Iwaszkiewicz Jaroslaw - Wzlot.pdf

(103 KB) Pobierz
Jarosław Iwaszkiewicz
Jarosław Iwaszkiewicz
Wzlot
Albertowi CamuS
Dlaczego nie pojechałem do Warszawy? Że to niedziela? Nie mogę! Mam już dosyć
tych bab. Powiadam p snu, opędzić się nie mogę, i to, z przeproszeniem, same
stare... Młodych też wystarczy, ale ja rnaiu na razie do ś t!. Bo, •«. '• d
pan, ja sobie czasami robię takie wakacje. Zostaję tutaj w Bryjowie i idę sobie
sam jeden na ćwiarteczkę do Zielonki. Pan to stary mieszkaniec tutejszych
okolic, to pan wie, jaka jest historia tego Zielonki... Niemiec był, porządny
Niemiec, folksdoj-czem nie chciał zostać, no i ukatrupili go. Stara teraz
handluje, widzi pan ją za szynkwasem. Czego jak czego, ale wódki zawsze tutaj
dostanie...
A więc jak przychodzi taka niedziela, to ja sobie robię wakacje. Idę sam jeden
do knajpy, wypiję ćwiartkę, wypiję dwie, zjem tego bigosu albo schaboszczaka i
wszystko w porządku. To znaczy, jest dzień takiego samotnego rozmyślania.
Że pan mi przeszkadza? Ale gdzież tam, nie, nie, niech pan siada. Z panem
chętnie porozmawiam, pan jest niegłupi facet, z takim to mogę cały wieczór
przegadać, taki samotny niedzielny wieczór, byle tylko nie babą. Zaraz do łóżka
ciągnie, a ją, panie drogi, już nie mogę, nie to, że fizycznie nie mogę, ale, że
tak powiem, moralnie. Nie mogę i już. Ale z panem chętnie, proszę, proszę, niech
pan zostaje.Oczywiście, jeżeli pan zechce ze mną wypić parę kieliszków. Dzisiaj
pijemy pod
serdelki. Zgoda?
Leje, psiakrew, ta jesień tutaj zawsze taka. Czasem później przychodzi, czasem
wcześniej. Tym razem przyszła wcześniej, w zeszłym roku była później. Ale zawsze
przychodzi taka sama, błoto, miasto źle oświetlone, łuna bije nad Warszawą. I co
panu powiem? Złudna łuna, bo jak człowiek do stolicy przyjedzie, to też ciemno,
to też głucho, to też smutno...
J j
16
Opowiadania
Leje. Patrz pan, jak po szybach ścieka, nie może się zatrzymać...
Pan też żony nie ma. Właśnie. Więc co robić? Jak spędzić taki wieczór? Powiadam
panu, z babami nie mogę. Zawsze się taka stara przyczepi. Chłop jestem wysoki,
ręce mam silne, to jej się wydaje zaraz Bóg wie co. Kolację funduje i taksówkę
zapłaci, i zawsze taka cholera gdzieś jakiś pokój wynajdzie. Człowiek czasami za
taki pokój pół życia by oddał, a ona to ma. Od przyjaciółki pożycza czy od kogo.
Skąd ja mogę wiedzieć? Pan wie, jak się tutaj u nas mieszka w Bryjowie. Sam pan
tutaj mieszka, tyle tylko, że pan wielki właściciel, dom się panu wali, trzeba
ściany podpierać, ale, znaczy się, własny i tym lokatorom, co panu przydzielili,
może pan wymyślać, bo pan jest właściciel, inżynier... tak?
Mnie to także czasami inżynierem nazywają, bo to ja przy budowach się kręcę,
dozoruję, tyle lat. Jeden to mnie nawet namawiał, żeby sobie dyplom inżynieryjny
kupić. Ale ja nie chcę. Czy to ja bez tego nie mogę? I po co zaraz dwadzieścia
pięć tysięcy w błoto? A zresztą, gdybym ja miał tych dwadzieścia pięć tysięcy,
tobym naprawdę wydął na co innego.
W karty? Nie, w karty bym nie przegrał. W karty rzadko gram. Karty to okropnie
nudna rzecz, proszę pana, zawsze albo się wygra, albo przegra. No i co z tego?
O, cholerą, jak z tych drzwi zawiało, wichrzysko się zerwało, ktoś się chyba
powiesił czy co. Jakoś się u nas teraz ludzie nie wieszają. A ten ostatni, co to
niby się obwiesił, to zdaję się, że go koledzy ugongolili, a potem do naga
rozebrawszy, dla niepoznaki na gałęzi w parku powiesili. Ale to zaraz było
widać, że lipa, bo nogami do ziemi dostawał. Widziałem go, stał na deszczu goły,
jakby się do pnia przytulił. I wie pan co? Wcale nie dowiedzieli się, skąd on i
co zacz. Wzięli, pochowali i nikt się o niego nie zatroszczył, nikt się nie
zgłosił... Dziwną historia. Skąd on mógł być?
Czy to przy jakim podziale, czy może za dużo o koleżkach wiedział?
miot
17
Więc tak panu powiadam, spędzam sobie niedzielę czy sobotę sam jeden przy
kieliszeczku. Takie dnie to są dnie rozmyślania, wspomnień. Ja jestm młody
człowiek, pan widzi, młody, nawet jeszcze jestem młodszy, niż wyglądam, ale się
wcześnie starzeję. Ja sobie tak siedzę i myślę... Byle tylko, panie, baba do
mnie nie podeszła. Ale pan siedzi, pan mi nie przeszkadza. Przeciwnie, pan też
sobie ze mną powspomina. Bo my to krajany, oba tutaj oblatane, oba tutaj w tym
błocie po uszy zasmarowani, jak nie przymierzając te świnie. Niech się tylko pan
na mnie nie gniewa. Wypijemy i pogadamy. Z widzenia chyba mnie pan zna. Nie? To
dziwne. Ja pana znani. Dobrze znam. Ale pan to mnie chyba nie zauważa. Chociaż
jestem nie ułomek i powiadają, że przystojny. Baby powiadają, że przystojny - a
panu co do tego. Prawda?
Ja kiedyś czytałem wiele książek. Jak byłem jeszcze szczeniak. Za okupacji, za
niemieckiej okupacji. Pan też czyta.. Czytał pan taką książkę, że dziewczyna z
mostu się rzuciła? A to dobrze zrobiła, co miała lepszego do roboty? Baba z
wozu, koniom lżej. Mało to bab skacze do wody? Cholera, i chłop niejeden także.
I co z tego? Nie pijesz pan? Hop - siup - na jedną nóżkę. Że już mam w głowie? O
nie, dla mnie to wszystko za mało. Ja nie tracę nigdy głowy, tylko wszystko robi
się takie przeźroczyste, jak szyba dobrze umyta, i wszystko wtedy tak widzę, jak
na dłoni. Powiadają, że wtedy opowiadam śliczne historyjki. Ale to nie są żadne
historyjki, to wszystko prawdziwa prawda. Po --co nam, naszemu pokoleniu,
historyjki, no nie? Czy to wszystko, co do głowy przychodzi, jak człowiek sobie
gołnie parę kielichów - to nie najlepsze historyjki?
I jak się ta książka nazywa, co ta dziewczyna z mostu skoczyła? A ten facet, to
jej nie ratował? A jak on ją miał ratować? Taki smrodzik delikacik. Jak ja
miałem ratować j moją dziewczynę? Nikt nie mógł ratować. Nikt nikogo jeszcze nie
uratował. Sam się człowiek też nie uratuje.
18
Opowiadania
Pan myśli, że ja darmo do bab wstręt mam? Obyć się bez nich nie mogę, ale wstręt
mam, a już najbardziej nie znoszę, jak się która przy świetle rozbierze. Gołego
ciała babskiego nie mogę.
Bo, widzi pan, to było tak: jeszcze byłem małym chłopcem, na samym początku
wojny, czy w drugim czy w trzecim roku. Miałem dziesięć lat. Ja jestem rocznik
32 - no, to znaczy było w 42 roku. Co taki chłopczyna wie? Nic jeszcze nie wie.
Ale mu się tam coś po łbie snuje, jakieś takie widoki, jakieś takie dziewczyny.
Coś mu się tam już zdaje. A to była wojna, matka moja zaraz w trzydziestym
dziewiątym była wywieziona. Bo to, proszę pana, ja jestem dziecko rozwiedzionych
rodziców. I moja matka poszła za drugiego do Lwowa. I ja miałem starszego brata,
to z nim i z moją matką była taka krewa, że ich ze Lwowa wywieźli gdzieś cis
czorta na zabawę, diabli wiedzą gdzie, i ja całą wojnę matki nie widziałem - i
po wojnie też jej nie widziałem. A ojciec z tą inną to także się gdzieś
zawieruszył. Wie pan, w lasach koło Parczewa. Przecież tam przejść nie można,
nikt nie wiedział, gdzie on jest, aż póki się nie objawił. Raz się objawił...
no, ale to inna historia.
No, więc ja miałem dziesięć lat. Rozumie pan, taki chło-pączyna, i posłała mnie
ciotka z Bryjowa do Siedliska, kolejką do krawcowej. Bo moja ciotka wtedy swetry
robiła, a ta krawcowa wełnę miała. I czekałem sobie na stacji w Siedlisku na
pociąg. Nie na pociąg ten duży, tylko na kolejkę, co to tramwajowe wagony
jeżdżą. No, jednym słowem, pan wiesz, na kolejkę.
A wtedy na tej kolejce to sami swoi jeździli i żadnego niebezpieczeństwa nie
było, bo jakby co było, to zaraz przestrzegali. Motorniczy gwizdał specjalnie
albo i konduktor powiedział: "Nie jedź pan, bo tu łapią", albo że tam czekają na
coś.
No, i tak ja czekałem na tej stacyjce. A stacja, pan wie, w Siedlisku duża, a
przy stacji taki składzik, jak to zawsze
Wzlot
19
przy kolejach czy tramwajach, taki z dachem jednospadowym, drewniany albo i
murowany, czort jego wie.
I jakoś ta kolejka nie nadchodziła i czekaliśmy wszyscy. A jesień już była, tak
jakby teraz, tyle tylko, że nie padało, jasno, biały dzień. Dużo ludzi czekało
na kolejkę i trochę się już niecierpliwiło. I wie pan, jak ludzie wtedy
chodzili, obdarci i w starych łachach, ciuchy, co kto miał najgorszego, to
nawkładali na siebie i tak jechali, żeby tylko nie podpadać, żeby tylko nikt nie
zauważył, żeby tylko być jak najbardziej szarym.. Tłum był właśnie szary. To
jest to słowo. Szary.
Dlaczego pan nie pijesz? Pan myślisz, że to upadek? A to nie żaden upadek. Jak
ja tak sam siedzę i piję, to przeciwnie, . mnie się wydaje, że ja się nad
wszystkim światem wznoszę, że ja się unoszę nad naszym Bryjowem- Mam przez
chwilę to złudzenie, że jestem ponad wszystkim. I nie trzeba mi tego, żeby mnie
tytułowali inżynierem czy profesorem, czy doktorem. Jestem wtedy i doktor, i
inżynier. Widzi pan, pan żałuje tej dziewczyny, tej, co to z mostu skoczyła, a
mnie, chłopca, pan nie żałuje? Nie żałuje pan? Słusznie, słusznie, ją jestem
chłopiec gracki. Baby powiadają, że przystojny i nic mi nie potrzebą. Kiedy tak
siedzę w tym kącie koło okna, przy tej papierowej serwetce,na której tylko co
mój majster nakreślił te rachunki, z których wynika, żeśmy nabrali zdrowo
naszych klientów i że mogę sobie dzisiaj lać ile wlezie, to ja się tak czuję,
jakbym latał. Rozumie pan, to jest mój wzlot. Ja latam ponad wszystkim, unoszę
się, mam wszystko gdzieś i nawet się z tego nie śmieję. To jest mój lot.
Tylko że kiedy latam nad Bryjowem, to lecę i nad Siedlisko. I widzę siebie, ot
takiego szprynca, jak ja na tę kolejkę czekałem.
. Czekałem, czekałem i. przyuwążyłem dwie dziewczyny. Wszyscy je zauważyli, bo
one od wszystkich się odróżniały. Piękne były i pięknie ubrane. Jedną starsza,
drugą młodszą. Przypuszczam, że były nawet bardzo piękne, bo się na nie młodsi
mężczyźni g'ipili. A może.dlatego się gapili, że miały
20
Opowiadania
na sobie takie wspaniałe futra i kapelusze, i torebki prześliczne. A może
dlatego się gapili, że to były Żydówki i że one się nic nie bały.
Wtedy taką moda była między Żydami, powiedziano im, żeby się pięknie ubierać, to
nikt nie pomyśli o nich, że się ukrywają, każdy pomyśli, że jak takie futro, co
każdy zauważy, to przecie nie może być Żydówka. Bo Żydówka toby się bała tak
ubierać, że każdy zwróci uwagę.
One spacerowały po peronie i prawie nic do siebie nie mówiły. I ja widziałem, że
one się bały. A to niedobrze, jak się widzi, że ktoś się boi. A one były takie
śliczne.
I wreszcie nadeszła kolejką i motorniczy, nadjeżdżając, jakoś tak dziwnie i
gwałtownie gwizdał, oczywiście z kolejki wysiedli żandarmi. Ale na peronie
handlarek już nie było, wszystkie uciekły, jak tylko posłyszały owo gwizdanie.
Mało ludzi zostało na peronie. I żandarmi, ledwie wyskoczyli, zaraz zauważyli te
Żydówki. Ją wskoczyłem do wagonu i myślałem, że kolejka zaraz pojedzie. Ale ci
żandarmi zatrzymali kolejkę. Wzięli oni te dwie dziewczyny i zaprowadzili parę
kroków od peronu. Między stację i ów skład. I my wszyscy cisnęliśmy się do okien
kolejki i patrzyliśmy, co będzie. I strach taki,
1 ciekawość, jak to będzie. A oni postawili je tam w przejściu pomiędzy dwoma
budynkami i kazali im się rozebrać. I musiały się rozebrać zupełnie do naga. I
wtedy ja pierwszy raz zobaczyłem gołą babę. Nigdy jeszcze nie widziałem i nawet
-
2 przeproszeniem pana - nie wiedziałem, że kobieta ma włosy pod brzuchem.
Myślałem, że jest tam taka gładka, jak małe, dziewczynki. Ja przecie nawet ria
plażę nie chodziłem, piersi kobiecych nie widziałem. I zobaczyłem po raz
pierwszy i te włosy, i te cycki, i te brzuchy, no, zobaczyłem gołe kobiety. A
były one młode i ładne, i wszyscy patrzyli na nie z zapartym oddechem. One
stanęły między ścianami - i wszyscy wiedzieli, co z nimi będzie, i one
wiedziały, co z nimi będzie, ale nic nie mówiły, ani płakały, ani krzyczały.
Ijswaliły się tak, proszę pana, jak zawsze pada człowiek za-
Wzlot
21
strzelony. Przecie nam, ludziom dwudziestego wieku, nie trzeba opowiadać, jak
pada człowiek zastrzelony. Każdy z nas to wie. Każdy widział. Każdemu
przychodziło do głowy, że pada jak pusty worek. Tak jakby z niego nagle coś
uszło. Może dlatego człowiek dwudziestego wieku skłonny jest wierzyć, że to
dusza opuszcza takie zastrzelone ciało i że dlatego ciało to staje się jak
worek.
Ale potem sztywnieje, sztywnieje.
No, i dopiero jak zastrzelili te dwie Żydówki, zabrali ci żandarmi te wszystkie
ich futra i ciuchy, zabrali torby, kazali sobie przynieść worek, wpakowali
wszystko do worka, siedli do kolejki i pojechaliśmy. A te trupy? Trupy zostały,
jakoś tam je potem uprzątnęli ze stacji.
I widzi pan, jak ją miąłem ratować te dziewczyny ? Jak ja miąłem wołać na
żandarmów? Nikt słówkiem nie pisnął, wszyscy się bali. Przecie pan wie, co to
strach. Strachem my żyli długie lata. I ja teraz, jak tylko zobaczę gołą
kobietę, to ogarnia mnie strach niezmierzony i uciekałbym gdzie pieprz rośnie,
tak jak wtedy uciekałem z kolejki do domu, do ciotki i dopiero cioci, nic nie
mówiąc, wypłakałem się w podołek. Szkrab byłem, miałem dziesięć lat. I teraz za
nic w świecie nie chcę widzieć włosów pod brzuchem kobiety, a jak z którą dłużej
żyję, to każę jej golić jak Japonce.
Szalałem potem, nie mogłem spać, budziłem się w nocy. Ciotka nie mogła
zrozumieć, co się stało, bo pan wie, jak to dzieci, nic nie powiedziałem w domu.
Pan wie, gdzie my mieszkamy? Taki mały drewniany domek tuż przy zakręcie, wie
pan, tam, gdzie bruk przechodzi w asfalt. Naprzeciwko takie chłopskie chatki...
ą nasz domek cały zarośnięty winem. Otóż w tym miejscu, gdzie asfalt przechodzi
w bruk, samochody zawsze hałasują i ja się zrywałem, i krzyczałem do ciotki.
No, a potem przeszło. Spałem jak kamień i nic mi się już nie śniło. I właśnie w
tym czasie przyjechał ojciec, żeby mnie zobaczyć. Najstarszego brata dawno już
zabrano do Oświeci-
22
Opowiadania
mia, średni był z matką w Kazachstanie, ja jeden jeszcze u ciotki istniałem,
byłem osiągalny. Otóż ojciec porzucił te swoje lasy pod Parczewem i przyjechał,
Bóg wie, jak przyjechał, aby mnie zobaczyć.
Nie wiem, jak on przyjechał, bo spałem. Dla mnie zjawił się niespodziewanie. Nie
widziałem ojca od roku 39. Nie pamiętałem go prawie, wiedziałem, że taki wysoki
i smukły i że ma ręce bardzo wysmukłe i piękne. Ze wszystkiego najlepiej
zapamiętałem te dłonie. Ale, niestety, kiedy teraz spojrzałem, na pół przytomny,
zbudzony ze snu, na te dłonie, wydały mi się jakieś takie przybrudzone.
Może sobie pan wyobrazić, co czuje dziecko dziesięcioletnie, chłopak, który się
przez cały jesienny dzień nauganiał, kiedy go zbudzą o pierwszej w nocy, ubiorą
i każą siedzieć przy stole, gdzie starsi jedzą i piją. Ojciec popijał raźno i
sam nie wiedział, co mi powiedzieć. Opowiadał ciotce i wujowi jakieś okropne
przygody leśne i o tej drodze do Bryjowa, a potem zaczęli wspominać jakieś czasy
przedwojenne, które były dla mnie jak z bajki o królu Ćwieczku. Co ja mogłem
wiedzieć o tamtych czasach, kiedy cukier kosztował 12 groszy, a bilet na kolejkę
złoty osiemdziesiąt? I kiedy ojciec był administratorem w jakimś wielkim
majątku, i kiedy wszyscy bracia byliśmy razem. Ja już tego nie pamiętałem.
Słuchałem, na pół zasypiałem i przypatrywałem się ojcu. Miął wielkie niebieskie
oczy i taki strzęp włosów, co spadał mu na czoło. Co? Że niby tak jak u mnie
teraz? Może, nie wiem. Nikt nigdy nie powiadał, żebym był podobny do ojca.
Ojciec był bardzo piękny, słynny z urody. No, i o mnie baby powiadają... dają mi
za to forsę, wożą taksówkami i chcą na mnie patrzeć, a ja zawsze: zgaś światło,
cholero, patrzeć na twoje cielsko nie mogę! Zgaś, babo, światło!
No, więc patrzę sobie na. mojego ojca. Ładny był, głos miał taki szumny, jakby
właśnie drzewa lasu szumiały, takim niskim basem opowiadał, a ja nawet nie
słuchałem, co on opowiadał, tylko słyszałem, jak ten głos rozchodził się po
naszym
Wzlot
23
malutkim drewnianym domku. Okna były zakryte, ale wujek raz po raz powiadał:
"Cicho, cicho, nie gadaj tak głośno, bo jeszcze kogo sprowadzisz".
Bał się mój wujaszek, a jeszcze panu powiem, jak bardzo się bał. Kto się wtedy
nie bał?
Patrzę ja tak na mojego ojca, a i on na mnie popatruje. Nie znalazł ani słowa,
aby do mnie wprost coś powiedzieć. Zupełnie nie wiedział, co mi ma powiedzieć,
ale się na mnie tylko gapił, jak gdyby wiedział, że to mnie ostatni raz widzi,
że w ogóle jakie swoje dziecko ostatni raz widzi... To musi być dziwno
popatrywać na takiego śwarnego chłopaka i nie wiedzieć, że go się nie zobaczy, i
nie wiedzieć w ogóle, co z nim będzie. Bo co z nami wszystkimi wtedy miało być?
Niewolnicy dla Hitlera - i już. Popatrywał też na mnie a popatrywał i gadał...
Opowiadał niestworzone rzeczy, ciocia potem powiedziała, że blago wał, ale czy
to można było wtedy wiedzieć? Nieraz najprawdziwszą prawdę ludzie opowiadali, a
wierzyć się nie chciało - takie to już są nasze czasy. I teraz nigdy nie
wiadomo, gdzie prawda, gdzie kłamstwo. A najczęściej wszy- j stko pośrodku.
I ja na niego patrzyłem. W chałupie było zimno, nie napalono, choć już się i
mrozy na dworze zaczynały, bo węgla nie było, jeszcze go nie nakradłem, bo to ja
w węgiel zaopatrywałem cały dom - przez całą wojnę byłem za "kiciarza"... Ojciec
był w jakiejś takiej jasnej czamarce czy myśliwce, takim krótkim kożuszku z
jasnej skóry czy z jakiego innego jasnego materiału, już nie pamiętam. I kiedy
tak siedział przy stole, rozstawiwszy nogi, i podnosił do góry kieliszek, bo
oczywiście sobie z wujkiem bimber popijali, spostrzegłem na jego rękawie, na tym
jasnym materiale czy na tej jasnej skórze, podłuż-<• na smugę. Teraz myślę
sobie, że to musiała być smuga od trzymanej w ręku uzdy czy od pepeszy, czy od
karabina, czy ja wiem jeszcze od czego. Może jaki sos kiedy wylał czy kawę.
24
Opowiadania
Jednym słowem była taka podłużna smuga na rękawie. A mnie się wtedy wydało, że
to musi być smuga krwi.
Rozumie pan, jak to z dzieckiem, wyobrazi sobie coś, i już potem w to wierzy.
Wierzyłem, że jest to smuga krwi, że została ona na tym rękawie, kiedy ojciec
zabijał człowieka. A może to było od dzika czy od jelenia? Pan wie, tam koło
Parczewa, koło Jabłoni, jakie to lasy a lasy! I jaka zwierzyna! A mnie się
wydawało koniecznie, że to jest smuga po zabitym człowieku.
Nie powiem, żeby mnie to zdziwiło. Ojciec musiał niejednego przecie człowieka
ugongolić. Przypuszczam, że niejednego z Niemców własnoręcznie zastrzelił wręcz,
nie tak strzelając z daleka, jak do zwierzyny... bo to się wtedy nie tak bardzo
widzi, ale tak z bliska, co to pan wie, człowiek jak worek się obsuwa. No,
rozumie pan.
A może swojego zabijał? Czy ją wiem, jak to z nim było? Tylko jedno, że jak
tylko zobaczyłem tę smugę rdzawą^ zaraz nabrałem takiego wstrętu i strachu do
ojca. Zapytałem:
- Tatu ? A czy ty człowieka zabijałeś ? • Wszyscy umilkli na to pytanie i ojciec
zamilkł. Bo to był jedyny raz, co się do ojca odezwałem przez cały czas tej
nocnej wizyty. Wszyscy umilkli i nie patrzyli na mnie, tylko patrzyli na siebie.
Wreszcie ojciec się odezwał:
- No, przecie, musiałem niejednego Niemca rozwalić. A ja jeszcze powiedziałem,
jak dziś to pamiętam:
- A Niemiec to nie człowiek ?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin