Religia to musi być błogosławieństwo.|Chwyta mnie za serce. 00:23:15:Pożyczam konia. ...
mdarcym