Auel Jean M. - Wielka wedrowka.pdf
(
2444 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Auel_Jean_M._-_Wielka_wedrowka__SCAN-dal_1070_.rtf
JEAN
M.
AUEL
W
IELKA
W
ĘDRÓWKA
(P
RZEŁOŻYŁA
M
AŁGORZATA
K
ORASZEWSKA
)
SCAN
DAL
Dla Lenory,
ostatniej, która pojawiła się w domu
i której imienniczka występuje
na tych stronach,
i dla Michaela,
który z nią razem patrzy w przyszłość,
i dla Dustina Joyce'a oraz Wendy
z miłością
1
Ayla z Jondalarem stali na polanie, z której mieli szeroki widok na góry. Z uczuciem
ogromnej straty patrzyli za odchodzącymi ludźmi. Dolando, Markeno, Carlono i Darvalo
doszli aż tutaj, jedyni pozostali z dużego tłumu, który wyruszył razem z nimi z obozu. Inni
zawrócili wcześniej. Kiedy ostatni czterej mężczyźni doszli do zakrętu, odwrócili się i
pomachali na pożegnanie. Ayla odpowiedziała im gestem “wróćcie", grzbietem dłoni
zwróconym ku nim, nagle przytłoczona świadomością, że już nigdy więcej nie zobaczy
Sharamudoi. W tym krótkim czasie zdążyła ich pokochać. Przyjęli ją, zaprosili do pozostania
z nimi i z radością spędziłaby z nimi resztę życia.
To odejście przypomniało jej opuszczenie obozu Mamutoi wczesnym latem. Oni także
przyjęli ją i kochała wielu z nich. Mogła być szczęśliwa, żyjąc z nimi, z tym że musiałaby
oglądać zgryzotę Raneca, którą spowodowała. Poza tym jej odejście stamtąd było zabarwione
podnieceniem, że idzie do domu mężczyzny, którego kocha. Wśród Sharamudoi nie było
żadnych powodów do zgryzoty, co czyniło odejście tym trudniejszym, a chociaż kochała
Jondalara i bez wątpienia chciała razem z nim iść, znalazła tu akceptację i przyjaźń, które
trudno było tak nieodwołalnie porzucić.
Podróże są pełne pożegnań pomyślała. Pożegnała się również po raz ostatni z synem,
którego zostawiła z klanem... chociaż gdyby została tutaj, któregoś dnia mogłaby popłynąć z
Ramudoi w dół Wielkiej Matki Rzeki, aż do delty. Stamtąd mogłaby pójść na półwysep i
poszukać jaskini klanu jej syna... ale nie było już sensu o tym rozmyślać. Nie będzie więcej
możliwości powrotu, żadnej ostatniej szansy, na którą można mieć nadzieję. Jej życie idzie w
jednym kierunku, a życie jej syna w innym. Iza powiedziała jej: “Znajdź swoich własnych
ludzi, znajdź własnego towarzysza". Znalazła akceptację wśród ludzi swojego rodzaju i
znalazła mężczyznę, który ją kochał. Wiele zdobyła, ale wiele też straciła. Jedną ze strat był
jej syn; musi pogodzić się z tym faktem.
Również Jondalar patrzył pełen smutku za ostatnią czwórką, która znikała za
zakrętem. Byli przyjaciółmi, z którymi mieszkał przez wiele lat i których dobrze poznał.
Chociaż ich związek nie był związkiem krwi, uważał ich za bliskich krewnych. Jego
pragnienie powrotu do miejsca, z którego pochodził, spowodowało, że tej rodziny już więcej
nie zobaczy, i to napawało go smutkiem.
Kiedy ostatni Sharamudoi zniknęli z pola widzenia, Wilk przysiadł na tylnych łapach,
podniósł łeb, szczeknął kilka razy i zawył pełnym, wilczym wyciem, które rozbiło spokój
słonecznego poranka. Czterej mężczyźni pojawili się znowu na szlaku poniżej i zamachali po
raz ostatni, odpowiadając na wilcze pożegnanie. Nagle dał się słyszeć odzew innego wilka.
Markeno rozejrzał się, żeby sprawdzić, skąd dochodzi, po czym poszedł za innymi w dół
szlakiem. Ayla i Jondalar odwrócili się i stanęli twarzą do gór o połyskujących szczytach z
niebieskozielonkawego lodu.
Chociaż nie tak wysokie, jak te na zachodzie, góry, przez które szli, zostały
uformowane w tym samym czasie, w niedawnej epoce tworzenia się gór niedawnej tylko w
stosunku do ociężale powolnych ruchów grubej kamiennej skorupy pływającej na
roztopionym jądrze starodawnej Ziemi. Uniesiony i sfałdowany w szereg łańcuchów górskich
w trzeciorzędzie w orogenezie, która spowodowała ostre wypiętrzenie się całego kontynentu
poszarpany teren najdalej na wschód położonej części rozległego systemu górskiego cały
odziany był w zieleń.
Równinę, nadal ogrzewaną resztkami lata, oddzielało od chłodniejszych wzniesień,
niczym spódnica, wąskie pasmo drzew liściastych głównie dębów i buków, ale ze sporą
domieszką grabów i klonów. Ich liście zmieniały się już w kolorowy, czerwonożółty gobelin,
kontrastujący z głęboką zielenią wyżej rosnących świerków. Narzuta z drzew iglastych, na
którą składały się nie tylko świerki, ale także cisy, jodły, sosny i modrzewie, zaczynała się
nisko, wspinała po zaokrąglonych ramionach niższych wzgórz i pokrywała strome stoki
wyższych gór, mieniąc się różnymi odcieniami zieleni. Powyżej granicy lasu widniał kołnierz
zielonych latem, górskich hal, które dość wcześnie pokrywały się śniegiem. Zwieńczeniem
był twardy hełm z niebieskawego lodu.
Upał południowych równin ustępował już przed wszechobejmującym mrozem.
Chociaż ogólne ocieplenie łagodziło jego najgorsze efekty międzystadialny okres trwał
wiele tysięcy lat lodowce przymierzały się do ostatniego ataku na ziemię, zanim ich odwrót
zamieni się w druzgocącą klęskę tysiące lat później. Ale nawet podczas łagodniejszego,
chwilowego zastoju przed końcowym marszem do przodu lodowiec nie tylko pokrywał niskie
szczyty i zbocza wysokich gór, lecz także trzymał w kleszczach cały kontynent.
W nierównym leśnym terenie, z dodatkowym utrudnieniem, jakie stanowiła łódka
ciągnięta na palach, Ayla i Jondalar znacznie częściej poruszali się pieszo niż konno.
Wspinali się na strome zbocza, poprzez granie i ruchome osypiska, schodzili w dół stromych
ścian suchych jarów, pozostałych po wiosennych spływach topniejącego śniegu i lodu oraz
obfitych górskich deszczach. W nielicznych, głębokich rowach zachowało się trochę wody na
dnie. Sączyła się przez warstwę gnijącej roślinności i miękki szlam, który wsysał stopy ludzi i
zwierząt. W innych woda była czysta, ale wszystkie wkrótce wypełnią się burzliwymi
potokami po jesiennych ulewach.
Na niższych wzniesieniach, w rzadkich lasach liściastych, ich marsz wstrzymywało
poszycie i zmuszało ich do przedzierania się siłą lub szukania drogi wokół zarośli i
kolczastych krzaków. Sztywne łodygi i cierniste pędy smakowitych jeżyn stanowiły nie lada
przeszkodę. Wczepiały się w ich włosy, ubranie i skórę, dawały się też we znaki zwierzętom.
Ciepła, gęsta sierść stepowych koni, zaadaptowanych do życia na mroźnych, otwartych
równinach, łatwo zahaczała się o zarośla. Również Wilk, szarpiąc się wśród krzewów,
otrzymał swoją porcję zadrapań.
Wszyscy byli zadowoleni, kiedy doszli do strefy drzew iglastych, których wieczny
cień nie pozwalał na rozwój poszycia, chociaż na stromych stokach, gdzie korony drzew nie
łączyły się w gęsty baldachim, słońce docierało do gleby i pobudzało wzrost zarośli. Nie o
wiele łatwiej było jechać w gęstym lesie wysokich drzew, ponieważ konie musiały lawirować
między pniami, a pasażerowie unikać nisko rosnących konarów. Pierwszej nocy rozbili obóz
na małej polance na pagórku otoczonym przez strzeliste drzewa iglaste.
Granicę lasów osiągnęli dopiero wieczorem drugiego dnia podróży. Wreszcie wolni od
plączących się zarośli i toru z przeszkodami z wysokich drzew, rozbili namiot koło wartkiego,
zimnego potoku na otwartej hali. Konie zaczęły się paść natychmiast po zdjęciu z nich
ciężarów. Mimo że ich tradycyjna karma z suchych włóknistych traw, jakie rosły na niższych
poziomach, była całkowicie wystarczająca, słodka trawa i górskie zioła zielonej łąki
stanowiły mile widzianą ucztę.
Małe stado jeleni pasło się tu również. Byki pracowicie tarły poroże o gałęzie i skały
narzutowe, aby uwolnić je od miękkiej, pokrywającej je skóry z naczyniami krwionośnymi,
zwanej scypułem. Było to przygotowanie do jesiennych godów.
Wkrótce będzie ich sezon przyjemności skomentował Jondalar, kiedy układali
palenisko. Przygotowują się do walki o łanie.
Czy walka to przyjemność dla samców? spytała Ayla.
Nigdy o tym nie pomyślałem, ale może masz rację, może dla niektórych jest.
Lubisz bić się z innymi mężczyznami? Jondalar zmarszczył brwi i poważnie
zastanowił się nad tym pytaniem.
Trochę walczyłem. Czasami z takiej czy innej przyczyny człowiek zostaje w to
wciągnięty, ale nie mogę powiedzieć, że to lubiłem. Szczególnie jeśli walka jest na poważnie.
Nie mam nic przeciwko siłowaniu się albo jakimś zawodom.
Mężczyźni klanu nie biją się ze sobą. To nie jest dozwolone, ale też mają zawody.
Kobiety także, ale innego rodzaju.
Plik z chomika:
jolarol
Inne pliki z tego folderu:
ANGOLA EXPRESS Mirosław Ikonowicz.pdf
(41 KB)
Hombre Kapuściński Mirosław Ikonowicz.pdf
(36 KB)
Zawód korespondent.rar
(89396 KB)
Bartoszewski Wladyslaw - Warto byc przyzwoitym.pdf
(1682 KB)
Rosenbaum Dawid - Zapachy miast.pdf
(820 KB)
Inne foldery tego chomika:
Audiobooki
Cumbie i Selena
Galeria
Język hiszpański
Kurs języka angielskiego - audiobook
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin