Rick Martin - Reptilianie (Gady) - wywiad z Credo Mutwą.pdf

(1495 KB) Pobierz
660450838 UNPDF
660450838.001.png
660450838.002.png
Wywiad z Credo Mutwą cz. I -
Reptilianie (Gady)
Redaktor: The Linked - tekst zapożyczony
16.03.2008.
Poniżej znajduje się wywiad z szamanem afrykańskiego plemienia Zulusów - Credo
Mutwą. Opisuje on dzialania Reptilian w Afryce oraz afrykańskie opowieści na temat
Gadów oraz Szaraków.
Wywiad z Credo Mutwą:
Rick Martin
Mówi się często, że patriarchowie każdego plemienia trzymają klucze
do wiedzy. Powiedzenie to znalazło potwierdzenie jak nigdy dotąd w
ostatnim wywiadzie, który miałem zaszczyt przeprowadzić z blisko
osiemdziesięcioletnim „wnusi" (szamanem) Zulusów, Credo Mutwą.
Dzięki Davidowi lcke'owi udało mi się nawiązać kontakt z drem
Johanem Joubertem, który poczynił odpowiednie uzgodnienia z
Credo Mutwą, które umożliwiły przeprowadzenie wywiadu przez
telefon na dystansie wynoszącym niemal połowę obwodu kuli
ziemskiej. Redakcja Spectrum wyraża głębokie podziękowanie
Davidowi Icke'owi i Browi Joubertowi za ich bezinteresowną pomoc,
której celem było przedstawienie światu głoszonej przez tego
człowieka prawdy.
0 Credo Mutwie usłyszałem po raz pierwszy pięć lat temu. W tym czasie bezpośrednia rozmowa z
nim przez telefon była niemożliwa, ponieważ mieszka w odludnym terenie bez dostępu do niego.
Kiedy David Icke powiedział mi, że przez jakiś czas przebywał w jego towarzystwie i że zgodziłby
się on na rozmowę ze Spectrum, postanowiłem skorzystać z okazji i doprowadzić do niej. W
rezultacie 13 sierpnia przeprowadziliśmy czterogodzinną rozmowę, którą przedstawiamy tu w
całości.
Credo Mutwa jest człowiekiem, którego David Icke określił następująco:
„Najbardziej niezwykły i światły człowiek, którego mam zaszczyt nazywać przyjacielem, a nawet
geniuszem". Po rozmowie z Credo Mutwą uznałem, że trudno nie zgodzić się z tą opinią.
Chciałbym też podkreślić, że mimo iż Credo Mutwa nie posiada formalnego wykształcenia, był na
tyle uprzejmy i skrupulatny, że przeliterował mi wszystkie zuluskie lub afrykańskie słowa, nazwy
własne etc., które pojawiają się w tym wywiadzie.
To precyzyjne nazewnictwo będzie jednak z pewnością bardziej interesujące dla afrykanistów niż
dla przeciętnego czytelnika. Ta dbałość o szczegóły przemawia na korzyść Credo Mutwy i
świadczy o jego rzetelności i precyzji.
Prawda jak zawsze okazuje się dziwniejsza od fikcji. Prawda lub jej fragmenty ujawnione
komukolwiek z nas stają się częściami większej mozaiki, lecz wyciągnięcie z nich wniosków
660450838.003.png 660450838.004.png
spoczywa na każdym z nas z osobna.
Zadziwiające informacje przekazane przez Credo Mutwę można z pewnością uznać za
prowokujące i daleko idące, ale kiedy już się je przeczyta, zaczyna się rozumieć, dlaczego
próbowano go uciszyć, i zaczyna doceniać się jego odwagę głoszenia prawdy, bez względu na
grożące mu konsekwencje.
Przejdźmy zatem do naszej rozmowy:
Rick Martin: Pozwoli pan, że najpierw powiem, iż rozmowa z panem jest dla mnie wielkim
zaszczytem i wyróżnieniem. Chciałbym też jednocześnie podkreślić zasługę Davida lcke'a i dra
Jouberta, bez których pomocy ta rozmowa nie mogłaby się odbyć.
Nasi czytelnicy są świadomi istnienia zmieniających wygląd gadzinowatych istot pozaziemskich i
chciałbym w ich imieniu omówić z panem szczegóły dotyczące specyfiki ich obecności,
przywództwa, celów i obecnych metod działania.
Stąd pierwsze pytanie, jakie chciałbym panu zadać, brzmi: Czy może pan potwierdzić, że na Ziemi
rzeczywiście przebywają obecnie zmieniające wygląd gadzinowate istoty pozaziemskie? Jeli tak,
jeśli jest pan w stanie to potwierdzić, prosiłbym o dokładniejsze o nich informacje. Skąd się one
wzięły?
Credo Mutwa: Proszę pana, czy pańska gazeta jest w stanie wysłać kogoś do Afryki?
Maron: Przepraszam, może pan powtórzyć?
Mutwa: Czy pańska gazeta mogłaby wysłać kogoś do Afryki w najbliższej przyszłości?
Mamin: W tej chwili ze względów finansowych nie stać nas na to, ale w przyszłości ta sytuacja
może ulec zmianie.
Mutwa: Ponieważ jest kilka spraw, które chciałbym, aby pańska gazeta sprawdziła samodzielnie,
niezależnie ode mnie. Czy słyszał pan o kraju zwanym Ruanda położonym w środkowej Afryce?
Mamin: Tak.
Mutwa: Otóż, ludzie w Ruandzie, ci z plemienia Hutu, a także Watusi, twierdzą, a nie są jedynymi,
którzy o tymmówią, że ich najstarsi przodkowie byli rasą istot, których nazywają Imanujela, co
znaczy „Panowie (Bogowie), którzy nadeszli".
Niektóre plemiona z zachodniej Afryki również głoszą to samo. Powiadają, że wiele, wiele
pokoleń temu z nieba przybyła rasa bardzo zaawansowanych w rozwoju i groźnych istot, które
wyglądały jak ludzie, zwanych Zishwezi, które to słowo oznacza nurkujące lub szybujące
stworzenia, które są zdolne do szybowania z nieba ku ziemi lub szybowania w wodzie.
Wszyscy słyszeli, proszę pana, o ludzie Dogonów z zachodniej Afryki, który twierdzi, że normalne
istoty, ale nie takie jak oni, przekazały im kulturę. Dogoni są jednym z wielu, wielu ludów w
Afryce, które utrzymują, że ich plemię lub król byli pierwotnie stworzeni przez nadnaturalną rasę
stworzeń, które przybyły z nieba.
Słucha mnie pan
Maron: Oczywiście. Proszę kontynuować.
Mutwa: Proszę pana, mogę mówić i mówić, ale pozwoli pan, że zapoznam pana do moimi
współziomkami, Zulusami z Afryki.
Maron: Bardzo proszę.
Mutwa: Lud Zulusów, sławny z wojowników, lud, z którego wywodził się król Czaka Zulu, ten z
ubiegłego wieku... Kiedy zapyta pan południowoafrykańskiego białego antropologa, co oznacza
nazwa Zulu [Zulusi], odpowie, że „niebo" [śmieje się], czyli że Zulusi nazywają siebie „ludem
nieba". To jest, proszę pana, bzdura.
W języku Zulusów słowo oznaczające niebo, niebieskie niebo, brzmi sibakabaka.
Z kolei nasza nazwa dla przestrzeni międzyplanetarnej brzmi izulu i weduzulu, co znaczy
„przestrzeń międzyplanetarna, ciemne niebo, jakie widzi się każdej nocy usiane gwiazdami", i ma
też, proszę pana, pewien związek z podróżowaniem.
Zuluskie słowo na określenie podróżowania na oślep, tak jak nomadzi lub cyganie, brzmi izula.
Teraz już pan rozumie, że Zulusi z Południowej Afryki zdawali sobie sprawę z faktu, że można
podróżować poprzez przestrzeń kosmiczną, a nie poprzez niebo, jak ptaki. Zulusi utrzymują, że
wiele, wiele tysięcy lat temu przybyli z nieba ludzie wyglądający jak jaszczury, którzy potrafili
zmieniać na życzenie kształt. Ludzie, którzy wydali swoje córki za te istoty, stworzyli potężną rasę
królów i plemiennych wodzów.
Są, proszę pana, setki podań, w których jaszczur rodzaju żeńskiego przyjmuje postać ludzkiej
księżniczki i wychodzi za mąż za króla Zulusów.
Każde dziecko w Poludniowej Afryce zna, proszę pana, historię o księżniczce Khombecansini,
która miała poślubić przystojnego księcia Kakaka, którego imię znaczy „oświecony". Otóż,
pewnego dnia, kiedy Khombecansini zbierała chrust w lesie, spotkała stworzenie zwane Imbulu.
Była to jaszczurzyca, która miała ludzkie ciało i kończyny, a także długi ogon. Ta jaszczurzyca,
kobieta Imbulu, przemówiła do księżniczki Khombecansini następującymi słowy: „Jakże piękna
jesteś, dziewczyno, chciałabym być taka jak ty. Czy mogę zbliżyć się do ciebie?"
Księżniczka odrzekła jej: „Tak, możesz".
I kiedy jaszczurzyca, która była wyższa, podeszła bliżej, plunęła w oczy dziewczyny i zaczęła się
zmieniać. To znaczy jaszczurzyca nagle zmieniła kształt na ludzki i zaczęła coraz bardziej
upodabniać się do dziewczyny, z wyjątkiem jej długiego ostro zakończonego ogona.
Następnie, w nagłym wybuchu agresji, kobieta-jaszczur unieruchomila księżniczkę i zabrała jej
wszystkie bransolety, korale i ślubną spódnicę, które włożyła na siebie i w ten sposób stała się
księżniczką.
Teraz w buszu znajdowały się dwie identyczne kobiety jaszczurzyca o zmienionym kształcie i
prawdziwa kobieta. Kobieta-jaszczur rzekła do prawdziwej kobiety: „Teraz jesteś moją niewolnicą.
Będziesz towarzyszyć mi w czasie ślubu.
Ja będę tobą, a ty będziesz moją niewolnicą. Chodź!" Podniosła rózgę i zaczęła bić nią biedną
księżniczkę. Potem udała się na wesele w towarzystwie innych dziewczyn, które, zgodnie ze
zwyczajem Zulusów, były jej druhnami, i przybyła do wsi księcia Kakaka.
Ale zanim doszli do wsi, musiała zrobić coś ze swoim ogonem, to znaczy zmieniona w księżniczkę
jaszczurzyca, musiała jakoś ukryć swój ogon.
W tym celu zmusiła prawdziwa księżniczkę, aby utkała jej siatkę z włókien, upakowała w nią ogon
i przywiązała do jej ciała. Teraz wyglądała już jak kobieta Zulusów z bardzo atrakcyjnymi,
wielkimi pośladkami, kiedy się na nią z zewnątrz spoglądało.
Potem, kiedy przybyła do wsi i została żoną księcia, stała się dziwna rzecz. Zaczęło znikać mleko,
ponieważ każdej nocy zmieniona księżniczka, ta fałszywa, odwiązywała swój ogon i przez
znajdujący się na jego końcu otwór wsysała cale kwaśne mleko.
No i teściowa zaczęła pytać: „Co jest? Czemu znika mleko?"
I w końcu orzekła: „Ano widzę, że jest wśród nas Imbulu".
Teściowa, która była przebiegłą starszą kobietą, powiedziała: „Należy na początku wsi wykopać
dół i wypełnić go mlekiem". Tak też robiono. Wtedy wszystkim dziewczynom, które przyszły z
fałszywą księżniczką, kazano przeskoczyć nad dolem. Skakały jedna po drugiej. A kiedy, pod
groźbą włóczni, zmuszono do przeskoczenia zmienioną księżniczkę, jej długi ogon wypadł w
czasie soku z siatki i zaczął zasysać mleko z dołu. Wówczas wojownicy zabili ją. Potem
Zgłoś jeśli naruszono regulamin