Uniwersum Honor Harrington #2 Cien Saganami - WEBER DAVID.txt

(1316 KB) Pobierz

David Weber

Uniwersum Honor Harrington #2Cien Saganami

(The Shadow of Saganami)

seria Honor Harrington 14Przelozyl Jaroslaw Kotarski REBIS 2007

9315

Poniewaz pomysly, podobnie jak smoki,Sa lotne, A ty pomoglas moim rozwinac skrzydla.

ANNE McCAFFREY

Wstep

Salwa rakiet nadleciala od strony rufy.

Antyrakiety unieszkodliwily jedenascie. Uszkodzony wabik holowany z prawej burty sciagnal na siebie dwie kolejne. Lewoburtowy nie sciagnal zadnej, bo zostal zniszczony przez rakiety przedostatniej salwy... albo poprzedniej... Nie pamietal, a nie mial glowy, by sie nad tym zastanawiac.

-Sternik, zwrot o dziewiecdziesiat stopni na prawa burte i ostro w gore! - polecil. - Stawiamy go na rufie.

-Aye, aye, sir... Jest dziewiecdziesiat stopni na prawo i ostro w gore, sir! - odrzekl bosmanmat Mangrum.

HMS Defiant stanal deba, kladac sie rownoczesnie w ostry zwrot, by chronic slabsza lewa burte, a jego manewr powtorzyly nadlatujace rakiety. Lasery obrony przeciwrakietowej lekkiego krazownika rozpoczely ostrzal i pierwsza z nadlatujacych rakiet przestala istniec. Potem druga i trzecia... pozostale jednakze lecialy dalej.

-Valiant stracil dziobowy pierscien napedu, sir! I...

Odwrocil sie ku glownemu ekranowi wizualnemu akurat w momencie, w ktorym w siostrzany okret Defianta trafila pelna salwa rakiet wystrzelonych przez krazownik liniowy Ludowej Marynarki. Pociski detonowaly rownoczesnie w odleglosci niecalych pieciu tysiecy kilometrow od lewej burty Valianta i wiazki spolaryzowanej energii i ich impulsowych glowic laserowych przeszly przez oslone burtowa niczym rozgrzane igly przez maslo. Pancerz lekkiego krazownika w miejscach trafienia wyparowal, wezly napedu eksplodowaly niczym zabytkowe zarowki, a z rozprutych przedzialow bojowych zaczela wyciekac atmosfera. A potem jedna trzecia okretu, liczac od dziobu, przestala istniec. Nie eksplodowala, ale po prostu przestala istniec. Wrak zaczal wyczyniac jakies dziwne manewry, a zaraz potem eksplodowal.

-Handley i Plasma Stream weszly w nadprzestrzen, sir! - zameldowal Franklin i przez

moment poczul cos na ksztalt tryumfu.

Ale tylko przez moment.

Dwa statki z konwoju uciekly... reszcie sie nie udalo... Resolute i Valiant byly zniszczone... a teraz nadeszla kolej na Defianta...

Szesc rakiet przebilo sie przez ostrzal sprzezonych dzialek laserowych obrony i detonowalo rownoczesnie.

Okretem targnela seria eksplozji, a zaraz potem zawyly alarmy uszkodzeniowe, ktorym

towarzyszyly wtorne wybuchy rozmaitych elementow wyposazenia okretu oraz litania meldunkow.

-"Wyrzutnie 17, 19 i 20 zniszczone!... Wezly alfa 14, beta 29 i 30 zniszczone!... Powazne uszkodzenia od grodzi 697 ku rufie!... Stanowiska dzialek laserowych od 25 do 30 nie istnieja!... Magazyn artyleryjski numer 4 rozhermetyzowany!... Dziala laserowe 17 i 19 zniszczone!... Ciezkie straty w obsadzie maszynowni...

Lista zniszczen i ofiar ciagnela sie, a on nie mial czasu jej sluchac - od tego byly druzyny awaryjne i ich koordynator. Jego wszechswiat zawezil sie do ekranu taktycznego i stanowiska sternika.

-Wystrzelic wabiki Mike-Lima ze wszystkich dziobowych wyrzutni! - polecil. - Obrot na lewa burte i plan unikow Uniform-X!

Mangrum byl doskonalym sternikiem, a Defiant wrecz perfekcyjnie sluchal steru, dzieki czemu zawrocil niemalze w miejscu, kierujac sie dziobem ku nadlatujacym nowym rakietom. Wabiki, nie te nalezace do systemu Ghost Rider, bo one zostaly juz zuzyte do ostatniego, wyprysnely przed okret. Choc slabsze, zrobily co mogly, by odciagnac od Defianta jak najwiecej rakiet. Na mostku czuc bylo dym i zapach smazacej sie elektroniki... oraz spalonych cial... Slyszal gdzies w tle czyjs agonalny krzyk... ale to wlasnie bylo tlo, ktorym nie mial mozliwosci sie zajac...

-Obrona antyrakietowa, plan ogniowy Horatius! - warknal.

Z dziobowych wyrzutni przeciwrakietowych wystrzelono kartacze. Byla to amunicja rzadko uzywana, zwlaszcza przez okrety tak male jak lekki krazownik, ale opracowano ja z mysla o takiej wlasnie sytuacji. Defiant stracil prawie polowe wyrzutni przeciwrakietowych, a kartacze byly pociskami wystrzeliwanymi z normalnych wyrzutni rakiet, tyle ze kazdy zawieral kilkanascie pociskow antyrakietowych i natychmiast pekal, uwalniajac je. A mimo powaznych uszkodzen okret zachowal prawie trzy czwarte laczy obrony przeciwrakietowej, ktore pozwalaly na zdalne sterowanie wszystkimi odpalonymi antyrakietami.

Przynajmniej dwie trzecie nadlatujacych rakiet stracilo namiar dzieki wabikom, a antyrakiety wybily tunel w pozostalych. Ocalale sprzezone dzialka laserowe dokonczyly dziela zniszczenia i te rakiety, ktore dotarly w zaprogramowany zasieg i detonowaly, zrobily to nad lub pod okretem, czyli tam, gdzie znajdowaly sie nieprzenikalne dla broni energetycznej ekrany. Polaczenie niespodziewanego manewru i celnosci ognia zaskoczylo tak komputery celownicze, jak i artylerzystow wrogich okretow, co bylo calkowicie zrozumiale, jako ze ciagnacy za soba smuge atmosfery i szczatkow Defiant lecial prosto ku wrogim okretom.

A zaraz potem jego poscigowe grasery umieszczone na dziobie otworzyly ogien do ciezkiego krazownika klasy Mars.

Odleglosc byla duza, ale wrogi okret wysforowal sie znacznie przed pozostale, a artylerzysci

- 4 -

Defianta od dawna slyneli z celnosci. Gdy wiazka energii graserow trafila, a kazda byla wielokrotnie silniejsza od impulsowych glowic rakiet odpalanych przez okrety liniowe, wygladalo to tak, jakby ciezki krazownik trafil na niewidzialna zapore. Grasery przeszly na ogien ciagly i do alarmow uszkodzeniowych oraz rozmow ekip awaryjnych dolaczyly alarmy sygnalizujace przegrzanie uzbrojenia poscigowego, ale to w tej chwili bylo bez znaczenia. Wiedzial o tym i dlatego je zignorowal.Podobnie jak obsady poscigowych graserow.

Prowadzily ogien tak dlugo, az ciezki krazownik zmienil sie najpierw w rozpadajacy sie wrak siejacy na wszystkie strony szczatkami i kapsulami ratunkowymi, a potem w supernowa... dwie sekundy wczesniej niz oprzyrzadowanie grasera numer dwa.

Sukces byl niewatpliwy, ale sprawil mu jedynie przelotna satysfakcje.

Dowodcy pozostalych okretow Ludowej Marynarki ockneli sie i skorzystali z tych kilkunastu sekund, by wykonac zwrot. Teraz krazowniki liniowe byly zwrocone burtami do nadlatujacego Defianta i otworzyly don huraganowy ogien, wspierajac ostrzal pozostalych okretow klasy Mars. Rakiety nadlatywaly ze wszystkich stron i nie bylo sposobu, by uniknac wiekszosci z nich. Nie pozostala mu juz zadna sprytna sztuczka czy zaskakujace manewry...

Mogl tylko spojrzec na glowny ekran taktyczny ukazujacy zblizajaca sie smierc, tak jego, jak i calej zalogi. I przeklac swa decyzje o podjeciu walki. A potem...

-Aivars, obudz sie!

Prawie natychmiast otworzyl oczy.

Prawie - i Sinead nie dala sie oszukac.

Odwrocil glowe, starajac sie oddychac normalnie. Czul jej cialo przez delikatny jedwab koszuli nocnej i jej krotko sciete wlosy na swoim prawym ramieniu.

-To sie juz skonczylo - powiedziala miekko, przygladajac mu sie zielonymi, blyszczacymi w blasku nocnej lampki oczyma.

Musiala ja wlaczyc, gdy zorientowala sie, ze meczy go koszmar.

-Wiem - odparl rownie miekko.

-Klamca! - Usmiechnela sie czule i pogladzila go delikatnie po krotko przycietej brodzie.

-Nie - zaprzeczyl, dobrze pamietajac, co przezywal we snie. - Moze nie skonczylo sie to tak, jak bys tego chciala, ale sie skonczylo.

-Och, Aivars! - Objela go i polozyla glowe na jego piersi.

Wsluchiwala sie w rowne bicie jego serca i usilnie starala sie nie rozplakac. I nie okazac rozzalenia i zlosci na Admiralicje, ktora ponownie dala mu dowodztwo okretu. I zlosci na niego za to, ze je przyjal.

-Bardzo cie kocham - powiedziala cicho i bez sladu gniewu czy zalu w glosie.

-Wiem - szepnal, przytulajac ja. - Wierz mi, ze wiem.

-I nie chce, zebys tam lecial. Zrobiles juz dosc... prawie cie stracilam... myslalam, ze cie stracilam, i perspektywa, ze moglabym cie stracic, tym razem naprawde, przeraza mnie.

-Wiem - szepnal, przytulajac ja mocniej.

Ale nie powiedzial, ze nie poleci. Rozumiala to mimo zlosci i zalu. Nie mogl postapic inaczej i nadal byc tym, kogo kochala. Bitwa w systemie Hyacinth pozostawila w nim glebokie rany, ale czlowiek, ktorego znala i darzyla uczuciem, zyl i pozostal soba, i tylko to sie liczylo.

-Nie chce, zebys tam lecial - powtorzyla, wtulajac twarz w jego piers. - Ale wiem, ze musisz. Zapamietaj tylko, ze masz do mnie wrocic!

-Wroce - obiecal, a po jego policzku splynela samotna lza.

Przytulil ja mocniej i przez dlugi czas zadne z nich sie nie odezwalo.

W ciagu trwajacego czterdziesci trzy lata standardowe malzenstwa Aivars Terekhov nigdy nie zlamal danego zonie slowa. Nie zlamie, wiec i tym razem... jesli tylko bedzie mogl.

Rozdzial 1

Admiral Eskadry Czerwonej lady dama Honor Harrington, patronka i ksiezna Harrington, siedziala obok wiceadmiral Eskadry Czerwonej damy Beatrice McDermott, baronowej Alb, komendant akademii Krolewskiej Marynarki, obserwujac amfiteatralna widownie olbrzymiego - symulatora holograficznego. Widownia wypelniona byla po brzegi. Wsrod obecnych przewazaly czarne, lamowane zlotem mundury Royal Manticoran Navy, a sposrod cudzoziemcow przytlaczajaca wiekszosc stanowili ludzie w granatowo-niebieskich uniformach Marynarki Graysona. Wiekszosc flot nalezacych do Sojuszu znacznie ograniczyla liczbe studentow wysylanych do akademii. Nie bylo nikogo w mundurze Floty Erewhonu. Honor doskonale pamietala midszypmenow o sciagnietych niczym maski twarzach, rezygnujacych z dalszej nauki, gdy ich rzad oglosil, ze wypowiedzial wieloletni uklad sojuszniczy z Gwiezdnym Krolestwem Manticore.

Nie winila ich - wiekszosc nalezala do jej studentow, gdy wykladala na wyspie Saganami. I choc czula sie zdradzona, tak naprawde n...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin