Simmons Deborah - 02 Najmilszy gość.pdf
(
399 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Simmons Deborah - Cenny podarunek 02 - Najmilszy go\234\346)
Deborah Simmons
Najmilszy go
Ļę
Wydawca zamówił u mnie opowiadanie o Bo
Ň
ym Narodzeniu, proponuj
Ģ
c,
Ň
ebym bohaterem uczyniła jednego z siedmiu braci de Burghów, o których ju
Ň
wcze
Ļ
niej pisałam. Ostatecznie stan
ħ
ło na tym,
Ň
e to patriarcha rodu, Fawke de
Burgh, hrabia Campion, i dzieje jego miło
Ļ
ci do młodej, pełnej
Ň
ycia wdowy
zasługuj
Ģ
na to, by znale
Ņę
si
ħ
w zbiorze
Ļ
wi
Ģ
tecznych opowiada
ı
. Serce
dostojnego mo
Ň
nowładcy, ojca siedmiu dorosłych synów, podbiła urocza lady
Warwick, wnosz
Ģ
c do jego domu rado
Ļę
i sprawiaj
Ģ
c,
Ň
e atmosfera stała si
ħ
jeszcze
bardziej
Ļ
wi
Ģ
teczna.
Wesołych
ĺ
wi
Ģ
t! Deborah Simmons
Rozdział 1
Synowie nie przyjechali na Bo
Ň
e Narodzenie.
Fawke de Burgh, hrabia Campion, z zadum
Ģ
patrzył na g
ħ
st
Ģ
zawieruch
ħ
.
Sp
ħ
dzał czas samotnie, we własnej komnacie. Gdy otworzył okiennice, owiało go
mro
Ņ
ne powietrze i przyprószyły płatki
Ļ
niegu. Nie pami
ħ
tał równie złej pogody.
Podró
Ň
e zim
Ģ
nigdy nie nale
Ň
ały do łatwych, lecz w ostatnim tygodniu nikt przy
zdrowych zmysłach nie zaryzykowałby jazdy po skutych lodem drogach,
smaganych gwałtownymi
Ļ
nie
Ň
ycami, jakich nie było tu od dziesi
ħ
cioleci. Campion
nie zamierzał nara
Ň
a
ę
rodziny dla swojego kaprysu.
Mimo to nie krył rozczarowania. Przyzwyczaił si
ħ
do
Ļ
wi
Ģ
t w otoczeniu
potomstwa. Od pewnego czasu spotkania rodzinne odbywały si
ħ
tylko przy tej
okazji, a jeszcze nie poznał
Ň
ony jednego z synów i nie wzi
Ģ
ł na r
ħ
ce najmłodszego
wnuka.
Mo
Ň
e
Ļ
wi
ħ
ta byłyby zno
Ļ
niejsze, gdyby tylu jego synów nie opu
Ļ
ciło
rodzinnego gniazda. Z siedmiu dorodnych młodzianów tylko dwóch przebywało
obecnie na zamku Campion. Co prawda, serdecznie kochał ich wszystkich, lecz
wiedział,
Ň
e najmniej pociechy ma ze Stephena i Reynolda. Stephen, bystry
młodzieniec, dot
Ģ
d marnował
Ň
ycie, zbyt cz
ħ
sto zagl
Ģ
daj
Ģ
c do dzbana z winem.
Reynold z kolei, obarczony chrom
Ģ
nog
Ģ
, był wiecznie ponury i niczym nie umiał
si
ħ
cieszy
ę
.
Hrabia westchn
Ģ
ł. Nie oczekiwał,
Ň
e wszyscy jego synowie pozostan
Ģ
w
Campion; ale te
Ň
nie przeszło mu przez my
Ļ
l,
Ň
e tak wielu opu
Ļ
ci rodow
Ģ
posiadło
Ļę
. Kto przejmie sched
ħ
po nim, gdy przyjdzie na to czas? Spadkobierca
był Dunstan, lecz najstarszy de Burgh miał do
Ļę
pracy we własnych wło
Ļ
ciach, a
tak
Ň
e w maj
Ģ
tku
Ň
ony. Zarówno Geoffrey, jak i Simon niedawno si
ħ
o
Ň
enili i
zamieszkali w domach
Ň
on. Robin nadzorował le
ŇĢ
c
Ģ
na południu posiadło
Ļę
Dunstana, jedn
Ģ
z wielu, a Nicholas, spragniony przygód, doł
Ģ
czył do brata.
Campion był dumny z dokona
ı
synów i ich niezale
Ň
no
Ļ
ci, niemniej t
ħ
sknił za
nimi. Nie takich
Ļ
wi
Ģ
t oczekiwał. Na zamku brakowało równie
Ň
kobiecej r
ħ
ki. o
czym Campion, dwukrotny wdowiec, wiedział lepiej ni
Ň
ktokolwiek inny. Przez
kilka ostatnich lat
Ň
ona Dunstana dbała o to, by komnaty ozdabiano zieleni
Ģ
i
pilnowała przestrzegania wszystkich obyczajów. Kto si
ħ
tym zajmie pod jej
nieobecno
Ļę
?
Co prawda, korzystaj
Ģ
c z chwilowej poprawy pogody, słu
ŇĢ
cy przynie
Ļ
li ju
Ň
tradycyjne polano bo
Ň
onarodzeniowe i umie
Ļ
cili je w kominku. Zaplanowano sut
Ģ
uczt
ħ
, lecz kto miał zatroszczy
ę
si
ħ
o wigilijne drzewko, a tak
Ň
e poprowadzi
ę
gry i
zabawy, za
Ļ
piewa
ę
i rozda
ę
prezenty? Campion mógłby spróbowa
ę
zast
Ģ
pi
ę
Ň
on
ħ
Dunstana, lecz nie potrafił wykrzesa
ę
z siebie entuzjazmu dla tego pomysłu,
zwłaszcza
Ň
e Stephen i Reynold nie doceniliby jego stara
ı
.
Na odgłos kroków przymkn
Ģ
ł okiennic
ħ
. Nie byłoby wskazane, by kto
Ļ
ujrzał
hrabiego pogr
ĢŇ
onego w rozmy
Ļ
laniach. Campion od pewnego czasu dostrzegał
wymowne spojrzenia mieszka
ı
ców zamku. Miał wra
Ň
enie,
Ň
e uwa
Ň
aj
Ģ
go za
niedoł
ħŇ
niej
Ģ
cego starca. Rzeczywi
Ļ
cie, lat mu nie ubywało, niemniej był tu panem
i wci
ĢŇ
potrafił tward
Ģ
r
ħ
k
Ģ
trzyma
ę
swoich rycerzy, a jak było trzeba, tak
Ň
e
synów.
Palce Campiona znieruchomiały, gdy nagle w
Ļ
ród bieli na zewn
Ģ
trz co
Ļ
si
ħ
poruszyło. Pochylił si
ħ
, by lepiej widzie
ę
, lecz
Ļ
nieg uniemo
Ň
liwiał mu obserwacj
ħ
okolicy. Zapewne nie istniało
Ň
adne zagro
Ň
enie, jednak hrabia postanowił wysła
ę
sług
ħ
na zwiady. W tej samej chwili usłyszał za plecami głos zarz
Ģ
dcy.
– Panie! Panie! Ach, tu jeste
Ļ
. Widziałe
Ļ
ich? Kto
Ļ
stoi przy bramie, niewielka
grupa je
Ņ
d
Ņ
ców, walcz
Ģ
ze
Ļ
nie
Ň
yc
Ģ
...
A zatem wzrok go nie mylił. Kto jednak przybywał w tak
Ģ
pogod
ħ
, o tak pó
Ņ
nej
porze? Wkrótce zapadnie zmrok.
– Niech wejd
Ģ
– zarz
Ģ
dził. Zamykaj
Ģ
c okiennice, wci
ĢŇ
my
Ļ
lał o nierozs
Ģ
dnych
podró
Ň
nych, którzy zdecydowali si
ħ
na jazd
ħ
w takich warunkach. Je
Ļ
li w
Ļ
ród nich
znalazłby si
ħ
jeden z jego synów, rado
Ļę
hrabiego ze spotkania byłaby
przytłumiona niezadowoleniem z powodu lekkomy
Ļ
lno
Ļ
ci potomka. Kogo innego
mógłby przywia
ę
wiatr? Z pewno
Ļ
ci
Ģ
nie wroga – nawet głupiec nie atakowałby
warowni Campion, bo ka
Ň
dy agresor zaczekałby na cieplejsze dni, podobnie jak
pielgrzymi i w
ħ
drowcy.
Mo
Ň
e to posłaniec z dworu. Oby jednak nie, gdy
Ň
posła
ı
cy najcz
ħĻ
ciej
przybywali ze złymi wie
Ļ
ciami. Ogarni
ħ
ty niepokojem hrabia opu
Ļ
cił komnat
ħ
.
Znał swoje obowi
Ģ
zki i zamierzał udzieli
ę
go
Ļ
ciny podró
Ň
nemu, który mimo
pogody zd
ĢŇ
ał do domu, a po drodze potrzebował odpoczynku. Campion zszedł
kr
ħ
tymi schodami do wielkiej sali, gdzie dał znak zarz
Ģ
dcy, by ten zapalił
dodatkowe pochodnie i nakazał przygotowanie posiłku i łó
Ň
ek dla przybyszów,
którzy wkrótce tu zawitaj
Ģ
.
Zarz
Ģ
dca przekazał polecenia słu
Ň
bie i wrócił do hrabiego.
– Ja
Ļ
nie pan Reynold wyszedł na spotkanie w
ħ
drowcom – zakomunikował.
Campion wiedział,
Ň
e jego syn poradzi sobie z przyj
ħ
ciem go
Ļ
ci. Mimo stale
obolałej nogi – a mo
Ň
e z jej powodu – Reynold był wyj
Ģ
tkowo wytrzymałym i
silnym m
ħŇ
czyzn
Ģ
.
– Czy mam nakaza
ę
wyniesienie gor
Ģ
cego wina z korzeniami? – spytał
zarz
Ģ
dca, a Campion skin
Ģ
ł głow
Ģ
, tłumi
Ģ
c irytacj
ħ
. Kiedy
Ň
ona Dunstana
mieszkała w zamku, pełniła obowi
Ģ
zki gospodyni i troszczyła si
ħ
o wszelkie
sprawy zwi
Ģ
zane z prowadzeniem domu. Szło jej tak dobrze,
Ň
e Campion zat
ħ
sknił
za kobiec
Ģ
r
ħ
k
Ģ
.
Kto
Ļ
b
ħ
dzie musiał zadba
ę
o ostrokrzewy i bluszcze, które trzeba zawiesi
ę
w
wielkiej sali. Chocia
Ň
zamek był czystszy ni
Ň
przed nastaniem rz
Ģ
dów Marion,
Campion dostrzegał brud na
Ļ
cianach, który nale
Ň
ało zeskroba
ę
. Po
Ļ
wi
ħ
cie Trzech
Króli wyda słu
Ň
bie polecenie przeprowadzenia generalnych porz
Ģ
dków.
Tymczasem polano bo
Ň
onarodzeniowe płon
ħ
ło w wielkiej sali, przestronnej i
wygodnie urz
Ģ
dzonej. Tej nocy go
Ļ
cie powinni by
ę
wdzi
ħ
czni za ka
Ň
de
zaoferowane im schronienie.
Na zewn
Ģ
trz stukały ko
ı
skie kopyta, po komnatach rozszedł si
ħ
szmer ludzkich
głosów. Hrabia zauwa
Ň
ył Wild
ħ
, jedn
Ģ
ze słu
ŇĢ
cych, która z niepokojem patrzyła
na drzwi wej
Ļ
ciowe. Niezwykle przes
Ģ
dna, przywi
Ģ
zywała ogromn
Ģ
wag
ħ
do tego,
kto pierwszy wejdzie. Campion u
Ļ
miechn
Ģ
ł si
ħ
wyrozumiale. Nie tylko ona
wierzyła,
Ň
e pierwsza osoba przekraczaj
Ģ
ca próg domu w przeddzie
ı
sylwestra
zwiastuje nadej
Ļ
cie nowego roku, a kto zjawi si
ħ
w Wigili
ħ
Bo
Ň
ego Narodzenia,
przes
Ģ
dzi o tym, czy
Ļ
wi
ħ
ta b
ħ
d
Ģ
radosne.
Przybycie ciemnowłosego m
ħŇ
czyzny uwa
Ň
ano za szcz
ħĻ
liwy znak, a poniewa
Ň
Bóg obdarzył Campiona siedmioma synami o czarnych czuprynach, ich
dotychczasowe zimowe przyjazdy i wyjazdy niezmiennie zapewniały rodzinie
szcz
ħĻ
cie. Rzecz jasna, hrabia nie wierzył w te brednie, lecz w zamku panował
wi
ħ
kszy spokój, kiedy jego przes
Ģ
dni mieszka
ı
cy nie mieli powodów do obaw.
Tak wi
ħ
c Campion czekał na Reynolda, lecz kiedy drzwi otworzyły si
ħ
gwałtownie, w progu nie pojawił si
ħ
nikt z rodziny. Do sali wpadło kilka osób,
gło
Ļ
no tupi
Ģ
c, a przewodziła im drobna posta
ę
w obszernej pelerynie, spod której
wystawała szeleszcz
Ģ
ca suknia. Zatem nie m
ħŇ
czyzna, lecz kobieta, u
Ļ
wiadomił
sobie Campion, a słu
ŇĢ
cy cicho westchn
ħ
li. Wszyscy z uwag
Ģ
patrzyli na nowo
przybył
Ģ
, a ona odrzuciła kaptur, spod którego wyłoniła si
ħ
głowa w
kruczoczarnych lokach.
– Hm. Przynajmniej ma ciemne włosy – mrukn
ħ
ła Wilda. Zdumiony Campion
szybko doszedł do siebie i zrobił krok naprzód. Nie wierzył we wró
Ň
by zwi
Ģ
zane z
kolorem włosów go
Ļ
ci, niemniej tak jak wszyscy był zaskoczony widokiem kobiety
Plik z chomika:
b.menzel
Inne pliki z tego folderu:
Langan Ruth - 03 Kocham cię, Lauro.pdf
(271 KB)
Simmons Deborah - 02 Najmilszy gość.pdf
(399 KB)
Marshall Paula - 01 Świąteczna róża.pdf
(291 KB)
Inne foldery tego chomika:
Anna Vivi
Anne Marie Winston
Antologia - Bogate Panny
Antologia - Garstka Złota
Antologia - Jeden taniec
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin