Kałasznikow dla Robin Hooda.pdf

(74 KB) Pobierz
Kałasznikow dla Robin Hooda
Kałasznikow dla Robin Hooda
Coraz trudniej zrozumieć kłopoty dawnych bohaterów
Czy postęp wpływa na odbiór dorobku kultury? Nauczyciele skarżą się, że
lektury obowiązkowe wymagają coraz bardziej rozbudowanych komentarzy,
paraliżujących ich doznanie. „Quo vadis”, film, który najwięcej kosztował
w dziejach polskiej kinematografii, okazał się deficytowy. Niepowodzenie
tłumaczono jego obcością dla współczesnego widza.
ZYGMUNT KAŁUŻYŃSKI
Nie jest to zjawisko nowe. Już XIX-wieczni krytycy, jak Sainte-Beuve, zwrócili
uwagę na rosnący dystans wobec klasyków, spowodowany rozwojem techniki.
Weźmy „Don Kichota”: dawny walczący ścierał się osobiście z przeciwnikiem i jego
sukces zależał od sprawności we władaniu szablą. Z chwilą użycia broni palnej
umiejętności te okazały się niepotrzebne: żołnierz biegnie zdany na przypadek, trafi
go kula bądź nie, zaś zwycięstwo zależy nie od jego charakteru, lecz od manewru
sztabowego. Don Kichot, który atakował wiatrak dzidą, był dla swoich
współczesnych wzruszającym romantycznym marzycielem; dla czytelnika
nowoczesnego, który w wypadku podobnej paranoi co najwyżej ostrzeliwałby
wiatrak zza krzaka, stał się on komiczną ofiarą samozłudzenia. Uprawiano wręcz
szyderstwa. Achilles, który jak wiadomo nie mógł być zraniony, ponieważ jego
matka nimfa zanurzyła go w cudownym uodporniającym źródle, trzymając go za
stopę, która jedynie pozostała narażona, w operetce Offenbacha nosił na nodze jak
najcięższe opancerzenie, dzięki któremu raz po raz się przewracał i przeklinał starą
idiotkę, że nie umaczała go po raz drugi.
Podobne uczucie nonszalancji może nawiedzać dzisiejszego odbiorcę kultury.
Proces ten ostatnio posunął się w tempie zawrotnym. Do naszej codzienności
wtargnęły środki sensacyjne. Posiadam katalog amerykańskiej firmy wysyłkowej
Roebuck z 1952 r.: proponuje on wszelakie dostępne na rynku towary, zaczyna zaś
od listy urządzeń, które każdy powinien posiadać, oto one: radio, telefon, lodówka,
odkurzacz elektryczny, wieczne pióro, zegarek na rękę, dwa periodyki: 1) gazeta
codzienna, 2) magazyn tygodniowy oraz ewentualnie abonament do kina. Jak
wyglądałby dzisiaj podobny spis? Wieczne pióro zostało zastąpione przez długopis,
TV wykonuje usługi radia, prasy i także kina; ale najważniejszą nowością jest
komórka zamiast telefonu.
Tragedia z braku informacji
Zmienia ona w sposób dotychczas nieznany technikę informacji. Zaś jest to
problem, który w historii cywilizacji okazał się katastrofalny, mimo że wydawałoby
się, iż jest najprostszy. Podjęła go nowoczesna cybernetyka. Pewne jej punkty
1
8852775.001.png 8852775.002.png 8852775.003.png 8852775.004.png
wyglądają na zaskakująco naiwne, szczególnie – przez kontrast – w porównaniu
z innymi olśniewającymi osiągnięciami, np. astronautyki. Parę lat temu, gdy teoria
ta stała się modna, czytałem z otwartymi ustami u Norberta Wienera spostrzeżenia,
które wydawały mi się idiotycznie dziecinne jak na profesora w wieku XX: że dwie
podstawowe informacje, które są sobie wzajemnie potrzebne, powinny się ze sobą
zetknąć i że w tym celu trzeba opracować całą naukę.
Profesor przytacza jako przykład, jak to omal nie przegrano bitwy jutlandzkiej
w 1917 r., ponieważ admirał na pancerniku nie był w stanie wpłynąć do
zablokowanego portu w Amsterdamie, bo nie wiedział, jak wygląda wjazd od strony
morza. Sytuację uratował jakiś marynarz, który przypadkowo miał kartkę pocztową
od dziewczyny z widokiem mola. Dowodzi to, do jakiego stopnia w trakcie
skomplikowanego zabiegu technicznego, jak współczesna bitwa morska, może być
decydująca wskazówka zgoła prymitywna i podstawowa.
Zastanawiający jest wypadek cywilizacji staroegipskiej, która trwała 12 wieków
i była jedną z najważniejszych w historii, wykształciła myśl religijną, która wpłynęła
na judaizm, islam i chrześcijaństwo. Zostawiła milion pomników, ale przez następne
15 stuleci nikt nie wiedział, o co chodzi, z braku informacji, jak czytać ich pismo.
Dopiero w 1824 r. Champolion, na podstawie odkrytej przypadkowo tablicy
bazaltowej z tekstami egipskimi i ich tłumaczeniem na grecki, rozszyfrował tę
tajemnicę.
Otóż posiadacz telefonu komórkowego wytwarza nową świadomość, która zmienia
stosunek do dziedzictwa kultury. Julia pogrążona w śnie kataleptycznym dzięki
napojowi brata Laurentego, uważana za zmarłą, zostaje złożona w grobowcu;
Romeo ją tam znajduje, zażywa truciznę, ale oto Julia się budzi!
Nieprawdopodobna chwila szczęścia dla Romea, Julia żyje! Cóż z tego, kiedy on
sam umiera i wtedy Julia przyłącza się do niego. Ach, gdyby brat Laurenty i Romeo
porozumieli się wcześniej! W „Czerwonym i czarnym” Stendhala, powieści
kluczowej w dziejach beletrystyki, Julian idzie na szafot, pani de Renal umiera
z rozpaczy trzy dni po jego egzekucji. Gdyby mieli komórkę, mogliby się dogadać
i ocalić. Nie mówiąc już o wypadkach historycznych.
Hoplita biegnie 41 kilometrów, by zawiadomić Ateny o zwycięstwie pod Maratonem
i pada martwy z wyczerpania. Napoleon przyjmuje bitwę pod Waterloo nie wiedząc,
że armia uzupełniająca Brethiera się spóźni. Jest cała biblioteka podobnych
wypadków.
Emocje się oddalają
Oczywiście jest to z mojej strony demagogia, bo odbiorca kultury przyjmuje do
2
 
wiadomości, że Robin Hood strzelał z łuku nie z karabinu maszynowego, zaś
Rzymianie nie nosili spodni i krawatów, i nie przeszkadza mu to w rozumieniu tych
zabytków, może nawet być dodatkową egzotyczną atrakcją. A jednak, a jednak!
Wytwarza tu się, mniej lub więcej świadomie, bywa że podświadomie, odległość
mentalna.
Doświadczyłem tego ostatnio, gdy wziąłem do ręki poezję Józefa Czechowicza,
która była w mojej młodości jednym z moich najważniejszych przeżyć. Fenomenem
polskiej kultury przedwojennej było, że w owym kraju zacofanym powstały ośrodki
awangardowe – w Krakowie, w Wilnie, w Lublinie – nie mniej twórcze jak na
Zachodzie. Jak wiadomo, definicji poezji jest około tysiąca i na żadną się jeszcze
ostatecznie nie zgodzono. Jedna z nich jest następująca: poeta zwraca uwagę na
przedmiot najzwyklejszy, bezbarwny, niedostrzegalny, który w jego ręku
niespodziewanie zaczyna promieniować jak klejnot. Zadaniem poezji byłoby więc
przemienienie codzienności.
Definicja ta pasuje mi, bowiem pochodzę z okolicy, gdzie się sprawdziła: była to
Lubelszczyzna. Otóż jest to kraj jeden z najbardziej pospolitych, w którym nawet
natura jest szara, drobna, nieefektowna, pejzaż monotonny, pogoda też zazwyczaj
bywa smutnie przeciętna. Otoczenie takie skłania do przyglądania się uważnego
szczegółom byle jakim: źdźbłu trawy, gałęziom drzew, owadom, wodzie. Jako
chłopiec uczestniczyłem tam w pasieniu krów, co jest zajęciem przygnębiająco
pustym; pewien poeta ludowy określił je jako „niewolę u bydła”. Otóż w trakcie tych
niekończących się godzin uprawialiśmy ową skupioną kontemplację byle czego.
Gdy potem czytałem lublinianina Czechowicza uderzyło mnie, że jego poezja jest
właśnie intensyfikacją nieznaczących drobiazgów, które nagle zaczynają błyszczeć
niby królewskie korony.
Czy potrafimy rozpaczać?
Otóż gdy dzisiaj, po upływie przeszło pół wieku, zagłębiłem się w tę poezję, nie
odczułem jej już i to nie tylko z racji zmniejszonej starczej wrażliwości, lecz też
przeszkodził mi przeżyty tymczasem zgiełk nowoczesności: to co było wartością
owej literatury, jej emocjonalna dyskrecja, okazało się samą w sobie dyskrecją bez
emocji. W międzyczasie za dużo naoglądałem się filmów, telewizji, pejzażów,
bogatszych niż w Łęcznej, i naskrzeczałem do komórki.
Ten rozdźwięk może najdobitniej daje się odczuć w odbiorze muzyki. Jest on
paradoksalny: fenomen rynku koncertowego w wieku komputerów polega na tym,
że żyje on przeszłością. Sytuacja podobna nie zdarzyła się dotychczas w historii.
Przeciwnie, dawna publiczność interesowała się wyłącznie nowościami. Dlatego
kompozytorzy klasyczni mieli ową zdumiewająco obfitą produkcję. Katalog Mozarta
3
 
liczy przeszło 600 pozycji; ktoś powiedział, że aby to wszystko tylko przepisać,
trzeba więcej czasu niż życie Mozarta, które trwało 35 lat. Bach napisał 200 kantat,
ale dlaczego?
Jego odbiorcy domagali się ciągle czegoś nowego: „Myśmy to już słyszeli”.
Porównajmy to z twórczością naszych czasów. By nagrać dziś same tylko kantaty
Bacha, stanowiące zaledwie część jego twórczości, potrzeba przeszło stu płyt, gdy
cały dorobek Strawińskiego, Bartoka czy naszego Pendereckiego mieści się na ich
dwu tuzinach. Aktualni bywalcy filharmonii życzą sobie tego, co już znają. Znajdują
się w dziwnej sytuacji osób, które czytają nie Grishama i Le Carré, ale Cycerona
i Plutarcha.
Podobnie jest z teatrem muzycznym: nie wychodzi on poza tradycję: „Aida”,
„Tosca”, „Carmen”, „Carmen”, „Tosca”, „Aida”. W jakich treściach znajdują się
słuchacze? Tosca zabija sztyletem tego drania, tego łajdaka, tę kanalię Scarpię
i ustawia dwie świece przy jego zwłokach, bo jest to Włoszka katoliczka o feudalnej
mentalności. Co ma ona wspólnego z widzem współczesnym? Namiętności, które
miotały owymi bohaterami i także muzyką faworytów dzisiejszych koncertów,
Szopena, Schuberta, Brahmsa, zniknęły w świecie współczesnym. Główną emocją
romantyzmu jest rozpacz z powodu rozstania zagrożonego bezpowrotnością:
uczucie trudne, by się nim przejąć w naszym wieku połączeń lotniczych, kart
kredytowych i komunikacji komórkowej. Dzieci zagubione i przypadkowo
odnalezione, fałszywe informacje prowadzące do niepotrzebnego samobójstwa,
komeraże błędnie brane na serio i niszczące szczęście, intrygi doprowadzające do
zrujnowania miłości... dziś wystarczyłoby wziąć do ręki komórkę czy Internet, by się
pozbyć podobnych kłopotów w ciągu minuty.
Oczywiście rozumiemy, doceniamy, bierzemy pod uwagę ówczesne konieczności,
nakręcamy w sobie sprężynę współczucia, staramy się uwzględnić owe cierpienia,
ale wątpliwe, czy uda nam się przeżyć owe opery, owe ballady, owe elegie
z podobną pasją, jaką chciały wyrazić, gdy powstały. Grozi, że będziemy ubolewali
nie nad losem bohaterów, lecz nad ich zacofaniem. Stara sztuka jest dla nas coraz
bardziej tylko doznaniem estetycznym, budzi w nas wymuszony szacunek, nie
uczestnictwo, dzieła, które jeszcze niedawno były w żywym obiegu, odsuwają się
na dystans archeologiczny, zaś miejscem kontaktu staje się mentalne muzeum.
Może nigdy w historii nie było potrzeba nowej aktualnej sztuki tak jak dzisiaj .
4
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin